Recenzja filmu

Kos (2023)
Paweł Maślona
Bartosz Bielenia
Jacek Braciak

Kościuszko walczy o kino

Tadeusz Kościuszko wraca do Polski, gdzie uczestniczy w fenomenalnym spektaklu pełnym napięć i antagonizmów.
"KosPawła Maślony to niebywale ciekawy film i równie interesujące ujęcie historii (bardzo luźno wzorujące się na faktach, a skupiające się na ukazaniu pewnych mankamentów społeczeństwa z czasów dawnych). Reżyser, czerpiąc wiele inspiracji z twórczości Tarantino i trochę mniej z westernów, opowiada historię o bohaterze narodowym, polskim systemie stanowym i tradycjach powstaniowych, a to wszystko w sposób efektowny wizualnie.

Produkcja zaczyna się od powrotu do Polski Tadeusza Kościuszki (Jacek Braciak) z planem wywołania powstania przeciw Rosjanom. Towarzyszu mu Domingo (Jason Mitchell), były niewolnik. Następnie wprowadzony zostaje Ignac Sikora (Bartosz Bielenia), chłop który zrodził się w wyniku mezaliansu. Jego ojciec, będący szlachcicem przed śmiercią obiecywał mu tytuł szlachecki, Ignac kradnie więc jego testament, którego nie może przeczytać przez analfabetyzm. Wrogo nastawiony jest wobec niego jego brat Stanisław (Piotr Pacek), który jest w pełni szlachcicem. Kolejny wprowadzony wątek to ten dotyczący rotmistrza Dunina (Robert Więckiewicz), Rosjanina poszukującego z listem gończym Kościuszki. Poszukiwany najpierw dyskutuje na temat powstania ze szlachtą, a potem trafia do domu Pułkownikowej (Agnieszka Grochowska). Jakiś czas po nim trafia tam ze swymi żołnierzami Dunin, który nieświadomy jego tożsamości zasiada z nim przy jednym stole. Do tego stołu trafia też z czasem Stanisław (która dostał zlecenie, by ująć Kościuszkę) i Ignac (zmuszony do współpracy z Kościuszką). Ostatecznie dochodzi do potyczki między Kościuszką i jego towarzyszami (którymi stali się chłopi z kosami postawionymi na sztorc) a rosyjskimi żołnierzami. Udaje im się wygrać, lecz przy wielkich stratach, a dom Pułkownikowej zostaje doszczętnie zniszczony przez płomienie.

Film mocno polemizuje ze skupianiem się na szlachcie przy opisywaniu polskiej historii. Ta klasa społeczna jest tu silnie krytykowana, brak im racjonalnego podejścia do podejmowanych działań, co ujawnia się w scenie, gdy mówią, że wezmą udział w insurekcji używając byle jakiej broni. Kościuszko stwierdza, że zachowują się tak, jakby wojny nie chcieli wcale wygrać. Szlachta jest słaba gdy ma walczyć z najeźdźcami, natomiast silna zaczyna być gdy pastwi się nad chłopami. Można wprost powiedzieć, że bawią się nimi i za nic mają ich zdrowie i życie. Traktują ich bez żadnego poszanowania, jak swoją własność (która chłopi niestety formalnie byli w tamtych czasach), gdy któryś z nich ucieka od swego pana ten bez skrupułów chce go zabić. Taka scena ma też miejsce w "Kosie", lecz ostatecznie to włościanie są górą, stawiają opór bestialskiemu szlachcicowi, gdy ten chce powiesić jednego z nich. Podobny wydźwięk ma scena, w której Domingo i Ignac pokazują sobie blizny na plecach (powstałe w wyniku kar cielesnych), pokazuje ona dobitnie, iż chłopi dla szlachty nie byli nikim więcej niż niewolnikami. Jest to film pod tym względem ważny, bo walczy z sienkiewiczowskim stereotypem wielkich i walecznych sarmatów.

Wprawdzie "Kos" jest produkcja historyczna, opowiadającą o próbie wzniecenia insurekcji kościuszkowskiej, kilka razy wspomniane są też perypetie Kościuszki w USA, lecz nie sili się on na wielką wierność historyczną. Zdarzenia są bardzo luźno oparte na faktach, co oczywiście nie jest żadną wadą, gdyż to film fabularny, a nie podręcznik do historii. Stąd chociażby fikcyjna wersja powstania oddziałów kosynierów, którzy tutaj zostają powołani do życia przez Ignaca. Taka zabawa historią, która traktowana jest w luźny sposób przypomina trochę "Niebezpiecznych dżentelmenów". Zauważyć można jednak jeszcze kilka mniejszych komentarzy (poza tymi odnoszącymi się do szlachty) dotyczących dziejów polski. Dunin stwierdza, że Polacy potrafią wojować ze sobą nawzajem, lecz nie są w stanie walczyć z wrogiem (którym jako wysłannik carski, jest on). Zamykające film ujęcie pokazujące Kościuszkę i Pułkownikową, wyczerpanych, stojących przed spalonym domostwem, po ledwo wygranej potyczce może stanowić komentarz do polskich zrywów zbrojnych, które były pięknymi gestami, lecz niosły za sobą liczne zniszczenia.

Rzecz najlepiej wychodząca temu filmowi to budowanie napięcia. Cała sekwencja (która w dodatku trwa długo) gdy Kościuszko siedzi przy jednym stole z Dunienem, podając się za tłumacza Domingo, przedstawionego jako plantator wzbudza żywe emocje. Dołączenie do stołu Stanisława i Ignaca tylko je powiększa. W jednym miejscu siedzą wrogowie, ludzie niepewni stosunku innych do nich a do tego dochodzi oczekiwanie na moment, w którym Dunin zdemaskuje Kościuszkę. Akcja w tej części filmu dzieje się w kilku miejscach jednocześnie, przez co skacze z miejsca na miejsce w kolejnych scenach. Raz pokazana jest rozmowa między dwoma przeciwnikami, potem napad na Pocztylionke (Matylda Giegżno), następnie walka szlachty z chłopami w karczmie, po czym akcja wraca do napiętego wzajemnymi antagonizmami domu Pułkownikowej. Zwieńczeniem tego oczekiwania jest efektowana scena walki. Ewidentne są w tej całej wzajemnej wrogości i niepewności inspiracje "Nienawistną ósemką", w której bohaterowie, którzy nie mogą sobie nawzajem zaufać są zamknięci w jednym budynku, a tam antagonizmy wciąż eskalują. Inspiracji można się też doszukiwać w brutalności i obfitej ilości krwi. Nie ma może tego bardzo dużo, lecz do pewnego stopnia rzuca się w oczy (i przy okazji ładnie się prezentuje).

Drobniejsza kwestia, która bardzo dobrze wyszła to warstwa estetyczna. Wizualnie film jest wspaniały, pięknie wyglądają wnętrza i stroje, na które przyjemnie się patrzy. Dobrze wyglądają też sceny walk, w których krew tryska w bardzo efektowny sposób. Mieszane odczucia mam co do częstych błysków, związanych z tym, że część zdarzeń ma miejsce w trakcie burzy. Z jednej strony może do pewnego stopnia budować to nastrój, lecz z drugiej sprawia, iż w niektórych scenach słabo widać co dzieje się na ekranie. Szczególnie problematyczne jest to gdy ma akurat miejsce bójka.

"Kos" to film świetny, ma dobrą historię, w której genialnie budowane jest napięcie. Do tego dochodzą komentarze na temat historii, które są ważne i ciekawe, choć czasem idą prostymi ścieżkami. Poza tym to także produkcja, która może być zwyczajnie dobrą rozrywką, ze względu na niemal westernowe sceny potyczek, pojedynków, bójek i innych podobnych zdarzeń, które zostały bardzo sprawnie zrealizowane.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Kos
Jedną z największych, jeśli nie największą bolączką polskiego kina w ostatnich kilkudziesięciu latach,... czytaj więcej