Niech cały kraj głośniej zabrzmi pieśnią: "Jesteśmy najszczęśliwsi na świecie!"

Fleury nie ocenia ani jednoznacznie nie potępia. Nie bez znaczenia jest tu wsparcie północnokoreańskiego Ministerstwa Kultury, które raczej nie byłoby przychylne wspomóc wrogi państwu projekt.
Korea Północna - zamknięte, totalitarne państwo, w którym łamane są prawa człowieka a ubodzy obywatele są zalewani falami propagandy przywodzi na myśl orwellowski "Rok 1984", szalony pomysł wcielony w życie. Większość mieszkańców komunistycznej Korei jest jednak święcie przekonana, że zamieszkuje raj na Ziemi, a chwilowy niedostatek to wina zachodnich imperialistów pragnących obalić idealny system. "Wierzę w głębi serca, że musimy zrobić wszystko, by zniszczyć te amerykańskie potwory" – mówi jedna z bohaterek filmu. Holenderski reżyser Pieter Fleury pokazuje widzom, jak wygląda przeciętny dzień w najbardziej niedostępnym państwie świata.

"Typowy" dzień w Korei Północnej zaczyna się od wspólnego śniadania. Uprzejmi wobec siebie członkowie rodziny, nieco skrępowani obecnością kamery, posilają się, by za chwilę poświęcić się codziennym obowiązkom. Obserwujemy zatem życie Koreańczyków z perspektywy uczennicy szkoły podstawowej, studenta oraz krawcowej pracującej w fabryce. W każdym z tych środowisk dzień przebiega nieco inaczej, jednak łączy je jedna, niezwykle ważna cecha – zarówno szkoły, jak i miejsca pracy są przesiąknięte kultem jednostki. Tak oto nauka w szkole podstawowej opiera się głównie na słuchaniu i powtarzaniu opowieści o uczynności i dobroci Kim Dzong Ila, podobnie wygląda też dokształcanie się dorosłych po skończonej pracy. Kiedy w fabryce zabraknie prądu, to nie wina złej polityki prowadzącej kraj do ruiny gospodarczej. Wręcz przeciwnie – obserwując lokalne zebranie partyjne, widz dowiaduje się, że stoją za tym Amerykanie. To oni pragną zdestabilizować państwo, ale Koreańczycy ciężką pracą i ciągłym podnoszeniem norm przeciwstawią się imperializmowi, który jest źródłem wszelkich kłopotów.

Kolejnym oczywistym dla Koreańczyków obowiązkiem jest składanie samokrytyki – w filmie widzimy scenę, kiedy jedna z kobiet kaja się przed zwierzchnikami za niewłaściwą pracę maszyn. Zachowania i zwyczaje przedstawione w filmie są dla zachodniego widza zwyczajnie absurdalne, ale z pewnością żaden z mieszkańców Korei Północnej nie widzi w tym nic dziwnego. Wszystko to bierze się przecież z miłości do ojców narodu. Pjongjang jest pełen monumentalnych pomników zarówno Kim Ir Sena, jak i jego syna, Kim Dzong Ila i tonie wręcz w propagandowych plakatach wychwalających koreańskich przywódców i pracujący lud, ośmieszając przy tym Amerykanów odpowiedzialnych za całe zło, jakie spotkało Koreę Północną.

Fleury nie ocenia ani jednoznacznie nie potępia. Nie bez znaczenia jest tu wsparcie północnokoreańskiego Ministerstwa Kultury, które raczej nie byłoby przychylne wspomóc wrogi państwu projekt. Pomimo braku jakiegokolwiek komentarza ze strony twórców, przekaz jest jasny. Tam, gdzie Koreańczycy widzą okazję do pochwalenia się dobrobytem i luksusem, zachodni widz ujrzy przerażający obraz inwigilacji i ludzi żyjących w zakłamanym świecie propagandy. Wszystko jest tu dalekie od znanej nam "normalności". Także ponure, przytłaczające zdjęcia ukazujące stolicę, w szczególności uchodzące za przykład socjalistycznego dobrobytu ciągnące się w nieskończoność betonowe bloki, robią przygnębiające wrażenie. To kolejny element, który wydaje się całkowicie przeczyć obrazowi socjalistycznej, baśniowej krainy wyłaniającemu się z propagandowych plakatów.

Fleury pozwala swoim bohaterom mówić, spokojnie nagrywa wyidealizowaną i sztuczną wizję północnokoreańskiej codzienności. Nie komentuje, nie ocenia, nie wysnuwa wniosków - widz musi zrobić to sam. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?