Recenzja filmu

Harakiri (1962)
Masaki Kobayashi
Tatsuya Nakadai
Rentarô Mikuni

Seppuku bambusowym mieczem

13 maja, roku 1630. Warunki pogodowe: dobre. Upał narasta z godziny na godzinę. Godzina 10:00. Dziedzic Bennosuke udaje się do posiadłości Lorda Doi, w celu pokazania udanego połowu. Żadnych
13 maja, roku 1630. Warunki pogodowe: dobre. Upał narasta z godziny na godzinę. Godzina 10:00. Dziedzic Bennosuke udaje się do posiadłości Lorda Doi, w celu pokazania udanego połowu. Żadnych incydentów godnych uwagi. Jednakowoż, około południa były wojownik, będący niegdyś na usługach Lorda Geishu, stawił się pod naszą bramą. "Harakiri" - takimi słowami rozpoczyna się jeden z najlepszych filmów z gatunku jidaigeki, jaki przyszło mi oglądać. Wystarczyłoby skwitować go jednym słowem: arcydzieło! Ale postaram się uzasadnić mój zachwyt nad tym filmem. Po pierwsze fabuła, na którą składają się trzy wzajemnie się uzupełniające i przeplatające części. Opowieść głównego bohatera imieniem Hanshiro, o jego poprzedniku imieniem Motome, który przyszedł z zamiarem popełnienia seppuku, oraz wydarzenia teraźniejsze. Gdy Hanshiro pojawi się przed bramą, świat wszystkich innych bohaterów powoli, acz nieubłaganie zacznie się rozpadać. Odsłaniając swe tajemnice, odkrywa też sekrety innych osób, które pojawiają się w filmie w odpowiednim momencie, aby dopełnić ostatecznego wyglądu tego dzieła. Odsłaniając swoje intencje, samuraj rozjaśnia mrok skrywający swoje myśli, ale równocześnie pogłębia w ten sposób mrok spowijający filmową fabułę. Historia bowiem od początku do końca prowadzi nas do nieuniknionego finału. Jego ciężar wisi w powietrzu od pierwszych sekund filmu. Mimo że przez dużą część czasu akcja skupia się na rozmowach i jest wyciszona, wręcz surowa, to nastrój filmu jest tak intensywny, że nie sposób ani na chwilę pomyśleć o czymkolwiek innym niż seppuku. Co więcej, w miarę gdy misterna fabuła jest odsłaniana krok po kroku, nastrój ów jeszcze bardziej się nasila, aby w końcu eksplodować w scenach, gdzie ujrzymy również wyśmienite pojedynki z katanami w roli głównej. Atmosfera filmu jest też budowana długimi ujęciami, wysmakowanymi, ale przy tym surowymi, z rzadka tylko serwującymi nam szybsze cięcie. Jednak najmocniejszym i najbardziej zapadającym w pamięć momentem filmu jest popełnienie seppuku bambusowym mieczem. Jest to ze wszech miar niezwykła scena ze względu na jej fałszywy spokój (statyczność), który niemal hipnotyzuje. Scena ta jest też zwyczajnie długa, co również sprzyja pogłębieniu intensywności nastroju. Nie sposób się od niej wprost oderwać, absolutnie skupia całą uwagę widza na filmie. Podobnie jest z innymi momentami, jakie pojawiają podczas trwania tego dzieła. Wystrój wnętrz, jak i scenerie są ascetyczne, jedynie w jednym z pomieszczeń widoczna jest zbroja, która sprawia wrażenie demona odległych, minionych czasów. Symbolu utraconej świetności, jak i wielkiej chwały samurajów, a przecież, jak mówi Hanshiro: "nawet największy samuraj jest tylko człowiekiem". Przepięknie za to wyglądają scenerie podczas pojedynków. Zimne mury w mieście lub łąka idealnie wkomponowująca się w akcję filmu. Swoje robi też muzyka. Trudną mi ją opisać, jest to coś, czego poza japońskimi produkcjami próżno szukać. Nie tylko zwiększa napięcie filmu, ma również wielki wpływ na jego wyjątkowość i panującą w nim atmosferę. Atmosferę bezsilności, walki skazanej na porażkę, bo walki z tradycją i utartym światopoglądem. Z tym wszystkim doskonale współgrają aktorzy. Wspomnieć tu należy przede wszystkim Tatsuya Nakadai, jego niemal pozbawiona emocji mimika w większości scen, nieobecne, zamyślone spojrzenie i nikła gestykulacja doskonale odbijają nastrój panujący w filmie. Tatsuya sprawia wrażenie, jakby był człowiekiem z innego wymiaru, podobnie jak to uczynił w "Sword of Doom". Pozostali aktorzy również zagrali bardzo dobrze, ale to właśnie odtwórca roli Hanshiro zasługuje na największe uznanie. Wspomnieć w końcu należy i o tym, że film Kobayashiego jest przeciwny kodeksowi samurajskiemu. Sam Hanshiro wyśmiewa go, nazywając bezużytecznym. Kodeks stoi tu w opozycji do zwykłej ludzkiej moralności, a w końcu, aby utrzymać pozory jego respektowania użyte zostanie do tego kłamstwo, które przecież zgodne z nim bynajmniej nie jest. Tak więc, "Seppuku" jest filmem ze wszech miar godnym polecenia. Wyśmienite zdjęcia, scenografia, muzyka, aktorzy, a przede wszystkim intensywny nastrój, który na długo zapada w pamięć, czynią go filmem ponadczasowym i godnym rywalem filmów innego słynnego mistrza kina samurajskiego Akiry Kurosawy.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Harakiri
Czegoś takiego nie nakręcił nawet sam Kurosawa. "Seppuku" to sztampowy dramat jidaigeki, samurajski aż do... czytaj więcej
Recenzja Harakiri
W czasach, gdy feudalna Japonia była wewnętrznie rozdarta, targana niepokojami i bratobójczymi walkami... czytaj więcej