Recenzja filmu

Gang Dzikich Wieprzy (2007)
Walt Becker
John Travolta
Tim Allen

Gang (szalonych) Wieprzy

Czterech jegomościów w średnim wieku uświadamia sobie, że ich życie jest nudne i przewidywalne, zatem jak przystało na każdego faceta po 40-tce, kupują sobie motory i zakładają klub pod nazwą
Czterech jegomościów w średnim wieku uświadamia sobie, że ich życie jest nudne i przewidywalne, zatem jak przystało na każdego faceta po 40-tce, kupują sobie motory i zakładają klub pod nazwą Dzikie Wieprze. Dzięki uprzejmości swoich żon, na ich skórzanych kurtkach pojawia się nawet logo, ale to wszystko to za mało, bo spotykanie się popołudniami przy piwie nie dostarcza zbyt wiele adrenaliny. Postanawiają wyruszyć w podróż, bez mapy, bez komórek, bez planu, tak po prostu, jechać przed siebie, spać gdzie popadnie i przypomnieć sobie, jak to jest czuć powiew wolności we włosach. Jest tylko jeden problem. Czy nie są już za starzy na takie zajawki? Czy informatyk, pisarz i dentysta poradzą sobie z udźwignięciem tej całej wolności? Głośne nazwiska od zawsze były dobrą receptą na filmy. Warto jednak zadać sobie pytanie, co jest lepsze? Znane nazwiska w średnim filmie? Czy słabsi aktorzy w świetnym filmie? Niestety, przeważnie jest tak, że jak film jest przeciętny i sam się nie jest w stanie bronić, to trzeba go podeprzeć znanymi twarzami, by zachęcić widzów do oglądania. Ktoś kiedyś powiedział, że im słabszy scenariusz, tym większa gaża, a żeby zagrać w filmie z dobrym scenariuszem, wielu jest gotowych jeszcze dopłacić. Taka jest niestety smutna prawda, dlatego przed obejrzeniem "Gangu Dzikich Wieprzy", byłem przygotowany na najgorsze. Pomyślałem sobie: no tak, przyszły wakacje, trzeba czymś zaśmiecić repertuar kinowy. Czterech podstarzałych aktorów, scenariusz robiony pewnie na kolanie i parę odgrzewanych dowcipów ─ więcej się nie spodziewałem po tym filmie. Z drugiej strony, miałem ochotę na coś lżejszego, czasami zwyczajnie lubię przez 2 godziny bezmyślnie popatrzeć sobie na ruchome obrazki i pośmiać się z faceta, który zleciał z motoru. Bohaterowie zostali obsadzeni tak, by każdy znalazł coś dla siebie, coś jak pizza cztery pory roku. Martin Lawrence to komik opierający swoje postacie o stereotyp czarnoskórego chłopaka z getta. Tim Allen to z kolei bardziej taki familijny typ, raz zagrał w serialu ojca wielodzietnej rodziny i już tej łatki się chyba nie pozbędzie, śmiem twierdzić, że nawet nie próbuje. John Travolta jest podstarzałym twardzielem, dalej chce robić szalone rzeczy, ale wiek już nie ten. Natomiast William H. Macy wygląda niepozornie i właśnie na tym buduje swoją postać nieporadnego, nieśmiałego informatyka. Reżyserem filmu jest Walt Becker, wcześniej nakręcił takie filmy, jak „Poszukiwana” czy „Wieczny Student”, czyli raczej młodzieżowe, nieprzebierające w środkach komedie, których targetem jest raczej widz U-25, bo dla starszych mogą okazać się wulgarne. W „Gangu Dzikich Wieprzy” Walt mocno spuszcza z tonu, to jest właściwie film familijny, pomimo iż w klimacie motocyklowym, to jednak wszystko jest poprawne politycznie, nawet te motory jakieś takie grzeczne i czyściutkie. Fabuła nie tyle nudna, co przewidywalna i oklepana do granic możliwości. Standardowa komedia drogi. Jadą sobie bohaterowie, jest śmiesznie, potem wpadają w tarapaty i pewnych osób muszą unikać i na koniec wielki finał w postaci konfrontacji. Właściwie to chyba powinienem, tutaj zacząć jechać po tym filmie od góry do dołu, ale z drugiej strony tego się spodziewałem. Nie uwierzyłem w napis z plakatu: „Jedna z najbardziej odjazdowych komedii tego lata” i dzięki temu się nie rozczarowałem. Nawet się trochę pośmiałem, nie musiałem wypić kawy, żeby dotrwać do końca, więc nie było tak źle. Jeżeli również od czasu do czasu macie zapotrzebowanie na lekką, przewidywalną i niezbyt wymagającą rozrywkę, to można próbować je zaspokoić „Gangiem Dzikich Wieprzy”. Nie ma obawy, że padnie żart, którego nie zrozumiecie, bo gagi opierają się w tym filmie głównie na spadaniu z motocyklu i rozwalaniu różnych rzeczy przez przypadek, jeżeli coś nie śmieszy, to tylko dlatego, że jest już tak oklepane, że wręcz nie wypada się śmiać. Nie odnieście też mylnego wrażenia, że było dobrze, bo film dostanie raczej niską ocenę, mimo wszystko jednak mogło być dużo gorzej, a przede wszystkim dużo durniej. Nie pastwię się w tej recenzji zbytnio, tylko dlatego, że nie jestem tym filmem poirytowany. Nie przeszkadzają mi komedie przewidywalne i stereotypowe, przeszkadzają mi te głupie, gdzie wymyśla się absurdalne postacie, które są tak debilne, że wpadają pod zaparkowany samochód i nie potrafią nalać wody do szklanki, żeby przy okazji nie zdemolować całej kuchni. To jest natomiast film o czterech zwykłych facetach, którzy mają jakieś tam, mniej lub bardziej śmieszne przygody, oczywiście jak w każdej komedii są tutaj przegięcia, przerysowania i nadużywanie stereotypów, ale w granicach zdrowego rozsądku. Do kina na „Gang Dzikich Wieprzy” raczej iść nie polecam, lepiej poczekajcie, aż film będzie można oglądać w domu, bo można go obejrzeć bezboleśnie przy okazji seansu wideo ze znajomymi, ale stać w korkach, szukać miejsca na parkingu, tłoczyć się do kasy, a potem w czasie seansu słuchać, jak ktoś rozmawia na uchu albo mlaska, jedząc chipsy, takiego poświęcenia wart ten film nie jest.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Gang Dzikich Wieprzy
W popularnym gatunku komedii lekkich, łatwych i przyjemnych absolutny prym wiodą młodzi. To ich perypetie... czytaj więcej