Recenzja wyd. DVD filmu

Frankie i Johnny (1991)
Stanisław Brejdygant
Garry Marshall
Al Pacino
Michelle Pfeiffer

Miłość od kuchni, czyli spóźnieni kochankowie

"A gdy się zejdą, raz i drugi, kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością..." – śpiewał niegdyś Jan Pietrzak w piosence "Czy te oczy mogą kłamać". Mogłoby się wydawać, że raczej nie
"A gdy się zejdą, raz i drugi, kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością..." – śpiewał niegdyś Jan Pietrzak w piosence "Czy te oczy mogą kłamać". Mogłoby się wydawać, że raczej nie wyniknie z tego nic na tyle ciekawego, żeby od razu robić o tym film. Bo kogo zainteresowałyby problemy samotnych ludzi w średnim wieku. Reżyser Garry Marshall udowadnia w swoim wybitnym (nie boję się tego słowa) filmie "Frankie i Johnny", że miłość to nie tylko uczucie zarezerwowane dla młodych pięknych i bogatych, lecz również dla tych najbardziej szarych i najzwyklejszych ludzi. 

Gdy Johnny (Al Pacino) opuszcza nareszcie więzienie, dostaje pracę w dość podrzędnym barze jako kucharz. Swoim pozytywnym nastawieniem szybko zyskuje sympatię współpracowników. Jedyną nieufną w stosunku do niego osobą pozostaje kelnerka Frankie (Michelle Pfeiffer). Jednak to właśnie ona robi na Johnnym największe wrażenie. Zakochany w niej od pierwszej chwili mężczyzna jest gotów pokonać wszelkie przeszkody, żeby tylko zdobyć jej względy. Czeka go nie lada zadanie, gdyż Frankie po kilku bardzo bolesnych doświadczeniach właśnie powoli staje na nogi. A i Johnny’emu dokuczają blizny z przeszłości.

Fabuła być może jakich wiele. Ale wykonanie to absolutny majstersztyk. Ze scenariuszem Terrence’a McNally’ego (na podstawie sztuki tegoż autora "Frankie and Johnny in de clair de lune") Garry’emu Marshallowi udało się połączyć momenty poruszające i prawdziwie chwytające za gardło z momentami zabawnymi. Dzięki temu powstał film z pogranicza dramatu i komedii obyczajowej – według mnie najlepszy w dorobku reżysera, który znany jest przede wszystkim z komedii romantycznych, takich jak "Pretty Woman", "Walentynki" czy "Pamiętnik Księżniczki".

Oczywiście nawet najlepszy scenarzysta i reżyser niewiele zdziałają bez wsparcia aktorów. Marshall i McNally otrzymali taką pomoc z najwyższej aktorskiej półki. Al Pacino i Michelle Pfeiffer tworzą wspaniały duet. Uzupełniają się w każdym calu, jednocześnie zachowując własny, indywidualny styl. Dwójkę głównych wykonawców wspomaga szereg równie znakomitych aktorów drugoplanowych, tj. etatowy aktor MarshallaHector Elizondo, Nathan Lane, Kate Nelligan czy Jane Morris jako jedyna w swoim rodzaju Nedda. Tchnęli oni wszyscy w ten prosty i kameralny film niepowtarzalnego ducha, nadając mu ciepły i podnoszący na duchu klimat. Powstał film o ludziach doskonale znających różne odcienie samotności i smutku. O ludziach z bagażem niełatwych doświadczeń, którzy pomimo obaw chcą znów ujrzeć światło. O zwykłych ludziach stojących u progu głębokiego uczucia.

Chociaż od mojego pierwszego kontaktu z tym filmem minęło już sporo czasu, nadal wracam do niego regularnie z tym samym sentymentem. "Frankie i Johnny" przypomni każdemu, nawet najbardziej zgorzkniałemu widzowi, że miłość zawsze jest czymś wspaniałym. Nawet jeśli rozgrywa się gdzieś na tyłach kuchni, pomiędzy dwojgiem nieco spóźnionych kochanków.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?