Adamik kontynuuje w swoim filmie misję krzewienia patriotyzmu zapoczątkowaną w polsatowskiej "Ekipie". Bezdomni odnajdują tutaj dom w szerszym znaczeniu – Polskę. Reprezentując swój kraj na
Zanim na "Boisku bezdomnych" zasiano filmową trawę, była tylko króciutka prasowa notatka o tym, że polska drużyna zajęła drugie miejsce na mistrzostwach świata w piłce nożnej. W zespole nie znaleźlibyście jednak Smolarka i Boruca, lecz kilku zdezelowanych życiowo facetów z Dworca Centralnego. Wykształcona w Stanach Zjednoczonych Kasia Adamik uznała, że to świetny pomysł na obraz czerpiący garściami z dobrych hollywoodzkich wzorców. Na ekranie znów widzimy bandę nieudaczników, którzy poprzez sport odzyskują utraconą godność. Rozgrywającym fabuły jest Jacek Mróz (Dorociński) – obiecujący piłkarz, który po kontuzji nogi musiał porzucić marzenia o grze w reprezentacji Polski na rzecz pracy w szkole podstawowej na ponurym Śląsku. Bohater mógłby zostać trenerem lokalnej drużyny, ale to wymagałoby od niego sprzedania paru meczów. Taki numer nie mieści się jednak w kanonie zachowań wojownika. Co może więc zrobić typowy polski bohater? Urżnąć się w trakcie lekcji, by jeszcze bardziej zaakcentować cierpienie. Kupuję tę scenę tak samo jak moment, w którym pijany Jacek, wyrzucony przez żonę (Seweryn) z domu, zakłada na głowę znalezioną przypadkowo na ulicy czapkę Świętego Mikołaja. Wygląda w niej jak błazen pozbawiony łaski władcy za nieśmieszne dowcipy. Kryminalne ślady tej historii gubią się dosyć szybko wśród syfu Dworca Centralnego i przeżartych alkoholową korozją twarzy bezdomnych. Adamik, jak na mój spaczony gust, zbytnio idealizuje menelstwo, czym akurat nie wyróżnia się spośród reszty polskich reżyserów zachwyconych życiem człowieka ze społecznego rynsztoka (patrz: "Edi"). Dobrze chociaż, że jej chłopcy w wolnych chwilach nie czytają poezji, by potem rzucić mądre powiedzonko. Co tu jeszcze nie gra? Oprócz grubego bramkarza puszczającego "szmaty", denerwuje mnie nonszalancja, z jaką autorka przedstawia swoich bohaterów. Charakterystyka niektórych z nich jest pobieżna do tego stopnia, że więcej mógłbym dowiedzieć się o graczach drugoligowego mongolskiego zespołu z kolejnej części "Pro Evolution Soccer". Dalej nie mam jednak zamiaru się czepiać. Adamik kontynuuje w swoim filmie misję krzewienia patriotyzmu zapoczątkowaną w polsatowskiej "Ekipie". Bezdomni odnajdują tutaj dom w szerszym znaczeniu – Polskę. Reprezentując swój kraj na międzynarodowych zawodach z orłem na piersi, mogą na nowo poczuć się pełnowartościowymi obywatelami. Piękno ekranowej murawy jest fałszywe, ale wzrusza dobrą wolą realizatorów.
Redaktor naczelny Filmwebu. Członek Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI oraz Koła Piśmiennictwa w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. O kinie opowiada regularnie na antenach... przejdź do profilu