Na co zmarła - ktoś wie, bo jakby nie było jednak chyba za wcześnie ją powołano na górę ?
(...)
- nawet miałem plan scenariusza o Teresie Iżewskiej, czyli łączniczce Stokrotce z filmu "Kanał" Andrzeja Wajdy. To ona dochodzi z Tadeuszem Janczarem do kraty kanału. Ale jeszcze lepiej obejrzeć ją w "Bazie ludzi umarłych" Petelskiego. Nieprawdopodobna, zjawiskowa, cudowna kobieta. Piękna wariatka.
- Dlaczego o niej?
- To było świeżo po jej samobójstwie w Gdańsku.
- Znał ją pan?
- Poznałem ją gdy, wyrzuciła mnie ze swojego domu przy ul. Sychty w Gdańsku Wrzeszczu. Jak tu trafiła, nie wiem. Jej mąż był aktorem w Teatrze Wybrzeże i czytał moje wiersze w Radiu Gdańsk, a potem upiliśmy się w akademiku. Odprowadziłem go do domu, zdążył jeszcze nas sobie przedstawić, a potem mnie wyrzuciła, ale zapamiętała. Jak później twierdziła, wpadłem jej w oko przez skórzaną marynarkę, bo podobno Marek Hłasko taką nosił. Teresa była wielką miłością Hłaski i nie tylko.
- A pan?
- Jakiś czas potem spotkaliśmy się w teatrze i zaczął się romans. Ona pisała sztuki, miała momenty wzlotów, ale generalnie to był upadek w tym Gdańsku. A do tego zadawano jej pytania w rodzaju: „Jak ty się teraz czujesz, wchodząc po tych wybojach do Teatru Wybrzeże? Ty, która po filmie » Kanał «wchodziłaś po słynnym czerwonym dywanie w Cannes?”. Ciągle żyła w niespełnieniu. Jej ogromne mieszkanie całe było obwieszone lustrami. Nawet idąc do toalety, po drodze miała dwa, trzy lustra. Zatrzymywała się przed każdym z nich. Chciała zwrócić na siebie uwagę. Często dzwoniła, że popełni samobójstwo, jeśli nie przyjadę. Takich prób samobójczych miała wiele, nieraz się na to nabierałem, ale ta ostatnia jej wyszła. Chciałem o tym napisać, bo w momencie, kiedy ona w 1957 roku wchodziła po czerwonym dywanie w Cannes, to ja, ten kacap mały, przestraszony, ryczący za babcią, że nie chce w Polszu, jechałem gdzieś tutaj. Wszystko po to, by się odnaleźć we wspólnym uścisku. Właśnie takie zbitki mnie interesują. Może to jest literatura. W tych dwóch teczkach leżą materiały na taką powieść, choć nie wiem, czy to drożdże, czy martwe płody.
- Widzę napisany ołówkiem tytuł: "Agonia".
- "Agonia", bo bardzo długo umierała. Gdzieś między połową maja a końcem sierpnia. Koleżanki z teatru jeździły, malowały jej paznokcie, robiły makijaż, a ona, Stokrotka, w komie. Taki koniec.
dla jasnosci,zmarla 28.06.1982,popelniła samobojstwo,zatruła sie tabletkami,nie mogla zniesc tkzw starzenia sie,w domu miala pelno luster,niespelniona aktorsko [ komuna sie postarala za wywiad dla francuskich gazet o gażach w polskim filmie ],po wielkim sukcesie w Kanale,i Bazie ludzi umarlych,partyjni wlodarze uziemnili niesforna,zbyt sexi aktorke,male epizodyczne role,niespelnione milosci,sytuacja polityczna w kraju [ rok 1981 ],depresja doprowadzily terese iżewską do tego kroku,zreszta miala kilka prob samobojczych...