Na dzień przed Wigilią widziałem biografię Romy pt. 'Miłości Romy Schneider', autorem jest Johannes Thiele.
Przy okazji znalazłem też inną książkę o Romy wydaną u nas wcześniej pt. 'Romy Schneider: Zawiedzione marzenia'.
Mam zamiar zdobyć obie i przeczytać, ale przedtem chciałem spytać czy ktoś z Was zna owe biografie i może którąś zwłaszcza polecić?
Z góry dzięki!
Masz rację, Delonowi nie przydarzyło się tyle okropności i tragedii ile Romy, więc nie ma co tu porównywać. Ale ja i tak ciągle skłaniam się nad osobliwością psychiki kobiety a mężczyzny, są nawet pewne badania poparte statystykami, że kobiety częściej zapadają na depresję, nerwice itp. Niestety mamy chyba słabszą tę część naszego organizmu. Jestem pewna, że nawet gdyby Delonowi przydarzyło się to co Romy to wyszedłby z tego. Na pewno nie bez uszczerbku na zdrowiu, ale dałby sobie radę, widać po nim, po oczach, że to twardy facet, zahartowany przez Indochiny w latach 50-tych, gdzie walczył, jeszcze zanim zaczął karierę filmową. Ktoś nawet stwierdził, że to co widział wtedy, przeżywanie wojny, masakry, całe to okrucieństwo bardzo go wzmocniło, ale też uczyniło w pewnym stopniu niewzruszonym i bezdusznym.
Bez obaw, nasze rozmowy o Romy nie sprawią, że znów podupadnę na duchu :) to mi się zdarzyło tylko wtedy, kiedy naprawdę żyłam jej życiem, kiedy kawałek po kawałku jej losy w książce były rozbierane na części pierwsze, poddane głębokiej analizie. Teraz w sumie piszemy o Romy jako o całości, o niej, o Delonie, filmach itp.
Wspomniałeś o innych niewyjaśnionych jeszcze kwestiach, o dyskusji, ale już nie w takiej formie, żeby nie zaśmiecać tutejszego forum, więc jeśli chcesz to możesz napisać do mnie prywatną wiadomość (wejdź na mój profil i pod zdjęciem masz taką opcję), jeśli będę mogła to na pewno odpowiem.
Natomiast co do samej Romy i "moich uczuć" do niej to... Ciężko to wytłumaczyć... Muszę przyznać brutalnie, że tak - temat Romy to już nie jest dla mnie najbardziej gorący i frapujący temat. Był takim, ale wiele lat temu. Wspomniałeś coś wcześniej o żonie, więc może ujmę to w taki sposób, że zrozumiesz moje uczucia :) na początku kiedy poznajesz drugą osobę, jest totalny zachwyt, dreszczyk emocji itp. Szał po prostu. Ale z czasem ten zachwyt maleje. Zwłaszcza w małżeństwie :) wszystko po czasie wydaje się rutynowe, zwykłe, czasem nawet nudne, zwyczajnie, codzienne, nie ma już tej iskry. Bo takie chyba jest zakochanie, nie da się go na dłużej utrzymać. Po jakimś czasie znika i zostaje albo miłość i przywiązanie, albo nic. Ja tak miałam z Romy, oczywiście nie w temacie miłości, ale też przypominało to takie miłosne szaleństwo. Najpierw zachwyt nad nią, prawie motyle w brzuchu, euforia przy każdym nowym artykule, cudownym zdjęciu, że o kolejnych książkach nie wspomnę. Ale z czasem wszystko zaczęło blaknąć. Ile razy można oglądać te same zdjęcia, czytać ciągle to samo, zaczęła się rutyna. Cały czas mam do Romy ogromny sentyment, co jakiś czas wracam, zwłaszcza do "Basenu" i "Sissi", większość filmów z powodu tematyki omijam, bo są naprawdę przygnębiające. "Basen" mnie relaksuje i ciągle fascynuje. ... Czasem mam wrażenie, że to wszystko co miałam na temat Romy do powiedzenia, zobaczenia, przeczytania... Że to wszystko już zrobiłam. Nic nowego nie odkryję, nie powiem. Poza tym poznałam Romy jako nastolatka, miałam 15 lat, byłam beztroską gimnazjalistką, potem licealistką, studentką... Gdzieś tam Romy była w tle tego mojego życia. Teraz niezbyt wiele mi już zostało do 30-tki, niestety dojrzewamy i zmienia się dużo, czasem aż za. Dobrze, chyba wystarczy tej "prywaty" :) podsumowując Romy ciągle jest w moim życiu, ale już w trochę innym stopniu, wydaniu. Zostały jakieś szczątki sentymentu, miłe wspomnienia, ale ten cały szał już chyba dawno zniknął. Niestety... Bo teraz patrzę na samą Romy i na jej życie z perspektywy kobiety, która też trochę już przeszła. A chciałabym znów spojrzeć na nią tak naiwnie, jak nastolatka, jak 12 lat temu :) wtedy "Sissi" nie było dla mnie kiczem czy wyidealizowaną bajeczką, a zwyczajnie pięknym filmem, ech, to były czasy... Czasem wracam właśnie do trylogii, żeby znów poczuć się młodziej :D marzenia o nakręceniu serialu o niej to był chyba taki chwilowy śmieszny pomysł, nie myślę o tym teraz, bo bardzo wątpię czy kiedyś się dorobię tej fortuny :D ale jak się dorobię to wtedy pomyślę :) natomiast podróż śladami Romy cały czas siedzi mi w głowie, gdzieś tam głęboko upchnięta, ale siedzi. Zazdroszczę Twojemu koledze, że ponownie wybiera się do Berchtesgaden, bardzo mi się podoba to miejsce. Ostatnio próbowałam się czegoś dowiedzieć w internecie o domku, w którym kręcono "Basen". Znajduje się na południu Francji, niedaleko Saint-Tropez, miejscowość nazywa się Ramatuelle. Wiele jest tam takich luksusowych domków do wynajęcia na wakacje, nie wiem czy ten też, jeśli w ogóle przetrwał, czy jest może własnością jakiegoś milionera. Ach, spędzić w nim 2 tygodnie to moje marzenie :) polecam Ci "Basen", jeśli jeszcze nie widziałeś.
Hej,ja zamierzałam kupić książkę Carolyn McGivern „The Romy Schneider Story”,jednak kiedy przeczytałam opinie to zrezygnowałam.To chyba jedyna biografia Romy wydana w języku angielskim,choć mam nadzieję że nie ostatania i ktoś w końcu napisze porządną książkę o Romy
.Ja też dziekuję za recenzje pozostałych biografii.Czy udało Ci się odbyć podróż śladami Romy?
Również czytałam "Zawiedzione marzenia", udało mi się wypożyczyć ją z biblioteki, także się nie wykosztowałam :-)
prawdziwy fan Romy może sobie pozwolić na ten wydatek, zresztą niemały, bo biografia jest dobrze opracowana. Jest napisana ciekawie i obiektywnie, podobała mi się. Autor umieścił w niej, wydawałoby się, nieznaczące i błahe incydenty, cytaty Romy i jej stanowisko w różnych kwestiach, co czyni tę książkę interesującą. Chce się do niej wracać, chociaż nie jest to biografia w klasycznym znaczeniu - chronologiczna i poukładana. Jest w niej trochę chaosu, pozornej niedbałości, ponieważ historia Romy przepleciona jest z historią dziejącą się po jej śmierci - losów jej przyjaciółki, piszącej o niej artykuł i próbującej dociec pewnej prawdy.
Na inne książki także "poluję", ale na razie są poza moim zasięgiem.
Pozdrowienia dla Fanów Romy! =)
Wczoraj skończyłem czytać biografię Romy autostwa Jurgsa, ale żebym bym zachwycony to niestety nie powiem.
Tzn. moja sympatia do Romy jako osoby oczywiście wzrosła, ale sama książka jest jakoś tak napisana, że nie wciągała mnie zbytnio. Co nie zmienia faktu, że Romy zostaje w moim Top 5 ulubionych aktorek. Jeżeli ta jednak jest najlepsza to nawet nie próbuję dorwać książki autorstwa Knef...