Dobre sobie..kiedy dołączył do zespołu nie miał zielonego pojęcia o graniu na perkusji!Był najgorszym perkusistą swego pokolenia.Dlaczego Lennon i McCartney go tolerowali?To chyba największa tajemnica The Beatles.
Zobacz sobie The Beatles Anthology. Ringo był najbardziej doświadczonym z całej 4. Można nie lubić jego stylu, ale mówić, że był najgorszym perkusistą pokolenia może tylko debil. Wybitniejszych i bardziej wpływowych można policzyć na palcach.
Kiedy Ringo dołączył do zespołu miał już za sobą grę w kilku kapelach (w tym Rosy Storm & the Hurricanes). Z pozostałymi Beatlesami znał się z gry w Liverpoolskich klubach i z Hamburga (gdzie grał z nimi po raz pierwszy jeszcze w 1960). A Pete'a Besta nie zastąpił przypadkiem - po prostu był najlepszym z kandydatów, nad którymi zastanawiali się Brian Epstain (menadżer) i George Martin (producent) - a co za tym idzie po prostu nie mógł być "najgorszy". Taki george Martin mógł w perkusistach przebierać! Swoja drogą byłem na koncercie Ringo i było super. Grająć w Beatlesach był co prawda autorem tylko jednej piosenki (don't pass me by) i współautorem dwóch (octopuse's garden i flying), ale za to grał główne role w obu kultowych komediach (help i a hard day's night) i był najbardziej wyrazistą postacią w rysunkowym "Yellow Submarine", a to, moim zdaniem, śwaidczy o jego wpływie na resztę zespołu.
Mi podchodzi najbardziej Think It Over, Wonderful, In Liverpool. Ale za najlepszy albumik Ringa uważam Liverpool 8 (2008) cudo. Mam sporo płyt CD Beatlesów jak to fan. Pozdrawiam!