Świetnie zagrał Freddiego Mercury, jego ruchy szczególnie w trakcie scen koncertowych są wspaniałe
Jestem świeżo po obejrzeniu "Bohemian..." i w pełni zgadzam się z przedmówcą! To po prostu chwilami był prawdziwy Freddie. W Mr. Robot gra świetnie, ale dopiero na dużym ekranie miał szansę pokazać pełnię zdolności aktorskich.
Mam dokładnie takie same odczucia. Aktor tak sugestywnie wcielił się w rolę Freddiego,że podczas seansu zatracała się granica pomiędzy filmową iluzją a rzeczywistością. Pozostali członkowie zespołu też wydają się "tymi" postaciami. Końcówka filmu będąca odtworzeniem pamiętnego konceru Live Aid jest wprost porywająca. Jakby brało się udział w autentycznym wydarzeniu.
Ja też jestem na świeżo i jestem oszołomiona! Bardzo się cieszę, że film był przede wszystkim o muzyce :D
ja muszę przyznać, że na samym początku nie wykazywałam większego zainteresowania tym filmem i nie sądziłam że Malek udźwignie taką rolę. ale jestem na świeżo po seansie i bije się w pierś: był naprawdę genialny, czapki z głów.
teraz nie wiem czy płakać z powodu pięknego filmu, pięknej muzyki, Freddiego czy też faktu, że przyszło mi żyć w czasach Cardi B, Seleny Gomez i innych beztalenci / pustaków. pewnie z każdego po trochu z ww powodów ;)
To ja mam lepiej, bo choć żyję w czasach Cardi B i Seleny Gomez, to żyłem w tych czasach, gdy Queen jeszcze grał:) A płakać się chce i mnie, bo ludzkość idiocieje i za 20 lat Cardi B i Selenę Gomez będzie się wspominało jako jednostki wybitne mające nietuzinkowy wkład w kulturę. Aż zgroza pomyśleć, jakiej muzyki będą wtedy ludzie słuchali
yhm, Twoim celem było jeszcze bardziej mnie zdołować? bo jak tak to Ci się udało ;P właśnie mam tą świadomość że za x lat najpewniej będzie się mówiło o takiej np Selenie Gomez jak o genialnej, wybitnej artystce a przecież ona która kompletnie nie umie śpiewać chyba że z pomocą playbacku. o, albo będzie się podobnie mówić o Taylor Swift plus że jest wybitną songwriterką. ale zaraz... w sumie już tak jest, więc poniekąd jakby nie patrzeć już doczekaliśmy się takich czasów ...
Myślę, że należy zachować nieco więcej optymizmu. Obecne "gwiazdki",które znane są głównie z tego, że.... są znane,nie przetrwają próby czasu. Za 10,20 lat nikt nie będzie o nich pamiętał. Natomiast,cudowna twórczość Queen i Freddiego może być przez kolejne lata opiewana. Mam przynajmniej taką nadzieję. Tyle, że patrząc na to w jaką stronę zmierza świat,można mieć istotne obawy. W każdym razie,film Bohemian Rhapsody dokonał pewnej misji, uświadamiając i pokazując (chociaż po części) piękno i wartość prawdziwej muzyki oraz niewątpliwą,wyjątkową, nieśmiertelną charyzmę Freddiego. Miałam 10 lat gdy Freddie odszedł,nie byłam tego wtedy szczególnie świadoma,z racji bardzo młodego wieku nie kontemplowałam Jego muzyki,nie mówiąc o uczestnictwie w koncertach. Teraz,po upływie wielu lat,Jego muzyka stanowi mój świat,odnajduję w niej swoje emocje,jest ona często lekarstwem dla mojej psychiki a niepowtarzalny głos Freddiego stanowi poezję i ucztę dla duszy. Tworzył będąc w wieku,w jakim ja jestem teraz.Podziwiam Go zresztą w wielu aspektach. To chyba świadczy o Jego wielkości i liczmy, że ta wielkość będzie kontynuowana w następnych pokoleniach. I to ona zwycięży swym ponadczasowym pięknem.
A ja mam sposób na współczesną beznadziejną muzykę, po prostu jej nie słucham i udaję że nie istnieje :P oczywiście są wyjątki, tylko trzeba zwykle głęboko kopać żeby znaleźć coś dobrego. A tak to żyję cały czas w latach od 60 do 90 i jest ok, pozostaje tylko żałować że większości świetnych zespołów już nie zobaczymy na żywo.
Absolutnie się zgadzam! Niesamowicie odtworzył postać Freddiego.... W zasadzie to aż śmiało mogę napisać - On był Freddim! Ogromny talent!
Grywał dotąd w czwartej lidze, a mimo to rolę Mercurego udźwignął, szczególnie w zakresie choreografii. Tego by się byle pętak nie nauczył. Życzę mu, by dostawał teraz role w dobrych filmach, zasługuje na to.
Tego wlasnie byle petak by nauczyl , to bylo najlatwiejsze .byle aktorzyna z teatru to zrobiłby, w twoja twarz brzmi znajomo robia takie rzeczy
Powiem tak.. Oprócz Carreya , który odtworzył Andiego Kaufmana.. ON jest drugim aktorem, który moim zdaniem, zmienił oblicze genialnych odtwórców ról tytułowych:)))))) Znam Queen od blisko 30 lat, i objawił sie Freddie jak żywy:)))
Na szczęście są jeszcze krytycy, którzy patrzą trzeźwym okiem i widzą, jak karykaturalna jest to rola, zabierająca całą esencję postaci, jaką był Freddie, jeden ze słabszych występów biograficznych.
Zgadza się. Oglądałam film dwa razy, za drugim było jeszcze gorzej. Między innymi ze względu na Malka. Nie mogę kompletnie zrozumieć zachwytów na jego temat. Dla mnie to była parodia. I te przerysowane zębiska, nawet z nimi aktor sobie nie umiał poradzić, już nie mówiąc o roli...
A mnie jego gra w ogóle nie przekonała. Gość jakby wciąż grał w Mr. Robot. Ciągle zdaje się, że jest pod wpływem jakichś substancji uspokajających. Te same miny, brak emocji. Przecież Freddie był wulkanem energii, a aktor w ogóle tak go nie ukazał. Nawet występy sceniczne mu nie wyszły. Słaba próba naśladowania jego ruchów i ta ciągle zblazowana mina. Oskar za rolę co jakaś całkowita pomyłka.
Zgadzam się całkowicie. Ja nie lubię muzyki Queen, ani Freddiego Mercurego, ale nie sposób nie docenić charyzmy tego artysty. A Malek - zero męskości, charyzmy, mały, chudy, wypłoszony. Dla mnie Oskar dla Maleka to kompromitacja Akademii, szczególnie, że rywalizował z nim Viggo Mortensen, który był fenomenalny. A tu drobniutki facecik, który gra króla.
.....i te doklejone zęby, u Freddiego Mercury jakoś nie zwracałem uwagi -u Małka oczu nie mogłem oderwać- kuriozum z niego zrobili.