Prawda nie leży po środku, ale tam gdzie leży, zwykł mawiać Władysław Bartoszewski.
Holland o prawdzie mówi bez cienia fałszu, bo mówi słowami Garetha Jonesa ("Gdy mam więcej pytań, niż odpowiedzi, denerwuję się" - Gareth Jones). Orwell z trudem, ale w końcu przyznaje mu rację.
Dla Bartoszewskiego Polska to była "brzydka panna bez posagu", na pytania o niejasności dotyczące dawnych czasów reagował wrzaskiem. Z kolei Holland do dziś nie zeszła mentalnie z kolan swojego wujaszka Bieruta. Mówienie o prawdzie czy przyzwoitości w jednym zdaniu z tymi dwoma śliskimi postaciami to mylenie szamba z perfumerią. Holland w wielu swoich "dziełach" wplata mniej lub bardziej subtelne przeinaczenia, konfabulacje lub łgarstwa. Ojciec kłamstwa zapewne raduje się spoglądając na swoją wierną służkę. "Profesor" też mu się przysłużył tekstami o tym, że za okupacji wolał Niemca i niż Polaka. Pogratulować autorytetów.