Jeremy Brett

Peter Jeremy William Huggins

8,7
1 319 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Jeremy Brett

Niedawno nabylam wszystkie serie Sherlocka Holmesa i im wiecej ogladam, dochodze do wniosku, iz zagral on tytulowa role bardzo ponetnie. Te delikatne ruchy ust, ledwo zauwazalne usmieszki. Naprawde, prosze sie przyjrzec nastepnym razem, gdy bedziecie go ogladac, czy wy tez pomyslicie, ze hej, Jeremy Brett jest seskowny? :D

Rlyeh

"Kobieta? Chyba cos sie mi o uszy obilo, ale zepchnelam to na dalszy plan, no bo kto to pomyslal? Juz szybciej samego Sherlocka jako kobiete widze." - zaczynają kombinować jak koń pod górkę... po kilku latach przerwy znów rozpoczął się sezon na Holmesa - Downey, Cumberbatch teraz to.... i będą to ciągnęli i kombinowali tak długo, aż zmęczą ludzi... potem znów pare lat przerwy i tak w kółko... i za paredziesiąt jak ktoś zajrzy do książki, to stwierdzi, że w ogóle mu się nie podoba, bo przywykł do czegoś innego, że Doyle'owy Holmes jest wręcz nudny... z resztą już tak zaczyna być :/ niestety...

Co do Watsonów taki wątek już jest ;) http://www.filmweb.pl/serial/Przygody+Sherlocka+Holmesa-1984-155353/discussion/B urke+vs+Hardwicke,1923282

asia0123

O, cieszę się, że znalazł się ktoś tak sceptyczny jak ja. Boje się, że dzisiejsza kultura popularna może zaszkodzić wizerunkowi Holmesa, może zniszczyć obraz jaki stworzyli sobie przez lata miłośnicy powieści Doyle'a. I faktycznie za jakiś czas może dojść do degradacji tej całej legendy i uwielbienia jakie otacza Holmesa. Młode pokolenia mogą przez te nowe filmy poczuć znużenie Holmesem. Poza tym mam dziwne wrażenie, że dzisiaj w kinie żeruje się na popularnych bohaterach, wykorzystuje się znane imiona i nazwiska fikcyjnych postaci i wstawia w jakieś historie, które równie dobrze mogłyby posiadać zupełnie innego bohatera, ale wiadomo - znana postać zawsze przyciągnie fanów.
Przykłady? Z naszego podwórka - ostatnio Hans Kloss. Zrobiono z niego niemal Indianę Jonesa, a ta historia z Bursztynową Komnatą to właściwie mógłby być kolejny film o archeologu. Nie ma to nic z Klossem wspólnego, po prostu wykorzystano tę popularną postać i tyle. Tak samo jest z ostatnimi Bondami, równie dobrze mógłby to być każdy inny film sensacyjny, ale wiadomo - 007 zna każdy.

Widać filmowcy dorwali się teraz do Holmesa. Ech...Aż szkoda.

Asia, jeszcze co do zmyślonych fabuł. Na YouTubie jest do obejrzenia brytyjsko-polska koprodukcja z lat 1979/80, w której odcinki są właśnie wymyślone przez scenarzystów. Trochę to naiwne, ale ogląda się przyjemnie i jest zachowany klimat opowiadań. I nawet aktorzy grający Holmesa i Watsona są bardzo dobrzy, tyle że właśnie fabuły poszczególnych odcinków są średnie...

http://www.youtube.com/watch?v=6PTXjLB92Ck&feature=relmfu

wojteczek

Oj, żeruje się, żeruje.... chyba twórcy filmów nie mają już pomysłów i dochodzą do wniosku, że jak wrzucą do filmu jakąś klasyczną postać + standardowe elementy współczesnego kina, to ludzie będą to chętnie oglądać... i niestety tak się dzieje. Widzowie stali się chyba mniej wymagający, przywykli do pewnych ram, które są im wygodne i zaczynają oglądać coraz gorsze filmy, bo nie chcą się wysilać. A twórcy filmów to wykorzystują.

Ponadto wydaje mi się, że brak jest umiaru. Tworzy się jakiś film, okazuje się, że jest dobry i rok po roku robi się kolejne części, tak długo, aż będą tak beznadziejne, że nikomu się nie będzie chciało ich oglądać, albo tak długo, aż widzowie po prostu będą mieli już dość. Nie potrafią przestać w momencie, kiedy film jest jeszcze dobry, skończyć na poziomie, tylko produkują dalej z nadzieją, że jeśli poprzednia część się spodobała, to na kolejną też ludzie przyjdą.

Tak samo nie ma umiaru z wyborem aktorów do filmów. Jakiś aktor staje się popularny i pach! wrzucamy go wszędzie.... i znów, tak długo, aż się znudzi albo widzom, albo producentom. W moim odczuciu było tak, na przykład z Deppem. Moim zdaniem jest dobrym aktorem, choć szczególnie go jakoś nie wielbię, ale kiedy widziałam, ze wychodzi kolejny nowy film i znowu on tam gra, to nawet nie chciało mi się tego oglądać. Co za dużo to nie zdrowo, a oni tego chyba nie potrafią zrozumieć.

A kolejną kwestią, w której chodzą na łatwiznę są języki używane w filmie. Lubię angielski i lubię oglądać filmy w tym języku, ale w momencie, kiedy widzę film historyczny, którego akcja toczy się w innym kraju/krajach i wszyscy mówią po angielsku, to krew się we mnie gotuje. No, czasem Niemcy mówią po swojemu i ewentualnie Rosjanie, ale to by było na tyle... a reszta wszyscy po angielsku. Najbardziej mnie to irytowało, chyba, w "Pianiście" - Niemcy po niemiecku, a Polacy po angielsku, nawet polscy aktorzy... :/ (ale obejrzałam dziś "Purpurowe skrzypce" i byłam pod ogromnym wrażeniem, gdyż akcja działa się w wielu krajach i aktorzy mówili po angielsku, niemiecku, francusku, włosku i chińsku - miłe zaskoczenie).

Ale sobie pomarudziłam ^^


A teraz wracając już do Holmesa i linku od Ciebie :)

Obejrzałam ten odcinek, może później obejrzę więcej ;) Odnośnie tego co widziałam, to właściwie w tym odcinku nic nie było ^^ aktorzy mogą być, ale fabuły nie było prawie żadnej, a dedukcji poza skopiowaną z książek też (wydaje mi się, że 30 min to trochę mało, szczególnie w przypadku, gdzie jakieś 10 zajmuje opowiadanie Watsona o powrocie z wojny i zapoznawanie się z Holmesem). Tak, więc muszę obejrzeć więcej, żeby coś więcej powiedzieć ;)

Jeśli chodzi o przeróbki to jakoś łagodniej patrzę na te, które dzieją się w epoce wiktoriańskiej. Jakoś tak, ten klimat bardziej mi pasuje, w ogóle podobają mi się te czasy, mają w sobie jakąś magię. Dlatego jak patrzę na Holmesa wsadzonego w XXI w., to krew się we mnie gotuje.
A poza tym łagodniej też oceniam je wtedy, kiedy jeśli tworzą nową historię to zmieniają tytuł. Chodzi mi o to, że jak, np. wersja z Downey'em jest miksem różnych sytuacji z różnych opowiadań, to tytuły "Sherlock Holmes", czy "Sherlock Holmes: Gra cieni", mnie jakoś specjalnie nie razi. Tak samo w tym co wysłałeś, tytuł brzmi "Motyw morderstwa", nie ma to związku z żadnym konkretnym opowiadaniem, więc i tytuł jest inny. A kiedy widzę, na przykład tytuł 'Pies Baskerville'ów, a zamiast tego, widzę to co zrobili, na przykład twórcy serialu z Cumberbatchem (nie piszę co, bo nie chcę Ci i innym spoilerować ;) ), to moja ocena gwałtownie spada, bo nie na to liczyłam.

Oprócz tego uważam, że na Filmwebie powinny być jakieś kategorie przy ocenianiu filmów. Ocenianie całości jest trudne, bo co z tego, że obsada jest genialna, kiedy fabuła, czy realizacja filmu jest do kitu? I odwrotnie, dobra fabuła i reżyseria nie zrekompensują złych aktorów. A do tego dochodzi jeszcze muzyka i cała masa innych rzeczy, których nie można pominąć przy ocenianiu filmu, a w momencie kiedy jest ocena zbiorowa, to coś bierze górę - albo sympatia do aktora, albo fabuła, która spodobała się sie widzowi, albo muzyka, albo plenery i ujęcia i tak dalej... ;)

asia0123

Zgodze sie co to seriali. Tyle swietnych serii padlo, bo producentom chcialo sie wiecej. :/
Jesli chodzi o oceny - no coz, to jest bardzo subiektywne; niektorzy w ogole nie zwroca uwagi na muzyke w filmie (sama rzadko zauwazam musze przyznac), czy maja inne opinie do do tego co jest wazne (dzis na jakims forum przeczytalam: "czemu czepiasz sie tak nieistotnego szczegolu jak zdjecia?"). Sama ostatnio przeszlam przez wszystkie moje oceny, poniewaz czesto zawyzalam ja jakiemus filmowi o gwiazke, tylko dlatego, ze jest w moich "klimatach".

Pies Baskervillow w Sherlocku nie przeszkadzal mi, poniewaz wiadomo bylo, ze nie dostanie sie tego co w opowiadaniu. Natomiast jak obejrzalam Psa Baskervillow z Christopherem Lee, to sie o malo nie przewrocilam...

Natomiast o mowieniu po angielsku - tez mnie zawsze bawi, choc czasami mozna przebolec (jesli w jakims filmie mowia tylko w jednym jezyku, ktory ma zastepowac tylko jeden inny jezyk - np. w Dziewczynie z tatuazem: agielski zamiast Szwedzkiego). Natomiast gdy troche mowia po niemiecku (co zdolali sie nauczyc), a reszte po angielsku (a najgorzej jak jeszcze dadza im niemiecki akceny) - to jest glupota! W Kuszy o ile kojarze, mowili odpowiednimi jezykami (angielski i niemiecki) i przyjemnie sie to oglada. Widac, ze rezyser "troszczy sie".

Przepraszam za "rozrzutnosc" mojego postu i jesli ciezko go zrozumiec, to wybaczcie, ale juz pozno :D

Rlyeh

"Sama ostatnio przeszlam przez wszystkie moje oceny, poniewaz czesto zawyzalam ja jakiemus filmowi o gwiazke, tylko dlatego, ze jest w moich "klimatach". - też tak mam, albo dlatego, że w danym momencie wydawał mi się bardzo fajny, a po jakimś czasie stwierdzam, że wcale na tak wysoką ocenę nie zasługuje.

Pies Baskerville'ów z Christopherem Lee, to rzeczywiście porażka. Najlepsza wersja, to ta z Brettem, a potem z Rathbonem (choć tu też nie odbyło się bez dodatków od reżyserów - na przykład seans spirytystyczny).

Jeśli chodzi o 'Dziewczynę z tatuażem', to w ogóle nie wiem po co zrobili amerykańską wersję... ale zauważyłam, że parę słów powiedzieli po szwedzku. Co jak napisałaś jest głupotą i jest śmieszne.

asia0123

To żeś się rozpisała! :-) Trudno coś więcej tutaj dodać, sama prawda.

"Widzowie stali się chyba mniej wymagający, przywykli do pewnych ram, które są im wygodne i zaczynają oglądać coraz gorsze filmy, bo nie chcą się wysilać. A twórcy filmów to wykorzystują."

Zgadzam się w całej rozciągłości. Ale to nie tylko kina się tyczy. Ogólnie ludzie mają coraz mniejsze oczekiwania w stosunku do sztuki. Rządzi masówka. A każdy chce być na czasie. Zawsze jest tak - a w obecnych czasach w szczególności - że ludzie chcą być modni, i mnóstwo z nich zachwyca się tylko tym, co jest nowe, odrzucając rzeczy stare. Dlatego kino też stara się być nowoczesne, a wychodzi coraz bardziej nudne i przewidywalne, bo tak naprawdę żeruje na starych pomysłach, opakowując je jedynie w nowe, plastikowe szatki. Mnie obecnie kino zbrzydło, nie podoba mi się styl kręcenia. Kiedyś cyzelowano każdy kadr, to były dzieła sztuki, obecnie wszystko jest jakieś takie bałaganiarskie. Być może też cyfrowe techniki kręcenia filmów nie sprzyjają obrazowi filmowemu, dawniej wszystko wyglądało bardziej naturalnie, a czasem posiadało piękne, plastyczne kolory. Nie wiem jak to określić.


A co do Holmesa.

Obejrzyj kilka następnych, bo jestem ciekaw, co o nich sądzisz. Ja dzisiaj obejrzałem ostatni odcinek i wrażenie jest takie, że jest to sympatyczny, pełen ciepła serial, ale oczywiście mocno naciągany, momentami trochę banalny. Być może wynika to z długości każdego odcinka - niespełna 25 minut. To nie wiele. Tyle powinno zajmować wprowadzenie i część rozwinięcia fabuły. Ale mam do tego serialu sentyment i może dlatego przyjemnie mi się go oglądało.


Co do zmian tytułów. To fakt - w serii, o której często tutaj wspomina, tej z lat 40. tylko "Pies Baskervillów" był oparty na książce, pozostałe odcinki (trwające przeważnie około godziny) w luźny sposób opierały się na opowiadaniach Doyle'a (no może jeszcze 'Sześć popiersi Napoleona były dość bliskie literackiego pierwowzoru). Np. odcinek 'Dom strachu' za podstawę miał 'Pięć pestek pomarańczy', ale poza samymi pestkami z opowiadaniem nie miał nic wspólnego (a to, jak wiadomo, dotyczyło Ku Klux Klanu). Filmowcy wykorzystali pestki, by stworzyć własną historię rozgrywającą się w domostwie na Posępnym Klifie :-)

Z tym ocenianiem to ciężka sprawa. Musieliby zrobić gwiazdki dla każdej kategorii osobno. Dla filmu jako całości, dla reżyserii, gry aktorów, scenariusza itd. Dlatego trzeba wybrać średnią na zasadzie - 6 gwiazdek, to za mało, bo film był jednak ciekawy, miał doskonałe zdjęcia, ale 8 to za dużo, bo gra aktorów była niezbyt przekonywująca, scenariusz był niedopracowany itd...więc 7 gwiazdek.
Oczywiście to tylko przykład :-)

wojteczek

Tak, oczywiście, że nie tyczy się to tylko filmów. Moim zdaniem zaczyna to już być trochę przerażające. Dawniej to wszystko miało jakiś taki klimat, którego teraz, niestety, już nie ma. Wydaje mi się, że mało kto tworzy już, swego rodzaju, "sztukę dla sztuki" (wiem, że nie do końca o to chodzi w tym zwrocie, ale tak jak Ty, nie wiem jak to inaczej nazwać).

Obejrzę, obejrzę ;)

Pisząc o Holmesie z lat 40. masz na myśli Holmesa z Rathbonem?

asia0123

Tak!
I właśnie przeczytałem twój wpis o wersji 'Psa Baskervillów' z Rathbonem. Faktycznie jest tam kilka zmian, już teraz nie pamiętam dokładnie jakich, ale jedna utkwiła mi w pamięci - na początku ktoś strzela z dorożki do Holmesa. Oczywiście w książce niczego takiego nie ma.

A wersję z Christopherem Lee muszę sobie przypomnieć, bo mam gdzieś w domu. Ale zdaje się, że trochę przedobrzyli, bo dodali np. motyw z tarantulą. To chyba wynikało z tego, że to był film zrobiony w wytwórni Hammer, a oni, jak wiadomo, specjalizowali się w horrorach.

Tak samo było zresztą w przypadku wersji z Rathbonem, tamte filmy robiła wytwórnia Universal, która specjalizowała się wtedy w kinie grozy w rodzaju Frankenstain czy Mumia, i ten Holmes utrzymany jest w takiej poetyce.

Masz rację, wszystko traci swój klimat. Nie ma już artystów robiących coś dla sztuki, z potrzeby duszy, nie ma pasji, nie ma ambicji. Po linii najmniejszego oporu, po co się przemęczać, ludzie i tak połkną haczyk.
Ja mam uczucie, że dzisiaj przeciętnie utalentowani amatorzy starają się nam wcisnąć przysłowiowy zegarek z wodotryskiem mówiąc, że to jest coś niezwykłego...Może gdybym nie znał starych filmów, muzyki, nie miał takiego uznania do rzeczy sprzed lat, to dałbym się nabrać. Trochę mnie to irytuje, że obecnie jesteśmy atakowani tą całą pseudo-sztuką ze wszystkich stron. Nie jest to zbyt przyjemne i nie rokuje nadziei na przyszłość.

Co do upodobań i zmiennych ocen - to normalne :-) Wszyscy tak mają. Ja też. Najpierw ekstaza, zachwyt, a po jakimś czasie i nabraniu dystansu, okazuje się, że trochę człowieka poniosło i to co uważał za wspaniałe, jednak takie wspaniałe nie jest. Dobre - może i tak, ale nie tak wybitne, jak się na początku zdawało.

wojteczek

Dokładnie, współczesne filmy zaczynają mnie już irytować i nudzić, ostatnio zaczęłam się więc przestawiać na europejskie filmy z XX w., a te niestety coraz trudniej zdobyć.

Poza tym, z wyjątkiem paru klasyków, ludzie nie oglądają już takich filmów, wydaje mi się, że dlatego że były one w pewnym sensie zupełnie inne. Przywykliśmy do tego, że jak jest strzelanina w filmie, to postrzelony z małego rewolweru jest w stanie przelecieć kilka metrów, co oczywiście jest nierealne, ale efektowne, więc kiedy widz ogląda film, w którym postrzelony pada w miejscu, robi mu się jakoś dziwnie.

Oprócz tego przywykliśmy, że główny bohater (niezależnie od tego, czy jest to film akcji, kryminał, czy jakiś inny gatunek filmu) zachowuje się jak ninja. Zawsze wyjdzie z opresji - stojąc na skraju przepaści zrobi salto w tył i efektywnie zepchnie przeciwnika, itd. Jeśli bohater się trochę po brudzi, albo poobija, to można powiedzieć, że twórcy filmu złamali schemat i niemalże można im tego pogratulować.
Pamiętam jak oglądałam "The Final Problem" z Brettem. Kiedy zobaczyłam tę, trochę nieudolną, szamotanina Holmesa i Moriarty'ego nad wodospadem, z początku chciało mi się śmiać... ale po chwili stwierdziłam, że jest to jak najbardziej naturalne. Co z tego, że Holmes umiał się bić, skoro został zaskoczony (był przygotowany na to, że Moriarty do niego strzeli, a nie rzuci się na niego z pięściami), walka odbywała się nad skrajem wodospadu, była to dosłowna walka o życie i fakt, może momentami miny były trochę przesadzone, ale za to serial dostał u mnie dużego plusa, za to, że pokazano walkę dwóch mężczyzn, a nie mistrzów karate. I pomimo tego, że mi się to podoba, może być to powodem, dla którego niewielu osobom, przyzwyczajonym do współczesnych filmów, ten serial będzie odpowiadał, bo momentami jest po prostu do bólu realistyczny.

Jeśli chodzi o Rathbone’a i jego Holmesa, to chyba obejrzę jeszcze kilka filmów z nim (widziałam tylko „Psa Baskerville’ów), bo grał dobrze i odpowiada mi tamten klimat, choć minusem, dla mnie, jest fabuła odbiegająca od opowiadań… ;)

asia0123

Ta walka z Moriartym został świetnie sfilmowana. Antagoniści walczą tak, jak ludzie nienawykli do bójek walczą ze sobą. Trochę nieporadnie. Natomiast obecnie filmy są tak realizowane, że jest dużo wybuchów, hałasu, kamera lata jak opętana, tricki, fajerwerki...i wieje nudą. Ale masz rację - publiczność, która przywykła do takiego kina (bo innego nie zna) może odbierać te starocie z dużym dystansem. Chociaż kto wie? Mnie się wydaje, że wszystko jest kwestią uświadamiania. Gdyby prezentowano w telewizji te zapomniane starocie (tak jak kiedyś w 'W Starym Kinie' czy 'W Perłach z Lamusa') to nie wiadomo czy ludziom nie przestawiłoby się trochę. A w każdym razie mieliby możliwość porównywania tego jak kręcono filmy dawniej, a jak się kręci obecnie. Jestem niemal pewien, że wielu młodych ludzi zrewidowałoby wówczas swoje poglądy na dzisiejsze kino, doceniając bardziej to stare. Ale niestety nasza telewizja upadła i nic w niej nie ma wartościowego.
Długo można by tak utyskiwać :-)

Koniecznie obejrzyj serię z Rathbonem! Tym bardziej, że obecnie można ją znaleźć na YouTubie. Niedawno były emitowane chyba cztery odcinki na Comedy Central, ale...pokolorowane!

wojteczek

Może i by docenili… ale najpierw musiałoby się im chcieć spróbować czegoś innego i niekoniecznie modnego, a z tym współcześnie jest problem. Mam wrażenie, że niestety, ale nawet kultowe filmy ogląda się teraz dlatego właśnie, że były kultowe, większość ludzi tak uważa, więc trzeba obejrzeć i wysoko ocenić, bo, znowu, co oni sobie pomyślą. Za dużo przejmują się wszyscy opinią innych.

Jak pokolorowane, to nie chcę xD wolę się pomęczyć ze słabą jakością na Youtube ;)

asia0123

No tak, brak własnego zdania to temat na osobną dyskusję...Ludzie pochodzą od małp, więc w psychikę mają wpisane małpowanie, naśladowanie.

Mnie boli, że obecnie, w epoce DVD, tak mało się wydaje starych (ważnych czy mniej ważnych) filmów. Już w czasach kaset video było znacznie lepiej (pomijam, że wtedy też na znacznie wyższym poziomie był repertuar programów telewizyjnych, gdzie też można było obejrzeć bardzo dużo klasyki).
Teraz jest natomiast bardzo słabo. W dodatku jak już coś wydadzą, to przeważnie wyłącznie opracowane jest w napisach, ale bez lektora. Rozumiem, że jest mnóstwo osób, które nie lubią lektora, ale chyba na tym polega dowcip z DVD, że jest to nośnik dający prawo wyboru, coś czego nie było w czasach kaset video. A tu niestety, bida, pani droga.
Ostatnio, powoli zaczęto nadrabiać zaległości z Hitchcocka, więc ku lepszemu idzie w tej kwestii, ale jednak mnóstwo filmów u nas nie istnieje. Zapewne chodzi o to, że wydawcy uważają, że koszty im się nie zwrócą, bo mało ludzi kupi. A potem się dziwą, że ludzie ściągają z internetu itd.

Oczywiście to samo tyczy się naszego kina i telewizyjnych produkcji. Jest tak samo źle. Teatr Kobra doczekał się dopiero sześciu spektakli wydanych na DVD! Podczas gdy w internecie można znaleźć chyba ze dwa razy tyle, albo i więcej.

wojteczek

"Mnie boli, że obecnie, w epoce DVD, tak mało się wydaje starych (ważnych czy mniej ważnych) filmów.” – mnie również to boli, jak już pisałam współczesne kino mnie już zaczyna męczyć i nudzić… a jak chcę obejrzeć coś starego i dobrego, to albo słaba jakość, albo tylko po angielsku, albo (co jeszcze częstsze), nie ma takiej możliwości.

Ja osobiście wolę zdecydowanie bardziej napisy od lektora, ale, co jest przerażające, często napisy robione przez ludzi w internecie są lepsze niż oficjalne tłumaczenia… Jest to dla mnie coś, czego nie potrafię pojąć…

„mnóstwo filmów u nas nie istnieje.” –żeby chociaż była możliwość sprowadzenia tego, w przystępnej cenie i z polską wersją. Albo, co jeszcze chyba lepsze, możliwość legalnego ściągnięcia, za przyzwoitą opłatą. Ale nie, bo po co? Lepiej, tak jak piszesz, czepiać się ludzi i wielce dziwić, że piratują. Teraz, może monotematycznie, ale w końcu to forum o JB, widziałam, te kilka odcinków teatru telewizji BBC, w których on zagrał i naprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego to nie leci w telewizji, albo czemu nie jest ogólnodostępne. Przecież oprócz świetnej gry aktorskiej i realizacji ma to jeszcze walor edukacyjny.

„Oczywiście to samo tyczy się naszego kina i telewizyjnych produkcji. Jest tak samo źle.” – z naszymi produkcjami jest chyba gorzej, bo jest mniej źródeł, w których są dostępne.

asia0123

Ze sie wtrace :) Co do kultowych filmow - ocenilam kilka slabiej, bo wcale nie bylam niby tak zachwycona, jak wszyscy (np. Taxi Driver. Najbardziej mnie rozbawia fakt, ze jesli cos Tobie akurat nie podpasuje, to od razu jestes za glupi itp. Jest duza roznica w rozumienia, a lubieniu. Nie wszystko wszystkim sie musi podobac!

Co do sprobowania czegos nowego, to nie wiem. Nie tak dawno temu ogladalam Zdarzenie, ktore osobiscie podobalo sie mi bardzo, poniewaz nie ma wybuchow, CGI, przemadrzalego dzieciaka; a jest spokoj i ciekawa historia. Film pewnie 7/10, ale z premedytacja dalam 8/10, za sama odwage zrobienia czegos "nudnego" w dzisiejszej kinematografii. Ale wiekszosc ludzi uwaza ten film za porazke, teraz sie oczekuje czego innego, czegos "wiecej".

Rlyeh

„Najbardziej mnie rozbawia fakt, ze jesli cos Tobie akurat nie podpasuje, to od razu jestes za glupi itp.” – jeszcze zabawniejszy, a raczej żałośniejszy, jest fakt, że piszą to dość często osoby, które same oceniają wysoko, bo inni tak robią. A Ty masz własne zdanie i masz odwagę je zaprezentować, więc Tobie się musi oberwać… Tragedia…

"Zdarzenia" nie oglądałam. Ale widziałam film „Madeinusa” – film, który nie jest świetny ani od strony aktorskiej, ani reżyserskiej, ale ogląda się go do końca, bo widz nie wierzy w to co widzi, wydaje się to tak absurdalne. A jednocześnie odbiorca zdaje sobie sprawę z tego, że istnieją kultury, które mogą tak postrzegać rzeczywistość, jak przedstawiono to w tym filmie. (ale to zupełnie inny rodzaj filmów niż "Zdarzenie")

No happy endu nie było, ale romans był, a (książkowy) Holmes sam powiedział, że nigdy nikogo nie kochał, a poza tym związkami w ogóle nie był zainteresowany. Adler była dla niego, w jakimś stopniu, ważna, bo pokonała go, szanował ją i jej inteligencję, ale nic poza tym.

Dlaczego Cumberbatch nie pasuje mi na Holmesa (i czemu w ogóle nie leży mi ten serial)? to będzie naprawdę dlugi wywód, z małymi dodatkami do tego co znajdziesz w moim poście pod forum serialu z Cumberbatchem (nie chcę się powtarzać) ;) tak więc przeczytaj, jeśli masz ochotę, a potem możemy jeszcze podyskutować ^^ ;)

O____o Serio?

użytkownik usunięty
Hmm_Ciastko

No w mojej opinii tak :)

Rlyeh

był!!!!!! zadziwiające, ale tak!!!!! :)

Rlyeh

jest emanującym sexem męzczyzną, zadziwiającym, charyzmatycznym, pociągającym, tajemniczym. Nosił w sobie żar odrobine stłumiony poczuciem humoru i byciem człowiekiem bezpośrednim i prostolinijnym. Nad wyraz nadzwyczajny człowiek i aktor. Kocham tego Pana :)

Rlyeh

zgadzam się w 100% świetna mimika i jego ruchy!!! Jak dla mnie najlepiej ze wszystkich zagrał Sherlocka!!

Rlyeh

I to jego spojrzenie <3

asia0123

zgadzam się że spojrzenie miał zniewalające!!!!!! Nawet już w ostatnich odcinkach gdy widać było że jest schorowany był niesamowity!! pozdrawiam wszystkich fanów jeremiego!!!