Kiedy widzę "Harrego Pottera" obok Dzieł Mistrza Tolkiena na półkach sklepowych to po prostu chce mi się wymiotować. To zupełnie tak jakby położyć kawałek gnijących zwłok obok świeżego jabłka. Zawsze oburzają i będą mnie oburzały porównania tego płytkiego, głupiego, pozbawionego piękna i mądrości syfu do majestatu głębi dzieł Mistrza. Niech będzie pozdrowiony J.R.T Tolkien w Królestwie Niebieskim nam teraz żyjący! Precz z HP!
Przeczytałeś chociaż Harry'ego Potter'a, że wypowiadasz się o nim w ten sposób? Nie pomyślałeś, że są ludzie którzy lubią tę sagę i mogą czuć się dotknięci twoją wypowiedzią? Szkoda słów na takie komentarze pozbawione jakiegokolwiek sensu.
Czekam z twojej strony na argument który zaprezentowałby jakąkolwiek zaletę "Harrego Pottera" poza tym, że ci się "podoba". Jakie wartości prezentują "dzieła" Rowling? Jaka nauka moralna z nich wypływa? Gdzie odnaleźć w nich głębsze treści? A poziom artystyczny? Co chce przekazać Ci Rowling przez swoją durną opowiastkę? Czekam na odpowiedź.
Skoro czekasz to proszę bardzo. Harry Potter poza tym że namawia młodzież to ponownego sięgnięcia za książkę, a zostawienie komputera w spokoju pokazuje takie wartości jak miłość, przyjaźń, rodzina, odwaga, dobro, szacunek dla drugiego człowieka. Pokazuje, że każdy człowiek może spełnić swoje marzenia pomimo iż do tej pory nic mu się nie udawało, dodaje wiary we własne możliwości. Według ciebie to nic? Co do poziomu artystycznego nie zgodzę się z tobą. To że saga jest pisana prostym językiem, dla każdego, nie oznacza, że nie ma poziomu. Przebrnąłeś chociaż przez pierwsze cztery strony, czy swoją opinię oparłeś na filmach? Jeżeli tak to nie mamy o czym rozmawiać. Jeszcze na koniec chciałam tylko dodać, że swoje opinie można wyrażać w bardziej kulturalny sposób, bez obrażania drugiego człowieka.
Bynajmniej nie obrażam w żadnym ze swoich postów konkretnego człowieka. Nie posunąłem się w tym nawet w stosunku do J.K.Rowling, której, jak już zdążyłaś zauważyć, nie żywię sympatii. Wiem, iż pośredni opis moich odczuć godzi w fanów, ale nie jestem hipokrytą i nie napiszę czegokolwiek innego: powiem więcej, to był najdelikatniejszy opis moich uczuć, gdy zetknąłem się z opisanym wcześniej zjawiskiem. Ale, ale... Twoje argumenty... Niczego innego się nie spodziewałem. Czy widziałaś kiedyś książkę (mówię o poważnej literaturze, anie pastiszach) która pozornie nie pochwalałaby takich wartości jak "miłość, przyjaźń, rodzina, odwaga, dobro, szacunek dla drugiego człowieka" (pomijam, że dobro jest zbiorem wartości, a nie wartością samą w sobie)? Ja słyszałem o takiej książce, nazywała się "Mein Kampf". Wiesz, że nawet "Manifest Komunistyczny" wypełniają pozornie szlachetne idee? Myślisz, że Marks i Engels pozornie nie chcieli dobra? A że Stalin zrobił, co zrobił to już pozornie nie ich wina? "Pozornie"-to jest to cudowne słowo. Pomijam tutaj całą interpretację odnośnie treści okultystycznych w HP, bo wiem, że do wielu osób ona nie trafia. Ale owo "pozornie". Czy złośliwość wobec drugiego człowieka ma coś do takiej wartości jak "szacunek dla drugiego człowieka"? Złośliwości w HP jest całe mnóstwo (w większości wzajemne dość brutalne kawały). Czytałem tylko małe fragmenty HP,oglądałem trochę więcej ekranizacji a ponadto słyszałem mnóstwo wypowiedzi młodszego brata. On się rzecz jasna tym zachwyca (ach, to jego pustogłowie!) jednak niejednokrotnie szokowało mnie to, co go zachwyca. Ale to pominę. Rzeczywiście, miłość.. miłość wobec tych, którzy nas lubią, a innym topór w łeb. Przykład miłości do osoby nie lubianej. Na to czekam z twojej strony. Miłością na miłość każdy umie odpowiadać. Ale bezinteresowna miłość bliźniego. Czekam na twój przykład. Dalej. Prosty język. Prosty- czyli ubogi? Co za różnica, czy nastolatek gra na komputerze, czy czyta książkę, przy której się nie rozwija? I tutaj jeszcze raz przywołam "Mein Kampf". Wiesz, że cała masa niemieckich nastolatków robi wszystko, aby przeczytać to "dzieło"? A co z tego wyniosą? A co wyniosą nastolatki z HP? I nadal pytam: a mądrość? Jaką prawdziwą mądrość prezentuje nam HP? Czego może nas nauczyć? Wszyscy wiemy, że powinniśmy kochać gdy kochają, lubić gdy lubią, szanować gdy szanują. A co poza tym? A jakim przykładem jest sama pani Rowling? Przyrównaj sobie osobę Rowling do osoby Tolkiena. Kto lepiej w życiu prywatnym realizował ideały? I nadal pytam: kto śmie porównywać Rowling do Tolkiena? Nie proszę Cię o wyliczankę "jest to, to i to". Pytam gdzie, pytam jak i pytam: czy aby nie tylko pozornie? Pytam też o głębię. Gdzie Rowling porusza temat sensu istnienia? W ogóle, gdzie Rowling chociaż w tysięcznym stopniu dorównuje Tolkienowi? Na żadnym polu nie dorównuje. Jej książki to gra pozornych wartości, nie mają nic poza fabułą wciągającą szeroko rozumianą "dzieciarnię". Więc pytam a konkrety. Widziałaś poprzebierane dzieci oczekujące w kolejkach przed sklepami? Oczekiwały na naukę o Mądrości, Pięknie i Dobry, czy z ciekawości jak to Harry tym razem dopieprzy Voldemortowi? Nie przeczę: walka dobra ze złem to rzecz piękna. Jednak gdy dobro jest Dobrem, a nie grą pozorów. Czekam na odpowiedź.
O jesteś..... Spojrzałem teraz z ciekawości jak i jakie filmy oceniasz... Mam pewne nieodparte wrażenie, że nie doczekam się mocnych i rozsądnych argumentów.
Wiesz co, naprawdę nie mam ochoty dyskutować z osobą która przeczytała tylko fragmenty i obejrzała trochę więcej filmów, bo nie wiesz o czym mówisz, a relacja drugiej osoby też nie jest wiarygodnym argumentem. Nie mam również ochoty rozmawiać z osobą która obraża mój gust filmowy. Po TEJ wiadomości nie doczekasz się ode mnie już żadnej odpowiedzi.
Tego się spodziewałem.Dokładnie tego. Nie powiedziałem nic o twoim guście (choć wiem, że zasugerowałem). Mogłaś sama się obronić, prezentując jednak argumenty. Tyle że argumentów nie ma. Nie istnieją. Dziecinna fascynacja i nic więcej. Rowling ma na swoją obronę masę osób, którym zrobiła pranie mózgów. Gust filmowy? Obiektywnie proponuje spojrzeć na najwyżej oceniane przez Ciebie tytuły (może poza Opowieściami z Narnii) i odpowiedzenie sobie samej na pytanie: jaka wartość poza tym, że ci się podobała, maja te filmy?
Nie mówię rzecz jasna z góry, że zasłużyły na 1, ale czy nie uważasz, że trochę przesadziłaś z notami? No dobrze. Czekam na kolejnych "fanów" Rowling.
Tak naprawdę to ty też nie masz żadnych argumentów za Władcą Pierścieni... Harry Potter jak i Władca Pierścieni jest walką dobra ze zła, choć może pokazują co innego, każda z nich ma swoje przesłanie, które przez każdego z nas jest inaczej rozumiane. Przeszkadza Ci to że pani Rowling napisała książkę prostym językiem dla wszystkich ludzi...? Bo mi nie... Jak napisała Paulina124 książka ma zadanie odciągnąć od komputera i zwrócić na siebie uwagę młodych czytelników. Harry Potter i Władca Pierścieni mają swój jedyny i niepowtarzalny charakter. A argumenty za Harrym? Proszę bardzo... uczy wszystkich, że warto dążyć do celu, pokazuje prawdziwą rolę przyjaźni (we Władcy Pierścieni była to rola "sługus" a Pan Frodo), miłość do rodziców itd... I chciałem zauważyć, że dyskutujemy na temat książki a nie o cyklu filmów. Twoja ocena dzieła pt.: "Harry Potter" może być dopiero obiektywna, gdy w całości przeczytasz serię wtedy możemy porozmawiać, a tak to zatrzymaj swoje wścibskie zdanie dla siebie. A jeśli sądzisz, że oba dzieła nie mogą stać obok siebie na półce to jesteś w błędzie... wielu krytyków porównuje dzieła. I niestety muszę po raz kolejny powtórzy jakiemuś "głąbowi", że każdy ma prawo do własnej oceny książki/filmu... Ja uważam, że oba dzieła są porównywalne i poczułem się urażony po twoim poście masz jak by to powiedzieć złe nastawienie do prawdziwego świata. Bo czytając fragmenty oceniasz pustkę...
Tylko na to czekałem! Tylko na to czekałem! Po pierwsze, nie za Władcą Pierścieni, tylko za całą twórczością świętej pamięci Mistrza J.R.R Tolkiena. Po pierwsze-głębokie alegorie i powiązania z tradycją judeo-chrześcijańską. Nie wiem, czy czytałeś "Ainulindale", ale serdecznie polecam. Genialny opis narodzin świata i Zła, a zresztą co! Nie będę się powtarzał. Wkleję tutaj cały tekst pracy na temat zależności i przesłań tolkienowskich, roli tradycji w twórczości Mistrza i jeszcze potem uzupełnię. W ramach uzupełnienia, cały ten tekst jest moim własnym dziełem (praca pod maturę ustną z polskiego).
-------------------------------------------------------------------------------- -----------------------------------------------------------------Aby móc zrozumieć role nawiązań do tradycji w twórczości Tolkiena, trzeba najpierw poznać i zrozumieć tzw. Tolkienowską filozofię Mitu. Mit powszechnie rozumie się jako opowieść nie zgodną z prawdą, wymyśloną, kłamstwo. Tymczasem Tolkien traktował Mit jako ukazanie pewnej prawdy („Skoro człowiek pochodzi od Boga, to także pochodzą od niego wytwory jego wyobraźni. Tworząc mity, człowiek współtworzy więc Boże dzieło, a jego mity mają w sobie coś z wiecznej prawdy”). , szczególne zaś miał podejście do wielkiego mitu Boga-Człowieka, mitu, który wydarzył się naprawdę, Mitu, który był Prawdą, Prawdziwą Opowieść. Tolkien tworząc własny mit miał zamiar ukazać odbicie tej prawdy, podobnie jak jego przyjaciel C.S. Lewis, jednak korzenie tolkienowskiego mitu wrastają o wiele głębiej, można powiedzieć, że Tolkien pisze o Chrystusie nie tylko nie wymawiając jego imienia, lecz również nie narzucając brutalnych alegorii, tak iż głębia Mitu przenika czytelnika tak, że nie wie, tu posłużę się cytatem z „Silmarillionu” dotyczącym Majara Olorina, „skąd pochodzą piękne wizje i mądre pomysły które (i tutaj zastąpię Olorina Tolkienem) Tolkien zaszczepia w ich sercach”. Jednak aby lepiej zrozumieć cały geniusz Tolkiena, przyjrzyjmy się bliżej niektórym fragmentom tworzonego przezeń Mitu.
Już pierwsze zdanie Silmarillionu jest nadzwyczaj wymowne. „Na początku był Eru, Jedyny, którego na obszarze Ardy nazywają Iluvatarem; On to powołał do życia Ainurów, istoty święte, zrodzone z Jego myśli”. Dla „pochopnego” (używając określenia Drzewca) czytelnika mogłoby to zdanie skojarzyć się z początkiem Mitologii Greckiej („Na początku był Chaos”), nic jednak bardziej mylnego, Eru bowiem (na co wyraźnie wskazuje ten oraz dalsze fragmenty „Ainulindale”) jest wyraźnie osobowym Stwórcą, Ainurowie zostają stworzeni, a nie wyłaniają się, jak w greccy bogowie z bezkształtnego Chaosu, wyraźnie zresztą zostaje podkreślony status Ainurów: są oni istotami anielskimi, a nie bogami, na co wskazuje choćby ich nazwa- Ainurowie znaczy w języku qenya Święci. Warto również zwrócić uwagę na imiona tolkienowskiego Boga, podkreślające monoteizm wykreowanego przez niego świata: Eru („jedyny”) i Iluvatar („wszyskiego-ojciec). Ainurowie śpiewają Iluvatarowi, tak jak Aniołowie Jahwe. Z ich pieśni wyłania się Wizja, którą Iluvatar czyni Bytem mówiąc „Ea!” („Niech się stanie!”) - przepięknie ukazany przez Tolkiena akt stworzenia Wszechświata, wyraźne nawiązanie do Księgi Rodzaju. Mówiąc o Ainurach warto podkreślić, iż w świecie Tolkiena ludzie często mylnie nazywali ich Bogami. Tak oto znalazły swe miejsce w Ei mity pogan, Greków, Rzymian i Celtów: politeizm wynikający z niezrozumienia statusu Ainurów. Można nawet bez problemów pojąc jak, ludność Ardy mogła postrzegać poszczególnych Ainurów i na tej podstawie zaprezentować cała wyrazistość tolkienowskiego lustra między rzeczywistością a Mitem, mamy bowiem zestaw par: Manwe – Dzeus, Ulmo – Posejdon, Namo – Hades, Varda – Hera, Yavanna – Demeter, Aule – Hefajstos itp.
Spójrzmy teraz na status zła w świecie Tolkiena. Jest ono reprezentowane przez zbuntowanych Ainurów, na czele z Melkorem. Mamy tu kolejne wyraźnie powiązanie z tradycją judeo- chrześcijańską: w naszej rzeczywistości Melkor i zbuntowani Ainurowie to Lucyfer i zbuntowani Aniołowie. W obydwu przypadkach (Lucyfera i Melkora) buntuje się najdoskonalsza ze stworzonych przez Boga istot. W obydwu przypadkach przyczyna buntu jest pycha: Lucyfer mówi „Nie będę służył”, „w sercu Melkora zbudziła się chęć, by (...) przydać swojej roli więcej mocy i blasku”, „chciał mieć poddanych i sługi, być czczony jako władca i panować nad wolą innych istot”. Mamy tutaj również motyw utraty imienia: Lucyfer („Niosący Światło”) staje się Szatanem („Przeciwnik”), Melkor („Ten, co powstaje z mocą) staje się Morgothem („Czarny Nieprzyjaciel Świata”). W obu przypadkach występuję również motyw walki u początków świata: Melkor i jego poplecznicy walczą z Manwem i Ainurami („Ainulinale”), Lucyfer i inni buntownicy z Michałem i jego Aniołami („Objawienie św. Jana). W obydwu przypadkach Zło zostaje zwyciężone, ale nie pokonane raz na zawsze. W całym Silmarillionie możemy zaobserwować dziesiątki nawiązań do Apokalipsy: Morgoth jak Szatan zwodzi elfów i ludzi, doprowadza do Upadku (o czym później powiem nieco szerzej), zostaje ostatecznie pokonany i wyrzucony w Pustkę (Jezioro Ognia), a przepowiednia mówi w obydwu przypadkach o Ostatniej Bitwie, w której zło zostanie pokonane raz na zawsze, a świat odmieni się i na ziemie powróci raj sprzed Upadku. Warto tutaj również podkreślić, że nawet w swoich listach Tolkien często nazywa Melkora (a także Saurona) Diabłem, używając tego określenia czasami częściej nawet niż imion,które nadał swoim Upadłym.
Warto teraz przyjrzeć się samemu motywowi Upadku Człowieka – jest on również opisany w Silmarillionie, choć o wiele bardziej tajemniczo i mniej alegorycznie niż w „Księdze Rodzaju”. Beor pytany przez Felagunda o początki rodzaju ludzkiego odpowiadał bardzo skąpo, gdyż jego przodkowie woleli milczeć o tych mrocznych wydarzeniach. „Za nami leżą ciemności – mówił Beor – i odwracamy się do nich plecami”. Eldarowie wyraźnie dostrzegali nawet w sercach Edainów, najszlachetniejszych z ludzi, pierwszych, którzy zdecydowali się przybyć do Beleriandu „jakąś smugę ciemności”. Mówiono wśród Eldarów, że Morgoth jako pierwszy dowiedział się o przebudzeniu ludzi i zniewolił ich postrachem i kłamstwami, działał jak biblijny wąż z Księgi Rodzaju, którym przecież był Szatan. Ludzie przybyli na Zachód, aby szukać Źródła Światła, o którym słyszeli: mamy tu wyraźnie ukazane poszukiwanie przez ludzi Utraconego Raju. Tolkien wielokrotnie zastanawiał się, jak wyglądał nasz świat przed Upadkiem i czym w istocie był sam Upadek – musiało więc to znaleźć swoje odbicie w „Silmarillionie”.
Ciekawym elementem budowania tolkienowskiego Mitu jest motyw Hioba, opowieść o wielkim i niezawinionym cierpieniu. Tolkienowskim Hiobem jest Hurin, a „Księgą Hioba” - „Dzieci Hurina”. Hurin, pozostając wiernym Turgonowi, Władcy Gondolinu, dostając się w niewolę Diabła nie chce zdradzić mu położenia Ukrytego Królestwa, za co ten rzuca na jego ród straszliwą Klątwę. Hurin zostaje przykuty Wolą Morgotha do kamiennego tronu na szczytach Thangorodrimu, skąd będzie spogładał na cierpienia, które spadną na jego żonę i dzieci oraz jego kraj. Poddani jego zostaną wydani na pastwę barbarzyństwa Esterlingów, żona pogrąży się w szaleństwie, a zbieg okropnych wydarzeń doprowadzi do nieświadomego, kazirodczego małżeństwa między jego dziećmi, Turinem i Nienor, które dowiedziawszy się prawdy od zdradzieckiego smoka Glaurunga, jednego z głównych wykonawców Klątwy Morgotha, popełniają samobójstwo. Hurin mimo to zostaje do końca wierny prawdzie i ostatecznie, uwolniony przez Morgotha po dopełnieniu się wszyskich nieszczęść, rzuca się do Morza. Zakończenie mogłoby wydawać się inne niż w „Księdze Hioba”, jednak ostatecznie wcześniej wspomniana przepowiednia Dagor Dagorath, Ostatniej Bitwy mówi, że to właśnie Turin, syn Hurina stanie się jednym z autorów ostatecznego zwycięstwa nad Diabłem, a Ród Hurina zyska wieczne szczęście przy Drugiej Muzyce Ainurów.
Pora przejść do jednego z najważniejszych części Tolkienowskiego Mitu, do odbicia Chrystusa w świecie Tolkiena. Najwyraźniej występuję ono w dwóch przypadkach, Earendila i Froda, choć należy zwrócić uwagę, iż w żadnym z tych przypadków nie mamy tak czystego odbicia prawdziwej postaci Jezusa w tolkienowskiej rzeczywistości, jak było to w przypadku innych, wspomnianych wcześniej motywów. Brak wyraźnego lustra wcale jednak nie umniejsza wartości całego przesłania, przesłania o wszystko zwyciężającej Nadziei. W przypadku Earendila mamy wspaniały Mit powracającego w chwale Chrystusa. Nie jest on co prawda Bogiem-Człowiekiem, jednak widać w nim wyraźne odbicie postaci Mesjasza. O narodzeniu Earendila mówiono w Błogosławionym Królestwie na długo przed tym, jak miał miejsce ten fakt. Najlepiej świadczą o tym słowa Eonwego, Herolda Manwego witającego Żeglarza: „Witaj Earendilu, najsławniejszy żeglarzu, wypatrywany, lecz przybywający niespodzianie, upragniony, lecz zjawiający się, gdy już nie mieliśmy nadziei cię ujrzeć!”. Earendil powraca do Beleriandu z wojskami Ainurów, podobnie jak Chrystus powraca z wojskami Aniołów, by pokonać Diabła. Samo imię Earendil jest wzorowane na imieniu Earendel („Gwiazda Zaranna”) z poematu „Chrystus” Cynewulfa, choć tam odnosi się ono do Anioła, a nie do samego Jezusa. Earendil miał również odegrać znaczną role w ostatecznym zwycięstwie nad Morgothem (obok Tulkasa i Turina), w Dagor Dagorath. W przypadku Froda mamy Chrystusa Zbawiciela, Jezusa niosącego krzyż na Golgotę. Nawiązania są tutaj o wiele wyraźniejsze. Jedyny Pierścień, niesiony przez Froda na Górę Przeznaczenia jest odbiciem krzyża i grzechów ludzkich wnoszonych przez Mesjasza na Miejsce Czaszki. Udziałem obydwu jest cierpienie ponad siły i Zbawienie Świata, obaj są symbolem Nadziei, co wspaniale oddała Enya Brennan w „May it be” (skomponowanej specjalnie na potrzeby ekranizacji tolkienowskiego sześcioksięgu), jednej z najpiękniejszych pieśni o nadziei w słowach „A promise lives within you now”. Należy tu jednak zauważyć, ze Frodo nie wypełnił misji do końca: uległ pokusie na Górze Przeznaczenia, ogłaszając się Władcą Pierścienia. Tolkien nie poważył się więc na pełne odbicie Chrystusa w Śródziemiu, aczkolwiek mógł dzięki temu wprowadzić motyw Zła, które niszczy samo siebie (Pierścień został zniszczony dzięki chciwości Golluma).
U Tolkiena możemy wiele razy zaobserwować motyw zdrajcy, Judasza, istoty, która zdradza najwyższe wartości. Pierwszym przykładem jest rzecz jasna Melkor Morgoth, zdradzający Boga, Sauron, jego sługa i ich poplecznicy. Drugim jest Maeglin, jedna z najohydniejszych według mnie postaci w”Silmarillionie”: zdradza Turgona i zawiera pakt z Diabłem, wydając Morgothowi położenie Gondolinu, w zamian za to otrzymując Idril, której pożądał. Mamy Sarumana, który z dobrego Ainura staje się złym, przechodząc najpierw na stronę Saurona, a tak naprawdę tocząc grę w ten sposób, aby samemu zostać Władcą Pierścieni. Mamy wreszcie Golluma, który zdradza Powiernika Pierścienia, dając się ponieść własnej chciwości, zostawia go na pożarcie pajęczycy Shelobie. Wszystkich zdrajców spotyka również zasłużona kara, podobnie jak Judasza: Maeglin i Gollum umierają, Saruman dołącza do Saurona i Morgotha, „idąc w ślad za nimi tą samą zgubną ścieżką ku Pustce”. Judasz ma więc w świecie Tolkiena „godnych” naśladowców.
W świecie Tolkiena możemy się również natknąć na elementy kultu Jedynego Boga. Zwłaszcza widoczne jest to, gdy czytamy o Numenorze i Meneltarmie, górze na której znajdowało się Święte Miejsce Eru, gdzie oddawano cześć jedynemu Bogu. Tutaj można znaleźć wyraźne nawiązania do historii Izraelitów, którzy odwrócili się od Boga i zaczęli czcić Baala, co było wyrazem upadku Narodu Wybranego. Tak samo Edainowie z Numenoru, szczególnie za czasów króla Ar-Pharazona, który dal zwieść się Sauronowi, ulegli satanistycznemu kultowi Melkora, Władcy Ciemności, porzucając Święte Miejsce Eru, co w ostateczności doprowadziło do Upadku Numenoru. Mówiąc o tych wydarzeniach nie sposób nie wspomnieć o tajemnicy śmierci, częstokroć poruszanej u Tolkiena. Ar-Pharazon, przerażony perspektywą odejścia z tego świata ruszył na wojnę z Valarami, zmierzając na czele swej olbrzymiej floty do Amanu, co ostatecznie przyniosło mu zgubę. Jest to idealny przykład na niezrozumienie śmierci, u Tolkiena nazywanej Darem Człowieka, prowadzącej go poza granice Ei do dalszego, nieznanego życia, życia w blasku Iluvatara. Według przepowiedni u kresy czasu wszystkie Dzieci Iluvatara mają uczestniczyć w tak zwanej Drugiej Wielkiej Muzyce, a następnie żyć w stworzonej na nowo Ardzie. Jest to kolejne tolkienowskie lustro: odbicie Nowego Jeruzalem.
-------------------------------------------------------------------------------- ------------------------------------------------------------------
Jeszcze odnośnie twojej wypowiedzi o Frodzie i Samie. Nie, nie i jeszcze raz nie! Widać wyciągnąłeś wnioski ze słynnego "Panie Frodo". A tymczasem bardzo Cię proszę o zwrócenie uwagi na to, że Sam tak cenił Froda, ponieważ był osobą, której zawdzięczał niemal wszystko: to Bilbo i Frodo Bagginsowie "ucywilizowali" Sama, prostego hobbita, to Frodo niejednokrotnie był dla sama wręcz nauczycielem. Najcenniejszy przyjaciel to taki, który uczy Ciebie i ty od niego również się uczysz. Sam nauczył Froda wiary do końca, optymizmu ponad granice, był mu oddany mimo braku nadziei. Frodo uczył Sama przebaczenia (słynne sceny z Sarumanem w Shire), daje mu nadzieję normalnego życia, na które sam nie ma szans. Radzę Ci, przeczytaj jeszcze raz dwa ostatnie rozdziały "Władcy Pierścieni". Pragnę Ci również zwrócić uwagę, że nijak odniosłeś się do moich argumentów o bezcelowości odciągnięcia dzieciarni od komputerów, gdy nie jest przyciągana di niczego bardziej wartościowego. Rowling nie jest pisarką.Jeszcze raz mówię, że język prosty a język ubogi to różnica. Zdanie krytyków? Człowieku, krytycy są ludźmi a nie panteonem olimpijskim! Nie wiem, czy wiesz ile absurdalnycjh opinii pojawiło się po publikacji "Władcy Pierścieni". Polecam ci artykuł niejakiej Brendy Patrigde http://forum.tolkien.com.pl/viewtopic.php?t=2046&postdays=0&postorder=asc&&start =0&sid=9098d321e080a01ab6e793c8a8b7c668 , tutaj są jego fragmenty. Widzisz, jak pomysłowi potrafią być krytycy? Co więc dziwnego w tych porównaniach. Widywałem ludzi, którzy potrafili porównywać Kim Ir Sena i Jana Pawła II, Zapatero porównuje aborcję do wyrwania zęba, Richard Dawkins twierdzi że człekokształtne są ludźmi, Joanna Senyszyn uważa, że krzyżem straszy się dzieci, a Komisja Europejska (to jest najlepsze) stwierdziła, że ślimak jest rybą! Obudź, się, żyjesz w chorym świecie, w którym powiedzieć można wszystko! Co powiesz na "fanatyzm fanów", o którym pisałem? Na ślepe uwielbienie? Takie zjawiska są same w sobie niebezpieczne. Głupota ludzka nie ma granic. Warto dążyć do celu... to prawda. Zależy, jeszcze, jakimi środkami... Magia i spirytyzm... Tolkien z góry odrzuca wszelkie magiczne zabawy... Każdy człowiek (podkreślam CZŁOWIEK) któryu Tolkiena dąży do posiadania wiedzy tajemnej- kończy marnie. Czarnoksiężnik z Angmaru staje się Upiorem, Ar Pharazon ściąga na siebie gniew anielski i doprowadza do zagłady Numenoru, Smeagol oddając swoją wolę Pierścieniowi staje się Gollumem. A Rowling pochwala stosowanie maggi przez ludzi! I temu nie zaprzeczysz. Oczywiście, możesz być racjonalistą i odrzucać istnienie wiedzy tajemnej, wtedy argumentacja na tej płaszczyźnie nie ma sensu...
"Jeszcze raz mówię, że język prosty a język ubogi to różnica."
Jedyna różnica polega na pejoratywnym wydźwięku sformułowania "ubogi język".
"A Rowling pochwala stosowanie maggi przez ludzi! I temu nie zaprzeczysz."
"Każdy człowiek (podkreślam CZŁOWIEK) któryu Tolkiena dąży do posiadania wiedzy tajemnej- kończy marnie."
A Gandalf to co? Chyba był czarodziejem, i odegrał kluczową rolę w pokonaniu Saurona. Gdyby nie on i jego magiczne zdolności, to Drużyna nie opuściłaby nawet Morii.
Władca Pierścieni nie zawiera żadnej z alegorii, które podałeś. Pozwolę tu sobie zacytować fragment przedmowy Tolkiena do Władcy Pierścieni:
"...Ja z całego serca nie cierpię alegorii we wszelkich formach i zawsze jej unikałem..."
Się nie posraj tylko z tej fascynacji nad swoim Mistrzem, bo chyba z grobu nie powstanie, by ci gacie wyprać, zakompleksiony panie "bulwersuje mnie, że ktoś śmie stawiać chłam Rowling na równi z zajebistością mego guru".
"Czy złośliwość wobec drugiego człowieka ma coś do takiej wartości jak "szacunek dla drugiego człowieka"? Złośliwości w HP jest całe mnóstwo (w większości wzajemne dość brutalne kawały)."
Mi się wydaje, że pani Rowling udało się osiągnąć realizm w sferze relacji między bohaterami. Nie uważam, żeby książka miała zyskać np. dzięki brakowi kłótni i spięć nawet między Harrym i Ronem (zapewne to masz na myśli), choćby dlatego że Ron nie miałby wtedy szansy zrozumieć, że Harry nie jest jakimś gówniarzem cieszącym się, że ma wokół siebie rozgłos, bo zdecydowanie wolałby mieć normalne i spokojne życie, a nie być zagmatwany w jakieś czarnoksięskie wydarzenia. A jeśli chodzi o złośliwość wobec Malfoya- to czym, twoim zdaniem, należało mu się odpłacać za jego chamstwo, wywyższanie się, a w dalszej części cyklu za jego poparcie dla selekcji ludzi (czarodzieje czystej krwi i reszta świata), pociąg do czarnej magii, stosowanie przemocy i wspieranie Voldemorta? Malfoyowie to rodzina śmierciożerców i ich wszystkich (może z wyjątkiem Narcyzy) należy uznać za bohaterów negatywnych, sługów Zła. Pójdźmy jeszcze dalej- brutalne kawały to jeszcze mało w porównaniu do zabójstwa, nie? A paru orków chyba jednak zginęło podczas kampanii prowadzonej przez Saurona.
"Przykład miłości do osoby nie lubianej. Na to czekam z twojej strony. Miłością na miłość każdy umie odpowiadać. Ale bezinteresowna miłość bliźniego."
Choćby miłość Severusa Snape'a do Lily Evans. Lily, która nie akceptowała pewnych skłonności Snape'a wyszła w końcu za Jamesa Pottera, jednak Snape nadal ją kochał, i po tym jak nieumyślnie nasłał na nią Voldemorta, całą resztę życia poświęcił na pokonanie go. Napomnę jeszcze o matczynej miłości Molly Wealsey do swojego syna Percy'ego, gdy ten ostatni stanął po stronie Ministerstwa i o potępieniu postawy Barty'ego Croucha, który wysłając swojego syna do Azkabanu pokazał, że jego zawodowe ambicje są dla niego ważniejsze niż podjęcie próby zresocjalizowania go.
"Porównaj sobie osobę Rowling do osoby Tolkiena. Kto lepiej w życiu prywatnym realizował ideały?"
Nie słyszałem nigdy by Rowling zrobiła coś wbrew swoim ideałom, słyszałem za to chociażby o jej działalności charytatywnej.
Jaką mądrość nam przekazuje HP? Proszę bardzo...
Albus Dumbledore:
"Naprawdę niczego nie daje pogrążanie się w marzeniach i zapominanie o życiu. "
"Bo widzisz, Harry, to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności."
"Myślisz, że umarli, których kochaliśmy, naprawdę nas opuszczają? Myślisz, że nie przypominamy sobie ich najdokładniej w momentach wielkiego zagrożenia? Twój ojciec żyje to tobie, Harry, i ujawnia się najwyraźniej, kiedy go potrzebujesz. Bo jak inaczej mógłbyś wyczarować tego właśnie patronusa? To był przecież Rogacz"
"Będziemy na tyle silni, na ile będziemy zjednoczeni i na tyle słabi, na ile podzieleni. "
"Nie jest ważne, kto kim się urodził, ale czym się stał! "
"Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą. "
"Obojętność i lekceważenie często wyrządzają więcej krzywd niż jawna niechęć."
Syriusz Black:
"Jeśli chcesz poznać człowieka, patrz, jak traktuje podwładnych, a nie równych sobie. "
Znalazłbym znacznie więcej, niestety nie mam aktualnie przy sobie książek.
Gandalf, znawco, był Majarem, istotą Anielską! Nie był człowiekiem! Ainur Olorin, wysłany wraz z czterema innymi do Śródziemia: Curumo (Sarumanem), Aiwendilem (Radagastem), Alatarem i Pallando. Przybrali oni jedynie ludzkie postacie! Wiesz, jak powstali orkowie? To były istoty nieuleczalne, pozbawione uczuć. Na początku byli jednymi z Pierworodnych (elfów) obudzonych w Cuivienen. Część była zbyt ciekawa, część była zbyt strachliwa- i ich właśnie porwał Łowca i zabrałdo Udun, Utumno. Tam zostali zniszczeni do tego stopnia, że ich duchowa natura niczym nie różniła się od Balrogów. Mogli nadal żyć tysiące lat, jak elfowie, ale ich celem stała się jedynie zemsta i niesienie cierpienia innym. Najbardziej nienawidzili swojego oprawce, Melkora, ale się go bali, więc postanowili mścić się na wszystkich innych żyjących istotach. O ile się nie mylę, młody Malfoy chyba nie był chyba do tego stopnia wyniszczony? Widzę, że w aspekcie języka nie dojdziemy do porozumienia, bo w taki sposób można wszystko wybronić. Pięknie jest to zdanie "należało mu odpłacać się". Cudowna filozofia. Pamiętasz Grimę Gadziego Języka? Ostatecznie zginął nieszczęśliwie, ale śmierć stała nad nim dużo wcześniej. "Najlepiej byłoby ściąć mu łeb"- powiedział Gandalf i miał całkowitą słuszność, lecz mimo to darował mu życie a nawet chciał go wyciągnąć z tego szamba, w jakie się wpakował. Warte są również podkreślenia postawy Bilba i Froda wobec Golluma, które ostatecznie przyniosły zwycięstwo- właśnie to miłosierdzie wobec tej parszywej istoty. W tym aspekcie zostaje lekko napiętnowany Sam, jednak Frodo w trakcie trwania akcji całej książki próbuje zmienić postawę swojego przyjaciela wobec Niewolnika Pierścienia. Wszelkie przejawie jakiejkolwiek mściwości zostają tutaj potępione. No a u Rowling mamy "należało mu się odpłacać".
O ile pamiętam Harry ostatecznie ratuje życie Malfoyowi, który mógł zginąć w Pokoju Życzeń w wyniku wywołanej przez Crabbe'a Szatańskiej Pożogi. Harry go nie lubił, owszem, ale jak widać absolutnie nie uważał, że jego życie jest nic nie warte. Tak samo jak Gandalf nie przepadał za Grimą, a Bilbo i Frodo nie darzyli sympatią Golluma.
Jak widzę, są tu przeważnie fani i antyfani Rowling :) Ja póki co jestem raczej neutralny ale kilka lat temu czytywałem "Pottery". Potem zacząłem czytać Tolkiena i od czasu tamtego pamiętnego wydarzenia już do "Potterów" nie wracałem xD
"Harry Potter" jest po prostu bardziej dla dzieci - napisany prostym językiem, bardzo schematyczny i nie posiada głębi, piękna i dopracowania dzieł Tolkiena - ale po co ja to piszę - w ogóle wstyd tych autorów porównywać xD. W dodatku książki Rowling są nieco irytujace, a mianowicie - każdy rok szkolny nauki Harry'ego kończy się dla niego jakąś wielką walką z siłami zła na śmierć i życie xD Ja na miejscu Pottera po takim czymś to już po pierwszym roku nauki bym zrezygnował, gdybym miał świadomość że pod koniec następnego znowu będą mnie chcieli zabić xD Przy okazji - Rowling wkurzyła mnie jeszcze tym, że twierdzi iż prof. Dumbledore to gej- a ja pedałków nie lubię i tyle xD
"na miejscu Pottera po takim czymś to już po pierwszym roku nauki bym zrezygnował, gdybym miał świadomość że pod koniec następnego znowu będą mnie chcieli zabić"
Tyle, że częściej to sam Harry stawiał przed sobą wyzwania. Sam zdecydował, że ma nie dopuścić, by kamień filozoficzny dostał się w ręce Voldemorta, że powinien uratować Ginny Weasley z Komnaty Tajemnic, że jego ojciec chrzestny nie zasłużył na utratę duszy w wyniku pocałunku dementora, a dwa lata później na śmierć w Departamencie Tajemnic, aż wreszcie, że musi zniszczyć horkruksy i ostatecznie unieszkodliwić Voldemorta... Zresztą Voldemort próbowałby zabić Harry'ego nawet gdyby ten wrócił do Little Whinging- tak, wiem że miałby na to szansę dopiero po ukończeniu przez Harry'ego siemnastu lat, ale Potter o tym nie wiedział.
"Przy okazji - Rowling wkurzyła mnie jeszcze tym, że twierdzi iż prof. Dumbledore to gej- a ja pedałków nie lubię i tyle"
Myślę, że Dumbledore pozostanie obok Snape'a i Voldemorta najciekawszą postacią cyklu, nie licząc nawet jego krótkiej przygody z Grindelwaldem.
Tak, sam sobie stawiał wyzwania ale to nie on pisał książkę tylko Rowling :D Mi chodzi o schematyczność prawie każdego roku szkolnego Harry'ego - Dom Weasleyów - Hogwart - nauka - zamieszanie - walka ze złem/złym - happy end a potem następna część według podobnego schematu.
Natomiast najciekawszą postacią dla mnie jest Snape, z którego się lubię pośmiać z kumplami raz od czasu jak oglądam filmy z udziałem Rickmana jako Snape'a :D
Dzięki Irishfolfan, na to zdanie czekałem: "w ogóle wstyd tych autorów porównywać ". Można tu się zakatować na śmierć, podać tysiące argumentów a fanów HP i tak się nie ruszy.
Och, ja nigdy nie powiedziałem, że HP jest lepszy od np. Władcy Pierścieni. Doceniam głębię i dopracowanie dzieł Tolkiena, co nie znaczy, że czasem nie można poczytać sobie czegoś może trochę prostszego, ale jednak pod jednym względem niekoniecznie im ustępującego. Pod jakim? Zacznijmy od początku. Ja nie jestem żadnym polonistą ani znawcą literatury, podobnie jak znakomita większość społeczeństwa. Rozpisywałeś się tutaj o różnych wartościach i filozofiach zawartych we Władcy. Czy naprawdę uważasz, że to będzie ten magnes, który przyciągnie ludzi (także tych dorosłych) do lektury? Jak powiedziałem, bardzo szanuję Tolkiena za wykreowany przez niego ze szczegółami geograficznymi i historycznymi świat (na pewno bez porównania bogatszy od tego, co stworzyła pani Rowling), także za wartości jakie płyną z jego dzieł i głębię w nich zawartą, wreszcie, co chyba jest najważniejsze, za to, że Władca Pierścieni był przede wszystkim ciekawą książką. Zastanówmy się nad ostatnią z tych cech, ponieważ ma ona znacznie największy wpływ na ocenę z punktu widzenia czytelnika. I na pewno udało się ją osiągnąć pani Rowling, a przyczyniły się do tego nieprzewidywalność i przewaga akcji i dialogów nad opisami. Na pewno nie można też pominąć złożonych i pobudzających do refleksji postaci Voldemorta czy Snape'a. Tak więc mimo, że po obiektywnej ocenie Potter okazuje się słabszy od LOTR, a zdecydowanie większą różnicę dostrzegamy w dorobkach literackich Rowling i Tolkiena, to czytanie i interesowanie się cyklem o Potterze na pewno nie jest niczym złym.
Przy okazji jeszcze tej kwestii przebaczenia, której rzekomo brak w HP- jak mogłem o tym zapomnieć, idealnym przykładem jest przecież Harry darujący życie zdrajcy Peterowi Pettigriew.
"idealnym przykładem jest przecież Harry darujący życie zdrajcy Peterowi Pettigriew." - gdyby nie darował to Rowling by zlinczowali za promowanie w swoich książkach negatywnych postaw xD
"Rozpisywałeś się tutaj o różnych wartościach i filozofiach zawartych we Władcy. Czy naprawdę uważasz, że to będzie ten magnes, który przyciągnie ludzi (także tych dorosłych) do lektury?" - i o to chodzi - "Pottery" to po prostu książki dla mas przeznaczone dla przyjemnego poczytania i niewymagające od czytelnika zastanowienia się nad głębszymi wartościami, sensem życia, przesłaniem itd.
Dokładnie. Podchodząc do sprawy na zasadzie "aby się sprzedało" (bo chyba nikt nie wątpi, że taki jest cel HP) Rowling nie osiąga nic. Według mnie celem literatury jest właśnie próba przemiany świata, prezentowania ludziom wartości, a nie (a przynajmniej nie tylko) bycie kolejną formą rozrywki dla naszego ogólnoświatowego (już tak przeraźliwie) konsumpcyjnego społeczeństwa.
"aby się sprzedało" (bo chyba nikt nie wątpi, że taki jest cel HP)
Ja bym polemizował. Sukces pani Rowling napędził się pocztą pantoflową, a poprzedzony był siedmioma latami pracy przed wydaniem I tomu. To było 13 lat temu, wtedy jeszcze się tym nie interesowałem, ale wszystkie źródła to potwierdzają i wynika z nich jedno: I tom serii o Harrym Potterze zdobył popularność bez udziału reklamy. Nie ma więc żadnych przesłanek by twierdzić, że "aby się sprzedało" było nadrzędnym celem.
"Rowling nie osiąga nic"
Uznałbym za swoje spore osiągnięcie, gdybym napisał książkę, która urzekła tyle milionów ludzi na świecie, ile seria HP.
"prezentowania ludziom wartości"
Tak jak pisałem, mimo że u Rowling nie mamy takiej głębi jak u Tolkiena, na pewno totalną bzdurą jest to, że książki z tej serii nie niosą ze sobą żadnych wartości.
Czy ty czytasz, moją wypowiedź, czy tylko ćwiartujesz ją i każdy kawałek komentujesz z osobna? Najpierw przeczysz, że nie jest napisany po to, żeby się sprzedało, później chwalisz, że się sprzedało... No i nie ma kompletnie reakcji z Twojej strony na to, że żadnych pozytywnych wartości nie niosło jedynie "Mein Kampf" , choć żeby być przekornym, mogę nawet napisać, że niosło: idealny świat dla idealnych ludzi. No, to i u Hitlera były wartości :)
Nawet niemożna ze sobą porównać HP do dzieł Tolkiena, Książki J.R.R.T. są dla ludzi dorosłych z rozwiniętą wyobraźnią i już w pewnym stopniu trwałymi poglądami na otaczający nas świat, co nie znaczy że młodsi czytelnicy nie powinni sięgać do jego twórczości. Natomiast HP jest dla dzieci, poprostu kolejna książka która ma rozwijać dzieciecą wyobraznie, oczywiście nie jestem żadnym przeciwnikiem Rowling i jej twórczości. Przeczytałem wszystkie 7 tomów, które w różnym stopniu mi się podobały, jedne bardziej inne mniej, ale z WP lub Hobbitem ngdy nie porównywałem bo to niema sensu.
Ps. Właśnie kończe czytać drugi raz trylogie WP, poprostu niesamowita!! jeszcze bardziej wciąga niż za pierwszym razem, delektuje sie każdym kolejnym rozdziałem :)
Próbowałam czytać Władcę pierścieni i nie podobało mi się. Z przymusu przeczytam Hobbita, też mi sie nie podobało. Przeczytałam wszystkie części Pottera, całą Narnię C.S. Lewisa, Percy Jacksona, Igrzyska śmierci - to były świetne książki - wartka akcja, nieprzeciętna fabuła. Nie chcę przez to powiedzieć, że Tolkien jest bezwartościowy, absolutnie nie. Mi po prostu nie odpowiada ten styl. Cenię Tolkiena za Władcę pierścieni mimo to, że nie umiałam tego doczytać, bo wprowadził wiele dobrego do świata fantastyki. Każdy lubi to co lubi i nie możemy go za to winić. Ale czytając różne wypowiedzi na temat Rowling typu "Jak można ją porównywać do Tolkiena/Lewisa?!" "Jak HP można porównać do WP/Narni?!" nasuwa mi się jedno pytanie: Jeśli kiedyś żyli i tworzyli tacy wspaniali pisarze jak Lewis czy Tolkien, to czy nie mogą tworzyć i dzisiaj? Nie przekreślajmy Rowling dlatego, że pisała Pottera w XXI wieku. Za 50 lat ludzie inaczej będą spoglądali na HP niż my teraz. Być może kiedyś jeszcze raz sięgnę po Władcę Pierścieni i jeszcze raz spróbuję to przeczytać. Może jeszcze za mało wiem, za mało przeżyłam, może to jeszcze nie ta pora. Potter i tak mi się podobał i mogę go porównywać do Narnii, która też mi się podobała, bo chcemy czy nie chcemy HP już stał się klasykiem.
Ale moje argumenty bynajmniej nie tyczyły się tego, kiedy Rowling pisała ale oceniały ogólną wartość jej "dzieł". Uważam, że książkę nie tylko powinno się "fajnie" czytać, ale powinna też coś wnosić. Ale widzę, że tutaj można się produkować, a z fanami nie wygrasz- bo fan, to fan. Będzie za, choćby nie miał ćwierć argumentu.
Jesteś strasznie nerwowym człowiekiem. Uspokój się, złość piękności szkodzi- zwłaszcza tej duchowej. Przeczytałem książki Tolkiena. Przeczytałem władcę pierścieni, przeczytałem hobbita i Silmarilion. Wszystkie były niezwykłe i wszystkie przeczytałem po kilka razy. I nie przeczę że są mistrzostwem. Ale to nie powód by nie czytać Harrego Pottera. Nigdy bym nie porównał tych dwu lektur, bo nie można, ale obydwie należą do literatury fantastycznej i obydwie są równie poczytne przy czym Potter niestety chyba bardziej. Ale to nie powód by obrażać autora książek nawet jeżeli jego książka nie zgadza się z twoimi poglądami. Na wszystkich krzyczysz ( bo inaczej się twoich słów nie da odczytać po prostu krzyk!) Każesz nam podawać sensowne argumenty, a sam na innych nie odpowiadasz. Do teraz nie odpowiedziałeś czy PRZECZYTAŁEŚ CAŁĄ serię HP? Ja HP nie mogę niestety nic zarzucić a chciałbym, ale była to moja pierwsza przeczytana samodzielnie książka od początku do końca. I to od niej wszystko się zaczęło, dzięki niej czytam przynajmniej 2 książki tygodniowo, to ona rozbudziła we mnie pasję czytelniczą. Samo czytanie nie jest złe. Naśladowanie bohaterów TAK. Ale samo czytanie NIE. Więc uspokój nerwy, zrób dwa głębokieeeeeeee wdechy.....liczymy do pięciu.......wydech.... sięgnij po książkę mistrza Tolkiena i zanurz się w jego pięknym świecie, świecie odwagi, przyjaźni i mądrości Elronda oraz studiuj nieskończone piękno majarki Meliany a nam daj święty spokój..................... :)
"Najpierw przeczysz, że nie jest napisany po to, żeby się sprzedało, później chwalisz, że się sprzedało..."
To, że sprzedają się kolejne części cyklu jest dowodem na to, że poprzednie się ludziom podobały. Chwalę więc nie za to, że książka zarobiła dużo pieniędzy, co zasugerowałeś, że niby to jest cel twórczości pani Rowling, tylko za to że zdobył przychylne recenzje i jest pozytywnie odbierana przez czytelników. Tak więc jeśli to miałeś na myśli, że HP zostało napisane po to, żeby urzec jak najwięcej ludzi (czyli, pisząc po Twojemu, najlepiej się sprzedać), to się zgadzam...
Po drugie... jeśli wysuwasz tezę, że pozytywne wartości zawarte w HP to tylko pozory i że książka promuje negatywne postawy to Twoim zasmarkanym obowiązkiem jest, by to wykazać, a nie moim by uzasadnić, że tak nie jest. Na razie jedyne co Ci się pod tym względem nie podobało to to, że Harry i Draco Malfoy (ze strony którego nie było widać zbytniej woli porozumienia) za sobą nie przepadali. I co, uważasz że to przekreśla całą resztę? Np. postawę Lily, która przecież mogła ocalić życie gdyby nie stanęła między Harrym a Voldemortem? Harry'ego, który nie dopuścił by Voldemort mógł się odrodzić zdobywając kamień filozoficzny? Który nie pozwolił Ginny Weasley zginąć w Komnacie Tajemnic, a wcześniej sam prowadził śledztwo, by uchronić kolegów przed niebezpieczeństwem? Który uwolnił Zgredka, traktowanego jak niewolnik sługi rodziny Malfoyów? Który włożył maksimum swych umiejętności by ocalić swojego, mylnie uważanego za mordercę, ojca chrzestnego, a przy okazji nie pozwolił zabić człowieka, który w rzeczywistości te morderstwa popełnił, i jeszcze do tego sprzedał Lily i Jamesa Voldemortowi? Który wykazał się instynktem moralnym w jeziorze podczas drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego? Który przez cały rok, mimo upokorzeń, które go za to spotykają, ostrzegał całą społeczność czarodziejów przed zagrożenie ze strony Voldemorta? Jego negatywny stosunek do Dracona Malfoya nie przekreśla tego? To może masz coś do Snape'a, który całe swoje życie poświęcił, by Harry mógł w końcu unieszkodliwić Voldemorta, użył do tego wszystkich swoich atutów, takich jak zdecydowanie, pewność siebie, determinacja, dobra znajomość oklumencji? Albo do tych wszystkich, którzy walczyli o obalenie reżimu Voldemorta w Hogwarcie i Ministerstwie?
Są też pokazywane niewłaściwe postawy, ale są one potępiane. Choćby taki Quirrel zginął przez to, że próbował pomóc Voldemortowi odzyskać moc Lockhart, który przywłaszczył sobie zasługi innych osób- stracił pamięć. Korneliusz Knot, który nie chcąc przerywać swojego wygodnego życia, nie potraktował poważnie ostrzeżenia o powrocie Voldemorta- stracił posadę.
Porównanie do "Main Kampf" miałoby sens wtedy, gdyby książka promowała dokładnie odwrotne warości niż promuje- czyli innymi słowy, gdyby jej głównym bohaterem był Lord Voldemort, a nie Harry Potter.
Pomimo iż miałam się nie wtrącać już w tą dyskusję powiem tylko, że nie ma sensu przytaczać sytuacji z książek osobie która sagi na oczy nie widziała, tylko "obejrzała parę filmów". Szkoda na takie dyskusje sił i nerwów, chociaż zgadzam się z tobą w 100% xD Uwagę można zwracać tylko na argumenty takich użytkowników jak irishfolkfan, który przynajmniej PRZECZYTALI sagę. Przeczytałam twoje wypowiedzi i je szanuje, chociaż nie ze wszystkimi się zgadzam :) Pozdrawiam wszystkie osoby które wiedzą o czym piszą! :)
Wiem, że do mnie ;)
A swoją drogą, ciekawi mnie czy Pogromca głupoty czytał Harry'ego Pottera. Może czytał, a może nie ;P
Właśnie w tym cały problem, że nie. Napisał to we wcześniejszej "rozmowie" ze mną. Obejrzał tylko kilka filmów (nawet pewnie nie wszystkie części) i usłyszał trochę od brata, który jest fanem. Dlatego się zdenerwowałam i przestałam mu odpisywać ;) Nie mogę znieść ludzi którzy wypowiadają się na temat na który nie mają zielonego pojęcia.
Heh, widzę, że autor tematu nie umie się ustosunkować do tego, co napisałem. Wcześniej tak błyskawicznie odpowiadał, a teraz...;]
Przepraszam ,ale co cię interesuje co my czytamy? Nie przeczytałeś książki, i myślisz że wiesz wszystko? Niestety nie... a kłótnia z taką osobą sensu nie ma ;)
Cóż.Harry dobr ale nie wolno go porównywać z dziełami mistrza Tolkiena.To tak jakby porównać wieżowiec do wieży Eifla.W tym wypadku to Tolkien jest Eifla.
Jestem absolutną zwolenniczką Mistrza, ale do Harry 'ego nic nie mam. Przeczytałam całą serię i sądzę, że Rowling nie skupia się na myśleniu, tak jak Mistrz. Zanim przeczytałam Silmarillion, żyłam światem młodego czarodzieja. Jednakże zgadzam się z autorem tematu i z kilek1, bowiem wiele ludzi, którzy (już nie mówię o Władcy Pierścieni) nie przeczytali dzieł Mistrza nie wiedzą jaki był styl pisania Tolkiena.
Potter to seria ksiązek dla dzieci i nastolatków, Władca natomiast skierowany jest do nieco dojrzalszych czytelników. Równie dobrze mógłbyś porównać Muminki do Fausta. To po prostu nie ma sensu, bo chociaż jedna i druga historia zalicza się do fikcji literackiej, a nawet fantastyki, to są to dzieła zupełnie różne.
Muminki do Fausta? Proszę cie...
Nie zjedz mnie, ale na czym polega ta cała "dojrzałość" Władcy, tak namiętnie podawana za przykład jego wyższości nad Potterem? Przeczytałem Władcę mając 12 lat i wierz mi lub nie, ale zrozumiałem go w 100%. Tolkien pisał zupełnie innym stylem niż Rowling, trudniejszym i bogatszym, tu się zgodzę, ale przecież Rowling nie pisze jak analfabetka albo uczennica z podstawówki. Jej styl jest prosty i łatwy w odbiorze, co moim zdaniem liczy się na plus. To, czego mi tak brakuje we Władcy, a co jest w HP to przede wszystkim postacie z charakterem, osoby z krwi i kości. Czytając Władcę mam wrażenie, że Tolkien opisał posągi, a nie ludzi. Są ci dobrzy i ci źli, bez większej głębi charakteru (oświeć mnie, jeśli się mylę). Wyjątkiem jest chyba tylko Gollum, Saruman i Boromir. U Rowling wszyscy są prawdziwi, mają swoje słabości i nikt nie jest w 100% dobry, czy zły. Podziwiam Tolkiena za stworzenie Władcy, Silmarilliona i kilku innych dzieł, których teraz nie pamiętam, ale o wiele bardziej cenię głębię charakteru postaci, i zupełnie magiczny, czasem groteskowy świat Rowling. Dlatego Władcę (książkę) oceniam na 9/10 a HP na 10/10.
Wyolbrzymiłam porównanie, wybacz :P Ja lubię zarówno HP jak i WP, ktorego równiez przeczytałam mając 12 lat i również go zrozumiałam. Chociaż do Pottera pałam większą sympatią i sentymentem.
Władca jest wzorowany na średniowicznych eposach rycerskich, a te mają to do siebie, że postacie i wydarzenia są idealizowane. Podam jednak kilka przykładów bohaterów, którzy jednak swoje słabości mieli:
-Sam z zimną krwią zabiłby Golluma
-Frodo ostatecznie poddaje się woli Pierścienia
-Aragorn bywa zarozumiały
-Denethor- bardzo złożona postać - podobnie jak Gollum, bo z jednej strony może być nam go szkoda, za to co przecierpiał, a z drugiej strony sam zadaje rany Faramirowi, jest do tego bardzo inteligentny i popełnia samobójstwo, jak pogańscy królowie
-Galadriela chciała przejąć Pierścień
-Pippin jest lekkomyślny
-Merry to ostatecznie też zwykły hobbit - nie posiada wielkiej mądrości czy siły, do idealności mu daleko
-Bilbo też wpadł w sidła Pierścienia, oszukując Golluma i swoich kompanów
-Gimli jest początkowo nieco ograniczony przez swoją niechęć do elfów
-Legolas biegający po śniegu po Słońce, podczas gdy inni tkwią po połowie w zaspie, był bardzo irytujący
Jeśli powołujesz się również na Silmarillion i inne dzieła Tolkiena, to zważ, że jest tam cała masa innych postaci (a nawet całe plemiona) które nie są jednowymiarowe.
To co opisałeś to nie złożoność charakterów tylko wpływ pierścienia. Jak masz zewnętrzny obiekt, który w KAŻDYM wywołuje złe cechy to nie ma nic wspólnego z ich naturalną osobowością. Postaci u Tolkiena są po prostu czarno-białe, albo dobre albo złe. Wyjątkami są Gollum i Denethor.
Po pierwsze to jestem dziewczyną, co można łatwo wywnioskować po nicku.
Po drugie jaki związek z pierścieniem miało zachowanie Gimlego, Legolasa czy głupota Pippina? Nawet nienawiść Sama do Golluma nie była powodowana działaniem Pierścienia, bo ten zwyczajnie nie działał na Sama. Tak samo sprawa się ma z Denethorem i Aragornem (choć na tego pierwszego miał wpływ palantir, ale w Dodatkach do Władcy mamy napisane, że od początku faworyzował Boromira i nigdy nie ufał Gandalfowi).
>Postaci u Tolkiena są po prostu czarno-białe, albo dobre albo złe. Wyjątkami są Gollum i Denethor.
Um, to zdanie miałoby jakąś rację bytu, gdyby zamiast 'u Tolkiena' pojawiło się tam 'we Władcy'.
Po pierwsze nie ma to większego znaczenia dla rozmowy, jeśli cię to uraziło, to wybacz.
Po drugie, te cechy, które wymieniasz, głupota Pippina, niechęć Sama do Golluma czy np niecierpliwość Gandalfa to cechy osobowości niezwiązane z moralnością. Nie twierdzę, że postaci u Tolkiena nie mają osobowości, bo mają, twierdzę, że nie są w żaden sposób złożone, tylko czarno-białe, albo dobre, albo złe. Cechy typu głupota czy wesołe usposobienie to inna bajka.
No i piszę u Tolkiena, bo nie dotyczy to tylko Władcy, ale całej jego Śródziemnej twórczości. Oczywiście, tak jak we Władcy, w innych książkach też są wyjątki (Thorin z Hobbita czy Feanor z Silmarillionu). Rzecz w tym, że to nadal nieliczne wyjątki, a dodatkowo sama forma Silmarilliona jako skrzyżowania biblii z kroniką historyczną sprawia, że charaktery postaci nie są w ogóle rozwinięte ani zaznaczone w jakikolwiek inny sposób niż np. "Ale Feanor się nie zgodził bo był zazdrosny". Nie wystarczy napisać, że dany bohater jest jakiś, jeśli nic w książce tego nie popiera, bo nie widzimy charakteru postaci.
ja to widzę tak:
Tolkien pisze czy doroślej? Raczej nie...On pisze w bardziej artystyczny sposób. U niego jest sporo np. opisów przyrody, które wg mnie troszkę utrudniają czytanie, bo książka przez to dłużej się wlecze. No chyba, że ktoś lubi takie rzeczy...Wtedy polecam Tolkiena. U Rowling akcja toczy się szybko, zwięźle i na temat. Może język jest prostszy, ale za to wyrównuje to ciekawa fabuła i atmosfera tajemnicy i magii. Dlatego też stawiam na Pottera, jednak do Władcy Pierścieni także nie mam jakichś większych zastrzeżeń