a ja się dziwie że jest tak nisko, nie to że nie doceniam Panów z czołówki listy ale też bez przesady...ile można jarać się "dziadkami"...trzeba dać szansę młodym ;)
Typowa wypowiedź piętnastoletniej filmwebowej idiotki... "Dziadki" mnie dobiły...
Norton nie zasłużył nawet na TOP 50
"idiotki..." hmm a nie zauważyłeś, że ten komentarz napisał chłopak...? Wkurza mnie to, że wszyscy sie tu nawzajem wyzywają :/
Sorry "stary", ale w takim tonie utrzymana była Twoja wypowiedź (piętnastoletniej idiotki, regularnie kupującej Bravo).
Teraz, z kolei, wyglądasz mi na rozwydrzonego bachora, w dodatku. Wybacz, "stary".;-)
Ja się nie gniewam i też Cię muszę przeprosić troszkę za bardzo się uniosłem...a co do mojej wypowiedzi to chciałem tylko zaznaczyć że Norton jest dla mnie najlepszym aktorem z "młodego" pokolenia i tyle...
hah lubię Nortona, dla mnie fajnie gra ;] ale te "dziadki" to przecież legedny! te perwsze miejsca właśne należą do nich!
Norton jest jednym z moich ulubionych aktorów,więc mi takie wyskie miejsce nie przeszkadza :D
"Ja", ty tak troche chyba za duzo w lustro sie gapisz ?
A co do Nortona, no troche wysoko zawedrowal, z mlodych to jest sporo lepszych, chociazby Dicaprio ;]
Jeśli to pierwsze posty na filmwebie mojego autorstwa, jakie widziałaś/eś, to już Cię lubię...
Skąd wiedziałeś/aś, że jestem narcyzem?
Dicaprio ? nie ma porównania do Nortona !!
Może jesze Małaszyński powinien byc na jego miejscu ??
Widac nie wszyscy tutaj lubią filmy dla inteligentnych :/
Momentami Cie nie rozumiem. Powiesz wszystko, żeby tylko postawić na swoim.
Jeszcze niedawno wymieniałeś Nortona jako jednego z lepszych "młodszych" aktorów. Za to na Di Caprio wieszałeś psy.
Weź więc Ty się czasem zastanów co piszesz. Bo powoli tracisz jakąkolwiek wiarygodność w swoich sądach.
A z tym konkretnym nie zgodzę się nigdy. Di Caprio to aktor zupełnie przeciętny, z wiekiem mu się w grze nie poprawiło nic, a 90% jego fun-clubu to durne małolaty.
Zresztą sam niedawno byś mi przynał rację, ale z niewiadomych powodów nagle Leo stał się Twoim idolem.
Nie wymieniałem Nortona, jako jednego z lepszych "młodszych" aktorów. Ty i Bezmózgi oglądacz to zrobiliście. Dla mnie Norton jest zupełnie przeciętny i zawsze takim był. Dobił mnie Iluzjonistą.
Na DiCaprio psy wieszałem i wieszam (choć po Infiltracji i Krwawym diamencie też mi trochę przeszło), ale na jego osobie (a nie aktorstwie). Gość trochę zmężniał, niemniej nadal jest nieco zbyt zniewieściały.
DiCaprio nie stał się moim idolem. Twierdze po prostu, że jest dobrym aktorem (lepszym od Nortona).
Teraz to ja nie rozumiem Twoich wysiłków w próbach zdeprecjonowania i podważenia rzetelności mojego zdania na temat Nortona.
Oglądałem wczoraj Północ w ogrodzie dobra i zła. Cusak wydaje mi się bardzo podobny do Nortona, tyle że jest lepszym aktorem.
Zostawiłbym biednego Edka w spokoju, bo nic do niego w sumie nie mam (ani mnie on ziębi, ani grzeje). Ale za bardzo i niezdrowo się nim podniecacie.
Pzdr.
Deprecjonuje Twoje argumenty w ten sposób, bo nie mam do czynienia z głupim dzieckiem, ale z logicznie myślącym człowiekiem.
Dlatego tez Twój argument "za bardzo i niezdrowo się nim podniecacie" wydaje mi się kompletnie idiotyczny. Patrząc w ten sposób ja powinienem jechać po Bradno i Nicholsonie, bo Twoje zachywty nad nimi są jeszcze większe i bardziej niezdrowe. Nie mam zamiaru jednak tego robić, bo tego drugiego lubię od małego (mnie małego) i uważam za doskonałego aktora.
Więc dopóki nie zostawisz Nortona w spokoju, dopóty ja będę się czepiał Twojego zdania. Ty zrobiłbyś to samo, gdybym ja, bez powodu, czepiał się Nicholsona.
A Cusacka też bardzo lubię i stawiam go niemalże na równi z Edkiem. Wg filmwebowych ocen nawet na równi.
Pzdr.
Jest jednak duża przepaść (i kwestionowanie tego będzie - jak to ładnie ująłeś - kompletnie idiotyczne) pomiędzy Nicholsonem, a Nortonem.
Różnica polega też na tym, że my obaj lubimy i podziwiamy Nicholsona, a tylko Ty lubisz i podziwiasz Nortona (bo - powtórzę się - dla mnie jest przeciętny par excellence). Jeżeli chcesz mi się zrewanżować na forum Brando, to proszę bardzo, wszak konstruktywna dyskusja na temat jego aktorstwa (taka sama, jaką o Nortonie odbyliśmy na forum Wentyla) jest zawsze na miejscu.
Pozwól też, że uprzedzę Twoją myśl: Jestem pewien swego, bo mam o Tobie zbyt dobre mniemanie, by sądzić, że się tam pojawisz. Obaj - jak sądzę - uważamy takie "rewanże" za infantylne.
Daj mi zatem wolną rękę tutaj, albo każ mi się podjąć wymiany argumentów (chociaż już taka miejsce miała).
A czepianie się mojego zdania mi nie przeszkadza, dopóki Twoje osądy są zgodne z prawdą. Zawszę chętnie z Tobą podyskutuje.;-)
Nie czepiam się Nortona bez powodu. Czepiam się go, bo - dla mnie - jest mocno przereklamowany.
Cusack świetny był w Ławie przysięgłych. Ukradł film takim gigantom, jak Dustin Hoffman i Gene Hackman.
Abstrahując od tematu. Widziałem na Twoim profilu, że oglądasz O.C. Zaciekawiony Twoją opinią obejrzałem wczoraj dwa odcinki na TVN 7. Mogę powiedzieć, że zgadzam się z Tobą, co do oceny gry aktorskiej. Matka Brody'ego gra bardzo dobrze, sam Brody średnio, główny bohater - Ryan - fatalnie (ale ma ładną dziewczynę;-)). Sam serial oceniam - póki co - o oczko wyżej niż Ty i zabieram się za kolejne odcinki.
Pozdrawiam.
Nie mam zamiaru się "rewanżować", nie będę też mówił źle ani o Nicholsonie, ani o Brando. To był tylko przykład na to, że argument o zbytnim wychwalaniu jest pozbawiony sensu.
Czy Norton jest taki "przreklamowany", to też mógłbym się kłócić.
Owszem, wiele dzieciaków upycha go w ulubionych, bo "wypada". To te same głupiutkie dzieciątka, które muszą mieć w ulubionych "Fight Club".
Czy to umniejsza wartość samego filmu? Wg mnie nie, co najwyżej potrafi zirytować. Identycznie sprawa wygląda z Edkiem.
Poza tym, nie trafiłem tu jeszcze na takiego maniakalnego wielbiciela talentu Nortona, jak ja. Każdy na pierwszym miejscu stawia właśnie "Fight Club". I w zasadzie tyle wymienia. O żadnym "kulcie" nie ma tu mowy.
Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto uważa np. "25. godzinę" za jego największe osiągnięcie. Więc tutaj też ciężko mówić o "przereklamowaniu".
Zresztą, znowu możemy się ogadać, a do niczego nie dojdziemy.
Co do Cusacka, to jeszcze nie widziałem jego słabszej roli. W "Ławie przysięgłych" też mi się bardzo podobał. Pamiętam też taki film "Przeboje i podboje" (czy jakoś tak). W nim też był świetny.
A kilka innych jeszcze mógłbym wymienić.
O.C. oceniłem przez pryzmat wszystkich 4 sezonów. Pierwszy dostałby wyższą notę, kolejne coraz niżej.
Za dobrych aktorów uważam właśnie "rodziców Brody'ego", jak to nazwałeś (Peter Gallagher jest świetny). Za niezłych Brody'ego i Rachel Bilson. Fatalni sa Benjamin McKenzie (Ryan) i Mischa Barton (jego ładna dziewczyna).
Sam serial jest do obejrzenia, bez większego bólu. Na początku nawet potrafił wciągnąć.
Cóż, miłego oglądania życzę. :)
Pzdr.
A to dziwne, bo nie zauważyłem w Mischy Barton takich porażających braków. Cóż - może jej uroda przyćmiła mój mózg - zwrócę na to uwagę przy następnym seansie. W każdym razie, doskonale wypełnia najstarsze z powierzonych kobiecie-aktorce zadań - jest ładnym dodatkiem.
Jeszcze coś dopiszę: McKenzie wygląda, jak Maciek Żurawski (z domieszką Brada Pitta) i gra tak samo, jak Żuraw (na scenie - na boisku nie mam do Maćka zastrzeżeń).
Podobieństwa do Żurawia nie zauważyłem.
W założeniach miał chyba (tak mi się wydaje) wyglądać i grać jak Dean, lub młody Brando. Wiesz, typ buntownika w obcisłych koszulkach. Z graniem coś nie wyszło. :)
Mischa Barton to, niestety, bardzo słaba aktorka. Jeszcze nie raz się o tym przekonasz. Jeśli oczywiście będziesz oglądał.
No ja jeżeli mogę się wtrącić to powiem, że Edward Norton jest dobrym aktorem. Najlepszą kreacje stworzył w "Więźniu Nienawiści". "Podziemny krąg" to film Brada Pitta, nie ma się co oszukiwać. Za to Edward pokazał się ze znakomitej strony w "Lęku pierwotnym", "Rozgrywce"(sama możliwośc pracy z Brando i De Niro to wielki zaszczyt)czy "25. godzinie". DiCaprio jest według mnie lepszy, udowodnił to min. "Co gryzie Gilberta Grape'a", "Aviatorze", "Złap mnie jeśli potrafisz", "Infiltracji", "Krwawym diamencie", a miejsce w drugiej setce nie jest odpowiednie do poziomu jego możliwości. Pozycja na liście Nortona z przed kilku dni, była śmieszna ze względu na to, że za nim znajdowali się tacy aktorzy jak Bogart, Spacey czy Russel Crowe.
Dodam jeszcze, że DiCaprio rozpoczyna zdjęcia do filmów Michela Manna i Sama Mendesa, a Norton, poza "Osieroconym Brooklynie", ma wystąpić w "Hulku"...
Nie rozumiem jak można porównywać do siebie dwóch aktorów. Wiadomo że każdy ma swoje lepsze(Nortona - "Więzień nienawiści", DiCaprio "Krwawy diament"), i gorsze role (Norton - "Włoska robota", DiCaprio - "Niebiańska plaża"). Moim zdaniem kariera DiCaprio rozkręca się po długiej przerwie (od Titanica), więc jeszcze trochę i będzie w top100. Natomiast Norton utrzymuje swój poziom i raczej nie wskoczy już do top10. Średnią na filmweb'ie nie dostaje się za całokształt twórczości tylko za pojedyńcze role (Norton - "Fight club", DiCaprio "Titanic") no... chyba że pośmietnie (Marlon Brando czy Louis de Funes). Znając życie to po wejściu kolejnego "Harrego Pottera" Daniel Radcliffe będzie w top10 - za tą samą rolę w pięciu filmach. Dlatego więc nie patrzcie na ten ranking albo przynajmniej nie kłóćcie się z tak błahego powodu. Pozdrawiam.
trudno nie odnieść wrażenia, ze "Ja" kłóci sie dla zasady z kazdym, kto lubi jakiegos mlodego aktora. Czy to, ze nie przekroczyl jeszcze 50 musi oznaczac, ze jest kiepskim aktorem? chyba nie. Ja rozumiem, mozna mowic o wiekszym doswiadczeniu w tym zawodzie, ale niektorzy po prostu maja talent, a talent to cos wrodzonego i nie zalezy od wieku. Norton z pewnoscia go ma i do tego trafnie dobiera role. A "Ja" koniecznie chce byc tym najmadrzejszym pogromca goracych pietnastek na forum. Tylko czy kłotnie z takowymi nie daja odwrotnego skutku? Nie wydaja sie wam bezsensowne? To taki szpan 'widzialem wszystkie stare filmy i dlatego jestem o dwa poziomy ewolucji wyzej niz wy'. Jakby to bylo wyznacznikiem inteligencji. Dyskusja nie polega na gnojeniu rozmowcow. A takie kłotnie dla zasady leza mniej wiecej na poziomie rozmow "jak ten wentworth moze sie wam podobac, przeciez jest brzydki"
Łoj, obraziłem chyba jakieś bóstwo tej pałającej nienawiścią (w stosunku do mnie) niewiasty.
Kobito, ja również lubię i cenie młodych aktorów. Siebie, na przykład.;-) Johna Cusacka, który jest dwa razy lepszy od Nortonka, Russela Crowe'a, Christiana Bale'a i paru innych, których możesz znaleźć na moim profilu w zakładce ulubione, albo w ocenach z notą 6 i wzwyż.
A każda moja krytyka ma podłoże merytoryczne, którego - najwyraźniej - nie zdołałaś objąć swoim ciasnym umysłem i w rewanżu napisać czegoś równie konstruktywnego.
Napisałbym coś jeszcze, ale po co - i tak do Ciebie nie dotrze.
Całuje. Pa.
Dotarło, mozesz sobie darowac takie komentarze. Wszystko co napisales do mnie dotarło, az za bardzo, bo jak sie przyjrzysz swoim postom, to zobaczysz, ze sie powtarzasz;) Wyraziles swoje zdanie, ze jak dla ciebie norton jest przecietny, ok, nikt ci nie kaze go kochac. Ja tez tylko wyrazilam swoje zdanie, wiec o co chodzi? Nie musisz mi od razu wypominac od ciasnych umyslow. Nie żywie tez do ciebie nienawisci. Owszem, troche wkurzajacym jest, ze w kazdym poscie powtarzasz zdania typu 'i tak nic nie zrozumiecie' i 'bo ja, w przeciwienstwie do was jestem bla bla bla..' Nie obraziles tez zadnego mojego bostwa, bo (powtorze po raz kolejny) rozumiem, ze mozesz miec swoje wlasne zdanie, tylko nie podoba mi sie, ze nie szanujesz zdania innych. A Cusacka, Crowe'a i Bale'a tez bardzo lubie:)
Pozdrawiam
a ja bardzo lubię Norotna wczególności z rolę w więzieniu nienawiści.
że niby przereklamowany i wychwalany za bardzo ? nie wydaję mi sie. obrzydzenie można mieć do aktorów który są ciągle na pierwszych stronach gazet i gdzie się nie obejrzymy wszędzie oni [ nawiązuje tutaj do pseudo aktorów polskich jak np: Cichopek ale to już osobny temat ;p ] ale napewno nie do kogoś o którym tak naprawdę w tabloidów mało co wyczytamy.
Norton nie jest lansowany bo nie gra w kichach chociaż wpadki mu się zdarzają ale to chyba normalne nie ? ;p
ps: Crowe'a niestety strawić nie moge.
Nie ma go w tabloidach - bardzo dobrze.
Ale tutaj strasznie się go lansuje i robi z niego mistrza gry aktorskiej.
nie wiem , jakoś temu nie zauważyłam , pozatym każdy kocha kogo kocha i wychwala ile może ;p tego nikomu nie zabronisz.
ja bym mogła się z kimś pobić jakby ktoś powiedział że De niro grać nie umie .
ale nie możesz odmówić Nortonowi talentu bo jednak go i wyróżnia się dość znacznie spośród amerykańskich aktorów mlodego pokolenia . pozatym z reguły wybiera oryginalne role w dobrych filmach i nie idzie po najmniejszej lini oporu grają tylko w superprodukcjach.
Dokladnie, nic dodac, nic ujac. Norton wybiera same dobre role, nie zdarzylo mu sie zagrac jeszcze w zadnym totalnie dennym filmie. Oczywiscie, ze niektore sa gorsze, niektore lepsze, ale to chyba dotyczy kazdego aktora. Dzis np skaczac rano po programach widzialam urywek filmu z gary'm oldmanem. Chyba jeden z lepszych aktorow, prawda? Az dziwie sie dlaczego taka postac przyjmuje role w takich filmach (kosmici, potwory, superinteligentne dziecko i nazwy urzadzen typu transformer kontinuum;))
Buzka.
O tym, że jest przereklamowany świadczy choćby miejsce, jakie zajmuje tu na liście. Jest nieadekwatne do jego umiejętności.
Oczywiście - talent ma. Ale jest wielu aktorów tego samego pokolenia, który talentu mają znacznie, znacznie więcej, a są też znacznie mnie tu cenieni.
Norton rzeczywiście popisał się w Lęku pierwotnym i Więźniu nienawiści, z drugiej jednak strony zawalił totalnie Iluzjonistę i przeciętnie zagrał w dwóch megagniotach (a filmografia też świadczy o klasie aktora filmowego): Włoskiej robocie i Królestwie niebieskim (Lęk pierwotny też nie był najlepszy, podobnie, jak Czerwony smok), a teraz szykuje się trzeci megagniot (bo nie może być inaczej): Hulk.
jeśli chodzi o Hulka to mu tego nie wybaczę:) chyba nawet daruje sobie ten film, bo nie wierzę żeby stał się wybitnym filmem:)ale może dzięki gaży naręci w końcu ten Osierocony Brooklyn ( niezła książka), bo innych przesłanek przyjecia tej roli nie zamierzam szukać. Rzeczywiście wielu z Was zwraca uwagę na "świetną" rolę w Czerwonym Smoku, moim zdaniem film był niezły lepszy niż Hannibal, ale Norton zagrał średnio jak na niego, może rola nie była wystarczająco rozbudowana. A jeśli chodzi o przereklamowanie to niestety popularność często bardziej szkodzi niz pomaga, pojawiaja sie wzdychające fanki, plakaty na scianach i aktor staje się mniej wiarygodny. Ale coś za coś. Przynajmniej jako jeden z nielicznych nie sprzedaje swojej prywatności a wszelkie publiczne wystąpienia łączą się tylko i wyłacznie z jego pracą badź z działaniami charytatywnymi czy zaangazowaniem w ochronę srodowiska, to chyba dobrze o nim swiadczy, że wykorzystuje tzw sławę do szczytnych celów, niewielu takich w tej branży.
pozdrawiam
To, że nie sprzedaje swojej prywatności, a na jego punkcie nie szaleją miliony rozchichoczonych mu się akurat chwali.
Ostatnio lubię go bardziej od Deppa. Tyle że Depp - z obiektywnego punktu widzenia - jest lepszym aktorem.
Norton w Hulku ?
omg.
ja lubię jeszcze jego rolę w 'hazardzistach' chodź film jakoś mnie nie porwał.
Iluzjonisty nie widziałam to się nie wypowiadam.
O jakich konkretnie aktorów jego pokolenia ci chodzi ?
A tak na marginesie Norton powinnien być przynajmniej oczko wyżej niż idol połowy populacji - Tom Hanks. Ale to tylko moja skromna subiektywna opinia ;p
PS: Diana Kruger jest na 7 miejscu w top 100 ludzie...to taki dowcip moderatorów strony...?
U mnie Norton jest oczko wyżej od Hanksa.;-)
Aktorzy lepsi od Nortona: Kevin Spacey, Russel Crowe, Johnny Depp, Gary Oldman, Jim Carrey, Sean Penn, Brad Pitt, Christian Bale, Ralph Fiennes, Clive Owen, Joaquin Phoenix, John Cusack, James Gandolfini. Na pewno kogoś pominąłem, musiałbym się lepiej zastanowić, by znaleźć wszystkich.
przyczepię sie tylko do Russela Crowe , Carrey'a .
pierwszy jest jak dla mnie antypatyczny , filmów z nim nie chcę mi się oglądać bo jego facjata i wyraz twarzy powodują u mnie napady szału;p
jego zdolności aktorkich obiektywnie nie ocenię z względu na moją wrodzoną antypatie do niego;p A oskar za Gladiatora to porażka , powinnien go dostać Rush za 'zatrute pióro'.
Carrey'a mnie nie śmieszy , jedyna jego rola która wywarła na mnie wrażenie To w zakochanym bez pamięci. taki przeciętny jest jak dla mnie.
cała reszta jaką wymieniłeś to ten sam poziom co Norton , chociaż Oldman i Bale trochę wyżej.
Russel Crowe jest świetnym aktorem i myślę, że sama dobrze wiesz, tylko jego umiejętności przysłoniła Ci ta antypatia.
Carrey, z kolei, jednych śmieszy drugich mniej (mnie bardzo), ale umiejętności aktorskich (szerokiej gamy min, świetnego warsztatu, techniki improwizacji etc., etc.) odmówić mu nie możesz. Poza tym, Jimmy - nie wiem czy zauważyłaś - zmienił imidż. Nie chcę już być dłużej postrzegany, jako komik i tylko komik. Znudziło mu się siedzenie w szufladzie i chcę z niej wyjść. Obejrzyj Number 23. Warto.
Widzialam Number 23 kilka dni temu i rzeczywiscie Jim Carrey byl niesamowity. nie ogladalam za wiele filmow z nim, bo srednio lubie takie glupkowate komedie, ale zawsze uwazalam go za swietnego aktora. Jesli chodzi o oscara dla Crowe'a to nie mam nic przeciwko, szkoda tylko, ze Joaquin Phoenix nie dostał statuetki za role Comodusa, bo jak dla mnie przycmił w Gladiatorze nawet Crowe'a. To wszystko nie zmienia faktu, ze Norton tez jest dobry;) O ile sie nie myle, do oscara był nominowany dwa razy, to tez chyba o czyms swiadczy. Ja wiem, wszyscy mowia, ze komercha, ze to, ze tamto, ze Akademia sie nie zna, jest nieobiektywna itd., ale jednak jest to jakis wyznacznik
Oscary nie świadczą akurat o niczym. Całkowicie zniechęciłem się do tej nagrody po obsypaniu Oscarami Powrotu króla. To beznadziejna, skomercjonalizowana nagroda.
możliwe że dla ciebie jest świetny , w mnie jego gra aktorska nie budzi jakiś specjalnych emocji. Moja antypatia do niego wzieła się głównie z tego oskara którego dostał za Gladiatora. Nie uważam żeby sobię na niego zasłużył bo [ jak dla mnie ] zagrał nijako , bez emocji , zwyczajnie w świecie nudo.
Polecam ci za to film 'zatrute pióro' gdzie Rush przeszedł samego siebie ;] I to własnie on powinnien być uchonorowany oskarem .
od dawna już oskary przestały być dla mnie wyznacznikiem wartości filmu bądź talentu aktorów i nie przekonuje mnie argument że te bóbki z towarzystwa filmowego się znają bo wkońcu taki ich jest fach. jak dla mnie w histori rozdania oskarów było tyle wpadek że szkoda gadać.
Number 23 obejrzę jak ściągne;p
Otóż to. Oscary nic nie znaczą, bo nie są obiektywną nagrodą (dlaczego Oscara nie dostał nigdy Bergman, Terkowski, Kubrick, albo Hitchcock?). Rzadką są też miarodajne.
Co nie umniejsza świetności roli Crowe'a w Gladiatorze. Zaprezentował tam idealną, wyważoną pod każdym względem grę. Wiedziałem, co czuje w danej chwili jego bohater. Wprowadził w życie metodę Stanisławskiego - perfect.
Równie dobrze mogłabyś powiedzieć, że Marlon Brando grał zwyczajnie, bez emocji i nudno, wszak style Marlona i Crowe'a z Gladiatora są bardzo zbliżone. A na tak niepoważne stwierdzenie już - mam nadzieję - się nie odważysz.;-)
Zatrute pióro oglądałem, że Rush jest świetnym aktorem wiadomo nie od dziś...
Tez wydaje mi sie, ze niektore oscary zostaly przyznane niesprawiedliwie, a niektorzy tworcy niedocenieni, ale nie mozna tez mowic ze nic nie znacza, nie demonizujmy tak tej imprezy;)
Zatrute pióro to jeden z moich ulubionych filmow, obejrzalam go co prawda ze wzgledu na Phoenixa, ktorego uwielbiam, ale to od gry Rusha nie moglam oderwac oczu;)