Colin Firth

Colin Andrew Firth

8,5
71 905 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Colin Firth

W temacie o "Colinie - Bad boy-u" rozmowa zeszła trochę na temat ogólnie różnych jego ról i to, które postaci za co lubimy. Stąd też moja nieśmiała propozycja, by dla zachowania "jako-takiego" przenieść dyskusję tutaj ;)

Ostatnio na równi z "Mamma mia" rozbawiło mnie "TITBE"! (Czy ktoś jeszcze uważa, ze zamiast tłumaczyć "Bądźmy poważni na serio" lepiej byłoby umieścić w polskim tytule "Ernesta", który przecież jest kluczowy?). Sceny Colina i Ruperta Everetta były po prostu genialne! Zwłaszcza lubię końcówkę jak John-Ernest przedstawia wszystkim swojego "godnego pożałowania brata". Uwielbiam też jego miny podczas robienia tatuażu - wyrażają więcej niż tysiąc słów. I oczywiście "Lady come down" <3 !!!
Z "nie Colinowych" scen absolutnie wymiata Cecyly ze swoją wyobraźnią! "Przecież jesteśmy już zaręczeni od trzech miesięcy", "Zerwałam z Ernestem. Pogoda nadal jest piękna". Motyw Algy-iego (prawie Ernesta) rycerza powalił mnie po prostu na kolana!

tatoke13

Bardzo dobre posunięcie, żeby założyć nowy temat.

Co do TIOBE to pełna zgoda - polski tytuł jest pomyłką. Zdaję sobie sprawę, że gra słów w wersji angielskiej jest nie do oddania w języku polskim, ale jakoś tego Ernesta należało chyba zaznaczyć. A film wymiata, jak najbardziej. Absolutnie znakomite dialogi. Warto zresztą przeczytać TIOBE po angielsku. Książka jeszcze lepsza niż film, chociaż większość tekstów w filmie wyjęta została wprost z książkowego pierwowzoru. Sceny Colin - Rupert (czy raczej Jack - Algy) są niezrównane: rozmowa o papierośnicy albo scena, jak zajadają muffiny w ogrodzie, "Lady come down", no i oczywiście końcówka: "Cecily, how could you ever have doubted that I had a brother? Dr. Chasuble, my unfortunate brother. How do you do? Miss Prism, my unfortunate brother. How do you do?" itd. :) U nas ten film przeszedł jakoś bez echa, tak mi się przynajmniej wydaje. Dziwię się, bo to kawał fajnego, rozrywkowego, brytyjskiego kina. Reżyser ten sam, co przy Dorianie Grayu, ale TIOBE dużo bardziej udane.

Kiedyś na tapecie kompa miałam zdjęcie z TIOBE przedstawiające Cecily i Algy'ego rycerza :)

PS. DiU też uwielbiam i znam na pamięć, przynajmniej niektóre sceny. A tak w ogóle to Colin jest fantastyczny nawet w tych gorszych filmach (np. taniec w skórzanych portkach z wyobrażoną gitarą).

sha_ik

Taaak! Musze się przyznać, ze musiałam się chwilę zastanowić, co kryje się pod skórzanymi portkami i wyobrażoną gitarą mimo, że przecież mam ten filmik na komórce i oglądam dość często. Trudno mi mówić o ogólnej wartości tego filmu... Uwielbiam go ze względu na Colina, który jest tam po prostu cudowny! Jeśli chodzi o filmy dla dzieci: mój absolutny faworyt to "Niania McPhee" ! Piękna scena z potencjalną narzeczoną!

tatoke13

Obiektywnie rzecz biorąc "Czego pragnie dziewczyna" jest filmem kiepskim, urągającym intelektowi oglądających, ale szczerze mówiąc mam to gdzieś. Ważne, że sie dobrze bawiłam i że Colin jest tam przesłodki, jak zwykle zresztą. A "Niania McPhee"? Ach, cóż to za wspaniały materiał na męża ten pan Brown :)

sha_ik

PS. Niestety Nianię widziałam tylko z dubbingiem. W przypadku Colina brak głosu to spora strata:(

sha_ik

Niestety muszę się przyznać do tego samego :( Tak jeszcze nawracając do "Love is in the air", które króluje w moich słuchawkach... Nie wiem czemu słuchając Ruperta wzdychającego co chwilę "Och, Jeffrey!" mam przed oczami scenę z "Another Country"... "Nareszcie sami!" "Odwal się" xD

tatoke13

Skojarzenie jak najbardziej zasadne. Pamiętasz tekst z początku? "Oh, Geoffrey. Another time..., another country..."
"Another Country" to naprawdę niezły film. I doskonale zagrany, mimo że obaj są dopiero na początku kariery. Podobno mocno się wtedy skonfliktowali i dopiero na planie TIOBE zawiesili wojenny oręż. A Colin z burzą niesfornych włosów na głowie (teraz jakby trochę mniej ich było;) jak zwykle czaruje.

sha_ik

Jeśli chodzi o fryzury Jego Wysokości Firtha to mam z nimi problem... Za każdym razem, gdy włączam jakiś film (no może poza "Tumbledawn") uważam, że "ta jest najlepsza!". Ale chyba rzeczywiście ta z "Another Country" przebija wszystko ;) Uwielbiam tę szopę!
Pomijając jednak mało atrakcyjną fryzurę w "Tumbledown" (lub też bardzo widowiskową bliznę) ta wersja Colina wzbudza u mnie olbrzymi podziw! Naprawdę zagrał po mistrzowsku ten połowiczny paraliż. Naprawdę szczęka mi opadła i potoczyła się po podłodze!

tatoke13

Jeśli chodzi o fryzury, to moim zdaniem najbardziej twarzowe (temat głosi: różne twarze Colina, więc uwaga jest na miejscu), zatem najbardziej twarzowe wydają mi się bokobrody i fantazyjne loki opadające na czoło z "Dumy i Uprzedzenia" :)

Co do "Tumbledown", to jest to absolutnie znakomity film znakomitego reżysera Richarda Eyre, tego samego, który nakręcił "Iris" (nie wiem, czy widziałaś, jeśli nie, zobacz koniecznie). No i cały ten znakomity film opiera się całkowicie na doskonałym, bliskim ideału aktorstwie Cola. Nie dziwię się, że Twoja szczęka doznała urazu, bo ta rola powala po prostu na kolana. Scena, w której Colin -Robert leżąc półprzytomny w szpitalu gorączkowo recytuje matce litanię nazwisk poległych kolegów, podczas gdy krew wycieka mu z dziury w głowie wprost na szpitalną poduszkę jest prawdziwym mistrzostwem świata. Nie ma w tym nic melodramatycznego, żadnego patosu, żadnego taniego wyciskania łez. Myślę, że mało który aktor poradziłby sobie z czymś takim.

Zawsze denerwuje mnie, gdy słyszę, że George Falconer, albo Jerzy VI to role życia Colina Firtha. Colin nie urodził się dzisiaj. Nic tym najnowszym rolom nie ujmuję, są genialne, ale on miał już na swoim koncie fantastyczne wprost kreacje, tyle że w kameralnych, mniej znanych filmach. Komedie romantyczne to tylko jedna, bardziej komercyjna strona aktywności zawodowej tego wszechstronnego aktora.

Osobiście uwielbiam CF w roli Toma Birkina, jąkającego się weterana I wojny światowej z "A Month in the Country". Cudowny film, przepiękne zdjęcia, genialna obsada (Colin Firth, Kenneth Branagh, Natasha Richardson) i rewelacyjny Colin Firth, przy którym blednie nawet Kenneth Branagh.

sha_ik

Taaak, "Miesiąc na wsi" jest po prostu piękny! To trochę przykre, że Colin jest znany (przynajmniej w moim otoczeniu) głównie z tych komercyjnych ról... Bardzo je wszystkie lubię, rozpływam się na widok Colina - amanta, ale na prawdziwy szacunek zasłużył sobie innymi rolami (których wcale nie było tak niewiele jak się powszechnie.

Tak jeszcze wrócę na płytsze nurty (ach i tu się wkrada komercja!) do St.Trinian's. Czym dłużej "rozważam" ten film tym więcej nawiązań do innych ról Colina w nim widzę:
1) Wspomniane przez Ciebie "Another Country"
2) Chyba najbardziej perfidnie: "Dziewczyna z perłą" ("Chcecie ukraść Scarlett Johansson ?!" "Już rozumiem czemu Colin Firth chciał ją przelecieć")
3) "Duma i uprzedzenie" (piesek Darcy)
4) "Zakochany Sheakspeare" (Romeo i Julia z 2 części filmu)

Może ktoś zauważył coś jeszcze? Bo nie zdziwiłabym się, gdybym jeszcze kilka tego typu nawiązań przegapiła...

tatoke13

Wyłapałam w St.Trinian's jeszcze jedno nawiązanie do Pride and Prejudice prócz pieska. Mianowicie scena, w której Colin po wyrzuceniu z okna Księżniczek wpada do wody i w mokrej koszuli maszeruje przez ogród. Dokładnie tak samo jak w sławnej scenie z jeziorem w P&P;) Aż ciarki przechodzą;)

szyszka6

O tak, śliczna scena. Colin idzie w mokrej koszuli, zwolnione tempo, a w tle "Love Is a Many Splendored Thing" :) Chociaż wolę wersję legendarną.

sha_ik

Wersja legendarna jest (rzecz jasna) nie do przebicia! Z całego "P&P" najbardziej lubię ten czas, gdy Lizzy jest w Pemberly! Najpierw mokry Darcy ("Przystojny jak na portrecie, choc może mniej formalnie ubrany"), który co drugie zdanie pyta "A rodzice Pani są w dobrym zdrowiu?" albo "Dawno jest Pani w okolicy? Bo ja dopiero wróciłem...". Potem wspaniały spacer po parku, wizyta Darcy-ego w Lampton i wreszcie rewizyta i te piękne długie spojrzenia! Dalej kolejna świetna scena: oznajmienie Karolinie, że Elżbieta jest jedną z najpiękniejszych kobiet jakie zna, aż wreszcie pocieszanie po okropnych wieściach o Lidii. Tak w ogóle to chyba najbardziej czuła i opiekuńcza wersja Fitzwilliama D. - patrzy na Elżbietę z taką czułością, trzyma ją za rękę! Nie wiem, czy zauważyliście ten kontrast: po zaręczynach nie idą nawet pod rękę! (Mimo, że wcześniej Lizzy bez żadnych skrupułów obchodziła park w Rosings wsparta na ramieniu pułkownika :/ ). Mimo wszystko sądzę, że trochę tej scenie zaręczyn brakuje... Jane Austen tak ładnie napisała o nieopisanej radości Darcy-ego, tymczasem twórcy serialu do końca zostawili go spokojnym. Oczywiście widać, że się cieszy (ten wzrok mówi wszystko!), ale jakoś mi się ta scena nie do końca klei z wyobrażeniem książkowym ;)

tatoke13

W wersji legendarnej najpiękniej jest, kiedy Darcy schodzi po łące pośród żółtego kwiecia trzymając w ręku cylinder, eh... Co do wypowiadanych przez niego tekstów - zauważ, że za każdym razem, gdy Darcy nie wie, co powiedzieć, pyta o rodzinę, ewentualnie gapi się w okno. Właściwie przez większość czasu nic innego nie robi, to jest powtarzająca się sekwencja: pytanie o rodzinę, okno i przeciągłe spojrzenia (cudownie przeciągłe). Dopiero podczas oświadczyn wykazuje się jako taką elokwencją i to jest naprawdę dramatyczny majstersztyk w wykonaniu Colina. Co do zaręczyn zgadzam się: zbyt chłodno to wyszło. Mogliby zrobić jakiś pad w ramiona albo coś. Trochę więcej żaru by się przydało. Ja wiem, że to niezgodne z realiami epoki, ale nie bądźmy purystami, widzom (widzkom) też się coś należy, przecież tyle czasu czekają, aż Lizzy i Darcy będą wreszcie razem :)

sha_ik

"Niezgodne z realiami epoki". Dajmy się wypowiedzieć Jane Austen:
"The hapiness which this reply produced, was such as he had probably never felt before; and he expressed himself on the ocassion as sensibly and as warmly as a men violently in love can be supposed to do"
Tak więc wydaje mi się, że realia epoki pozwoliłyby na odrobinę (chociaż!) więcej czułości. Poza tym: konwenanse konwenansami, a dwójka zakochanych w sobie osób, sam na sam w szczerym polu... No można to było rozegrać inaczej :D

tatoke13

Oj, jaki śliczny fragmencik przytoczyłaś :) Jestem za. Więcej czułości, zwłaszcza że z tego co pamiętam w wersji książkowej Lizzy i Darcy "zabłądzili" w jakieś boczne ścieżki ;) Czyli, że mieli sam na sam ;) Ale ogólnie całość jest niezrównana. Tyle cudownych scen, które już wymieniłaś. Dodałabym może jeszcze rozmowę przy fortepianie w Rosing, wszystkie sceny z tańcami, no i Darcy w wannie, a potem w szlafroku (uh!) przyglądający się przez okno Lizzy. Albo scena z bilardem - jest w niej takie napięcie erotyczne, że aż iskrzy.

sha_ik

Oj zgadzam się całkowicie! Darcy jest postacią, którą kocham samą w sobie. Gdy gra go Colin staje się absolutnym ideałem! Do listy najlepszych/ najlepiej zagranych scen uwielbiam minę Darcy-ego, gdy Elżbieta tańczy z obleśnym panem Colinsem! Mimo, ze usta nawet mu nie drgnęły w jego oczach widać to pełne rozbawienie!
W książce było trochę więcej fajnych scen z pobytu Elżbiety w Netherfield lub potem u Colinsów. Zwłaszcza brak tych drugich doskwiera mi przy oglądaniu filmu! Każdy kto czytał książkę pamięta zapewne, częste spacery Darcy-ego i Elżbiety. W filmie na spacerze spotkali się tylko raz i Darcy zamiast zagadać jak w książce odjechał bez skinięcia głową :(
Jane Austen opisała również pięknie jeszcze jeden spacer już po zaręczynach.... No cóż... nie można w filmie ująć wszystkiego....

tatoke13

Przyznaję, w filmie Darcy jest jeszcze bardziej drętwy niż w książce. Ale i tak P&P 1995 jest genialną, najlepszą adaptacja, powiedziałabym jedyną słuszną. Podobnie jak jedyne dopuszczalne tłumaczenie "Władcy Pierścieni" popełniła Maria Skibniewska. Wiem co mówię, bo widziałam wszystkie adaptacje. I powiem Ci, że Darcy, który nie jest Firthem, to żaden Darcy, to wyłącznie imitacja :)

sha_ik

Ja akurat kocham "Dumę i uprzedzenie" w każdej wersji. Aczkolwiek uważam, że postaci wykreowane w filmie z 2005r. nie mają zbyt wiele wspólnego z tymi od Jane Austen ;) No i oczywiście Colin <3<3<3

tatoke13

No wiesz, ja też kocham Dumę i w ogóle Jane Austen. Nawet obejrzałam Perswazje z niejaką przyjemnością, mimo że to chałowy film. I wcale nie wieszam psów na wersji z 2005 r. Po prostu ta z 1995 jest niedościgniona. No i niestety Darcy jest tylko jeden. Widziałaś wersję z 1940 roku? Podczas pierwszych oświadczyn Laurence Olivier mówi: " "Yes my darling, I'm asking you to marry me"???!!! Whatever! To się nie mogło zdarzyć. W Wersji 2005 Matthew MacFayden " I love you. Most ardently. Please do me the honour of accepting my hand.". I tylko w wersji BBC 1995 pada słynne austenowskie zdanie: " You must allow me to tell you how ardently I admire and love you". To chyba mówi samo za siebie. P&P 95 rządzi ;)

sha_ik

Wersji z 1940r. nie skomentuję, bo prawie spadłam z krzesła widząc napalonego Darcy-ego rzucającego się na Elżbietę! W życiu nie spodziewałam się takich scen!
Matthew MacFadyen mimo wszelkich odstępstw od książki mnie przekonał swoją urodą i pięknym, niskim głosem :D
Najbardziej niewydarzony Darcy wszech-czasów to ten z bodajże 1970r. (taki między tą wersją pierwszą, a Colinową). W zeszłym roku powstała też chyba jakaś nowa wersja P&P z wyjątkowo nieudanym Fitzwilliamem D.

Osobiście za równo wersję z 1995r. jak i z 2005r. znam na pamięć. Specjalnie ich ze sobą nie porównuję... dla mnie serial to "Duma i uprzedzenie", a film kinowy to "wariacje Joe Wrighta na temat Dumy i uprzedzenia" i tyle. To trochę tak jak z tą koncepcją (Platona?) o tym, ze to co widzimy jest tylko odbiciem doskonałości/ idei. Matthew MacFadyen to dobry pan Darcy, Colin to sama "Darcy-owatość" :D

tatoke13

Mnie Matthew MacFayden nie przypadł do gustu. Przy całej sympatii do tego aktora muszę stwierdzić, że jego Darcy wydał mi się jakiś łzawy i mało elegancki. Poza tym nie jestem entuzjastką jego urody (wiem, że to głupie, ale dla mnie Darcy musi być super przystojny). Głos ma interesujący, jednak to spojrzenie spaniela... Wiem, de gustibus non disputandum ;)
Aha, a Colin to sama "Darcy-owność", "Darcy-owatość" brzmi trochę jak Ciapowatość :D

sha_ik

Ojjj bynajmniej z ciapowatością nie miało to nic wspólnego ;)

tatoke13

Może i trochę naciągane to nawiązanie, ale... W 2 części St. Trinian panią prowadzącą terapię AA gra Celia Imrie, która w Niani Mc'Phee grała Selmę Quikly (tudzież panią Chyżo jak kto woli). Mówi tam do niego coś takiego "how lovely to see you here with me... <puszcza oko> with us". Czyżby odezwała się w niej była narzeczona?

tatoke13

Celia Imrie gra jeszcze w Bridget Jones i w St.Trinian's 1.

sha_ik

W Bridget Jones nie wzróciłam na nią uwagi, w St'Trinian 1 widziałam, że gra ale tam chyba nie miała żadnych scen bezpośrednio z Colinem ;)

tatoke13

W BJ Celia Imrie grała przyjaciółkę matki Bridget, Unę.