Alan RickmanI

Alan Sidney Patrick Rickman

8,9
92 378 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Alan Rickman

Najlepszy, Najbardziej utalentowany aktor z całej obsady Harrego Pottera

kronikarz56

Nie dobrze, a doskonale ci poszło. :) No, ale i tak mu dość pyskowała. Ja bym go kopnęła w wypiętą część ciała, wiesz, podczas tej sceny z "nocą poślubną" w tempie Pendolino. :)

No tak. :) Wiem, przecież wczoraj w telewizji obejrzałam cały film od A do Z. :D W sumie Szeryf zanim go dziabnął, to mu wyraźnie powiedział, że już więcej nie będzie polegał na swoich nieudolnych porucznikach. A mówiąc "porucznikach" miał na myśli swego kuzynka. :)

joanna_kordus

Cieszę się, że rozbawiłem cię tak mocno. Owszem, Marion dość mocno mu się pyskowała, ale odniosłem wrażenie, że to jeszcze bardziej go na nią nakręcało :) Tak czy siak widzę, iż z tobą nie miałby wcale tak łatwo ten nasz drogi Szeryf :)

He he he. No i bardzo mnie to cieszy. Przynajmniej wiesz już dokładnie, o czym jest ten film i jak rzucę jakiś żart, to będziesz bez problemu wiedziała, o co chodzi. Tak, Guy z Gisborne zginął z rąk Szeryfa, który mu jeszcze rzekł "Przynajmniej nie użyłem łyżki". Ten dialog przez ciebie będzie mi się przypominał w scenach dwóch filmów: "TRZEJ MUSZKIETEROWIE" z 1993 i "HRABIA MONTE CHRISTO" z 2002 r. Bo tam gra Guy z Gisborne i to gra kanalie. W pierwszym filmie gra Rocheforta i ginie z ręki d'Artagnana przebity szpadą, a w drugim gra sadystycznego komendanta zamku If bijącego batem swoich więźniów w rocznicę ich uwięzienia. Edmund Dantes uciekając z kicia topi bydlaka w morzu. Przez ciebie i twoje pomysły teraz zawsze na widok tych scen pomyślę sobie "Przynajmniej nie użył łyżki" xD

kronikarz56

Pyskowała się? Mało tego, raz mu nawet splunęła w twarz. A ten jeszcze nie ustawał w wysiłkach, by ją zdobyć. :) Powiem ci teraz taki suchar, za który Szeryf by mnie chyba dziabnął sztyletem albo kazał powiesić: Szeryfowi łatwiej było zdobyć zamek Locksleyów niż posiąść Lady Marion. ;) No, nie miałby łatwo. A gdyby mi reżyser zwrócił uwagę o to kopanie, to bym odpowiedziała: "No co? Mają widzowie podziwiać wypukłości Szeryfa? Przecież się na nich wypina, to chyba widać od razu, nie?" ;)

No ba. Dialog? Raczej monolog, bo Guy jako nieboszczyk nie mógł Szeryfowi już nic odpowiedzieć. :) Taki los tego aktora. ;) Tak? A ja ilekroć słyszę przechwałki Bellatrix Lestrange o zabiciu Syriusza, myślę sobie: "Przynajmniej nie użyła łyżki". I nie wiem, kto był autorem tych słów w scenariuszu "Robin Hooda", ale pewno w skrytości ducha przewidział, że ten tekst się przyjmie i że wiele osób go zapamięta na wieki. :D

joanna_kordus

Wiesz, ja naprawdę tego Szeryfa nie rozumiem. Dziewczyna nawet w twarz mu splunęła, a ten nic xD Nie rozumiem, jak można chcieć mieć taką dziewczynę. Chociaż... Dobra, niech będzie. Ona jest z królewskiego rodu, ma mu tylko dać syna. Ale wiesz... Mało to król Rysiek miał kuzynek? Musiał Szeryf właśnie ją chcieć poślubić? :) He he he. Naprawdę ty to masz zwariowane pomysły, nie ma co :)

W sumie mnie ciekawi, czemu Alanowi nikt nie dał nigdy roli w jakimś filmie o muszkieterach. Przykładowo w takim filmie "PIĄTY MUSZKIETER" z 1979 r. A przy okazji tego filmu zanim zapomnę. Wiesz, że Annę Austriaczkę tam zagrała ta aktorka, co grała Melanię Wilkes w filmie "PRZEMINĘŁO Z WIATREM"? Rywalkę Scarlett O'Harry do serca Ashleya Wilkesa. Ashley zawsze kochał Melanię, a Scarlett dopiero na końcu historii rozumie, że kochała jedynie wyobrażenie o Ashleyu, bo widziała go nie takim, jakim był naprawdę. A naprawdę godnym jej miłości był Rhett Butler, który jednak na końcu ma dość walki o miłość żony i odchodzi od niej. A gdy ona pyta "Co mam teraz ze sobą zrobić?", on jej mówi... No, właśnie. Pytanie na test pamięci znanych cytatów. Co jej rzekł Rhett na odchodnym? :)

He he he. A propos znanych cytatów, to mnie ten tekst o tępej łyżce się też przypomina w scenie, kiedy Molly Weasley zabiła Bellatrix Lestrange oraz kiedy Sweeney Todd zabija sędziego Turpina xD

kronikarz56

Kolego, zapomniałeś, co Mortianna powiedziała Szeryfowi i zapomniałeś wyciągnąć z jej słów odpowiednie wnioski. Jeśli Szeryf chce objąć tron po Ryszardzie, musi poślubić kogoś z jego rodziny. OK, Lady Marion była jedną z królewskich kuzynek, ale ona - by tak rzec - mieszkała po sąsiedzku z Nottinghamem, więc miał do niej najbliżej. A poza tym nie zapominaj, że Szeryf domyślał się, iż Lady Marion kocha Robina Hooda (i vice versa), więc porwanie dziewczyny byłoby czymś w rodzaju zemsty na wrogu. :) Czy mam może użyć łopaty, żeby ci wbić to do głowy, czy już ci się rozjaśniło? ;) Dzięki za uznanie. :)

Są dwa powody: mogli mu proponować takie coś, ale odmawiał, bo albo był zajęty, albo po prostu nie chciał; po wtóre za bardzo był kojarzony z łotrami, więc może nie mieli lepszej roli dla niego. :) O, to ciekawe. :) "Prawdę mówiąc, to już nie moje zmartwienie." :)

No tak. :D

joanna_kordus

Koleżanko, nie zapomniałem o tym wszystkim, ale właśnie to wszystko dowodzi tego, że Szeryf był zbyt pewny siebie i mało przewidujący. Nie pomyślał, że wyrwanie Robinowi laski może go jeszcze bardziej rozjuszyć. Prócz tego czasami właśnie sąsiadka nie jest najlepszą kandydatką na żonę, o czym biedak boleśnie się przekonał. Tak czy siak przez jedną laskę cały genialny plan diabli wzięli :)

Widzisz... Ja sam byłem naprawdę nieźle zaskoczony, kiedy się dowiedziałem, że w filmie "PIĄTY MUSZKIETER" zagrała Melania Wilkes. Byłem nieźle zaskoczony. Wszak "PRZEMINĘŁO Z WIATREM" było nakręcone w 1939 r, a "PIĄTY MUSZKIETER" został nagrany 40 lat później. To nie było szans, aby jej poznać. Ale to pozytywna niespodzianka :) A co do tego cytatu, to muszę ci powiedzieć, że masz dobrą pamięć. Nawiasem mówiąc ten cytat jest na liście najsłynniejszych cytatów filmowych. Choć po polsku ma kilka tłumaczeń :)

Wiesz, coś mi właśnie przyszło do głowy. Mianowicie chodzi o to, że Sylvia Kristel, grająca Marię Teresę w "PIĄTYM MUSZKIETERZE", miała potem romans z filmowym Fouquetem. Gdyby tak w tym filmie Fouqueta zagrał Alan Rickman, to coś mi mówi, że ich romans byłby o wiele bardziej namiętny i dłuższy. Jak uważasz? :)

kronikarz56

A może właśnie wprost przeciwnie - przewidział to. Tylko nie wiedział, ze Robin przeżył, a Will go okłamał. :) To nie przez laskę. To Mortianna podała na tacy gwóźdź do trumny. A raczej gwoździe do trumien. ;) Ale dziwne, że Robin po tym, jak wpadł przez witraż do alkowy Szeryfa, nie zapytał zaraz: "To prywatna impreza, czy można się wkręcić?" :D

No tak. :) Widziałam tę listę, a poza tym pamiętam, że jakaś znana nam postać anime oglądała ten film - przynajmniej w twoim opowiadaniu. :)

Być może. Ale nasz Maestro miał już kogoś, więc dałby swojej partnerce życiowej niezłe powody do zazdrości, gdyby tak się naprawdę stało. :)

joanna_kordus

W sumie dziwi nie jedno. Mortianna ponoć umiała przewidywać przyszłość. Dziwi mnie, że Szeryf z Nottingham nie poprosił swoją super-nianię o to, aby sprawdziła mu przyszłość, czy Robin naprawdę zginie, kiedy przeprowadzi się atak na jego tajną kryjówkę, a później powinna sprawdzić, czy on obecnie żyje czy też nie. Bo wiesz, przyszłość jest w ciągłym ruchu i to, że on w jej wizji ginie nie oznacza, że naprawdę by zginął. Wiesz, jeden mały błąd taktyczny Szeryfa i już przyszłość się zmienia. Dziwi mnie osobiście, że Jurek nie kazał swojej przybranej mamusi sprawdzić w tej jej kryształowej kuli czy co on tam miała, czy Robek żyje. He he he xD Dobry tekst! Wyobrażam to sobie - Robin wpada przez okno, Szeryf wrzeszczy "Hej! Dopiero co tę szybę wstawiłem!", a Robek "To prywatna impreza, czy można się wprosić?". A Szeryf mógłby na to dodać "No nie! Co za bubel mi sprzedali?! To miałaby szyba antywłamaniowa!". A Robek "Idź do sprzedawcy, niech ci zwróci forsę" xD Co ty na to? :)

Właśnie, widziałaś tę listę i muszę powiedzieć, że te cytaty są super, ale powinno się dodać kilka jeszcze super cytatów filmowych. He he he! Jak ty dobrze pamiętasz moje opowiadanie. Miło mi to słyszeć :)

Aha! Czyli już w 1979 roku nasz Maestro miał partnerkę życiową? Rozumiem. Czyli Sylvia Kristel obyłaby się smakiem? Czy może jednak uwiodłaby go? :)

kronikarz56

Nie zauważyłam u Mortianny żadnej kryształowej kuli. Do dyspozycji raczej miała krew (swoją lub jakiegoś stwora), własną ślinę, miskę z wodą (czy co to tam było), tackę i kostki z jakimiś znakami. ;) Ale fakt, to jest dziwne. :D Genialny pomysl na scenkę z parodii. :D

O, tak, na przykład ze "Szklanej pułapki" albo z filmu "Robin Hood - Książę złodziei". :) Proszę bardzo, w końcu je uważnie czytałam. :)

Tak, to była jego koleżanka ze studiów (albo z liceum). :) Oj, chyba Sylvia by musiała dać za wygraną i szukać szczęścia gdzie indziej. :)

joanna_kordus

W sumie ja również nie zauważyłem żadnej kryształowej kuli u Mortianny, ale przecież mogła ją mieć, choć tego wcale nie widzieliśmy. Tak czy siak jestem zdania, że to naprawdę dziwne, iż Szeryf nie poprosił Mortianny, aby sprawdziła, czy aby Szkarłatny Will nie kłamie. He he he. Naprawdę zabawnie wyszła mi ta scena do parodii, jaką ci opisałem? :)

He he he. Właśnie, nie inaczej. Zgadzam się z tobą całkowicie. Cytaty z tych filmów, o których mówisz naprawdę by się przydały na tej liście cytatów znanych z filmów :) Dziękuję ci, że tak dobrze zapamiętałaś moje opowiadanie po jednej lekturze i do tego jeszcze umiesz je zacytować :)

Rozumiem. Koleżanka ze studiów lub liceum? I na zawsze nasz Maestro pozostał jej wierny? To chyba faktycznie Sylvia by się obeszła smakiem :)

kronikarz56

Być może miała. :) Ale by się wkurzył, gdyby się przekonał, że Will go oszukał. Chłopak by stracił język i nie mógłby śpiewać tych pioseneczek. Może i dobrze by się stało, bo najlepszego głosu do śpiewu to Wiluś nie miał, oj nie. :) Bardzo zabawnie. :D

Stanowczo by się przydały. :) Proszę bardzo. Podobało mi się, więc je zapamiętałam. :)

Dokładnie. No raczej. :)

joanna_kordus

He he he! Teraz to mnie ty dla mnie odmiany rozbawiłaś, moja droga. W sumie masz rację, że Will naprawdę nie miał zbyt pięknego głosu, więc wyrywając mu ten kłamliwy język Szeryf z Nottingham mógłby oddać przysługę społeczeństwu xD Tak czy siak dobrze, że Szeryf nie sprawdził prawdziwości słów Willa z pomocą Mortianny :)

A teraz ja mam pomysł na coś zabawnego. Mianowicie wyobrażam sobie, jak Alan Rickman nie chce zagrać Szeryfa i w filmie odchodzi mówiąc do widzów, że nie chce tej roli. Wtedy narrator woła do niego "Czekaj! Alan! Przecież Szeryf z Nottingham wygrywa". Alan patrzy na niego i pyta "Serio?", a narrator na to "Tak! Szeryf Jurek wygrywa na końcu i zdobędziesz dziewczynę". Więc on się zgadza. Potem narrator mówi "Szeryf z Nottingham grany przez Alana, który wygra na końcu chciał uczynić z Marion swoją żonę, czyli panią szeryfową, a właściwie to królową czy coś w tym guście" xD I potem na końcu narrator mówi, że Robin wygrał i dobro też. Nagle Szeryf leżący martwy na posadzce podnosi głowę i woła "Hej! A mówiłeś, że to ja wygram", a narrator "Przepraszam, pomyliłem się" xD Co ty na to? :)

A więc Sylvia by się musiała obejść smakiem? Choć coś mi mówi, że by tylko ją to zachęciło :)

kronikarz56

Cóż, ja tylko wypowiadałam swoje zdanie o wokalu Willa. :) A że ty to potraktowałeś jako żart, to już jest twoja sprawa. ;) Tak, Will mógł odetchnąć z ulgą. Choć i tak o mało nie stracił głowy (dosłownie), gdy Wolf nawymyślał mu od zdrajców, nie bez racji zresztą, a Szeryf spytał z głupia frant: "Sprzedawczyk?" :)

Ekstra. :D Genialna przeróbka "Dziadka do orzechów" z udziałem Myszki Miki i jego przyjaciół. :D

No, raczej. :)

joanna_kordus

Najlepiej jest obracać w żart poważna słowa niż na odwrót. Ale przyznaję szczerze, że piosenką, jaką śpiewał Will, gdy pierwszy raz spotkał Robin Hooda, to cóż... Nie była najlepszej jakości. Właśnie, Will wtedy o mało nie stracił głowy, biedaczek, pomimo tego, że nie było dla niego miejsca na szubienicy.

Naprawdę rozbawiła cię moja przeróbka? :) Bo właśnie niedawno obejrzałem tę bajkę i mi się to przypomniało i uznałem, że pasuje do Szeryfa z Nottingham :)

Właśnie, bo Sylvia Kristel była kobietą, której odmowa wcale nie zniechęcała, a wręcz przeciwnie :)

kronikarz56

Jakbym słyszałam naszego Maestro. :) Dokładnie. :) Gdyby nie to, że się przyznał, czemu ciągle naskakiwał na Robina, to bym nie powiedziała o nim "biedaczek". :)

Na serio. :) Aha. :)

No, nie wiem, jak tam z nią było. Być może było tak, jak mówisz. :)

joanna_kordus

He he he. Widzisz, jak umiem doskonale naśladować sposób mówienia naszego Maestro. Jestem niezły :) Wiesz, mnie również bardzo zastanawiało za pierwszym razem, jak oglądałem ten film, czemu Will nie cierpiał Robina. Ale cóż... Dowiedziałem się tego i byłem pozytywnie zaskoczony :)

Moim zdaniem Maestro byłby zachwycony moim pomysłem, z którym właśnie cię zapoznałem :)

Wiem, że Sylvia Kristel nie była święta i wychowała się w biedzie. Dzięki swemu ciału na ekranie zrobiła karierę i wiedziała (cytując moją mamę) "od czego muchy zdychają". Dlatego umiała wykorzystać swoje atuty i lubiła mężczyzn, ale nie można jej nazwać wiesz jak, bo daleko jej było do tego. Może przejęła część cech granych przez siebie postaci, bo nie miała szczęścia do mężczyzn. A może oni nie mieli szczęścia do niej? Tak czy siak wspaniała aktorka i niewiele tak umiało grać pasji uczuć, jak ona.

kronikarz56

Raczej myślenia. :) Tak czy siak, sprawiedliwie powiem, że Christian Slater mimo niestety nie najlepszego wokalu i tak był lepszym aktorem od Kevina Costnera. A na dodatek tu wyglądał, jakby miał raptem dwadzieścia kilka latek, nie więcej. ;)

Dokładnie. Zachwycony, ale i rozbawiony. :)

Aha. :) A od czego muchy zdychają, można wiedzieć? ;)

joanna_kordus

Powiedziałbym, że Christian Slayter w tym filmie dał niezbyt udane popisy wokalne. Tak czy siak nie wiem jednak, dlaczego uważasz, iż lepiej on grał niż Kevin Costner. Możesz uzasadnić swoją wypowiedź? Bo chciałbym poznać twoje argumenty xD

Zachwycony i rozbawiony, całkowicie się z tobą w tej sprawie zgadzam. Naprawdę zgadzam :) I bardzo dobrze, bo właśnie o to chodzi :)

Od czego muchy zdychają? Od mucho-zolu, oczywiście. I niekiedy od klapki na muchy xD

kronikarz56

Wokal miał niezbyt dobry, ale za to mimikę i gestykulację odpowiednią do sytuacji. A Kevin jednak za sztywno trzymał się scenariusza i był mało ekspresywny. ;)

Tak. :)

Dobrze, ale co ma mucho-zol do Sylvii Krystel? ;)

Dawid_Klosowski

Gary Oldman zagrał lepiej.

WaFen

Gary Oldman to świetny aktor, ale zagrał zupełnie inną rolę niż Alan Rickman. No i Gary'ego mamy tylko w czterech filmach ze wszystkich ośmiu o Harrym Potterze, z czego dwóch mamy widzimy go tylko w jednej scenie. No, a Alan zagrał we wszystkich filmach o przygodach młodego czarodzieja, więc miał większe pole do popisu.

kronikarz56

To nie zmienia faktu, że Oldman zagrał lepiej. Alan miał na pewno dużo lepiej napisaną postać i ciekawszą. Bardzo mi się podobał Snape w jego wykonaniu ale Oldman swoją "słabą postać" odegrał lepiej.

Btw, we 4? Przypomina mi się 3, 4 i 5. W innych częściach Oldman już chyba nie grał.

WaFen

A może w 6 lub następnych częściach tylko pojawiło się wspomnienie Syriusza? Tak czy siak, nie wątpię, że Gary Oldman też świetnie zagrał, ale jednak jego rola była rozpisana tylko na trzy filmy. Nie miał aż tak szerokiego pola do popisu, jakie miał pan Alan Rickman.

joanna_kordus

Oj, jak widzę, ktoś niezbyt dobrze oglądał filmy. No to wam wyjaśnię. Syriusz Black pojawia się w 3, 4 i 5 części, ale pojawia się też w 8 filmie z serii. Mianowicie chodzi mi o "HARRY POTTER I INSYGNIA ŚMIERCI CZ. II". W scenie, jak Harry idzie na spotkanie z Voldemortem do Zakazanego Lasu. Wtedy ma w ręku Kamień Wskrzeszenia i przywołuje za jego pomocą duchy Jamesa Pottera i Lily Potter (swoich rodziców), a także Remusa Lupina i Syriusza Blacka. Syriusz mówi mu wtedy, że śmierć nie jest straszna, bo umieranie jest jak zasypianie.

Tak czy inaczej rolę Syriusza niestety w czwartym filmie ograniczyli do jednej sceny, gdzie widać tylko jego twarz i to mało wyraźnie, a szkoda. Wielka szkoda, bo w książce więcej się on pokazał. No, a co do roli Snape'a to zauważcie jedno - zarówno w książkach, jak i w filmach jego postać wybija się tylko w 1, 3, 5, 6 i 7 części. W filmach jest podobnie. W 1 filmie to postać bardzo ważna. W 2 już tak słabo. W 3 znów się wybija. W 4 i 5 tak sobie się pojawia tyle o ile, chociaż w 5 jeszcze ma swoje pięć minut, ale... w książce jest to o wiele lepiej pokazane, w filmie poszli na skróty. W 6 filmie podobnie jak w książce jego rola znowu staje się ważna. W 7 filmie pojawia się tyle o ile. W 8 zaś mamy podkreślenie jego roli w życiu Harry'ego, choć moim zdaniem sceny w myślodsiewni też lepiej powinny być pokazane, bo za mocno szli na skróty.

kronikarz56

Nie grał w tej części. Gary Oldman nie zagrał na planie filmowym Harry Potter i Insygnia Śmierci cz. 2. Scena powstała w filmie .

WaFen

Może użyli tego samego zabiegu, jakiego użyli w części 5 względem postaci Cedrika Diggorry'ego? No wiecie, aktor niby nie gra w filmie, ale jest pokazane ruchome zdjęcie jego postaci. Z podobnym zabiegiem spotkałam się w filmie "Spectre", gdzie pokazali zdjęcie Judi Dench jako M, ale ona sama nie zagrała w filmie. Nie wiem, na czym polega taki zabieg i jak on się fachowo nazywa, ale jest dość sprytny i coraz częściej stosowany w filmach. Poza tym w 5 części Cedrik Diggorry pojawia się we wspomnieniach i koszmarnych snach Harry'ego, a przecież ta scena w filmie mogła być zmontowana, no nie?

joanna_kordus

A ja myślałem, że Gary Oldman po prostu przybył na plan filmowy ostatniego filmu o Harrym Potterze, żeby zagrać ducha Syriusza, a tymczasem mówicie, że jakąś techniką komputerową tylko dołożono jego postać. No, nie ważne. Tak czy inaczej naprawdę postać Syriusza pojawia się w czterech na osiem filmów z serii, z kolei ma większe pole do popisu, bo pojawia się we wszystkich filmach, choć moim zdaniem obaj panowie grają doskonale swoje role i pasują do nich.

kronikarz56

To ja sugeruję, że użyto jakiejś techniki do pokazania ducha Syriusza. Jak było naprawdę, o to można zapytac tworców filmu na jakiejś ze stron poświęconych tworzeniu serii o Harrym Potterze.
Pytanie z gatunku "z głupia frant": Kto ma większe pole do popisu, bo pojawia się we wszystkich filmach?
Co do ostatniego, to uważam tak samo.

joanna_kordus

Ja jestem właśnie ciekaw, czy Gary Oldman w tej ostatniej części Harry'ego Pottera zagrał osobiście ducha Syriusza Blacka, czy może jakoś komputerowo go stworzyli. Tak czy inaczej naprawdę uważam, że obaj ci panowie - zarówno Gary Oldman, jak i Alan Rickman to najlepsi aktorzy w całej obsadzie wszystkich filmów o nastoletnim czarodzieju. Moim zdaniem najwięcej z siebie dali ze wszystkich aktorów.

kronikarz56

Na pewno musieli użyć do tego jakichś hokus-pokus w stylu komputerowym, bo nie wyobrażam sobie, żeby inaczej go zrobili. Tak czy siak, naprawdę bardzo dobrze się stało, że do współpracy zaproszono Mistrzów gry aktorskiej. Niezależnie od tego, w ilu częściach zagrali, grali na najwyższym poziomie.

joanna_kordus

Zgadzam się. Bez względu na wszystko obaj panowie grali po prostu fenomenalnie. Przyznam się, że podoba mi się w filmie "HARRY POTTER I KSIĄŻĘ PÓŁKRWI", jak widać emocje na twarzy Snape'a. Widzimy jego wątpliwości, jakiś smutek, takie wyraźne wahanie się, czy postępuje właściwie... A scena śmierci Dumbledore'a to w filmie budzi takie uczucia, że cóż... Niby Snape zabija Albusa, ale... Widzimy, że nie sprawia mu to przyjemności i zastanawiamy się - skoro to jest zdrajca i sługus Voldemorta, to czemu ma te wątpliwości? I dopiero ostatni film wyjaśnia nam te jego wątpliwości, jakie się na jego twarzy malowały. Sama mimika pana Alana zasługuje na uznanie :)

kronikarz56

Tak. Kiedy czytałam "Księcia Półkrwi" i byłam w trakcie lektury rodziału "Wieża rozjarzona błyskawicami", zastanawiało mnie, jaki powód miał Profesor Snape, by zabić Profesora Dumbledore'a. W każdym razie wydawało mi się, że coś tu jest nie halo. I jeszcze ten błagalny ton dyrektora... Po głowie chodziły mi wówczas takie myśli, a raczej pytania: "O co tu biega? Co tu jest grane?" Dopiero rozdział "Opowieść Księcia" w ostatnim tomie wszystko wyjaśnił od A do Z, co i jak. I kiedy to czytałam po raz pierwszy, na koniec pomyślałam sobie: "Więc to takie buty... No, na serio pan Profesor potrafił zaskoczyć wszystkich wokół. Udawał twardziela, a tak naprawdę był wrażliwym człowiekiem."
I w filmie jeszcze wyraźniej to było pokazane. Gdybym mogła kiedykolwiek spotkać się w zaświatach z panem Alanem, to i jemu oddałabym japoński ukłon, ale taki, jaki uczniowie szkół w Japonii oddają swym senseiom, czyli nauczycielom. :)

joanna_kordus

W filmie pan Rickman miał o tyle przewagę nad tym Snapem z książki, że było widać jego mimikę, która wyrażała cały szereg sprzeczności. Moim zdaniem już za samo to zasłużył on nagrodę, nie wydaje ci się? Nie wiem, czy pan Rickman otrzymał jakąś nagrodę za rolę Snape'a, ale należała mu się ona w pełni. W końcu nie wiem, jak ty, ale ja już zawsze będę widzieć Snape'a z twarzą pana Rickmana. Podobnie będzie np. z Szeryfem z Nottingham, który chyba nigdy nie miał lepszej twarzy :)

kronikarz56

Nagrody nie dostał, ale w filmie "Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II" został nominowany do Saturna za najlepszego aktora drugoplanowego, uważaj, razem z Ralphem Fiennesem. :)
Tak, ja też. Widziałam już szeryfa z Nottingham w tej parodii Mela Brooksa i w serialu "Robin Hood" z 2006 roku, ale jednak ci dwaj wysiadają na najbliższym przystanku w porównaniu z panem Alanem Rickmanem i jego Szeryfem. :) A już chyba każdy wolałby zostać przetrzymywany przez jego Hansa Grubera niż przez kogokolwiek innego, czyż nie? :)

joanna_kordus

No proszę. Alan Rickman i Ralph Fiennes razem nominowani do Saturna za najlepszego aktora drugoplanowego? Widać ktoś tutaj lubi mroczne postacie xD

He he he. No tak, muszę powiedzieć, że masz rację. Szeryf z Nottingham najbardziej przykuwał uwagę, gdy grał go Rickman, a prócz tego masz rację. Powiem nawet więcej. Wiele kobiet jako swojego porywacza widziałoby właśnie Hansa Grubera ze "SZKLANEJ PUŁAPKI" xD

kronikarz56

No ba. :D Ale tak wszyscy piszą i mówią o Profesorze Snapie, że mroczny i mroczny, a on po prostu pod maską sarkazmu, surowości, tajemniczości i oschłości skrywał wrażliwą swą naturę. Ale do zagrania tej postaci naprawdę potrzeba było aktora wprost z kosmosu (tak nazywam aktorów, którzy są w moim pojęciu więcej niż genialni). Pani Rowling naprawdę wybornie zrobiła, że zaprosiła do współpracy pana Rickmana. A może właśnie za to, jak zagrał w drugiej części "Insygniów Śmierci", dostał tę nominację do Saturna. :)

Za te teksty Szeryf powinien był dostać coś więcej niż Nagrode BAFTA. On był wręcz niemożliwy. Szkoda, że tego nikt nie docenił. :D Znowu czytasz w moich myślach, bo ja kiedy pisałam swego poprzedniego posta, myślałam głównie o kobietach. :D

joanna_kordus

Właśnie, profesor Snape był w sumie jedną z najbardziej tajemniczych postaci w całej serii, obok Albusa Dumledore'a, bo w końcu o nich obu nie wiedzieliśmy przez całą serię tego, co wiedzieć powinniśmy i dopiero ostatnia część sagi o Harrym ukazała nam wszystkie dane na jego temat, co oczywiście sprawiło, że byliśmy tym bardzo zaskoczeni. Popieram twoje zdanie - pani Rowling wybierając pana Rickmana podjęła właściwą decyzję.

He he he. Zdarza mi się czytać ci w myślach, ponieważ bardzo dobrze cię znam, moja droga. Daję głowę, że niejedna pani by chciała być tak porwana przez Hansa Grubera vel Alana "Szeryfa Snape'a" Rickmana" xD

kronikarz56

Tak. Taka mi myśl ostanio chodziła po głowie, trochę wariacka, przyznaje się bez bicia: "A co by było, gdyby tak rzucić wyzwanie Ricie Skeeter i niech ona napisze biografię Profesora Snape'a?" Miałaby utrudnione zadanie, to fakt, bo nie byłoby zbyt wiele osób żyjących, które go pamiętały, ale niechby tak spróbowała podjąć się tego wyzwania. Ciekawe, co by z tego wyszło... :D

No tak. :) Ale ty nie dawaj głowy, bo nie masz zapasowej. :D Chociaż ja bym się założyła o to samo. ;D

joanna_kordus

W sumie to nie jest wcale taka wariacka myśl. Mnie się ona nawet podoba, naprawdę podoba. Tylko jak sama mówisz, miałaby utrudnione zadanie, ponieważ wiele osób wiedzących wszystko o Snape już nie żyje lub nie chciałby mówić. Ale w sumie może Harry by jej sporo opowiedział? No i zawsze można zajrzeć do myślodsiewni :)

He he he. No i widzisz, głów dawać nie musimy, ale przecież jesteśmy pewni tego, o czym mówimy xD

kronikarz56

Nie wiadomo nawet, czy żyliby rodzice Profesora Snape'a. Tak czy inaczej, właśnie dlatego to zadanie byłoby prawdziwym wyzwaniem dla Rity Skeeter. :)

Taak. Zresztą lepiej nie mówić o dawaniu głowy w przytomności Szeryfa z Nottingham, bo naprawdę można by było ją stracić, na własne życzenie zresztą. ;) Dokładnie. :D

joanna_kordus

Właśnie, to prawda. Rita Skeeter miałaby naprawdę trudne zadanie przed sobą, ale przecież nie oznacza to, że jest ono niemożliwe do wykonania, nie sądzisz? :)

He he he. Masz rację. Nie ma co gadać, w obecności Szeryfa z Nottingham lepiej nie mówić o tym, że dajesz za coś głowę, bo może on to zrozumieć bardzo dosłownie xD

kronikarz56

Nie sądzę, żeby dla Rity było ono niemożliwe do wykonania, a wiesz czemu? Bo w słowniku Rity Skeeter nie ma słowa "Niemożliwe". :D

Heh, a żebyś wiedział. Zresztą właśnie dlatego ostrzegałam. :D

joanna_kordus

Wiesz, mam jakieś takie dziwne wrażenie, że oprócz słowa "niemożliwe" nie znała ona jeszcze słowa "uczciwe", bo przecież jej metody działania nie zawsze były fair, co musisz przyznać.

He he he. Właśnie... Przy Szeryfie i przy innych złych osobach mających władzę lepiej nie mówić, że się ręczy za coś swoją głową. Bo kto wie, jak oni to zrozumieją? xD

kronikarz56

No raczej. Veritaserum to nie był legalny sposób zdobywania wiadomości od innych, sam Profesor Snape o tym wspomniał Harry'emu w "Czarze Ognia". Mnie aż zmroziło, jak czytałam ten dialog Profesora Snape'a z Harrym o veritaserum. Sama miałam niejasne przeczucie, że ten eliksir podziałałby nawet na osoby tak małomówne jak ja.

No, swojej głowy mógłbyś nie odzyskać. Raczej. :D

joanna_kordus

No, w sumie to trochę szkoda, że nie używano czasami Veritaserum, aby przesłuchiwać złapanych śmierciożerców. Chociaż może je stosowano, ale my o tym nie wiemy. Z kolei podanie go uczniowi było surowo zabronione, co sam Snape wspomniał. Ale oczywiście powiedział to Harry'emu, bo go oskarżył o kradzież skrzeloziela oraz składników do eliksiru wielosokowego, z czym Harry miał tyle wspólnego, że Zgredek dał mu skrzeloziele, które wcześniej sam skradł Snape'owi. Ale i tak Severus powiedział, że w sumie skrzeloziele to drobiazg, lecz inaczej sprawa ma się ze składnikami do eliksiru wielosokowego. Aż Harry rozważał po tej rozmowie picie tylko napojów z piersiówki.

Właśnie, raz straconej głowy jakoś jest trudno odzyskać, zwykle jest to niemożliwe xD

kronikarz56

Niektórzy śmierciożercy nie musieli pić veritaserum, bo sami się chełpliwie przyznawali do wszystkiego. Innym natomiast bardzo by się przydało. Otóż właśnie... A ty byś tego samego nie rozważał? Bo ja tak.

No, żebyś wiedział. Oczywista oczywistość. :D

joanna_kordus

Właśnie, chyba nawet wiem, kogo masz na myśli. Niejaką Bellatrix Lestange vel Helena Bonham Carter, mam rację? xD Ona nawiasem mówiąc kilkakrotnie zagrała razem z Alanem Rickmanem i chyba się oboje lubili. No, ale czasami veritaserum by się przydało podczas sądowych przesłuchań. He he he. Uwierz mi, na miejscu Harry'ego też bym rozważał taką możliwość.

A kto mówił, że coś to jest oczywista oczywistość? Bo znam te słowa, ale nie wiem, skąd.

kronikarz56

Trafiłeś w sedno. Pamiętam, jak w "Czarze Ognia" w myślodsiewni mówiła sama, że jest dumna z tego, że służy Temu, Którego Imienia Nie Warto Wymawiać, Jeśli Nie Chce Się Mieć Kłopotów. :D Szkoda, że nie mam okazji tego powtórzyć obsadzie filmów o Harrym Potterze, jeszcze dopóki żył nasz Mistrz Eliksirów, mieliby ubaw po pachy z tej nazwy. :D Nie chyba, a na pewno. Założę się ze wszystkimi obecnymi użytkownikami na tym temacie forum, że pana Rickmana nie da się nie lubić i że każdy by chciał z nim zagrać. ;) Oj, tak, przydałoby się to veritaserum. Tylko że nie jest łatwo je sporządzić. No i widzisz sam. :D

Ten zwrot stał się popularny dzięki premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i jest cytowany od roku 2007. :)

joanna_kordus

Właśnie, pani Bellatrix Lestrange to była dopiero fanatycznie oddana swemu panu śmierciożerczyni. Nie trzeba jej było nawet przyciskać, by się do wszystkiego przyznała. Choć i tak miała też co nieco rozumu, bo od początku poczuła, że Severusowi nie można ufać i miała rację. On był wierny Dumbledore'owi, ale przecież nawet Czarny Pan mu zaufał, co jej było nie w smak. Tak czy inaczej Helena Bonham-Carter parę razy grała jeszcze z Alanem Rickmanem i muszę powiedzieć, że dobrze jej to szło.

A tego to nie wiedziałem, ale teraz sobie zapamiętam. Jarek Kaczyński miał czasami naprawdę niezłe teksty.

kronikarz56

Co prawda, to prawda. Tylko jak na złość, nikt nie wysłuchał jej wątów pod adresem Severusa Snape'a. Ale powiedzieć, że dobrze szła współpraca Heleny Bonham-Carter z Alanem Rickmanem, to powiedzieć za mało. Z tym panem każdy by chciał współpracować, i nie tylko jako aktorem, ale tak w ogóle. Nic dziwnego, że miał tylu przyjaciół. Idę o zakład, że dla tych młodszych aktorów z serii o Harrym Potterze (i nie tylko dla nich) był nauczycielem (na pewno o wiele bardziej cierpliwym od swego wcielenia), był też doradcą, ale przede wszystkim był przyjacielem. Tak też o nim napisali w swym poście na którymś z portali społecznościowych, gdy zmarł. Sądzę, że niejeden początkujący aktor (nie tylko z Imperium Brytyjskiego ;) ) chciałby mieć za swego mentora właśnie jego. A pomyśleć, że studiował grafikę, a potem dopiero aktorstwo... Ale i wokal miał niczego sobie, co udowodnił w "Sweeneyu Toddzie". A zwłaszcza jak z Johnnym Deppem śpiewał "Pretty women", to już po prostu bajka. Ten jego bas (albo baryton) i tenor Johnny'ego Deppa to najlepszy duet wokalny, jaki kiedykolwiek słyszałam w jakimkolwiek musicalu. To tak a'propos współpracy Alana Rickmana i Heleny Bonham-Carter w filmach. :)

No, zapamiętaj to sobie, bo ten tekst na dobre i na złe przeszedł już do języka potocznego. :)