Zbliżają się Walentynki, więc redakcja Filmwebu choć raz w życiu postanowiła być śmiertelnie poważna. Wybraliśmy dla Was osiem wzruszających filmów o miłości, do których można zasiąść w towarzystwie pięciu paczek chusteczek higienicznych. Jak zwykle zapraszamy Was do
prezentowania własnych typów. W końcu nie ma miłości w pojedynkę.
"Spragnieni miłości" Jeden z najpiękniejszych i zarazem najprzystępniejszych filmów
Wong Kar Waia. Niezwykle zmysłowa opowieść o miłości nigdy nie spełnionej. Nikt, no może z wyjątkiem
Jamesa Ivory'ego w
"Okruchach dnia", nigdy tak nie opowiedział o dwojgu ludzi, którzy się mijają. A jeżeli do tego dodamy wspaniałe nasycone melancholią i nostalgią zdjęcia Christophera Doyle'a i przepiękną muzykę Shigeru Umebayashi, to mamy idealny film dla wszystkich nieszczęśliwie zakochanych.
"Tajemnica Brokeback Mountain" Snuta przez Azjatę opowieść o dwóch kowbojach gejach w konwencji romantycznego westernu to dzieło co najmniej z kilku powodów niezwykłe. Po pierwsze nikt dotąd nie zdemolował w tak bezczelny a zarazem piękny sposób mitologi westernu. Po drugie w bohaterach gejach paradoksalnie zakochała się prawie cała kobieca populacja. Po trzecie wzrosła też sprzedaż kapeluszy, z których dotąd słynęli politycy z Krakowa.
"Ich noce" Frank Capra w szczytowej formie.
Gable i
Colbert w swoich najlepszych czasach. Do tego pięć najważniejszych Oskarów. Historia pewnego szarmanckiego dziennikarza i pyskatej panienki z dobrego domu to jak dotąd najlepszy przykład screwball comedy. Film, który zdemolował masową wyobraźnię i przyczynił się do spadku sprzedaży podkoszulków za sprawą gołej klaty Gable'a - on takowych nie używał. Obowiązkowa pozycja dla tych, którzy nad wspólne wycie do księżyca przekładają solidną pyskówkę i końskie zaloty.
"Mała Moskwa" Na polskiej ziemi jałowej dobry melodramat wyrasta raz na pół wieku, więc pojawienie się
"Małej Moskwy" powinniśmy przywitać wiwatami i tańcem godowym w rytm "My heart will go on". Dzieło
Waldemara Krzystka po odrzuceniu kontrowersji gdyńskiego cyrku okazuje się wzruszającą historią miłosną o Polaku i zamężnej Rosjance. Wielkie uczucie splata się z Wielką historią, ale czy może z tego wyniknąć coś dobrego?
Krzystek ma nieco ciężką rękę (więcej humoru!), ale film wyszedł mu ładny.
"Tylko mnie kochaj" Nie ma to jak polska komedia romantyczna – telewizyjne gwiazdki świecą się jak choinka bożonarodzeniowa, w tle leci przyjemna muzyczka, a przed kamerą co jakiś czas pojawiają się loga popularnych marek.
"Tylko mnie kochaj" to stosunkowo najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się panom z TVN-u. W obsadzie znalazła się bowiem mała
Julia Wróblewska, która ukradła film zblazowanym starszym kolegom.
"Harold i Maude" Co się stanie, jeśli wrażliwy dwudziestolatek pozna blisko 80-letnią panią i się w niej zakocha? Purytanie powiedzieliby pewnie, że wolą sobie tego nawet nie wyobrażać, bo to obraza czci i moralności. Dziś taki film nie przeszedłby już w w wielkiej hollywoodzkiej wytwórni, ale w latach 70. były dragi, seks i rock&roll, a ludzie mieli więcej odwagi. Dzieło
Hala Ashby'ego przy całym swoim ataku na fałszywą moralność, wciąż jest piękną i wzruszającą historią o tym, że życie może być fajne.
"Co się wydarzyło w Madison County" Na szczęście miłość to nie tylko lukrowane serduszka i różowe stojaki na telefony komórkowe, ale także mądre uczucie dojrzałych ludzi.
"Co się wydarzyło w Madison County" zaskoczyło fanów
Clinta Eastwooda. Historia prowincjonalnej kury domowej (
Meryl Streep), której dzieci odkrywają, że ich wzorowa mama miała przed laty cichy romans z pewnym fotografem (
Eastwood), urzeka kameralnością tonu i dyskrecją opowieści o najbardziej intymnych sprawach. Po Brudnym Harrym nikt nie spodziewał się takiego wyczucia niuansów kobiecej psychiki, a zwłaszcza takiego wyczucia subtelnej erotyki (scena w wannie to jedna z bardziej zmysłowych scen erotycznych w historii kina). Polecamy nie tylko tym, którzy wkroczyli już w smugę cienia.
"Cienista dolina" Kolejny portret miłości dojrzałej wyszedł spod ręki twórcy
"Gandhiego". Oparta na faktach historia późnego romansu pisarza C.S. Lewisa (to ten od "Opowieści z Narnii") i amerykańskiej poetki Joy Grisham. Miłość w sile wieku z widmem śmierci w tle rozpisana na porywający aktorski duet
Anthony Hopkins -
Debra Winger ujmuje dyskrecją i zrozumieniem tematu. Rozegrana na półtonach, choć w konwencji melodramatu, nigdy nie posuwająca się do tanich emocjonalnych chwytów. Idealny film na wspólny walentynkowy wieczór z winem i paczką chusteczek. A zdanie „trzeba mówić różne rzeczy, bo potem chwila przemija i jest się znowu samym” może stać się miłym opening line'em nowej znajomości.