Liam Neeson przekonał się właśnie, że co wolno jego bohaterom, jemu samemu na sucho nie ujdzie. Aktor udzielił ostatnio serii wywiadów w ramach promocji filmu
"Cold Pursuit", który wejdzie do amerykańskich kin w najbliższy piątek. W jednym z nich pozwolił sobie na zbyt dużą szczerość. Wywołał nim falę oburzenia.
Getty Images © Rich Polk W wywiadzie udzielonym "The Independent" opowiedział o tym, jak się zachował, kiedy dowiedział się, że jego przyjaciółka została zgwałcona. Zadał jej serię pytań, w tym także o rasę sprawcy. Kiedy dowiedział się, że gwałciciel miał czarny kolor skóry, zalała go fala złości. Wybiegł na ulicę i wędrował po okolicy z nadzieją, że zaczepi go przypadkowy Afroamerykanin, by mógł się na nim wyżyć i go zabić. Jak twierdzi, pragnienie brutalnej zemsty towarzyszyło mu przez jakiś tydzień. Liczył, że jakiś "czarny bękart" sprowokuje go do działania.
Neeson oczywiście w wywiadzie kaja się i przekonuje, że teraz jest mu wstyd za swoją reakcję. Chwali też swoją przyjaciółkę, która zachowała się dużo lepiej i dojrzalej od niego.
Neeson twierdzi też, że zdaje sobie sprawę, że zemsta niczego nie rozwiązuje. Zna to z własnego doświadczenia, ponieważ wychowywał się w Irlandii Północnej w czasach ostrego konfliktu katolików i protestantów, widział więc na własne oczy, do czego prowadzi ślepe pragnienie odwetu.
Mimo tej refleksji nad sobą samym i istotą zemsty, w sieci zawrzało. Działanie aktora piętnowane jest jako rasistowskie. Pojawiły się też złośliwe komentarze, że byłby dobrym gubernatorem stanu Wirginia (obecny wplątany jest właśnie w skandal na tle rasistowskim).