Festiwal Filmów Komediowych w Lubomierzu

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Festiwal+Film%C3%B3w+Komediowych+w+Lubomierzu-15465
Zakończył się już V, jubileuszowy Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych w Lubomierzu, jedna z najciekawszych i najsympatyczniejszych letnich imprez filmowych w naszym kraju.
Tegoroczna edycja była dużo lepsza od poprzedniej, co jak zapewniają wierni festiwalowi goście, staje się już regułą bowiem lubomierska impreza z roku na rok jest po prostu coraz lepsza. Przede wszystkim było więcej filmów, które pokazywane były nie tylko na olbrzymim ekranie w rynku, ale również w specjalnie zbudowanym na czas festiwalu kinie "Raj". Bylo również więcej gości, wśród których znalazły się takie sławy jak Witold Pyrkosz, Krzysztof Kowalewski, Jerzy Turek, Sylwester Chęciński i Krzysztof Majchrzak oraz więcej gwiazd na estradzie: Big Cyc, Gabriel Fleszar, Krzysztof Daukszewicz a nawet bardzo popularny obecnie zespół Ich Troje. Łatwo się zatem domyśleć, iż w trakcie festiwalu w Lubomierzu nudzić się było trudno.

Paradę rozpoczynającą festiwal prowadził Kazimierz PawlakTegoroczna impreza rozpoczęła się jednak bardzo niefartownie - w strugach ulewnego deszczu. Już od rana nad Lubomierzem zbierały się chmury, z których co jakiś czas siąpił niewielki deszczyk, ale dopiero podczas uroczystego otwarcia festiwalu rozpadało się na dobre. Na szczęście ulewa nie trwała długo i nie była w stanie popsuć humorów ani gościom ani organizatorom imprezy. Lubomierski festiwal tradycyjnie rozpoczął się uroczystą paradą, którą prowadzili Kargul i Pawlak, bohaterowie filmowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", do której zdjęcia realizowane były właśnie w Lubomierzu. W tym miejscu warto wspomnieć, iż "Sami swoi" to nie jedyny obraz, który powstał w tym mieście. Kazimierz Kutz nakręcił tu w 1958 r. swój "Krzyż walecznych", w 1985 r. Marek Ciecierski zrealizował "Maratończyka" a rok później do miasteczka zawitał Piotr Łazarkiewicz, który pracował wtedy nad filmem "Kocham kino".
Paweł Burczyk z pamiątkową kosąWróćmy jednak do festiwalu. Zaraz po uroczystym jego otwarciu i wręczeniu Granatów dla najlepszych filmów i aktorów komediowych publiczność mogła zobaczyć na estradzie najnowszą komedię Marka Rębacza "Atrakcyjny pozna panią", w której główne role zagrali Witold Pyrkosz, Roman Kłosowski i Zofia Merle. Do czasu zakończenia spektaklu zza chmur wyjrzało słońce a do Lubomierza zaczynało przybywać coraz więcej osób, z których większość chciała zobaczyć koncert cieszącego się obecnie ogromną popularnością zespołu "Ich Troje". Występ kapeli stał jednak pod dużym znakiem zapytania.
Wpierw do organizatorów dotarła wiadomość, iż kapela może się spóźnić a nawet nie dojechać, ponieważ mieli po drodze wypadek. Na szczęście udało im się znaleźć drugi samochód i z 2-godzinnym poślizgiem "Ich Troje" dotarli do Lubomierza. I tu dopiero zaczęły się prawdziwe kłopoty. Wpierw wokalista (ten rudy z ćwiekami) stwierdził, że nie wystąpi bo jest nieogolony. Wysłano więc do garderoby charakteryzatorkę, która "pana artystę" ogoliła i odpowiednio umalowała. Później piosenkarz stwierdził, że on nie ma co na siebie włożyć, ponieważ wóz z kostiumami nie dojechał i w związku z tym nie wystąpi. Jak się za chwilę okazało samochód dojechał tylko nie mógł przedostać się do centrum Lubomierza bowiem rynek i przylegające do niego uliczki były pełne ludzi, którzy od wielu godzin oczekiwali na koncert. Całą garderobę przeniesiono więc ręcznie do za kulisy. Niestety, również i to nie zadowoliło czerwonowłosego wokalisty, który tym razem stwierdził, że nie dojechał również balet zespołu a bez baletu koncert odbyć się nie może. Rozpoczęło się więc poszukiwanie samochodu, w którym jechał balet. Wóz szczęśliwie się znalazł i koncert, na który jak oszacowali później organizatorzy przyjechało 20 tys. osób, mógł się wreszcie rozpocząć.
Cezary Żak z żonąFakt ten ucieszył również licznie zgromadzonych w miejskim ratuszu festiwalowych gości, którzy przez parę godzin czuli się jakby znajdowali się w oblężonej twierdzy. Budynek bowiem ze wszystkich stron był otoczony ludźmi, nie mógł doń podjechać żaden samochód a zniecierpliwiony tłum stawał się coraz bardziej agresywny. Wszystko się na szczęście skończyło dobrze. Koncert się odbył, nie doszło do żadnych bójek ani przepychanek a po zakończonej imprezie publiczność spokojnie rozeszła się do domów zostawiając po sobie jedynie masę śmieci. Przyjazd zespołu "Ich Troje" to najważniejszy egzamin jaki zdać musieli organizatorzy festiwalu i trzeba przyznać, że zdali go celująco.

Paweł Burczyk odsłania pamiątkowe tablice w 'Alei Sław'Drugiego dnia przybyliśmy do Lubomierza dość późno, bowiem dzień wcześniej byliśmy gośćmi specjalnego festiwalowego bankietu, na którym bawiliśmy się niemalże do białego rana zatem musieliśmy to odespać. Do miasteczka dotarliśmy akurat na chwilę przed uroczystością, która miała odbyć się w lubomierskiej "Alei Sław". Jest to jedna z miejskich uliczek, gdzie rokrocznie umieszczane są pamiątkowe tablice z nazwiskami filmowców, którzy odwiedzili kiedykolwiek Lubomierz. W tym roku swoje tablice otrzymali: Zbigniew Buczkowski, Jacek Bromski, Andrzej Kopiczyński, Roman Kłosowski, Andrzej Zaborski oraz Paweł Burczyk.
Kilka godzin później na estradzie pojawił się Krzysztof Daukszewicz, na którego występ oczekiwałem z ogromną niecierpliwością. Jak zwykle Daukszewicz udowodnił, że jest jednym z najlepszych satyryków w naszym kraju a napisana przez niego piosenka o "Łódce Bols" ma szansę stać się narodowym przebojem. Po recitalu Daukszewicza na scenę wszedł Gabriel Fleszar wraz z zespołem, którego występ kończył drugi dzień festiwalu. Osobiście uważam Fleszara za lepszego muzyka niż aktora a lubomierski koncert tylko mnie w tym przekonaniu upewnił. Zespół dał bowiem doskonały koncert, w którym obok utworów znanych z płyt Gabriela znalazło się również kilka umiejętnie połączonych ze sobą standardów bluesowych.

Krzysztof Majchrzak po udanym koncerciepogody był dniem najlepszym. Od rana świeciło słońce a na niebie jedynie sporadycznie pojawiały się od czasu do czasu chmury. Na ostatni dzień festiwalu zapowiadano koncert kwartetu Krzysztofa Majchrzaka, na który z niecierpliwością oczekiwałem. Majchrzaka zdążyłem już bowiem poznać jako wybitnego aktora, ale nie wiedziałem, że jest również muzykiem. Jak się później okazało bardzo dobrym muzykiem. Przez ponad godzinę Majchrzak, grający na w zespole na klawiszach, bawił licznie zgromadzoną publiczność repertuarem, w którym znalazły się utwory jazzowe i bluesowe. Po nim na scenę wszedł Bohdan Łazuka, legendarny polski aktor i piosenkarz, który wystąpił w recitali zatytułowanym "Łazukonalia" składającym się z najbardziej znanych piosenek artysty.
Co było dalej nie wiem. Zbliżała się już bowiem pora mojego wyjazdu i musiałem opuścić Lubomierz. Wiem jednak od przyjaciół, iż w najlepsze bawiono się jeszcze do późnych godzin nocnych, kiedy to pokazem sztucznych ogni oficjalnie uznano festiwal za zakończony. Do tego czasu na estradzie pojawili się jeszcze kabaret PAKA, Jerzy Kryszak i oczywiście gwiazda wieczoru zespół BIG CYC, który dał wspaniały koncert.

Maciej Ślesicki z pamiątkowym sierpemLubomierski festiwal to impreza wyjątkowa, która mimo, iż jest imprezą filmową to bardziej przypomina olbrzymi festyn, na którym każdy znajdzie coś dla siebie. Filmy są tutaj pretekstem do zabawy. Projekcje odbywają się na świeżym powietrzu i dopiero późnym wieczorem, ale swobodna komediowa tematyka pozwala na zorganizowanie całego mnóstwa imprez towarzyszących - koncertów, występów kabaretów, spotkań z aktorami. Festiwal Filmów Komediowych to impreza mająca swój urok a zawdzięcza go przede wszystkim niepowtarzalnym organizatorom, którzy do tak niedużego miasta byli w stanie zaprosić tyle sław a kilkudziesięciu tysiącom gości zapewnić dobrą i niezapomnianą zabawę. Największe brawa należą się moim zdaniem burmistrzowi Lubomierza, który jest najlepszym konferansjerem wśród burmistrzów i z najlepszym burmistrzem wśród konferansjerów.