Na Zmierzch trafilam kiedys przez przypadek no i obejrzalam... i pamietam ,ze bardzo zaskoczyl
mnie klimat filmu, przepiekne zdjecia i klimatyczna muzyka... film wprawil mnie wrecz w taki
romantyczny nastroj.
Obejrzalam oczywiscie cala sage i najlepiej wspominam 1sza czesc, w kolejnych czesciach
podobaly mi sie niektore momenty.
W calej sadze brakuje mi wampirzych kłów- moze to taki szczegól- ale dla mnie wampir
powinien miec kly a tu ich nie ma :-)
Lubie krytykowac filmy, ale ten film mi sie podobal: jestem typowym wzrokowcem - uwielbiam
ladne "obrazy" a obraz w kazdej czesci jest klimatyczny a do tego muzyka szczegolnie w
Zmierzchu- uwielbiam...
A wiesz, że mam takie same odczucia? Również najlepiej wspominam pierwszą część. Masz rację co do zdjęć, krajobrazy zapierają dech w piersiach. Lubiłam to 'zielone' otoczenie ;-)
Proszę Cię, co w tym filmie było niby romantycznego? świecący w słońcu "wampir"( moim zdaniem przedstawianie Edwarda jako wampira obraża wszystkie wampiry w historii kina) , wilkołak pedofil czy dziewczyna z wiecznie otwartymi ustami?
Mi się wydaje, że film ani trochę romantyczny nie był( tandetny i kiczowaty owszem), krajobrazy ujdą ale żeby na ich podstawie dawać temu czemuś 9?!
Pewnie mi zaraz powiesz, że nie jestem "romantyczną duszą" skoro nie uznaję tego faktu . Ale wydaje mi się, że to nie będzie do końca prawda, lubię filmy z motywem miłosnym ale nie tak tandetnym i naciąganym.
Pozdrawiam
"Pewnie mi zaraz powiesz, że nie jestem "romantyczną duszą" skoro nie uznaję tego faktu."
Z Twojego języka wynika, że jesteś bardzo negatywnie nastawiona do tego filmu jak i również do osób którym film sie bardzo podobał a wiec wszelkie dyskusje z Toba nie maja sensu.
Przede wszystkim dlatego, że nie podoba Ci się koncepcja Stephanie Meyer.
Tak, Bardzo mnie sie podobało to coś :-) Bardzo mnie sie też podobały ksiązki o tym czyms.Dalam 9 bo tak odczuwałam 1 sza czesc sagi.Uwazam,ze jest swietna a swiecacy Edward mi zupelnie nie przeszkadzał. Sceny miedzy Edwardem i Bella bardzo romantyczne :-)
Dziwi mnie, że Ksiez. w Now. ocenilas na 2.
Znam pare osób, którym pierwsza czesc sagi sie srednio podobala, ale kolejna duzo bardziej.Staram sie byc teraz obiektywna i wciaz ....wydaje mnie sie ze ocenienie jej na 2 jest zanizone.
Za same efekty powinno byc dwa razy wiecej.
No ale jak slusznie zauwazylam cala koncepcja ksiazki S. Meyer nie podoba Ci sie wiec o czym tu w ogole dyskutowac..
No tak nie podobała mi się i mam prawo tak samo jak Ty wyrazić opinię o tym filmie.
Oceniłam Zmierzch na 4 ponieważ przynajmniej był śmieszmy , ale księżyc w nowiu to już była tragedia, cały film opierał się głównie na tym jak bardzo Bella kocha i tęskni za Edwardem. Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. To już nawet śmieszne nie było... Oprócz oczywiście ostatniej sceny kiedy Edward chce się rozebrać na oczach Bogu ducha winnych ludzi.
Jakbym nie starała się być obiektywna to od razu dałabym temu dziełu 1 ale widziałam w życiu gorsze filmy dlatego daję 4
Czemu nie ma sensu ze mną dyskutować? Bo nie popieram w pełni Twojej opinii? Jakby każdy się zgadzał z tym co mówisz to przyznaj było by nudno.
"moim zdaniem przedstawianie Edwarda jako wampira obraża wszystkie wampiry w historii kina"
Każdy ma prawo mieć własne wyobrażenia wampira, smoka i innych legendarnych stworów. Meyer ma do tego prawo, tak samo jak Rowling miała prawo zrobić ze smoków potwory, a Paolini wierzchowce dla jeźdźców, które z natury nie są wcale groźne.
"wilkołak pedofil czy dziewczyna z wiecznie otwartymi ustami? "
Pedofil? Masz na myśli "wpojenie" ? Jesli tak to zupełnie nie pojmujesz idei tego zjawiska. A "dziewczyna z otwartymi ustami" jest już winą aktorki, a nie autorki "Zmierzchu"
Oceniasz film, czy książkę? Z Twojej wypowiedzi wynika, że jedno zlewasz z drugim.
"Mi się wydaje, że film ani trochę romantyczny nie był( tandetny i kiczowaty owszem), krajobrazy ujdą ale żeby na ich podstawie dawać temu czemuś 9?! "
To jest Twoja subiektywna ocena i masz prawo ją wyrazić. Jednak nie możesz czepiać się osób, którym ten film się podoba, bo każdy ma swój gust filmowy i nikt nie powinien go kwestionować.
Pozdrawiam.
Chodziło mi bardziej o to, że Edward zepsuł całkowicie moje wyobrażenie o wampirach. Zgadzam się miała prawo przedstawić ich w ten sposób ale mi się to zwyczajnie nie podobało i to już jest jeden z powodów dlaczego oceniłam Zmierzch tak nisko.
Dorosły chłopak "zakochał się" z małej córce Belli?!! Nie wiem jakie może być inne na to określenie niż "pedofil".
Ja oceniam film nie książkę i za przeproszeniem nic mnie nie obchodzi czy to wina Meyer czy nie, Stewart była fatalna. I to już kolejny powód żeby oceniać film tak nisko.
Co do tego czy film był romantyczny to powiem tak: czytałam wiele naprawdę dobrych książek z motywem miłosnym. Określanych jako "romantyczne" tak , że uwierz na podstawie tego nie mogę uznać że Zmierzch był romantyczny bo po prostu mam porównanie. A Ty jakie masz?
Każdy ma swój gust filmowy i nie zamierzam tego kwestionować ale to forum właśnie po to jest żeby prowadzić dyskusję z osobami które mają różne poglądy.
Pozdrawiam
Nie powinno się odcinać od nowych pomysłów. Uważam, że Meyer postąpiła bardzo odważnie pokazując swój obraz wampira (o którym można przeczytać więcej w "Przewodniku o sadze Zmierzch), a to, czy komuś się on spodoba, czy nie to już każdego indywidualna sprawa. Mi również nie podoba się wiele rzeczy, jak odbieranie wampirom kłów, co już na pewno sprowadziło na Meyer krytykę, którą z bólem przyjęła, gdyż jest wrażliwą kobietą i liczy się dla niej zdanie innych. Oczywiście każdy może albo przyjąć, albo odrzucić obraz wampira w "Zmierzchu", jednak negowanie pomysłu Meyer jest niewskazane- każdy może korzystać ze swojej wyobraźni, jak chce...nieprawdaż...? ;) Powinno się otworzyć na nowości.
Moim zdaniem pedofil to osoba, która patrzy na dziecko inaczej- chce z nim uprawiać stosunek seksualny, widzi dzieci "wiecznie nago" oraz ma ograniczony tok myślenia, ponieważ to, o czym pomyśli sprowadza się do jednego- totalnego zboczenia (o którym raczej nie będę się rozpisywać). Natomiast Jacob "wpoił" sobie Reneesme, czyli od tego momentu był gotów poświęcić dla niej wszystko, być dla niej opiekunem. W jego myślach nie było nic, co sugerowałoby, że chce tę dziewczynkę wykorzystać seksualnie. Wpojenie w pewnym sensie jest zniewoleniem, jednak nigdy nie sprowadziło się do tak niskich zachcianek- w przypadku pedofila jest zupełnie inaczej- taka osoba pragnie tylko jednego, czując do tego dziecka pociąg seksualny, a nie miłość.
Czytam literaturę fantastyczną, Zmierzch obejrzałam "przez przypadek", więc nie znam się na romansidłach, ale i tak mogę stwierdzić, że to nie jest wysokich lotów. Jednak Meyer sama o sobie mówi "początkująca pisarka". Jestem bardzo wyczulona na błędy językowe, których w Zmierzchu jest pełno...ale nie od razu Rzym zbudowano, każdy kiedyś zaczynał. I tutaj znowu polecę wywiad z "Przewodnika" o którym wspomniałam wcześniej :)
Sama też nie twierdzę, że film jest nie wiadomo jak dobry- zależy jak kto na niego spojrzy. Jako ekranizacja książki wyszedł bardzo dobrze (moja ocena) i pozostaje tylko to, jak taką historię ocenią ludzie, którzy patrzą na film, a nie książkę. Wiem, że przez "atak gimbusów i nastolatek na Boskiego Edwarda" film zyskał wielu wrogów i krytyki, więc starałam się nie patrzeć na uprzedzenia i pozory, tylko obejrzeć film i w miarę sprawiedliwie ocenić. Ludzie, którzy usilnie stawiają 1 lub 2 i nawet nie pofatygowali się, żeby obejrzeć film (lub chociaż przeczytać książki) kierują się tylko uprzedzeniami i nie umieją właściwie ocenić filmu ;).
Oczywiście, "nowe pomysły" powinny pojawiać się coraz częściej w literaturze i w filmach bo bez nich zarówno jedno jak i drugie straciło by swój urok. Jednak to czy ktoś zaakceptuje to nowe wyobrażenie to(jak już powiedziałaś) jego sprawa, nie można nikomu siłą narzucić wampira ze Zmierzchu i zmusić go żeby jego wyobrażenie o tych" istotach" było takie a nie inne. Moim zdaniem Meyer nie wprowadziła tu nic szczególnego, "wampir" którego przedstawiła jest moim zdaniem strasznie prymitywny i prosty. Tu nie chodzi o kły tylko bardziej nie podoba mi się to, że przedstawiła go jako istotę tak "idealną" ot taki śliczny Edward bez skazy, bogaty, uroczy, kochający bez graniczne, taki "książę ideał" a po prostu nie cierpię takiego czegoś. Jak czytałam książkę (tylko pierwszą część bo mimo szczerych chęci więcej nie dałam rady ;D) to odniosłam wrażenie, że Meyer chce za wszelką cenę przedstawić go jako ideał wielokrotnie podkreślając jaki on "śliczny" jak pięknie mieni się w słońcu. Nienawidzę kiedy ktoś usiłuje mi coś na siłę wmówić dlatego nie podobała mi się ta książka tak samo jak i cala saga. A tłumaczenie się Meyer, że jest "początkującą pisarką" jest idiotyczne. Mnie to nie obchodzi i innych odbiorców chyba te nie czy to jest jej pierwsza książka czy setna jest wiele pisarzy którzy swoje pierwsze książki piszą po prostu świetne.
Co do Jacoba to takie odniosłam wrażenie oglądają film. Nie czytałam żadnych dopełnień, wyjaśnień ani książki. Takie było moje pierwsze wrażenie.
Gdyby wszyscy mieli do tego filmu taki stosunek jak Ty to nic bym do niego naprawdę nie miała. Ale nie można przejść obojętnie jak ktoś określa go jako "klasyk gatunku".
Mnie też to strasznie denerwuje. Ciągłe opisy jego boskiego posągowego ciała są po prostu śmieszne i prymitywne. Kolejne części są o wiele lepsze, ciekawsze i dojrzalsze (mimo to, nie zachęcam do czytania, jeśli nie masz na to ochoty).
Lubię tę historię, jednak bez przesadyzmu. Czytam ją jako zwykłą lekturę na zabicie czasu a nie jak Biblię (dosłownie!) Moim zdaniem wszystkie Team'y są żałosne. Ślepe zauroczenie filmem, wzdychanie do Edwarda/Jacoba jest bardzo złym zjawiskiem. A najbardziej rozmiesza mnie to, że nastolatkom podoba się Cullen, ale Pattinson już nie :D Sądzę, że pani Meyer sama jest sobie winna, że została zaatakowana przez dzieci w wieku 10-15 lat - właśnie z powodu wyidealizowanego obrazu Edwarda (na szczęście w kolejnych częściach jest tego o 90% mniej).
Do wszystkiego trzeba podchodzić z dystansem. Niczego nie chcę udowodnić interpretacją mojej oceny, ani nikogo nie chcę zmuszać, żeby zmienił zdanie albo na siłę dostrzegł w tym filmie dobre strony. To jedynie mój tok myślenia.
Co do klasyfikacji tego filmu to zupełnie się z nią nie zgadzam. Film (i książka) w zamierzeniu miał być horrorem, ale wcale w nim nie jest (jedynie w 5 części filmowej serii są elementy horroru- egzekucja matki i nieśmiertelnego dziecka). Do romansu też mu daleko. Najbardziej pasuje do fantastyki, jednak tu też są komplikacje...Po prostu nieokreślony film :)
Tak zgadzam się, to otoczenie przez "gimbo-fanki" całkowicie zmienia stosunek do tego filmu. Wzdychanie jaki to Edward jest "boski" jest niedorzecznie i żałosne. Ale mnie denerwuje jeszcze ta cała wieka ca najmniej na miarę Pottera "popularność" tej sagi. A najgorsze jest porównywanie tych dwóch książek. To mnie po prostu dobija Zmierzch który nie wnosi absolutnie niczego jest porównywany do książek na których się wychowałam. I jeszcze wiele osób uważa, że jest lepszy!
Co do gatunku to ja go odebrałam jako jakąś komedię albo parodię horroru. Piałam już gdzieś kiedyś o zachowaniu nastolatek jak poszłam z kuzynką na owo "dzieło" można się był nieźle pośmiać :D
A tak przy okazji to też bardzo lubię książki fantastyczne ;P Jakie są Twoje ulubione? Pytam z czystej ciekawości.
Tolkien (LOTR, Hobbit, Silmarillion, Niedokończone Opowieści), Harry Potter (dorastałam z tą serią), Wiedźmin, Pan Lodowego Ogrodu, Uczta dla wron (Z Pieśni Lodu...), Eragon (cała seria), Pieśń Lodu i Ognia. Oprócz tego lubię powieści Kinga (w szczególności Carrie). Jesli chodzi o "Narnię" to przełknę, ale nie należy do moich faworytów :)
Ale nie odbiegajmy od tematu :P
Nie chcę odbiegać po prostu byłam ciekawa jakie książki czytasz ;D
Tak jak myślałam lubię podobne, tylko moja ulubiona książka Kinga to "Lśnienie" ale "Carrie też jest fajna, tak już całkiem odbiegając od tematu to niedługo wchodzi ona do kin ciekawe czy będzie lepsza niż jej poprzednie wersje :D
Nie wiem co jeszcze powiedzieć w temacie Zmierzchu także nie wiem jak za bardzo wrócić do niego;D Powiem może tak na pewno nie zamierzam go czytać( i szczerze się dziwię jak przy znajomości takich książek udało ci się przebrnąć przez te sagę:D).jest masa lepszych zarówno filmów jak i książek i nie widzę powodu żeby tracić czasu.
Wiem i mam nadzieję, że nie odstawią filmowej kichy z tą nową "Carrie".
Chciałam się przekonać, czy te wszystkie negatywne i pozytywne opinie są prawdą. Po części się z nimi zgadzam, jednak nie lubię ludzi, do których nic nie dociera odnośnie pozytywów lub oceniają te filmy "dla zasady, bo inni tak ocenili". To jest dobra książka na nudę- nie jest ambitna, nie trzeba się dużo zastanawiać ani specjalnie wczytywać ;D Lekka historia bez morału...czasem też się zastanawiam dlaczego TO czytam i nie umiem odpowiedzieć. Ale całkowicie mogę zaprzeczyć temu, że zauroczyłam się w jakimkolwiek bohaterze tej serii, nawet w minimalnym stopniu. Moim faworytem jest Carlisle, oraz Alice, ze względu na jej historię. Są to bardziej hmmm.."treściwe" postaci.
Niestety Meyer nie popisała się romantycznością w swoich powieściach. Więcej miłości było w "Insygniach Śmierci" w rozdziale "Opowieść Księcia", gdzie w jednym krótkim słowie "zawsze" wypowiedzianym przez Snape'a było więcej miłości niż w całym "Zmierzchu" :D
Ja mam tak, że (przynajmniej ostatnio :D), lubię książki ambitne, nad którymi się trzeba pogłowić. Zmierzch na pewno się do nich nie zalicza. Książka przynajmniej w moim przekonaniu musi mieć morał, musi wnosić jakieś wartości, musi coś uczyć. Rozumiem, że czasem można się rozerwać. Też tak robię ale bardziej oglądam takie"luźne" filmy a książki zostawiam "ambitne":D
Zgadam się świetny rozdział jak i cała Saga o Potterze która w przeciwieństwie do Zmierzchu niesie za sobą wiele wartości.
Taaak...jednak jakby się nad tym zastanowić, "Zmierzch" też ma jakiś morał: Jeśli nie masz chłopaka, jesteś nikim. Bardzo mi szkoda tej sagi- mogłaby być naprawdę wartościowa, gdyby została inaczej napisana i gdyby wnosiła jakieś KONKRETNE wartości. Niestety jest już za późno, by cokolwiek zmienić. Najbardziej irytuje mnie żal Belli z powodu odejścia Edwarda. Po prostu nie mogę pojąć tego, jak przez pół książki/filmu można wzdychać za chłopakiem, który ewidentnie nie chce jej już znać. Może to będzie niezbyt na miejscu...ale ja prędzej otrząsnęłam się po tragicznej śmierci mojego najlepszego przyjaciela, niż Bella po zerwaniu z chłopakiem. Rozumiem: miłość miłością, ale ten wątek jest przesadzony do potęgi :) Jednak nie zmienia to faktu, że książka może być wciągająca i można zżyć się z jej bohaterami- jeśli ma się rozgraniczenie między prawdą a fikcją, co u wielu nastolatek jest nieosiągalne :P
Jeśli chodzi o Pottera to jest on wręcz przesiąknięty wartościami. Podczas czytania i oglądania wiele razy można się wzruszyć (za każdym razem, gdy czytam wspomnienia Snape'a łezka kręci mi się w oku). Czytając Zmierzch nie wzruszyłam się ani razu. Gdy oglądałam film zostałam poruszona tylko jednym momentem: śmiercią Carlisle'a podczas bitwy. Tylko ten jeden jedyny raz ta historia wywołała u mnie bardziej skrajne emocje...w tym przypadku lekki dreszczyk ciągnący się wzdłuż kręgosłupa :P Niestety na tym się skończyło.
hahah tak, chłopak najważniejszy :D Wiele razy słychać określenie "miłość ze zmierzchu" albo "prawdziwa miłość ze zmierzchu" . Wielu osobom się wydaje, że to była nie wiadomo jakie wielkie uczucie skoro ?Bella tak cierpiała po stracie Edwarda, pewnie to miało udowodnić jak wielka była "potęga ich miłości"(inną drogą że było to strasznie nudne...) tylko troszkę im moim zdaniem nie wyszło bo rozumiem każdy tęskni z osobą którą kocha ale trzeba się uczyć żyć dalej bez niej a nie siedzieć kilka miesięcy na kanapie i nic nie robić a w końcu chcieć się zabić. Jakie to wartości wnosi? Rzucił cię chłopaka, skocz z klifu bo innego nie znajdziesz :D Później w kolejnych częściach zmierzchu zaczynam mieć nawet wątpliwości czy Bella naprawę kochała Edwarda bo odnoszę wrażenie, że wyrazem miłości w jej przekonaniu jest seks i przemiana w wampira żeby się nie zestarzeć. Za dużo razy wspomina ona o tym, że Edward jej nie chce "dotknąć", za bardzo go o to "prosi".
Także moim zdaniem ciężko tu mówić o "miłości", denerwuje mnie, że niektorzy uważają ich za taką"idealną parę".
Co do Pottera to dla mnie wzruszająca była cała "bitwa", to że zginęły w niej moje ulubione postaci np. Bellatrix ;D) i to z jaką odwagą i poświęcaniem bronili swój świat. Wspomnienia Snapea też były dla mnie zaskakujące i wzruszające. Zmieniły całkiem moje zdanie o tej postaci ;)
Co do śmierci Carlisle'a to była ona strasznie (przynajmniej moim zdaniem) sztuczna a zresztą czy wampiry nie trzeba spalić? czy urwać im głowę to nie za mało? ;D
Dla pewności obejrzałam fragment jego śmierci i jego ciało po oderwaniu głowy zostało natychmiast spalone. I rzeczywiście jego mina była dość komiczna :P Ale mam sentyment do tej postaci i pierwszy raz gdy zobaczyłam tę scenę też nie miałam ciekawej miny xD Wampiry ze Zmierzchu i tak już wyglądają jak Ken i Barbie, więc nie odczułam, żeby w jakimś stopniu było to sztuczne, widać przyzwyczaiłam się do ich "idealnego" wyglądu :P.
Też mam wiele wątpliwości odnośnie uczucia Belli. Edward bez wątpienia ma bardziej świeże poglądy na temat miłości a Belka zachowuje się jak typowa rozkapryszona nastolatka. Zwłaszcza jak dochodzą późniejsze romanse z Jacobem. Powstaje wtedy tania historyjka miłosna na wzór amerykańskich tasiemców. Pomijając już rozterki uczuciowe Belli, historia ukazana w książkach była ciekawa, jednak jak wspomniałam wcześniej zbyt przerysowana i źle ujęta. Książka wiele straciła przez błędy językowe i komiczną "miłość". Widać w treści, że krył się w niej potencjał. Nie dał rady wyjść poza krąg gimbusowni i tylko nieliczni umieją znieść treść tej książki (dziękuję Bogu za cierpliwość). Nie żałuję, że przeczytałam Zmierzch. Nie uważam tego czasu za straconego i z pewnością wrócę do tych książek. Dlaczego? Żeby wiedzieć jakich błędów nie popełniać. Na tych książkach można się nauczyć jak nie należy pisać, by nasza historia nie była warta śmietnika. Mam zamiar pisać własne opowiadania fantastyczne i jak coś mnie natchnie, by stworzyć jakiegoś "tajemniczego młodzieńca" będę wiedziała, żeby nie porównywać go do Adonisa lub posągu :D Oczywiście temat wampirów zupełnie mnie nie kręci, wolę klimaty LOTR.
Harry Potter to wspaniała historia. Bardzo byłam zadowolona, gdy na końcu bitwy wszyscy się zjednoczyli: ludzie, centaury, skrzaty domowe. A postać Snape'a jest najbardziej intrygującą i złożoną w całej tej historii (oczywiście według mnie). Jestem pewna, że gdy będę miała 50, 60 lub więcej lat Harry Potter nadal będzie powieścią o najważniejszych wartościach,żeby punktem honoru była miłość, poświęcenie i odwaga a nie konieczność posiadania chłopaka i wiecznie idealnego ciała :)
Ja się na tej bitwie ze Zmierzchu śmiałam ja nienormalna :D Więc może przeoczyłam to, że został spalony. Ale Carlisle jest i tak jedną z tych postaci które "można znieść" moim zdaniem jest 100 razy lepszy od Edwarda.
Dokładnie, jeszcze ta niby-przyjaźń z Jacobem, już z daleka można wyczuć że ta cała Bella gra na 2 fronty. Nie może się zdecydować ! Jakie to straszne ;/ Aż wampiry i wilkołaki muszą o nią rywalizować. I do tego ten jej wyjątkowy zapach, "piękno" czy samo imię Bella. Co do tego imienia do myślę, że Meyer chciała tak trochę "na silę" mieć tą bellę co po włosku (chyba) znaczy "piękny łabędź" czy coś w tym stylu. Meyer chciała nam wcisnąć kolejny tandetny pomysł ale znów nie wyszło.
Cóż, Zmierzch można czytać bo to żeby jak mówisz wiedzieć jakich błędów nie popełniać ale moim zdaniem pisać najlepiej uczyć się od mistrzów.
Potter to książka mojego dzieciństwa ale ja chyba nie dałbym rady do niej wrócić. Dane mi było z nią dorastać, gdy czytałam ten rozdział "19 lat później" to jakby całe dzieciństwo przebiegło mi przed oczami bo tak jakby"Potter dorósł" już bym nie chciała do tego wracać bo nie czułabym tego co wtedy, jeśli wiesz o co mi chodzi :D
Ale myślę, że nigdy o tej książce nie zapomnę bo jak już wspomniałam mam do niej wielki sentyment.
Powodzenia przy pisaniu tego opowiadania, życzę Ci żebyś kiedyś wydała świetną książkę jeśli lubisz pisać ;D
Dzięki, mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego ;) Bardzo bym chciała.
" Ale Carlisle jest i tak jedną z tych postaci które "można znieść" moim zdaniem jest 100 razy lepszy od Edwarda. "
Chodzi o to, że Facinelli jest przystojniejszy od Pattinsona..? :D Czy bardziej o grę aktorską? Jakoś nigdy nie myślałam o tym aktorze z perspektywy 'stopnia przystojności"...mam do niego sentyment prawdopodobnie z tego powodu, że bardzo przypomina mi mojego partnera życiowego ;) Nie tylko z wyglądu, ale też w zainteresowaniach...sztuka i medycyna..mi jakoś trudno to ze sobą połączyć...choć uwielbiam naturalizm w sztuce (w literaturze turpizm). Charakterem też są ze sobą zbieżni...więc to chyba wyjaśnia dlaczego tak popieram Carlisle'a :D Jeśli chodzi o grę aktorską to także lubię tego aktora- jakoś nie mogę mu nic narzucić. Pattinsona niezbyt lubię i jest on dla mnie nawet troszkę odpychający ;p
Jest jeszcze jedna kwestia, którą można poruszyć w temacie "Zmierzchu"- muzyka. Osobiście bardzo mi się podobają utwory, soundtracki oraz piosenki. Najbardziej jednak przypadła mi do gustu słynna kołysanka grana na fortepianie. Jako że sama lubię grać na fortepianie bardzo doceniam ten utwór, bo nie jest banalny i jego nauka zajęła mi aż tydzień. Możesz posłuchać go tutaj, oczywiście jak chcesz :) : http://www.youtube.com/watch?v=zQME-ChSwNM
Słucham głównie muzyki klasycznej (skończyłam SM na klarnecie) i filmowej, jednak kocham mocniejsze brzmienia, które można usłyszeć w pierwszej części filmu, a konkretnie utwór Supermasive Black Hole. Nie jest to krwisty rock ani metal, który preferuję, jednak ma ten "smaczek" :D Może i nie podzielasz mojego zdania, ale muzyka w tym filmie jest bardzo dobra :) Oczywiście to w dużym stopniu zależy od gustów muzycznych.
Chodziło mi o samą postać Carlisle, nie o to jaki jest przystojny aktor który go gra :D Sama nie wiem dlaczego go"mogę znieść" pewnie dlatego, że on wydaje się naprawdę troszczyć o tą rodzinę. Jego intencje i uczucia są szczere. Jakoś tak nic do niego nie mam . Co do aktora go grającego to przyznam że nigdy się nie zastanawiałam czy jest przystojny a zresztą niewiele mnie to obchodzi bo również nie oceniam postaci ze względu na "przystojność" aktora.
Co do muzyki to powiem tak, świetny utwór ale nie moje klimaty.
Hahah też kiedyś próbowałam się nauczyć grać na fortepianie ale nic z tego nie wyszło ;) Po muzykę klasyczną sięgam tylko czasem i nie powiem, że jest to mój ulubiony gatunek muzyczny. Jednak myślę, że potrafię docenić ( a przynajmniej się staram) dobrą muzykę i zgodzę się z tobą, że w Zmierzchu jest świetna, to jedna z tych niewielu rzeczy które ratują ten film.
Hahah i kto to mówi? Ty nawet nie potrafisz udowodnić dlaczego twoim zdaniem to "coś" zasługuje na 10. Więc proszę nie odzywaj się.
I zrozum w końcu, że mam na imię Iza i nie życzę sobie żebyś tak do mnie mówiła.
Dzieckiem można nazwać osobę, której brakuje argumentów na potwierdzenie swoich tez odnośnie oceny tego filmu. Jeśli nie umiesz wyciągać wniosków z jakiejś rozmowy to nie wtrącaj się do niej na siłę, bo możesz się tylko pogrążyć.
Wiesz dokąd zmierza świat? Do totalnego skretynienia społeczeństwa i ślepego przytakiwania na wszystko, co się usłyszy. Ile książek przeczytałaś? Odnoszę wrażenie, że cztery...noo ewentualnie pięć tej samej autorki, czyli pani Meyer. Jeśli się na czymś nie zna, to się na ten temat nie wypowiada.
Jak nie umiesz pisać kulturalnie, to nie wtrącaj się do naszej rozmowy...nawet nie wiesz, o czym ona jest.
Jeśli nie chcesz czytać to się nie wtrącaj i nie wyzywaj nikogo od tępych dzieci.
Nie przejmuj się nią ;D oto typowy przykład nastoletniej faneczki Zmierzchu która wyzywa od idiotów wszystkich którym się ten film nie podobał.
A później się dziwą, że ludzie mówią ie to jest film dla "głupiutkich nastolatek". ;)
Ależ ja się nie przejmuję ;D Wspaniałomyślnie wystawiła opinię sobie i wszystkim innym fanom Zmierzchu jej pokroju...tylko pogratulować :P Wiem, że takich lepiej ignorować ;)
Czemu się wtrącasz w sam środek rozmowy niewychowane dziecko? Ile ty w ogóle masz lat? Masakra jakaś
Wcale nie, to forum jest dla wszystkich i każdy może odzywać się kiedy chce :D
Nie przejmuj się tą niewychowaną gówniarą.
Faneczka_fw jest takim typem człowieka, że robi obie wrogów zawsze i wszędzie.
Mając wroga w postaci zadurzonej w Zmierzchu dziewczynki, która każdej tej części postawiła 10 nie powinnaś się przejmować ani zwracać na nią uwagę. No chyba, że tak jak ja chcesz się pośmiać :)
Jednak nie wszyscy fani Zmierzchu to świry. Zniektórymi idzie się dogadać, niestety jest to znikomy procent fanów brokatowego Edzia :-(
Tak, bo fanami Zmierzchu są głownie dziewczynki w wieku 13-15 lat i to niezbyt rozgarnięte ;D Ale można też natrafić na normalnych fanów z którymi można podyskutować.
I wtedy ma się bardzo miłą odmianę gdy się natrafi na jakiegoś normalnego fana z którym można wymienić poglądy na temat jakiegoś filmu.
No, również się z tym zgodzę. Carlisle z nich wszystkich jest najbardziej ludzki (nie licząc Esme, której zniknięcia w filmie większość by nie zauważyła xP) Pewnie dlatego, że się totalnie "odwampirzył". Lubię ten typ człowieka :D Z niezwykle mrocznej, żądnej krwi wampirzej rodzinki Cullenów lubię jeszcze Alice, pewnie dlatego, że jest bardzo podobna do mnie z charakteru ( tyle że ja w przeciwieństwie do niej nie urwałam się z psychiatryka i nie zagryzam pum :P). Oprócz tej dwójki nie mam swoich "faworytów" w żadnych innych postaciach. Pewnie z tego wynika, że jestem troszkę sentymentalna, ale myślę, że niejeden przyznałby mi rację, że te postaci zasługują na większe uznanie ze względu na ich wrodzoną naturalność i charakter.
Skoro podzielasz moje zdanie o muzyce, to nie ma co się nad tym rozpisywać :P Bardziej od klasyki lubię metal, ale inne gatunki też szanuję, mimo, że ich nie lubię. Jestem bardzo otwarta na książki filmy, muzykę i opinie innych :D
Gdyby tylko nie "wyidealizowali" tych postaci z wyglądu to Zmierzch by wcale nie była taki zły. Dobrze, że z charakteru są przynajmniej jak dla mnie" do zniesienia". Oczywiście nie licząc Edwarda i Belli bo ich szczerze nie cierpię. Nie wiem czy to kwestia aktorów czy ogólnego charakteru tych postaci ale ich i tak nienawidzę. No może Edwarda trochę mniej. Nikogo nie darzę szczególną sympatią po prostu parę osób jest dla mnie "do zniesienia" to wszystko, chyba przeszkadza mi w tym ogólny obraz wampira jaki stworzyła Mayer. A takiego wampira nie polubiłam ;D
Zostaje nam jeszcze "przesłanie" . Podobno każdy film wnosi jakieś wartości, więc gdzie są te wartości w zmierzchu? Myślę, że na pewno nie jest to "wielka i prawdziwa miłość" ponieważ jak dla mnie jest ona naciągana i sztuczna ale zastanowiłabym się nad "potęgą rodziny" w tym filmie, może się ze mną nie zgodzisz ale myślę, że oni choć nie byli spokrewnieni to zachowywali się jak naprawdę dobra rodzina. Odniosłam wrażenie, że są gotowi poświęcić się dla niej. To takie trochę naciągane wartości bo pewnie można by je łatwo podważyć ale nie jestem w stanie znaleść nic innego. Zresztą nie lubię szukać przesłania na siłę jak jest wiele innych filmów w których widać je od razu i jest ono o wiele"głębsze" niż w Zmierzchu.
Hmmm...kwestia wampirzej rodzinki jako dość zgranej jest moim zdaniem trafiona.
Całą serię książek dostałam z drugiej ręki za bezcen. Pierwszą i drugą część przeczytałam w 3 dni bardzo dokładnie (choć myślę, że to nie było konieczne ze względu na język i cały ogół). Kolejne dwie części zajęły mi 4 dni. Moja wiedza na temat treści nie jest świeża, ponieważ czytałam to rok temu "dla zabicia czasu". Niedawno dostałam piękną jakościowo (wysokiej jakości papier), ilustrowaną książkę "Przewodnik po sadze Zmierzch"- autorki wiadomej. Jest tam w niej opis zmierzchowych wampirów jako gatunku, wilkołaków oraz zmiennokształtnych (wilków z plemienia Quilentów). Wampiry zostały podzielone na grupy, w tym rodzinę Cullenów. Dzieje tej rodziny zajęły dokładnie 63 strony- 63 strony wyszczególnionych informacji na temat pochodzenia, intencji, cech, zachowań, powiązań rodzinnych i tradycji widocznych u tej rodziny. Carlisle, jako pierwszy przedstawiciel tego klanu ustalił zasady, panujące w grupie i ściśle ich przestrzegał. "Ratował" ludzi na granicy śmierci. Pierwszym jego synem był oczywiście Edward, który po jakimś czasie odłączył się od ojca, by polować na ludzi, jednak zmienił po jakimś czasie poglądy. Głównie z powodu miłości do tatusia i kwestionowania faktu bycia "pijawką". W grupie Carlisle'a znajdowały się już 3 wampiry- on, Esme i Edward. Po jakimś czasie do grupy dołączyła, niezadowolona z nowego życia Rosalie , zaraz później Emmett. Wszystkich łączyło to, że Carlisle ich stworzył i nauczył się nad nimi panować. Nie uważał ich za swoją brygadę, tylko prawdziwą rodzinę. Jednak dwa wampirki, jakimi byli Alice i Jasper zostali raczej przygarnięci do rodziny...chodzi o to, że w żaden sposób nie byli związani z Carlisle'em, jednak zgodzili się przyjąć jego ideologię i stali się prawdziwymi "dziećmi". o Belli nie będę wspominać, bo to raczej ogromna pomyłka, żeby wpisać ją do rodziny Cullenów.
Myślę, że potęga tej rodziny polega na tym, że są związani ze sobą nie tylko emocjonalnie, ale też szacunkiem do ideologii i pewnej "filozofii" bycia wampirem, którą zapoczątkował nieskory do przemocy Carlisle. Oczywiście rodzina napotykała wiele trudności, głównie ze względu na Jaspera, jednak zawsze była wobec siebie solidarna i trzymała się ustalonych reguł. I myślę też, że przestrzeganie tych zasad wynika z ogromnej miłości, jaka między nimi była. Wszystko kręci się w schemacie przestrzegamy reguł, bo się kochamy, kochamy się-więc przestrzegamy reguł :P
Miłość Edward-Bella jest NICZYM (przez wielkie obślizgłe N) w porównaniu z miłością między członkami Cullenów. Razem stawiają czoła wyzwaniom, niezależnie od tego, czy grozi im upadek. Nie boją się "śmierci", bo cały ich świat sprowadza się do jednego, czyli rodziny. I jestem pewna (znając pochodzenie i motywacje tej grupy), że gdyby któremuś z ich członków oderwałoby się łeb, reszta też by na to poszła. Mimo, iż nie są ze sobą spokrewnieni więzami krwi, to łączy ich szczególne uczucie i są prawdziwą rodziną.
Więc...uważam, że najważniejszym przesłaniem w Zmierzchu jest poświęcenie się rodzinie. Gdyby autorka przestała skupiać się na rozchwianiach emocjonalnych Belli, jej romansem z natarczywym wilkołakiem i zabrała się za uwypuklenie prawdziwych wartości, jakie reprezentuje rodzina Cullenów- książka byłaby świetna (z zachowaniem wszystkich reguł językowych). Jednak ani w książce, ani w filmie nie została ukazana prawidłowo potęga Cullenów. Zamiast być wartościową lekturą, stała się "wzdychajką" nastoletnich dziewczynek (nie oszukujmy się- chłopców też). Cały ten tekst był moją własną interpretacją książki i "Poradnika".
Ale się rozpisałam...:o