Do rzadkości należy sytuacja gdy bardzo dobry scenariusz udaje się twórcom tak zepsuć aby wyszedł gniot. Tej sztuki dokonał perfekcyjnie Borys Lankosz.
Reszta ekipy też "nie zawiodła", dźwiękowiec się postarał aby zamiast dialogów widz słyszał bełkot, kamerzyści i specjaliści od świateł skutecznie psuli zdjęcia, a największe zasługi to chyba należą się Robertowi Więckiewiczowi za jego "grę aktorską".
Trudno się z tym nie zgodzić. Film miał potencjał. Szczerze mówiąc do jego obejrzenia zachęciła mnie książka. Wiadomo, że żadnej klimatu żadnej powieści nie da się w 100 procentach przenieść na ekran. Niestety to co dostałem było delikatnie mówiąc nijakie i pomijam w tym miejscu wpadki o których napisał mój przedmówca. Film jest zwyczajnie nudny. Nie ten klimat, nie ten sposób dochodzenia do prawdy. Zlepek scen, które było najłatwiej nakręcić i to też nie wszystkich. Pominięto kilka tych, które mimo swej prostoty ożywiałyby produkcję. Szkoda.