Chyba najbardziej allenowski film, którego nie wyreżyserował ten facet. Wystarczyło jednak, by napisał scenariusz i zagrał główną rolę (fajtłapowatego neurotyka, a jakże) i wyszedł z tego naprawdę zabawny hołd złożony jednemu z największych amerykańskich klasyków. Zakończenie jak z "Casablanki" i wszystkie rozmowy Allena z Bogartem, to po prostu miodzio!
Jeszcze nie widziałam. I teraz się zastanawiam, czy co zrobić najpierw: film, czy interpretacja teatralna? :) Obaczym.
I to jak najszybciej ;), gra Allena, te jego ruchy, mimika koleś wymiata już pierwsza scena w kinie mówi że się ciekawie zapowiada
P.S. a "brzydal" (fizycznie) z niego:P:P
Zachowanie Allana na randkach jest niesamowite, przewijałem te sceny po kilka razy - kapitalny humor ;]