Ja trochę z innej beczki. Dzisiaj byłam w kinie na "Zagubionej dziewczynie". Jakie było moje
zdziwienie kiedy w sali było tylko 5 osób, a na polski film pt. "Bogowie" (który leciał o tej samej
godzinie) wybrały się tłumy. Taka sytuacja zdarza mi się nie pierwszy raz. Ostatnio na "Labiryncie"
(dzień po premierze) były 2 osoby, a na jakimś polskim "arcydziele" pełno. Obsługa kina sama się
dzisiaj dziwiła, że "Gone Girl" nie cieszy się taką popularnością jak polskie filmy. Zastanawia mnie z
czego to wynika. Chyba panuje moda na "dobre bo polskie". :)
Na szczęście na moim seansie Gone Girl ( 2 dzień po premierze, niedziela godz. 18:15) sala kinowa wypełniona była w 80%. Napawało mnie to dumą i byłam mile zaskoczona. I tu sama się zastanawiam. Mile zaskoczona? Kolejny film Finchera, TEGO Finchera!!! Magiczny zwiastun! Czym miałabym być zaskoczona?!
Też mnie zaskakuje frekwencja - niska - na naprawdę dobrych filmach. Na polskie chodzę rzadko, na polskie komedie romantyczne - nigdy. Miasto 44? Krew, pot, łzy... nie bardzo. Bogowie? Wkrótce w tv.
No cóż... Zaginiona dziewczyna 'odhaczona' choć kusi mnie być obejrzeć jeszcze raz :)
Rzekłam. :)
A ja uważam, że Polaczki to tak leniwy naród, że tutaj panuje dobre to czego nie trzeba czytać. Lenie i nieroby różnej maści na każdym kroku pójdą na wszystko co nie posiada napisów.
może to głupie i infantylne pytanie ale czy byłaś na tym filmie w radomiu? Bo tak się składa że razem z narzeczonym uczestniczyliśmy w tym samym "teatrzyku" DOKŁADNIE 5 OSÓB NA SALI... i też gościu przy kasie się dziwił ze kupujemy bilet na ten film a nie na bogowie... biorąc jeszcze pod uwagę, że właśnie godzinę temu skomentowałaś film zaczynam wierzyć, że świat jest baaardzo mały i byłyśmy na tej samej sali ;)
Niestety do Radomia to ja mam z 600 km od Koszalina :) Ale "dobrze" wiedzieć, że takie "tłumy" to nie tylko u nas nad morzem. :D
no dokładnie taka sama sytuacja... może po prostu na ten senas wpuszczają tylko 5 najbardziej rozgarniętych osób spośród tłumu przy kasie hehehe ;) a tak na poważnie to też byłam ogromnie zdziwiona że na tak dobrze zapowiadający się film (ocena wstępna po trailerze) i to na wieczornym seansie są takie pustki... film jak dla mnie 8/10 - bardzo dobry!
Zazdroszczę! Chciałbym chodzić do kina na seanse, na których sala jest praktycznie pusta, nie ma chamstwa, chłamu, grupy wesołych panów po 30tce, którzy myślą, że jak śmieją się ze wszystkiego na całego to są fajni, głupiej gimbazy i niemogących zamknąć mord nastolatek. Dlatego, żeby obejrzeć film w kinie w cywilizowanych warunkach ja chodzę w ostatnie tygodnie wyświetlania.
Ja poszedłem na ten film dwa razy we Wrocławiu i oba seanse były całkiem inne- nie chodzi o film, bo ten uważam za świetny, ale o poziom "sąsiadów", którzy siedzieli obok mnie na seansie. Za pierwszym razem, w Nowych Horyzontach, cała sala jakby zamarła, było czuć klimat filmu, można było wyczuć, że wszyscy w kinie są wbici w fotel. Następnie poszedłem do multikina z dziewczyną i ludzie zachowywali się jak trzoda- śmiali się z każdego żarciku, fajntazjowali na temat zakończenia:
''na bank ja zaciukał", "koniec będzie taki, że jakiś psychol ją porwał, bo chciał żeby kontynuowała pisanie powieści o Amy", "znam końcówkę, ona sama się zabiła, bo nie wytrzymywała z mężem". Do tego dochodził rechot sali za każdym razem jak pojawiał się Neil Patrick Harris "bo gej, a gra hetero". Dramat
Myślę, że to dlatego, że po prostu Polacy zaczęli kręcić niebanalne kino, a filmy spod znaku Hollywood już się znudziły - ten sam oklepany motyw. Jaki zagraniczny film był w tym roku godny uwagi? Wilk z wall street? Wielkie piękno? Ocalony? Bardzo poszukiwany człowiek? Polacy już się tak łatwo nie nabierają na tanie chwyty typu Obrońcy skarbów, Szklana pułapka czy inne z gwizdorską obsadą. Zaczynają wybierać to co lubią.
A polskie kino przeżywa renesans - mamy mnóstwo młodych reżyserów, wiele ciekawych historii i tą świeżość. Chociaż Zaginiona dziewczyna jest jednym z lepszych w tym roku to coraz częściej mam ochotę pójść na polski film - Miasto 44, Służby specjalne, Bogowie czy choćby Obywatel. Do tego dochodzą fani Smarzowskiego i zaczyna się robić pokaźna widownia polskich filmów.
Kilka dobrych filmów z tego roku by się znalazło: Grand Budapest Hotel, Na skraju jutra, Podróż na 100 stóp (ale to wiadomo, zawsze kwestia gustu) :)
Ja się zraziłam do, jak to ująłeś, renesansowego polskiego kina. Co roku udaję się na festiwal "Młodzi i Film", na którym pokazywane są debiuty. No i moim zdaniem z roku na rok jest coraz gorzej. Brnie się w bardzo ambitny obraz, a wychodzi w 80% klapa. Nie powiem, że wszystkie filmy są kiepskie, bo tak nie jest.
W moim odczuciu dobre polskie filmy (typu "Bogowie" czy "Miasto 44") niepotrzebnie są nazywane arcydziełami, a tak naprawdę to jesteśmy nadal 100 lat za Amerykanami (pod względem udźwiękowienia, które jest u nas fatalne, montażu, ruchów kamery itd.). Zobacz jakie wysokie oceny są przyznawane tym filmom. Porównam 2 przykładowe filmy biograficzne:
Bogowie - 8,5
Kapitan Phillips - 7,9
Oczywiście są to dwa zupełnie inne filmy, ale nikt mi nie powie, że całościowo (pod względem artystycznym i technicznym) nasz polskie film, jest lepszy od KP.
Żeby nie było - jestem fanką polskiego kina, ale tego sprzed ~2000 roku, kiedy to nie trzeba było wrzucać przekleństw, żeby dialog się jako tako trzymał ;)
Dobre, polskie filmy nakręcone po 2000 roku: Drogówka, Róża, Pokłosie, Wesele, Chrzest, Rewers, Wszystko co kocham, Dom zły, Senność, Ogród Luizy, Wszystko będzie dobrze, Jasne, błękitne okna, Skazany na bluesa, Pitbull, Vinci, Trzeci, Pręgi, Nikifor, Pogoda na jutro, Zmruż oczy, Imagine, Symetria, Chce się życ, Wymyk, W ciemności, Rezerwat, Pora umierać, Wenecja, Miłość (Fibickiego), Dług - mogę tak wymieniać, wymieniać i wymieniać a to tylko część filmów jest ich więcej. Wiecie.. W każdym kraju kręci się dobre filmy i chłamowe komedie romantyczne. Jak ktoś chodzi na polski chłam i potem narzeka, że oglądał polski chłam to jego sprawa ;) Ja nie oglądam takich filmów, po 2000 roku obejrzałam mnóstwo dobrego polskiego kina. Wybieranie g... i narzekanie, że się oglądało samo kiepskie, polskie kino jest trochę głupie. Oczywiście możesz uważać, że wymienione wyżej są słabe, chociaż mnie to trochę dziwi, ale każdy ma inny gust ;)
Oglądałam wszystkie wyżej wymienione przez Ciebie filmy. To, że nie jestem fanką, nie oznacza, że nie oglądam ;) Plus "nie powiem, że wszystkie filmy są kiepskie, bo tak nie jest.".
Są dobre ok.... rozumiem, że to też kwestia gustu. Ale nie licząc Vinci... to jaki gatunek w większym lub mniejszym stopniu prezentują te produkcje?? Dramat i nic więcej. Wyjątkowo cenie sobie kino Smarzowskiego, bo nim się można chwalić za granicą. Symetra i Pręgi są wysoko w moim rankingu polskich filmów. Vinci uważam za najlepszy polski, który nie jest dramatem w tym tysiącleciu. Ale tak naprawdę to wymieniłaś filmy, ktore prezentują jeden gatunek i do których (minus parę wyjątków) się nie wraca. Filmy, które są tylko dla nas... Polaków. Ileż można. Nie ma polskiego przewrotnego thrillera czy sensacji, nie ma polskiego horroru, filmy akcji to parodia, polskie sci-fi to abstrakcja, a kino historyczne potrafi popaść w kicz i brakuje im zaoceanicznego patosu, który w takim przypadku potrafi być plusem (np. gladiator czy braveheart). Uznaję, że swoją ocenę napisałaś z premedytacją, bo "dobry czy dobre" to jest 4, poza tym jest jest bardzo dobre 5 i celujące 6... Polski film z takimi ocenami jak 5 i 6 nie powstał. Za to ze Skandynawii, Francji, Niemczech, Azji czy Stanów jestem od ręki wymienić filmy po dwa tytułu, które nie są dramatami, a zasługują na 5 czy 6.... w mojej subiektywnej ocenie jak i opinii krytyki, lecz nie koniecznie widzów, bo ci potrafią być zbyt ograniczeni na pewne rzeczy i dla nich lepszy jeszcze jest zaściankowe kino, biografie i dramaty... Polskie.
Proszę masz i komedie, wymieniłam te (tu chodzi raczej o mój gust filmowy) także skoro muszę: Angelus, Kołysanka, Dziewczyna z szafy, Yuma, Rezerwat, Jasminum, Pieniądze to nie wszystko, Czeka na nas świat, Wesele, Imagine, Ciało, Dzień świra, Baśń o ludziach stąd, Sarnie żniwo, Listy do M, Rewers, Zróbmy sobie wnuka, Sum tak zwany olimpijczyk, Zakochany anioł (część elementy komedii, chociaż w sekundę możesz powiedzieć, że nie są śmieszne i obalisz tak jak i te wyżej, że wszystkie są do dupy, a w sprawie komedii sprawa jest jeszcze bardziej dyskusyjna). A inne kraje europejskie kręcą super sci-fi? Podobne zarzuty możesz 3/4 Europy zarzucić.. Czy to zarzuty? Każdy kręci co chce, co umie i jakie ma warunki, ale widzę, że mamy zupełnie inne spojrzenie i charakter, mi słabo się robi czytając "tego nie umiemy, tego nie umiemy" bla bla bla bla bla. W ogóle nie zwracam na to uwagi. Oglądam sporo, dobrych polskich filmów i mnie to cieszy :) Wymienione filmy to takie z przynajmniej 6/10 co oznacza na filmwebie "niezły" (nie wiem jakie ty masz te swoje skale), czyli przyzwoite kino, które można spokojnie obejrzeć,
no właśnie mogę zanegować... że część z tych filmów to nie komedie, część nie jest śmieszna, a część jest potwornie słaba... mnie bardziej dziwi fakt, że bronisz naszego kina z ostatnich lat w świetle tego, że produkcje sprzed 2000 roku w ilości ogromnej są po prostu genialne, kultowe, filmy do których się wraca... obecnie na przestrzeni ostatnich prawie 15 lat mogę policzyć jedynie na palcach jednej ręki. Tytuły które mogą stać się kultowe.
Czepiłaś się :) tego sci-fi ale to fakt, że może to był zły przykład, bo jedynie Hiszpanie potrafią coś zrobić w tym gatunku, ale jeśli chodzi o całą resztę którą wymieniłem wcześniej to praktycznie w całej europie tworzy się świetne horror, filmy akcji, thrillery, filmy historyczne... tylko nie u nas.
Skrajnie bronię wielu, skrajnych opinii, że nasze kino to totalna porażka i że nie kręcimy nic dobrego i tego ciągłego gadania o tych nieszczęsnych komediach romantycznych, już mi się rzygać chce jak to widzę, sory za wyrażenie. Wiele osób wykrzykuje hasła "kręcimy tylko kiepskie komedie romantyczne", co jest mega krzywdzące. P.S. Dzisiaj wieczorem w tv komedia Kolskiego ;)
No czepiłam ;) Patriotka ze mnie, co poradzić? ;) Odpowiedz w temacie o Zaginionej ;)
Akurat Smarzowskiego nie trawię, ale masz rację, że faktycznie mamy same dobre dramaty. Komedie? Mieliśmy świetne w latach 90. Co prawda były fatalnie zrealizowane (dźwięk, montaż itp) ale były bardzo śmieszne. Poza tym faktycznie kino gatunkowe kuleje - Z filmów sensacyjnych może jedynie Sęp, poza tym kiepsko. Jak zauważyłęś: "Nie ma polskiego przewrotnego thrillera czy sensacji, nie ma polskiego horroru, filmy akcji to parodia, polskie sci-fi to abstrakcja, a kino historyczne potrafi popaść w kicz".
Jak mówisz, że Grand Budapest i Na skraju jutra to koniecznie zobacz Babadook (nie sugeruj się jakimikolwiek informacjami na filmwebie. Po prostu zobacz:). Każdy z nich najlepszy w swoim gatunku jeśli chodzi o ten rok :) Podobnie jak Gone Girl.
Mówisz, że się zraziłaś... delikatnie to ujęłaś. Mnie zbiera na wymioty, bo schemat jest taki sam co roku. Coraz gorsze komedie, filmy biograficzne i dramaty... dramaty.... dramaty. "Rozliczanie się przeszłością" czyli jak nie II wojna to PRL i komunizm. W wrześniu standardowo filmy dla szkół, żeby wyssać pieniądze z portfeli rodziców dzieci, które muszą, chcą i wolą iść do kina niż siedzieć w szkole. Poza tym to "lekcja historii". Nawet nie próbują zrobić dobrego filmu.
Ocenami na filmwebie już się od ~5 lat nie sugeruję ;) Często się zdarza, że dobre filmy mają średnią poniżej ~6. Także dzięki za polecenie, dzisiaj wieczorem obejrzę ;)
a i mam podobne odczucie co do strony technicznej... nie tylko naszego rodzimego kina, ale także udźwiękowieniu wszystkiego przez Polaków. Polski film bywa znośny tylko w kinie, bo tam jest głośno. W domu już gorzej jak trzeba nazbyt rozkręcać kino domowe. To drażni... ale weź obejrz film z polskim dubbingiem. Przecież to graniczy z cudem. Trzeba odpowiednio skonfigurować telewizor i kino domowe żeby polskie drętwe dialogi dało się zrozumieć. Najlepiej co nam wychodzi to nakładanie lektora, ale i w tej dziedzinie potrafią się znaleźć niezłe kwiatki. Nie wiem czemu ktoś w końcu nie ściągnie ludzi zza granicy, żeby nauczyli co niektórych jak się obchodzi z dzwiękiem i montażem dzwięku w filmie. W Stanach w tej dziedzinie wchodzi się obecnie na nowy poziom (Grawitacja żywym dowodem), a u nas poziom jak "za komuny".
Troszkę to niesprawiedliwe, bo jednak ten "nowy poziom" kosztuje takie pieniądze,o jakich nasza kinomatografia może tylko pomarzyć - nawet jeśli mówimy jedynie o dźwięku.
Poza tym nie przesadzajmy z jakością kina z USA. Tam też się produkuje bardzo dużo słabych, a nawet zbędnych filmów. Technicznie może i lepiej, ale treściowo bywa również żałośnie.
o poziomie kina nie musisz mi mówić, bo My Polacy wzorujemy co nie co na amerykanach i wypuszczamy co roku chociażby te tępe i słabe komedie romantyczny pokroju "dzien dobry kocham cie". Jeszcze dekadę temu taka opcja nie miała miejsca. Teraz rok w rok jest co raz gorzej.
Nie ma się co żalić, że nie ma pieniędzy bo Państwowy Instytut Filmowy czy niezależne telewizje tj. TVN mają furę pieniędzy i jakby chcieli to mogliby nam dawać filmy na poziomie (mówię tylko o udźwiękowieniu), ale po co skoro może ten milion zawsze schować do kieszeni. a ludzie i tak obejrzą.
Istnieje teoria, że wcale nie jest tak, że polskie filmy(a przynajmniej większość) są źle udźwiękowione. Po prostu w amerykańskich i innych mamy napisy/lektora i nie skupiamy się aż tak na dykcji aktorów.
Na pewno nie... masz złe podejście do tematu. Wiele filmów oglądam z napisami... a już na pewno wolę z napisami niż z naszym dubbingiem. Nasz ścieżka dzwiękowa jest źle nagrana i źle nałożona.
To nie ja to wymyśliłem i to nie ja mam "złe podejście do tematu". Osobiście zauważyłem problemy z udźwiękowieniem tylko w produkcjach offowych, i to niektórych, bo jak ostatnio pooglądałem jakieś etiudy młodych twórców, to są one zrealizowane bardzo profesjonalnie i to pod każdym względem.
"Po prostu w amerykańskich i innych mamy napisy/lektora i nie skupiamy się aż tak na dykcji aktorów." włącz sobie jakiegoś blockbustera najlepiej komiksowego z usa... np. thora, kapitana amerykę czy avengers. Obejrz z napisami i obejrz z jeszcze raz z dubbingiem i powiedz mi wtedy, że to dlatego, że skupiasz się na dykcji. Nawet w polskich filmach (tych najdroższych) aktorzy gadają za cicho, jak coś szepczą to wcale ich nie słychać, a muzyka czy efekty specjalne są tak głośne, że nie da się oglądać filmu bez przyciszania. No chyba, że będziesz się bawił pilotem w przyciszanie i podgłaszanie przez cały film.
Popieram....dykcja...niewyraźna mowa....Telewizor musi być naprawdę głośno żeby zrozumiec co oni tam szeleszczą.
Dziś Multikino Katowice, seans wieczorny. Sala pełna.
Z resztą Bogowie też pełna i Miasto 44 też pełna. Aż się parking w okolicach kina zapełnił.
A ja z kolei byłam na Labiryncie po tygodniu i byłą full sala w centrum Warszawy. Nie ma co generalizować na podstawie 1 wizyty w kinie jak Polacy wybierają filmy.. A Bogowie tak jak Drogówka są akurat jednym z najchętniej oglądanych polskich filmów. Na Zaginioną też mnóstwo chodzi ;)
Kilkadziesiąt razy w roku (a może i więcej) udaję się do kina w różnych częściach Polski. Takie sytuacje były nagminne, ale wszystko co napisałam jest tylko moim osobistym odczuciem. Pozdrawiam ;)
Ja byłam na seansie w środę i 80% miejsc było zajętych. Dobrze chociaż raz pójść na film gdzie nie siedzisz sama na całą salę, chociaż niektórzy wolą i tak :D
Bogowie to dużo lepszy film od tego, jak pójdziesz to sama się przekonasz.
A że ludzie chodzą do kina na polskie filmy, to dobrze, bo dzięki temu są pieniądze na produkcję kolejnych.
Byłam, zobaczyłam i oczywiście jest to bardzo dobry film, ale proszę nie porównuj dzieła Finchera do Palkowskiego. ;) Dwa zupełnie inne filmy, na innym poziomie, mające dwa zupełnie różne zadania.
Tylko że USA już dawno zostały w ogonie jeśli idzie o produkcję wartościowych filmów, robią przede wszystkim produkcje z wielką ilością efektów specjalnych i coraz głupszą fabułą (jak np. Roland Emmerich).
Oczywiście tam są też wartościowe filmy, jak Boyhood, ale w porównaniu choćby do kina azjatyckiego "Holyłud" staje się synonimem złego smaku, co zauważają już polscy kinomani. I to mnie cieszy.
Niemniej cieszy mnie to, że Gone Girl sporo zarobił i w USA i na świecie. Najlepszym potwierdzeniem Twojego zdania jest fakt, że największym tegorocznym hitem jest Transformers 4 o którego poziomie lepiej nic nie mówic, chociaż w Stanach jest poza trójką i to dobrze świadczy.
Oba filmy to blockbustery, czyli filmy kierowane dla masowej widowni. Film Finchera przynosi ogromne dochody w Stanach, a dzieło Palkowskiego cieszy się popularnością w Polsce. Oczywiście skala zjawiska jest różna ze względu na wielkość obu rynków, ale mamy liderów box office.
wczoraj w Cinema City w Arkadii była prawie pełna sala. i nie porównujmy do Bogów bo to zupełnie inne kino i nie ma co umniejszać jednemu filmowi przez pryzmat drugiego, bo jest dla zupełnie innej widowni.
Akurat "Bogowie" to bardzo dobry polski film. Jeden z niewielu przypadków gdy masy idą na coś naprawdę dobrego...
Jedna moja znajoma stwierdziła po zwiastunie że "Zaginiona dziewczyna" to na pewno będzie słabiak, mało akcji było w zwiastunie, na pewno nudy. Na nic moje przekonywanie o świetnym reżyserze i interesującej fabule. No co poradzić.
Bylem ostatnio na filmie "Bogowie" i nie zgodzę się , że jest to słaby film gdyż według mnie może nie jest to arcydzieło ale jednak bardzo dobra produkcja opowiadający bądź co bądź pewną część naszej historii. Co do filmu "Zaginiona dziewczyna" wybieram się w przyszłym tygodniu i jestem pełen nadziei chociaż przyznam się , że gdyby nie opinie , które ostatnio czytałem nie wiem czy bym się wybrał bo to jednak nie jest film akcji a 2,20 h to nie jest mało.
Może dlatego byla pełna sala film o najbardziej znanym kardiochirurgu .Do tego film zdobył Złote Lwy w Gdyni Może to przekonuje ludzi do oglądnięcia i na koniec bardzo dobre recenzje .Osobiście nie planuje iść na ten film ogólnie rzadko chodzę na polskie filmy do kina częściej oglądam je W TV np na HBO czy na Canal+ .planuje iść na Jezioraka .Nasze Polskie filmy są trudne dołujące zbyt psychologiczne pokazują patologię którą słyszy się w serwisach informacyjnych .A jak komedie to nie śmieszne a raczej debilne .Liczę że może Jeziorak będzie dobrym rasowym thrillerem .
Ja myślę że to wynika też z tego że ludziom nie chce się czytać napisów do filmu... Ostatnio znajoma powiedziała mi że nie była wieki w kinie bo z chłopakiem nie lubią chodzić na filmy z polskimi napisami, dlatego czekają tylko na coś polskiego.. No cóż :) Dla mnie czytanie to nie problem, wręcz lepiej odbieram film gdy nie zakłóca mi go żaden lektor czy, broń Boże, dubbing :) Dziś byłam na "Zaginionej dziewczynie" i było może kilkanaście osób, a film był tak wciągający że zapomniałam w ogóle że siedzę w kinie. Kto nie lubi takich filmów wiele traci, ten film to naprawdę jeden z niewielu jaki można polecić z czystym sercem. Przypominał mi trochę klimatem "Labirynt", też bardzo ciekawy i wciągający film. "Gone girl" już znajduje się na liście moich ulubionych filmów, oby jak najwięcej takich filmów :)
A ja właśnie wróciłam z Gone Girl i szczerze, wolałabym 5 osób na sali. Sobota, "na coś trzeba iść do kina", pełno naszych rodaków w sali, szuka rzędu, myli, rozsypuje popcorn, odkręca colę.... no nie da się skupić
Tak jest na każdym seansie. Na moim wczoraj (Gone Girl) było z 40 osób. Konsumpcja i wiadra z popcornem na całego. O spóźnialskich przepychaczach między rzędami, choć było pełno wolnych miejsc, nie wspomnę. Taka kultura....
Nie zapomnę jak na Labiryncie jakiś debil chrupał chipsy straszliwie szeleszcząc torebką przez jakieś 30 minut...potem przestał, odetchnąłem z ulgą, a on WYSZEDØ z seansu i WRÓ¢IØ Z CHIPSAMI KOLEJNYMI!!
Powiedzcie mi skąd się takie betony biorą?
Na "Gone girl" pójdę zdecydowanie do kina kameralnego gdzie nei sprzedają takich gówien i gdzie nie ma hołoty. Np. Charlie w Łodzi
Nie zapomnę jak na Labiryncie jakiś debil chrupał chipsy straszliwie szeleszcząc torebką przez jakieś 30 minut...potem przestał, odetchnąłem z ulgą, a on WYSZEDØ z seansu i WRÓ¢IØ Z CHIPSAMI KOLEJNYMI!!
Powiedzcie mi skąd się takie betony biorą?
Na "Gone girl" pójdę zdecydowanie do kina kameralnego gdzie nei sprzedają takich gówien i gdzie nie ma hołoty. Np. Charlie w Łodzi
Byłem w dniu polskiej premiery i na początku byłem sam na sali, potem doszło ok. 5 osób. Szczerze to jakoś przesadnie smutny z tego powodu nie byłem, im więcej osób na sali, tym większe prawdopodobieństwo że wśród nich będą jakieś świnki z popcornem i będą koło ciebie chrumkać, mlaskać, pierdzieć, rozmawiać i nie wiadomo co jeszcze.