Dokładnie, ten motyw był strasznie żenujący, że profesjonalna bokserka która broni tytułu i walczy po raz XX w zawodowej walce ma takie zagrywki, poza tym w normalnej walce, już dawno zostałaby zdyskwalifikowana za wcześniejsze akcje typu łokcie czy uderzanie zawodniczki kiedy jeszcze nie wstała (sędzia nie zareagował WTF). Strasznie to było naciągane. Ale motyw knock outu po gongu + jeszcze dramatyczny upadek prosto na krzesełko to już w ogóle kpina.


Ale to co rozśmieszyło mnie najbardziej, to fakt, że później po wszystkich tych akcjach, kiedy główna bohaterka leży w szpitalu, mówią jej, że PRZEGRAŁA. Czyli Niemka i tak po tym wszystkim nie została zdyskwalifikowana... to już było przegięcie.

Ogólnie film fajny, ale jak często w filmach o boksie, najgorzej wypadają same walki, które są strasznie przerysowane (jakieś zwroty akcji z dupy, cudowne ozdrowienia po ciosach które normalnie kończyłyby się ciężkim knoc-outem etc).

Mnie najbardziej rozwalił tekst "była niemiecka prostytutka". :)

Przeciez nie od dzis wiadomo, ze prostytutki to idealne materiały na bokserki... tyle sie narobią fizycznie, że po paru latach takiej pracy muskulatura jest idealna do uprawiania boksu.

ale dodam też że ten film ma ogólnie bardzo mało słabych punktów.

Z tym się zgodzę. Takie zagrywki są niedopuszczalne jak uderzenie łokciem lub dobijanie leżącego, a knock out po gongu to już zdecydowanie za dużo w tym filmie. Sędzia tylko pogroził Billie "jeszcze raz, a zobaczysz..." I co z tego wyszło? Przegrana Maggie, czyli wygrana Billie. To mnie najbardziej zraziło w filmie, a krzesło na ringu jestem w stanie zrozumieć. Niestety tego motywu nie dopracowali, ale generalnie film oceniam jako bardzo dobry.