... jakby potoczyły się losy Chrisa, gdyby udało mu się wrócić hmmm do "społeczeństwa". Czy
odczuwał skruchę i chciałby wrócić do rodziny? Albo rozpocząć całkowicie inne życie?
Chris pod koniec filmu zrozumiał jedną ważną sprawę. Szczęściem trzeba się dzielić z innymi. Myślę, że happy end tej historii wyglądałby tak--> Chris wraca do Kristen Stewart, zakłada rodzinę i żyją sobie jak hipisi. Po pewnym czasie postanawia przebaczyć rodzicom i koniecznie spotkać się z siostrą. Pisze książkę, której i tak nie wydają, podróżuje, dokształca się... ale nie myślisz, że takie zakończenie byłoby nieco mdłe? :)
Czy ja wiem czy mdłe? Może wtedy przesłanie filmu byłoby po prostu aż zbyt klarowne dla widza, nie zmuszałoby go do refleksji. Zresztą to zakończenie i tak byłoby niemożliwe, zważywszy na to, że ta historia miała miejsce na prawdę ;)
Może dobrze, że nie wrócił do Kristen, bo rok później zagrała w "Zmierzchu". xD
A tak na serio. Masz rację, że zakończenie byłoby mdłe. Ale z drugiej strony - czy w takim razie dobrze się stało, że w ogóle pojechał na Alaskę? Co mu to dało poza tym, że uświadomił sobie coś, z czego i tak już nie mógł skorzystać...? Gdyby pozostał miałby przyjaciół, dziadka, żonę, potem dzieci... a tak to zmarł nie osiągając szczęścia (tzn. gdy umierał wiedział, że szczęście jest przy drugim człowieku a nie w samotności, więc umarł nieszczęśliwy).
Skruchę? Dobrze, że jego materialistyczni rodzice poczuli skruchę. On nie miał powodu- no może tylko ze względu na siostrę. Chris wróciłby do społeczeństwa, ale nie na długo. Znowu wyruszyłby w podróż- tym razem lepiej się wyposażywszy pomny na doświadczenia z pierwszej wyprawy. I znowu spisywałby wszystko do zeszytu. Może napisałby książkę, a jego rodzice chcąc się z nim pojednać wyłożyliby kasę na jej wydanie- co zapewne rozzłościłoby Chrisa. Och jest mnóstwo gdybania. Może stałby się sławnym na cały świat podróżnikiem, albo został pustelnikiem, o którym nikt by nigdy nie usłyszał.
Wiem jedno, był niezwykłym człowiekiem i szkoda, że nie mógł usiąść przed kamerą i opowiedzieć całą historię sam.
P.S. uwielbiam scenę, w której je jabłko :)