Film tak okropnie sztuczny, pompatyczny, przekoloryzowany, że nie da się tego opisać.
Każde słowo jakie wypowiadają aktorzy jest żywcem wzięte z mądrości ukrytych w chińskich
ciasteczkach.
Postacie mają tyle charyzmy i osobowości co rozgotowany budyń.
Wszystko w tym filmie jest pretekstem do kolejnej walki kung-fu! OK, kung-fu jest spoko,
wybijanie dziur w ścianach przeciwnikami jak najbardziej też! Ale litości, za dużo, bez sensu!
Bez sensu jak ten film.
Kto mi odda 2 godziny z życia , które właśnie straciłem??
Muszę po częsci przyznać rację. Dialogi to na zmianę Paolo Coelho i chińskie przysłowia z ciasteczka. Co prawda miałam bardzo kiepskie tłumaczenie, ale nie wydaje mi się, żeby nawet najgorsze tłumaczenie aż tak mogło zepsuć film.
Wymiękłem w połowie (tylko wtedy daję 1/10). Nadęty i napuszony, od bólu dupy wobec okupacji japońskiej chcę mi się w chińskich filmach rzygać (podobnie ma się sprawa z wpływami brytyjskimi). Ip-man 1 był średni, tutaj tylko usiąść i płakać :(
pierwszy raz w życiu wyszedłem z filmu w kinie po godzinie czasu.
Po dwóch częściach Ip man spodziewałem się czegoś dużo lepszego.
W kinie na seansie dwadzieścia parę osób jedna grupa kilkuosobowa i jedna para wyszły przed nami.
nie polecam film klasy c lub d nawet, poszedłem do kina przez sentyment do poprzednich cześci nie czytając recenzji, dziś premiera była :/
"Każde słowo jakie wypowiadają aktorzy jest żywcem wzięte z mądrości ukrytych w chińskich
ciasteczkach."
Ładnie powiedziane. Miejscami zastanawiałem się, czy to przypadkiem nie jest zamierzona parodia. Po prostu kolejne bijatyki przerywane drętwym, pretensjonalnym ględzeniem. Nawet ładne zdjęcia nie skłoniły mnie do naciągnięcia oceny, bo to totalna strata czasu.