Zdecydowanie tylko kobiece/romantykow kino. Tylko ze wzgledu na soundtrack jest warty ten film ewentualnie obejrzenia. Strasznie sie ciagnie... Niepolecam
Ze względu na soundtrack? Chyba żartujesz? Film opowiada historię tuż po pierwszej wojnie światowej, a w tle leci techno i rap. Muzyka to największe nieporozumienie tego dzieła.
Obydwie wypowiedzi są błędne w mojej opinii, Po pierwsze film zawiera naprawdę ciekawą i klimatyczną historię. Kostiumy, obsada (!), scenariusz czynią z tego filmu co najmniej dzieło wybitne. Soundtrack jest genialny, mieszanka nowej kultury z dawną, coś rewelacyjnego. Ba ! Powiedziałbym, że mamy troszeczkę do czynienia z rewolucją, która wyszła na dobre. Lana del Rey pasuje tutaj idealnie, główny motyw ścieżki jest idealny. To, że zastąpiono stare brzmienia jazzu na "emerikan rap", nie oznacza, że cały soundtrack można mieszać z błotem. Leonardo świeci najjaśniej w tym filmie, ale nie przyćmiewa innych co też jest plusem. Polecam tą produkcję, jest inna i to jest w niej najlepsze. BANG
Co najmniej wybitne? Moim zdaniem najwyżej dobre. Luhrmann kopiuje samego siebie, miałam wrażenie, że zabrakło mu pomysłu. Soundtrack był świetny, tu się akurat zgodzę, ale cała reszta... Historii brakuje polotu, odebrano jej książkową pikanterię, co akurat wyszło filmowi na gorsze. Nawet nie mogę nazwać go romantycznym, jest po prostu pretensjonalny. Wątek miłosny - który jest przecież katalizatorem wydarzeń, potraktowano bardzo instrumentalnie i wręcz... mecząco. Gdybym nie czytała książki, stwierdziabym, że to bardzo płytka historia.
Kicz... Znak firmowy Luhrmanna. Problem tkwi w tym, że w tym przypadku w jego kiczu nie ma ani sensu ani tego dziwacznego piękna, które było w "Romeo i Julii". Trochę mi ten film przypominał sztuczną choinkę na święta - dużo ładnych, kolorowych, błyszczących bombek, łańcuchy świecących i migocących światełek - a pod spodem tylko trochę plastyku.