Czy na prawdę twórcy netflixowego Wiedźmina mają absolutnie w rzyci feedback od widowni i fanów na temat dzieł które do tej pory popełnili? Najwidoczniej tak, a co mam wrażenie jeszcze gorsze liczy się tylko dla nich excel z oglądalnością. Mam wrażenie, że nawet nie przeczytali opowiadania "Trochę poświęcenia" a tylko spojrzeli na streszczenie i wyciągnęli wnioski:
To chyba mała syrenka?
No to robimy coś w tym stylu bo to było popularne.
To jeszcze dorzućmy Aquamana bo zarobił miliony!
Świetny pomysł!
Sama animacja jest na ok poziomie i jeśli ktoś absolutnie nie zna twórczości Andrzeja Sapkowskiego to może i nawet dobrze się bawić, ale właśnie warunkiem jest kompletna nieznajomość jego dzieł i przesłań które szły za jego dziełami literackimi. Animacja ta jest tak odtwórcza, klisza na kliszy, wielkie spłaszczenie całej historii oraz co moim zdaniem jest największą wadą disney'izacja tylko i wyłącznie na potrzeby zgadzania się cyferek w arkuszasz kalkulacyjnych. Ja już porzuciłem nadzieję na te produkcje bo po raz kolejny udowadnia się tym filmem że korpo-plan na uniwersum wiedźmina to po prosu spieniężenie popularności gier i książek na rzecz taniej i dość łatwiej do przyswojenia rozrywki. Boli mnie to bardzo, gdyż wiem jak głęboki i wielowątkowy oraz nieoczywisty jest świat wykreowany przez Sapkowskiego tym bardziej i tym bardziej ma potencjał by ludzie wyciągnęli coś więcej, może nawet odczytali to jako komentarz na świat współczesny który nas otacza oraz co się na nim dziej, a tak to będą po prostu wciągać popcorn, obejrzą i zapomną bez żadnych głębszych refleksji. Aczkolwiek znalazłem jeden plus dla mnie, dubbing polski stoi na wysokim poziomie i nie mówię tu tylko o powrocie pana Rozenka.