Jestem właśnie po przeczytaniu książki i po 7 minutach filmu i stwierdzam, że jak zwykle w
adaptacji filmowej 1/4 samego początku książki jest już wycięta, a także nie wszystkie
postacie grają te rolę co powinny..... tak więc nie wiem czy mam ochotę nacisnąć magiczny
przycisk PLAY i kontynuować oglądanie filmu.... choć może dam mu szansę.
dokładnie - przecież Alan nie był synem Tima, tylko jego młodszym bratem - to raz... dwa co z książką, którą podarowała Savannah Johnowi? a trzy - najistotniejszego zakończenia nie ma, nie rozumiem jak mogli tak dziwnie zakończyć film... Polecam najpierw przeczytanie książki! Daję takie troszkę naciągane 9... ale to chyba tylko mając na uwagę książkę, którą serdecznie polecam.
Zgadzam zakończenie książki było piękne , a zaraz bardzo smutne nadało książce to "coś " czego mi w filmie zabrakło .
Dałam naciągane 8 również ze względu na książke
bez sensu dawać takie oceny za książkę, bo tutaj się ocenia filmy. książka o niebo lepsza a film - bardzo marnie. tak samo było w przypadku "p.s. kocham cię". tyle, że ten kto nie przeczytał książki będzie nadal pod dużym wrażeniem filmu.
W porównaniu do książki to film nie spełnił moich oczekiwań, ogólnie "Wciąż ją kocham" oglądałam dwa razy, raz przed przeczytaniem książki i wczoraj tuż po przeczytaniu książki... za pierwszym razem bardziej mi się podobał, a dzisiaj to aż musiałam nieco zmienić ocenę na niższą xD Zakończenie tu mi się nie podoba...
A co do P.S. Kocham Cię - film widziałam dwa razy, znowu jak w przypadku "Wciąż ją kocham", jednak tu było trochę inaczej, bo film przed przeczytaniem książki nie spodobał mi się aż tak jakbym tego oczekiwała, aż nie chciało mi się czytać książki, ale w sumie skoro ją zostałam jako prezent to się przemogłam i byłam bardzo zaskoczona, że można tak popsuć film...
Hmm nie wiem czy jest sens pisać jakie jest zakończenie w książce, bo książka jest pod wieloma względami inna... No, ale odpowiem na pytanie
Już na samym początku powieści dowiadujemy się od gł bohatera, że historia nie skończy się, co najmniej dla niego, happy endem... ["Nasza historia składa się z trzech części: początku, środka i końca. I choć w ten sposób rozwija się każda historia, nadal nie mogę uwierzyć, że nasza nie będzie trwać wiecznie."] (na początku byłam zawiedziona, że nie bd takiego typowego happy endu, ale później nawet uznałam, że tak lepiej)
I pod koniec powieści bohater wypowiada takie słowa: "Sprzedałem kolekcję, ponieważ zrozumiałem, czym jest prawdziwa miłość. Tim mi powiedział – i pokazał – że prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz "
Już zmierzam do samego końca - Savannah żyje szczęśliwie z Timem, który dzięki pieniądzom Johna przeżył.
A John wraca szczęśliwie z wojny i zajeżdża na chwile do Savanny, ale jest w takiej odległości, by ją widzieć, ale by ona nie widziała go. Więc się nawet nie spotykają.
dziekuje za odpowiedz no tak w filmie sie widzieli to wszystko zepsulo ksiazka ma lepsze zakonczenie :)
Jeśli chodzi o "P.s. Kocham cię", to jest to jeden z bardzo nielicznych przypadków, gdy film podobał mi się o wiele bardziej, niż książka. Bardziej błyskotliwy i dowcipny od powieści, co jednak nie ujęło mu głębi przesłania.
Widzę że nie jestem jedynym, który ma takie samo zdanie na temat książki i filmu. Przeczytałem jednego wieczoru książkę, drugiego dnia rano obejrzałem film i momentami zastanawiałem się czy to ta sama opowieść. Savannah w mojej glowie brunetka- nagle okazuje się blondynką, Masa pominiętych wątków, które stworzyły w książce coś niesamowitego. Decyzja Savannah w filmie, zeby być z Timem dziwna i sztuczna, w książce była bardziej naturalne i przedstawiała ją w dobrym świetle. Film fajny, ale nijak mający się do rewelacyjnej książki. Samo zakończenie w filmie zrobione dla widza. Zakończenie książki było idealne- to co Tim powiedział, że miłość polega na staraniu się żeby kochanej osobie było dobrze było prawdziwe i piekne. Poświecenie Johna miało sens.
Ja też polecam przeczytać książkę. Film obejrzałam po przeczytaniu i jestem trochę rozczarowana. Zwłaszcza zakończenie mi się nie podobało.
Oryginalny tytuł książki to "Dear John" a polski "I wciąż ją kocham". Napisana przez Nicholasa Sparksa. A co do filmu "P.S. Kocham Cię" to się zgadzam była ta sama sytuacja, że książka o niebo lepsze.
Witam. Ja jestem po obejrzanym filmie, ale przed czytaniem książki, dlatego oceniłam film na "8".
Zgadzam się z przedmówczyniami, że jeśli najpierw zostanie przeczytana książka, to można mieć trudności z obejrzeniem filmu. Ja tak miałam z filmem Pamiętnik (na podstawie książki o tym samym tytule, też autorstwa N. Sparks'a), siadłam do oglądania bezpośrednio po przeczytaniu książki i nie byłam w stanie oglądać filmu, ąż mnie odrzucało.
W sumie zastanawiałam się czasem, czy oceniać film jako adaptację książki, czy jedynie patrzeć na to jak na inspirację książką. Bo prawda jest taka, że jeśli są zmieniane główne wątki to traci trochę sens porównywanie z książką i mówienie o adaptacji.
Zgadzam się w zupełności. Książka jest wspaniała, a w filmie jest ogromnie dużo różnic i skrótów. A jeśli chodzi o Pamiętnik, też nie mogłam przez niego przebrnąć po przeczytaniu książki.
Książka zawsze pozostanie książką, a film - filmem. Chcąc w całości ekranizować Sparksa i innych pisarzy trzebaby bylo robic seriale. Ten co nie czytał niemal zawsze wyzej oceni film, od tych ktorzy przeczytali wczesniej ksiazke. Ja staram sie zawsze patrzeć na film dajac mu czystą karte.
film oglądałam już dość dawno i dokładnie go nie pamiętam, ale właśnie dziś zaczęłam czytać książke, potem znów obejrze film i zdam relacje z tego co bardziej mi się podobało czy książka czy film :D
hmm, to może przeczytasz i sam się dowiesz, zamiast tak spamować któryś raz z rzędu? :>
to nie jest spam ! napisalem do kilku osob poniewaz wiedzialem ze znajda sie takie ktore nie odpisza i tak sie stalo tylko jedna osoba sie pofatygowala aby odpisac Tobie sie juz nie chcialo ;] a ksiazki nie przeczytam poniewaz film nie zainteresowal mnie na tyle by do niej usiasc a tak bylo np z "Dzieci z dworca Zoo" i "Gandhi" po obejrzeniu tych filmow bylem nimi tak zafascynowany ze przeczytalem ksiazki i w oby dwu przypadkach byly lepsze od filmu ksiazka tez zapewne taka jest (wnioskuje po lepszym zakonczeniu i wypowiedziach innych) jednak film mnie nie poruszyl tak bardzo jak innych :)
Książkę przeczytałam w te wakacje i jestem nią zachwycona! Byłam strasznie ciekawa ekranizacji i nie ukrywam, że spodziewałam się, że będzie co najmniej dobra. Wcześniejsze filmy nakręcone na podstawie powieści Sparksa, które miałam okazje obejrzeć ("Pamiętnik" czy "Noce w Rodanthe") zrobiły na mnie na prawdę dobre wrażenie. Jednak w tym wypadku bardzo się zawiodłam. Film niestety nie dorasta książce do pięt. Podczas, gdy książka wzbudzała u mnie masę emocji, film po prostu mnie nudził... Akcja przebiegała za szybko, wiele istotnych elementów zostało ominiętych, miałam uczucie jakbym czytała ramowy plan wydarzeń książki - suche informacje... Tylko przy jednej scenie się wzruszyłam, podczas gdy czytając książkę miałam masę takich momentów. Szkoda, bo historia opowiedziana w "Dear John" jest niesamowita...
Zgadzam się z wieloma zamieszczonymi tu opiniami. Ktoś kto przeczytał książkę najprawdopodobniej będzie mocno zawiedziony filmem, który bardzo upraszcza historię, momentami wręcz ją spłyca. Z reguły tak bywa z ekranizacjami, choć w przypadku choćby "Pamiętnika" i w filmie udało się przekazać wiele płaszczyzn emocji i "klimat Sparksa"
Nie musiałam czytać książki, by zorientować się, że ekranizacja jest gorsza. Pierwsze kilkanaście minut zapowiadało się dobrze, ale już w połowie filmu czułam, że wiele wątków zostało spłyconych, a historia jest po prostu niepełna. Tak jakby twórcy filmu liczyli, że ci, którzy po niego sięgnęli, na stówę wcześniej sięgnęli po książkę i wiedzą, co skąd się wzięło. To pójście na skróty aż bolało podczas oglądania...