W górę Jangcy/film/W+g%C3%B3r%C4%99+Jangcy-2007-4682572007
Pressbook
O FILMIE
Rzeka Jangcy - 6300 km długości. Najdłuższa rzeka Chin i jedna z najdłuższych ? po Nilu i Amazonce - na świecie. Plany jej okiełznania istniały od 100 lat. W 1919 roku Sun Yat-sen, pierwszy prezydent Republiki Chińskiej uznawany za ojca nowoczesnych Chin, chciał wybudować na niej gigantyczną hydroelektrownię. W latach 50. ideę Tamy Trzech Przełomów wskrzesił Mao Zedong. Ostatecznie jednak do realizacji gigantycznej hydrobudowy doszło 14 lat temu. Jej zakończenie jest przewidziane na 2010 rok. Wielkość utworzonego przez olbrzymią zaporę zalewu - 390 tys. km2 - przekracza powierzchnię Polski. Tama Trzech Przełomów stała się inspiracją dla wielu chińskich artystów. Jeden z najgłośniejszych filmowców młodego pokolenia, Jia Zhang-Ke, poświęcił jej dwa filmy: fabułę ?Martwa natura? i dokument ?Dong?. Tematyka ta zainspirowała również młodego kanadyjskiego reżysera Yunga Changa, którego rodzice wyemigrowali wiele lat temu z Chin. ?W GÓRĘ JANGCY? nie jest jednak sentymentalną podróżą do korzeni. Powrót nad rzekę, w scenerii której dorastał dziadek reżysera, stała się pretekstem do sportretowania współczesnych Chin. Pomysł filmu ?W GÓRĘ JANGCY? narodził się w 2002 roku. Dokumentacja tematu zajęła reżyserowi kilka lat. Również dlatego, że w Kraju Środka wciąż ma dużo do powiedzenia cenzura. Zwłaszcza w przypadku dokumentowania ?tu i teraz? Chińczyków. Owo ?tu i teraz? jest jednak szczególnie fotogenicznym tematem dla filmowców. Dzisiejsze Chiny to bowiem kraj wielu kontrastów, rzadko spotykanych pod inną szerokością geograficzną. Wielowiekowa tradycja sąsiaduje tu z nowoczesnością, ubóstwo z pełnym przepychu bogactwem, dynamiczny rozwój ekonomiczny wielkich miast z porażającym zastojem na wsiach. Ten dualizm powraca w filmie Changa. Bohaterami ?W GÓRĘ JANGCY? jest dwoje młodych Chińczyków: 16-letnia Cindy Yu Shui i 19-letni Jerry Chen Bo Yu (?Cindy? i ?Jerry? to ich nowe, ?zachodnie? imiona). Oboje zaczynają pracę na luksusowym statku, którym zachodni turyści odbywają wycieczki po Jangcy. Różne są już motywacje obojga: dziewczyna musiała iść do pracy, bo jej niezamożnych rodziców nie było stać na jej dalszą edukację; chłopak to przedstawiciel nowej klasy średniej, dla której pierwsza praca jest pierwszym szczeblem na drodze kariery. Tytułowa podróż w górę rzeki Jangcy staje okazją do nakreślenia wielowymiarowego obrazu współczesnych Chin. Płynąc ?w górę Jangcy? mijamy biedne wioski, w których rolnicy posługują się tymi samymi metodami od setek lat, i kipiące nowoczesnością miasta jak Szanghaj. Budowa Tamy Trzech Przełomów pochłonęła dziesiątki miast i wiosek, często pamiętających czasy średniowiecza, zmuszając do przesiedleń prawie 2 miliony Chińczyków. Yung Chang ogranicza swój komentarz do minimum; sugestywne zdjęcia Wang Shi Qing, jednego z najbardziej cenionych chińskich operatorów, mówią więcej niż słowa. Urzekający urodą kadrów i sugestywny dokument Changa został uznany za najlepszy kanadyjski film dokumentalny 2007 roku na MFF w Vancouver. Miał też najlepszy wynik dystrybucyjny po 1 tygodniu w kategorii dokument w kinach w Kanadzie oraz zrównał się wynikiem w USA ze słynną Korporacją.
PRASA O FILMIE
??W górę Jangcy? jest naprawdę wciągającym filmem: jednocześnie fascynuje i przeraża?. Liz Braun ?Jam! Movies? ?Siły wyrazu dodają filmowi spektakularne zdjęcia Wang Shi Qinga i chirurgicznie precyzyjny montaż Hannele Halm?. John Anderson ?Variety? ?To znakomity dokument o najliczniejszym na świecie narodzie, który stawia czoła zmianom ekonomicznym i socjalnym symbolizowanym przez Rzekę?. Allan Tong ?Exclaim!? ??W górę Jangcy? idealnie balansuje między osobistą impresją, wspaniałymi zdjęciami i szczerymi rozmowami o sytuacji współczesnych Chińczyków?. Matthew Mays ?Montreal Mirror?
ROZMOWA Z REŻYSEREM
Rozmowa Tadeusza Sobolewskiego z Yung Changiem. Gazeta Wyborcza nr 110, wydanie waw z dnia 12/05/2008 KULTURA, str. 18 - Czasem kamera staje się lustrem, które daje wgląd w czyjąś duszę. Ja miałem to szczęście - mówi Yung Chang, reżyser głośnego dokumentu "W górę Jangcy". Pokazywany właśnie w konkursie festiwalu Planete Doc Review głośny dokument "W górę Jangcy" Yung Changa, Chińczyka mieszkającego w Kanadzie, jest jednym z wielu filmów realizowanych podczas budowy Tamy Trzech Przełomów. Bohaterką tego dokumentu jest młoda dziewczyna urodzona w chłopskiej chacie znajdującej się na terenach przeznaczonych do zalania. Shin Yu idzie do pracy, będzie służyć na wielkim statku wożącym turystów po Jangcy. Film daje wielostronny przekrój sytuacji społecznej i stawia widza w ciekawej sytuacji poznawczej. Na to, co dzieje się w Chinach, można patrzeć z różnych punktów widzenia. Mówi o tym umieszczona na początku filmu sentencja z Konfucjusza: "Trzy drogi prowadzą do zdobycia wiedzy: droga refleksji - najszlachetniejsza, droga imitacji - najłatwiejsza, oraz droga doświadczenia - najbardziej gorzka". TADEUSZ SOBOLEWSKI Tadeusz Sobolewski: Realizacja tego filmu była gorzkim doświadczeniem? Yung Chang: Tak, to było gorzkie, robić film o rodzinie Yu mieszkającej w chacie nad rzeką. Ale dla filmowca, czy w ogóle dla artysty, nie ma lepszej drogi, niż wczuwać się w gorycz codziennej egzystencji. Jangcy to twoje rodzinne strony? - Moja rodzina pochodzi z Pekinu i Szanghaju, ale w Chinach każdy, niezależnie od tego, skąd pochodzi, jest związany z rzeką Jangcy. Chang Jiang - Długa Rzeka - to taka chińska "linia życia", kolebka cywilizacji, źródło mitów. Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś, żeby zrobić film o ludziach znad Jangcy? - W 2002 roku razem z rodzicami i dziadkiem wybraliśmy się z Montrealu do Chin na tak zwany "pożegnalny rejs" po Jangcy, zobaczyć miejsca, które będą zalane. To było surrealistyczne doświadczenie. Najpierw 13-godzinny lot z Kanady do Pekinu, potem przelot do olbrzymiego Chongqingu, czyli "nowego Hongkongu". Tam zaczyna się rejs. Wszystko to sprawiało bardzo przygnębiające wrażenie, począwszy od momentu, gdy się wysiada z autobusu i jest się otoczonym przez kulisów. Wtedy narodził się pomysł, żeby zrobić dokument o turystach płynących statkiem w górę Jangcy - coś w rodzaju "Gosford Park" Altmana, odsłaniającego całą drabinę hierarchii społecznej, od góry do dołu. Okazało się, że na statku pracują ludzie znad Jangcy, których rodziny zostały wysiedlone na skutek budowy Tamy. Ta podróż kojarzyła mi się z "Jądrem ciemności" Conrada - był w tym aspekt apokaliptyczny. Płynęliśmy przez krajobraz pogrążony w chaosie i rozpadzie, jak ze zdjęć Edwarda Burtynskiego. Wszystko tam było upiorne, szare, zamglone. Zwiedzaliśmy miasto widmo - Fengdu. W chińskiej mitologii jest to miejsce, gdzie znajdują się Wrota Piekieł. Dla mnie takimi Wrotami Piekieł stała się Tama Trzech Przełomów. Kiedy wróciłem z podróży, od razu zabrałem się do przygotowania filmu. Dodatkową motywacją było to, że jestem "huayi", czyli Chińczykiem z pochodzenia, obywatelem kanadyjskim, od dziecka karmionym opowieściami dziadka o dawnych Chinach. Jak trafiłeś na rodzinę Yu? - Wszystko zaczęło się od tego, że nawiązałem kontakt z amerykańskim biurem organizującym "pożegnalne rejsy" po Jangcy. Prowadzi je pan James Pi, Tajwańczyk. Rodzina Pi uczestniczy w akcjach charytatywnych. Dla nas byli bardzo życzliwi. Uzyskałem od nich wstęp na statek, mogłem też obserwować rekrutację pracowników. I tam, na pierwszym przesłuchaniu, znalazłem dwoje bohaterów filmu: Yu Shui i Chena Bo Yu, czyli Cindy i Jerry'ego - bo takie imiona noszą na statku. Yu Shui została przyjęta na statek zimą, a trening zawodowy miała zacząć dopiero latem, mieliśmy więc mnóstwo czasu, żeby się poznać i zaprzyjaźnić. To ważne w dokumencie, żeby bohaterowie filmu nie byli dla nas przedmiotami, tylko przyjaciółmi, nieomal rodziną. Tak właśnie jest z rodziną Yu. Mieszkali wtedy w chacie nad rzeką, w skrajnej biedzie. Mają troje dzieci, co rzadkie w chłopskich rodzinach. Chcieli mieć syna (gdy obowiązywała polityka "jednego dziecka", ojciec musiałby płacić grzywnę za każde nadprogramowe). I w końcu urodził im się syn, ale kiedy odwiedziłem ich po raz pierwszy w 2005 roku, miał śpiączkę po zapaleniu opon mózgowych. Wyszedł z tego. Jednak wydatki na szpital i szkołę wpędziły rodzinę Yu w długi. W normalnej sytuacji nie przyjęto by Yu Shui na statek - nie znała angielskiego, za mało ważyła - ale myślę, że jej współczuli. W każdym razie fakt, że ją przyjęto do pracy, był dla nas pomyślny, ustawił cały film. Wiedziałeś, że w tym samym czasie Jia Zhang Ke kręci nad Jangcy "Martwą naturę"? - Korzystałem nawet z jego ekipy. Powstał cały gatunek filmów o Jangcy. Nic dziwnego, Tama Trzech Przełomów świetnie się nadaje do opowiadania o dzisiejszych Chinach. Sama w sobie jest regionem epickim i metaforycznym. Kręcili tam swoje filmy Li Yifan ("Before the Flood"), Jennifer Baichwal ("Manufactured Landscape"), Feng Yan ("Bing Ai"). Jako zamorski Chińczyk mam wyjątkową pozycję, mogę patrzeć z dwóch stron. Ze swoim filmem stoję gdzieś pośrodku, między Jia Zhang Ke i Jennifer Baichwal. Nasze filmy się uzupełniają. W opinii Zachodu tama na Jangcy stała się dwuznacznym symbolem nowych Chin: czymś zarazem imponującym i złowrogim. Z jednej strony cud gospodarczy, z drugiej - bezwzględne traktowanie ludzi i przyrody. Ale w filmie nie ma prostych uogólnień. Patrzymy na to, co się dzieje, oczami tych, którzy tam żyją. Zostali zmuszeni do zmiany miejsca, ale nie pytasz, czy to dobrze, czy źle. Ważne, co w tej sytuacji człowiek może zrobić ze sobą, jak reaguje na odgórną presję. Czy chcesz powiedzieć, że skok cywilizacyjny w większym stopniu niż komunizm narusza tradycyjną chińską moralność opartą na nauce Konfucjusza? - Dotknąłeś czegoś istotnego. Tak, to jest film o tym, jak ludzie reagują na interwencję. Podstawową cechą Chińczyków jest wytrwałość. Film mówi także o tym, z jak różnych perspektyw można patrzeć na Chiny. Chciałem w nim uwzględnić trzy punkty widzenia: mój własny, Chińczyków z Chin oraz zachodnich turystów. Motto z Konfucjusza ich również dotyczy - ci turyści są na "najłatwiejszej drodze wiedzy", którą uzyskują przez naśladowanie. Nie chciałbym mówić o przesłaniu filmu, zostawmy to odbiorcy. W każdym razie zakładam, że Chiny nie idą drogą komunistyczną ani kapitalistyczną, ani konfucjańską. Rząd otwarcie przyznaje, że nową religią i nową polityką ma być ekonomia. Nazywają to "kapitalizmem na sposób chiński". W poruszającej scenie antykwariusz z miasta przeznaczonego do zatopienia mówi, jak ciężki jest los zwykłego człowieka w Chinach. - W dokumencie najważniejsze jest: mieć szczęście i zmieścić się w czasie. Ja miałem dużo szczęścia. Scena, którą wspominasz, trafiła się przypadkiem. Szukając ludzi do wywiadów, zauważyłem antykwariat. Zorientowałem się, że stojące na półkach przedmioty należały do ludzi przesiedlonych, a sprzedawca był chłopem usuniętym ze swojej ziemi. Poprosiłem go o wywiad, zgodził się. I nagle wybuchnął płaczem. Nie wiadomo, co spowodowało taką reakcję - czy niezręczność pierwszych minut rozmowy, czy potrzeba wyrażenia mocno stłumionych uczuć - dość, że po chwili płakała już cała ekipa. Ja też. Czasem kamera staje się lustrem, które daje wgląd w czyjąś duszę. Na półce antykwariatu stoi popiersie Mao. Czy to nostalgia za utopią "rządów ludu"? - Mao stał się reliktem. Ale nie dla młodych. Ludzie urodzeni w latach 80., podczas reformy gospodarczej, nie czują związku z generacją, która pamięta Mao. Najmocniejszym obrazem filmu jest zatapianie chaty rolnika oraz jego sylwetka, gdy wspina się na brzeg tamy, dźwigając na plecach szafę. Scena jak z Polańskiego. - Tak, to "Dwaj ludzie z szafą"! Ale co o tym sądzić? Można żałować tego człowieka, który dźwiga ciężar, ale trzeba przyznać, że mimo swojej biedy jest jednak samowystarczalny. Jego córka pójdzie służyć na statek. Pytanie: czy to ma być ten wymarzony awans? Z perspektywy zachodniej "służenie" ma sens negatywny. Czy praca na statku może zastąpić uniwersytet? - Tak, to bardzo zachodnie, patrzeć na wysiłek tych ludzi jak na coś negatywnego, widzieć tylko ciężary, jakie ponoszą. Ale z punktu widzenia pana Yu jest to zwykły, codzienny kierat. Pewien Chińczyk po obejrzeniu sceny z szafą powiedział mi: nie ma co żałować ojca, on całe życie coś dźwiga. A jeśli chodzi o córkę, masz rację. Praca na statku była dla niej jak uniwersytet, ale nie przestała marzyć o dalszym kształceniu. Kiedy zobaczyła film o sobie, postanowiła wrócić do szkoły. Pomogliśmy jej zapłacić czesne i założyliśmy fundusz pomocy jej rodzinie. Kontakt - przez naszą stronę: Uptheyangtze.com.