....jak wam się podoba wizja reżysera w której jak mieliśmy okazję zobaczyć KELEBORN opuszcza brzegi z GALADRIELĄ - choć w rzeczywistości pozostał w Śródziemiu jeszcze czas pewien ???
jest dużo pytań o żony elfów takich jak ELROND i THRANDUIL - podobnie było z KELEBORNEM choć to już nieopisana epicko Czwarta Era - GALADRIELA opuściła Śródziemie jak kiedyś CELEBRIANA jej córka - jak zapewne żona THRANDUILA - a inna sprawa to taka,że są bohaterowie w ogóle nie byli jak właśnie żona THRANDUILA a Tolkien nie uważał jej pozwolić zaistnieć - udział jej w opowieści uznał za nieistotny - choć widzów bardzo fascynuje ewentualna wybranka serca króla z Mrocznej Puszczy i matka jego syna:)
O Celebrianie wszystko co trzeba wiadomo, a o żonie Thranduila już nie. Głupie to. Tak samo można się zastanawiać dlaczego Tolkien nie pisał nic o kobietach krasnoludów, czyli matce Gimlego, itp. :)
''udział jej w opowieści uznał za nieistotny'' - jak np.żony Olwego - matki Earweny:)
Szczerze? To jakoś ani mnie to grzeje ani ziębi. W filmie jak i samej książce jest mało Celeborna. Bardziej mnie interesuje czemu on został kiedy Galadriela i większość elfów już odpłynęło.
Tak samo nie rozumiem Elronda. Skoro tak kochał córkę to po co odpływał? Mógł jeszcze te 120 lat posiedzieć w Śródziemiu skoro tak się bał z nią rozstać na zawsze. W końcu 120 lat dla elfa to tyle co nic.
Co do żony Thranduila to myślę, że gdyby Tolkien pisał Hobbita po WP, albo przynajmniej potem go przepisał to moglibyśmy się o niej coś dowiedzieć. Po prostu jak pisał Hobbita to chyba nie sądził, że stanie się on częścią czegoś tak złożonego.
Ciekawi mnie też ile jeszcze Thranduil, Celeborn i synowie Elronda zostali w Śródziemiu.
Nie, nie mógł. Czas elfów się skończył, a jego pierścień stracił moc. Bez niego ani on, ani Galadriela nie byli już w stanie utrzymywać swoich królestw w poprzednim stanie. Z resztą nie chodziło mu o tę trwającą stoileśtam lat rozłąkę. Arwena wybrała los człowieka i po śmierci jej duch nie trafił do Valinoru. Nie sądzę, żeby spotkali się znowu nawet po Dagor Dagorath. W takiej sytuacji kilka lat nie stwarzało żadnej różnicy.
Celeborn nie siedział w Śródziemiu za długo (wiadomo tylko, że najpierw podzielił się z Thranduilem władzą nad całością Mrocznej Puszczy, a potem mieszkał z Wnukami w Rivendell). O Elladanie, Elrohirze i Thranduilu natomiast Tolkien już nie wspomina. Bracia musieli podjąć decyzję, czy chcą być elfami, czy ludźmi. Jeśli zdecydowali się pozostać elfami, nie mogli za dużo czasu spędzić w Śródziemiu, bo nie mieliby potem jak się stamtąd wydostać. Co postanowili - pozostaje tajemnicą. Wiemy tylko tyle, że w 123 roku Czwartej Ery "nikt już nie przechadzał się po ogrodach Elronda".
"W takiej sytuacji kilka lat nie stwarzało żadnej różnicy."
Ja rozumiem, że 120 lat to jest dla elfa mało, ale jakby nie było zawsze to 120 lat :). Tym bardziej że Celeborn został. Z tego co pamiętam pierścień Elronda dawało mu moc leczenia. Więc jedyne co by stracił to tą nadzwyczajną zdolność.
"Jeśli zdecydowali się pozostać elfami, nie mogli za dużo czasu spędzić w Śródziemiu, bo nie mieliby potem jak się stamtąd wydostać. "
A to nie było tak, że Cirdan miał czekać na ostatniego Elfa a potem odpłynąć na zawsze? Ktoś oprócz elfów ustalał ile czasu jeszcze mogą spędzić w Śródziemiu?
To się ustawicznie zmieniało. W alternatywnych epilogach Władcy Sam mówi dzieciom, że elfy pewnie zostaną w Śródziemiu jeszcze długo, a z Elrondem wypłynęli tylko Elfowie Wysokiego Rodu. Cirdan w każdym razie wsiadł na ten statek. Celeborn został, i owszem, czując chyba jakąś odpowiedzialność za swoich poddanych. W każdym razie wkrótce odpłynął, bo nie mógł znieść tęsknoty za Galadrielą.
Wydaje mi się, że Elrond miał dar uzdrawiania i bez pierścienia (jak Galadriela czy Idril potrafiły czytać w myślach). Pierścień natomiast dawał mu możliwość "zakonserwowania" Rivendell. Elrond był bardzo potężnym elfem, ale nawet Galadriela nie mogła uchronić Lorien przed niszczącym działaniem czasu, kiedy jej pierścień stracił moc.
Bardziej niż Elronda trudno mi zrozumieć Aragorna, który Arwenę po prostu zostawił. Bo postanowił umrzeć w chwale i pełni sił.
"Cirdan w każdym razie wsiadł na ten statek. Celeborn został"
To kto odwiózł Celeborna?
"Wydaje mi się, że Elrond miał dar uzdrawiania i bez pierścienia (jak Galadriela czy Idril potrafiły czytać w myślach). Pierścień natomiast dawał mu możliwość "zakonserwowania" Rivendell."
Mi też się tak wydaje ze Elrond miał dar uzdrawiania i bez pierścienia, tylko, że pierścień wzmacniał tą zdolność. Nie wiadomo mi nic o możliwości "zakonserwowania" Rivendell. Zresztą potem przecież żył tam Celeborn i jego synowie. Gdyby z odejściem Elrodna miało się stać z Rivendell to samo co z Lorien to po co by tam siedzieli?
"Bardziej niż Elronda trudno mi zrozumieć Aragorna, który Arwenę po prostu zostawił. Bo postanowił umrzeć w chwale i pełni sił."
Nie zostawił jej z egoizmu. Mieli się spotkać po śmierci. Pamiętaj, że śmierć była darem Iluvatara dla drugich jego dzieci. Nic by nie dało mu przedłużanie na siłę chwili odejścia. W końcu stałby się ciężarem dla wszystkich. Odejście w chwale to mądra decyzja. Żył 120 lat z Arweną w Śródziemiu i wiecznie po śmierci w miejscu do tego wyznaczonym przez Eru :)
Cirdan zapewne pozostawił jakieś statki dla reszty elfów. Większość zapewne opuściła Śródziemie przed śmiercią Aragorna. Ale nawet, gdyby tak nie było, Arwena nie mogła wycofać się z raz podjętej decyzji.
Pierścienie elfów miały tę specyficzną właściwość, że "ten, kto je przechowywał, mógł się nie lękać szkód, jakie czyni czas, i długo bronić się od znużenia światem". Dzięki nim i mocy ich powierników Rivendell i Lorien pozostały niezmienne przez tysiąclecia. Po zniszczeniu Jedynego Pierścienia straciły moc, i Elronda, Galadrielę, ale pewnie i inne elfy opanowało to, przed czym ich chroniły: znużenie życiem. Arweny to nie dotyczyło, bo wybrała życie śmiertelniczki. W dodatku do Władcy stoi, że zamieszkała w Lorien samotnie, pod więdnącymi drzewami. To samo zapewne stało się z Rivendell. Nie wiemy, ile czasu spędzili tam Elladan, Elrohir i Celeborn. Celeborn wkrótce odpłynął, a bracia musieli podjąć jakąś decyzję. Nawet, jeżeli nie odpłynęli, Rivendell stopniowo pustoszało i więdło, nie byłoby większego sensu tam pozostawać. Po odejściu Elronda i Galadrieli zmiany były nieuniknione, ale zapewne następowały powoli.
Oczywiście, że Aragorn nie zostawił Arweny z egoizmu, ale też nie zapytał jej o zdanie, a przecież jego decyzja uderzała głównie w nią. Oczywiście, wynika to raczej z patriarchalnej logiki tolkienowskiego świata, ale żal mi Arweny. Ostatecznie była elfką i inną miarą odmierzała upływający czas.
Jestem przekonana, że Cirdan odpłynął ostatni. On był budowniczym statków i pełnił służbę do końca. To było gdzieś ujęte.
Co do tego pierścienia Elronda to może i utrzymywał Rivendell w stałości. Chyba też gdzieś było, że wraz ze zniszczeniem jedynego pierścienia wszystko do czego się przyczyniły pozostałe pierścienie - cofało się. Naprawdę wydawało mi się że pierścień Elronda wzmacniał jego umiejetności leczenia.
"wynika to raczej z patriarchalnej logiki tolkienowskiego świata"
Widzę też zauważyłaś, że ten świat jest patriarchalny :). Tak Aragorn sam podjął decyzję. Ale Arwena gdyby mogła ją podjąć sama nigdy nie zdecydowałaby się na śmierć. Zawsze byłoby dla niej za wcześnie bo była elfką. Aragorn wiedział, że zmierzają gdzieś indziej i że śmierć to nie koniec. Arwena postrzegała to inaczej. Uważała że ten los ludzki jest gorzki. Poza tym Arwena miała jeszcze syna :). Długo się też nie namęczyła po śmierci Aragorna. Chyba rok po nim sama odeszła.
Faktycznie, Cirdan odpłynie ostatni. W głowę mi się wryła scena z Władcy, kiedy wychodzi na powitanie Elrondowi, Galadrieli i reszcie. Myślałam, że odpłynął z nimi jako powiernik pierścienia.
Myślę, że Arwena pogodziłaby się z losem, gdyby dano jej na to czas. Zapewne myślała, że ich wspólne życie potrwa o wiele dłużej. Elfowie nie wiedzieli za wiele na temat tego, co z ludźmi dzieje się po śmierci, więc jej gorycz i strach były w pełni uzasadnione. Ostatecznie Luthien też zrezygnowała dla ukochanego z bycia elfem i nie miała żalu z powodu nieuchronności śmierci, ale nie musiała cierpieć gorzkiej samotności, bo odeszła razem z Berenem. Być może Arwena liczyła, że z nią i Aragornem będzie podobnie.
"Myślę, że Arwena pogodziłaby się z losem, gdyby dano jej na to czas."
Arwena miała na to 120 lat. Wiem dla elfa to mało :). Ale wiedziała co nastąpi.
Trudno się dziwić jej goryczy. Nawet ludzie mieli problem z przyjęciem swojego losu. Obawiali się go i nie chcieli umierać. Tym bardziej reakcja Arweny jest zrozumiała. Być może tak jak piszesz liczyła na to, że odejdą z Aragornem razem. W sumie to nie wiele było tych związków mieszanych na których mogłaby się oprzeć. Historię Luthien na pewno znała bardzo dobrze. Zresztą była przecież jej potomkiem.
Ale jeżeli 120 lat dla elfa to mało, to czym jest wobec tego 1 rok?
ja jak napisałam - wybrałabym .....Nieśmiertelne Krainy - Ingwe - Varda - Vana - Olwe - Nienna - Ogrody Lorien....
a Cirdan powiedział,że serce jego jest związane z morzem i pozostanie DOPÓKI OSTATNI STATEK NIE ODPŁYNIE a skoro pozostawali jeszcze Celeborn i Thranduil to nie był to statek ostatni - i Sam jeszcze pozostał......
Aragorn zaś nie chciał ''bez sił, bez rozumu'' usunąć się z tronu jako ostatni Numenorejczyk,ostatni król Dawnych Dni - jak sam powiedział dano mu prawo by samemu wybrać godzine odejścia i zrobił to.....być może chciał pozostać jak w filmie mówił Elrond do Arweny - ''w chwale i wizerunku znakomitości ludzkich królów, w nie przyćmionym blasku jak o poranku świata'' i oszczędzić żonie widoku swej starości i starczej dekadencji skoro w jej oczach był godny by go poślubić - to niech przez resztę życia pamięta o nim jako o królu wielkim i wspaniałym jakim całkiem słusznie zresztą był.....