Czy to w Książce czy to w filmie
Ja tam wole Eowine
W przeciwieństwie do Arweny, wnosi coś konkretnego dla losów śródziemia po za swym jestestwem ;)
serio? nic nie wnosi? to Ona uratowało Frodo przed Czarnymi Jeźdźcami i ona przekonała Elronda do walki. Tak, że tego kolego, Eowina to może jej sandałki czyścić
No ale to w filmie, bo w książce jest nieco inaczej. W książce rola Arweny jest nieco mniej rozbudowana.
no ale jesteśmy na forum filmu a nie książki, w książce faktycznie mniejszą rolę miała, chociaż tak dawno czytałem że już słabo pamiętam
cóż za różnica czyja córka? nie powinieneś patrzyć bardziej na jej osiągnięcia/cechy charakteru, a nie na rodzinkę?
np. synowie Feanora nie byli szaleni z tego co pamiętam, a na pewno nie aż tak utalentowani jak tatuś; albo Denethor i Faramir - kompletne przeciwieństwa, choć to przecież ojciec i syn (chyba że mama Faramira nie była wierną żoną)
Arwena ma bardzo mocny charakter, jej specjalizacją jest wylewanie kolejnych porcji łez.
Eowina to ciekawsza postać, przynajmniej coś próbowała zrobić zamiast użalać się nad własnym losem.
W filmie jak dla mnie obydwie są do kitu - Eowina rzuca tylko rozmarzone spojrzenia Aragornowi, chodzi jakby była wpółprzytomna, Arwena natomiast za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, wylewa hektolitry łez.
W książce natomiast obie panie zasługują na uwagę, choć mnie bardziej urzekła Eowina, pewnie dlatego, że wniosła do powieści trochę kobiecości i mam się teraz z kim utożsamiać :) Podobała mi się też jej motywacja, by dokonać czegoś wielkiego nie tylko po to, by zyskać sławę, ale dla samego tego czynu. Nie po to by komuś coś udowadniać (jak te wszystkie feministyczne twory), ale żeby zrobić coś dla siebie i dla swego ludu. I zrozumiała Merryego + ostatecznie też doszła do wniosku, że bycie królową wcale nie czyni cię kimś wartościowszym od innych. :) Arwena natomiast, w pewnym sensie, oddała Frodowi miejsce na statku, a także dała mu Kamień Elfów, ktory był dla niego pocieszeniem przez dwa lata w Shire po Wojnie. dodatkowo posiadała wielką mądrość i urodę, a także dała dziecko Aragornowi. :)
Jak dla mnie też Eowina, była ogólnie wyrazistszą postacią, Arweny było raptem kilka stron. :) Ogólnie najbardziej lubię kobiety z Silmarillionu, ale to podchodzi pod wykroczenie 'pisanie nie na temat'. :)
poz
O nie, tylko nie ona
Nie dała Feanorowi, a dała Gimlemu; odpada w przedbiegach ;)
:-) Galadriela nie ufała Feanorowi, bo był wrogo nastawiony do jej ojca. Ale fakt to byłby bardzo ciekawy związek
I za to ma plusa! Po co się miało Fëanorkowi jeszcze bardziej w główce poprzewracać ;")
Arwena. Jest połówką pięknej historii miłosnej,dla której poświęca wszystko. Dumna,odważna,wspaniała. Może to słaba argumentacja,ale piszę,jak czuję.
Arewna, pisze jako facet i potwierdzam słowa izy198444, fajna, wzruszająca opowieść miłosna. Fajna też scena jak spotyka Aragorna i Froda, którego później ratuje.
A co do Eowiny z filmu, to mnie odstręczała, miała fajne cechy charakteru, ale niestety strasznie brzydka aktorka dobrana do postaci, która ,,kręci" z Aragornem - jedną z głównych postaci. Niestety ale powinna mieć też jakąś prezencje i urodę, a serio gdy Ją widziałem jak się ślini przy Aragornie to tylko mnie wkurzała, a Aragorna podziwiałem za odwagę, że odrazu nie uciekł przy pierwszych scenach...
Jeju napisałeś o Eowinie to co i ja myślałam-też mi ta aktorka nie podeszła,a to jej łażenie za Aragornem-b.mnie drażniło! Powinna się cieszyć,że Grima ją chciał-ale i on dla niej za dobry! :-D
A to się cieszę,że poprawiłam chumor :-) a propos Grimy-to jedna z moich ulubionych postaci z 'Władcy...' :-D
Moją Gandalf, może niezbyt oryginalnie, ale w większości książek czy filmów najbardziej lubię postacie inteligentne, wyróżniające się intelektem, a Gandalf nie używając za dużo magii w największym stopniu przyczynia się do zwycięstwa, w sumie kierując wszystkimi działaniami, strategiczny dziadzio z fajnymi morałami i radami :D A np w Wiedźminie, jeśli czytałaś, to ulubiona moją postacią był Regis a obok zaraz oczywiście Geralt.
Nie wiem jak w książkach bo Władce czytałem dawno i nie do końca, ale w filmie mało było Grimy... Władca to dla mnie jedyny wyjątek który potwierdza regułę, iż książki są lepsze od filmów, czyli po prostu w przypadku władcy filmy rządzą (-;
Przypomniałeś mi quiz ktory parę dni temu sobie robiłam-i tam mi wyszło,że moja bratnią duszą jest właśnie Gandalf :-D hm co do książek,to masz absolutną rację! Książki działają na naszą wyobraźnię silniej niż filmy. :-) sama trochę piszę,nie chwalę się,bo to słabe opowiadania. Pozatym czasem ciężko przenieść książkowe emocje i obrazy na ekran:-) he,dawno dawno temu czytalam Wiedzmina... :-( muszę se odświeżyć.:-)
Hehe to masz tu quiz robiony kiedyś, kiedyś prze ze mnie o Sadze: https://www.funtest.pl/test/wiedzminhardcore/
Spróbuj się teraz, i później jak odświeżysz sagę. (-;
Dla mnie historia w Wiedźminie jest ogólnie fajniejsza jak we Władcy, i gdyby taki Peter Jacson nakręcił na jego podstawie film w takim stylu jak zrobił to z LOTR to byłby na pewno jeszcze większy hit!
A jakiego typu opowiadania piszesz? I nie bądź taka skromna :D
O tez tak uważam-Jackson bylby idealny do nakrecenia Wiedzmina :-D To napewno bylby hit! :-) hm pisze glownie opowiadania grozy,staram sie jak E.A.Poe stawiać na psychike bohaterow. Uwielbiam jego opowiadania:-D a testu sprobuje potem;-) dzięki.
Troszkę tak,ale staram się dać swoim opowiadaniom coś więcej niż 'mumy'wyskakujące zza rogu ;-) czerpię z życia,historii i medycyny. Rozwiązywałam Twój quiz o Wiedźminie,ale nie pokazało mi wyniku.:-( może dlatego że z tel.go robiłam? Trudny! Teraz wiem,że MUSZĘ odświeżyć książkę ;-)
To fajnie że masz jakieś ambicje a nie piszesz byle pisać, musisz spróbować jakoś je wydać, te opowiadania...
Możliwe ze przez tel ja zrobiłem dla testu i pokazało wynik, i ze odp na maila Ci wyśle (-;
Dzięki,mily jestes;-) ale sama wiem,ze slabiutko pisze... A co do testu,to czuje,ze b.zle mi poszlo...:-(
Samemu to nie możesz oceniać, bo rzadko kiedy robi się to obiektywnie (-;
A co do testu to się nie przejmuj, bo dużo ludzi pisało, że ciężki. Do tego mimo iż o sadze to w większości chyba oparłem go na mojej ulubionej części ,,Chrzest Ognia" :D
Jejkaa jak tu zaglądam to aż mam znowuż ochotę obejrzeć LOTRa, ale oglądałem z pół roku temu, więc tak trochę głupio :D
Eeee tam-głupio :-D ja tam LOTR oglądam co jakiś czas,bo uwielbiam! Teraz ta seria nabrała dla mnie nowego znaczenia-niedawno zmarł mój brat,a to były jego ulubione filmy(obok serii Obcy)...teraz mi go przypomina :-(
Bardzo mi przykro, ze musiałaś doświadczyć takiej straty :-/ Wiem jak to jest gdy coś przypomina osobę, której brak w życiu, też tak mam przy niektórych filmach. Miał dobry gust Twój brat, też sobie cenie Obcego. Uwielbiam role Ripley.
Oj tak-świetna rola,świetnej aktorki! Dziekuję,jesteś b.miły. Bardzo brakuje mi brata,bo byl mi b.bliski..
Znam to uczucie, ale dobrze ze są na tym świecie rzeczy przypominające nam wspólnie spędzone chwile z tymi osobami (-;
Dla mnie zarówno w filmie, jak i w książce, odpowiedź jest jedna - Eowina. Zdecydowanie.
Arwena to... Arwena. Zarówno we Władcy, jak i Silmarillionie była dla mnie wybitnie bezpłciowa - brak jakiegokolwiek charakteru, mdła, bez wyrazu. Ot, piękna dama, która miała za cel leżeć, pachnieć i jedyne co miała w sobie, to rodowód. Podejrzewam, że gdyby nie fakt bycia córką Elronda i posiadania takich a nie innych przodków, większość czytelników oraz widzów już dawno by ją wyrzuciło do kosza jako postać. Na królową ludzi dla mnie jest kompletnie nietrafiona - elfy i tak odeszły, więc słaby to sojusz, o wiele bardziej przydatny by był związek z Rohanem, taka moja mała myśl... dodatkowo, Arwena nie sprawiała wrażenia osoby przejętej czy to wojną, czy to ludźmi. W książce ważny był tylko Aragorn, losy jego poddanych zdawały się jej fruwać i powiewać, że tak się wyrażę. Jak ktoś gdzieś napisał, zdawała się nie znać potrzeb ludzi, może nawet nie chciała ich poznać. Nudna postać, z taką Galadrielą odpada już na starcie.
Eowina... Tu co innego. Kobieta z krwi i kości, nie jakaś tam eteryczna istotka. Eowina ma swoje chwile zwątpienia, słabości, a mimo to walczy, nigdy się nie poddaje - jest o wiele bardziej ludzka i empatyczna. Zdolna do największego poświęcenia, prawie zginęła na wojnie z mieczem w dłoni. Tyle lat zamknięta w złotej klatce, pilnowała zgrzybiałego Theodena, mając poza ślepym na jej los bratem tylko Grimę i zmarłego potem kuzyna. I mimo to poświęcała się, poświęciła niemal wszystko co ważne dla niej, wolność, niezależność, radość życia. Czy Arwena jest zdolna do czegoś takiego, do takiej miłości i opieki bez czegoś w zamian? Nie wydaje mi się.
Dodatkowo, okazała się najpotężniejszym wojownikiem w książkach - z pomocą Meriadoka sama jedna załatwiła Czarnoksiężnika z Angmaru, zrobiła to w obronie najbliższego jej człowieka, rozwaliła postać, której bał się sam Gandalf, jej czyn bardzo poważnie musiał podnieść morale.
Zarówno Eowina, jak i Galadriela stały się niejako dobrymi wizytówkami kobiet - mocne, silne, walczące do samego końca, panie własnego losu. Arwena? Nie. Poza odrobinę egoistycznym uczuciem do Aragorna nie oferowała nic.
Zgadzam się,w tej Eowina umiała walczyć,była silna itd.
Arwena w tym filmie była postacią do romantycznych scen i wylewania łez.
Cóż. Eowina pokonała wodza nazguli. Bez niej wynik bitwy na polach Pelennoru byłby inny. Z kolei Arwena uciekła z Frodem przed nazgulami (moja ulubiona scena z pierwszej części) i dotarła z nim do Rivendell. Bez niej Frodo przeszedłby na drugą stronę, a pierścień w ręce wroga. Poza tym w drugiej części to ona dała siłę Aragornowi w chwili, kiedy powinien już nie żyć. Także obie odegrały ważną rolę i obie mi się podobały. Ale jeśli chodzi o urodę, to z całą pewnością Arwena. Eowina też jest piękna i ma swój urok, ale Arwena, Gwiazda Wieczorna... Ciekaw tylko jestem, jak miałaby wyglądać Luthien, gdyby ktoś pokusił się o realizację tego wątku z Silmarillionu. Ponoć była najpiękniejszą ze wszystkich elfów.
Mówimy o tu tej filmowej Arwenie, która z tą prawdziwą, książkową elfką nie ma NIC wspólnego ;)
Książkowa Arwena nie zrobiła nic by wspomóc drużynę. Czasem miałam wrażenie, że ona nimi wręcz gardzi, poza Aragornem (któremu też potem poważnie odbiła sodówa; obydwoje siebie warci). Ogólnie sprawiała wrażenie nadętej, pyszałkowatej księżniczki, z którą nikt by nie chciał mieć do czynienia w życiu realnym.
W książce udział elfów ogólnie był żaden od momentu, kiedy drużyna opuściła Lothlorien. Jedynym elfem, który cały czas był w centrum wydarzeń, był Legolas. No i jeszcze Galadriela miała swój wkład przez opiekę nad Gandalfem, kiedy ten spadł razem z Balrogiem. Inne elfy szykowały się do opuszczenia Śródziemia. W filmie nastąpiła duża zmiana w fabule w postaci oddziału elfów w Hełmowym Jarze.
Zgadzam się. I za to daję potężny minus scenarzystom. Rozumiem, że chodzi o widowiskowość, ciekawszą akcję, ale... Tak naprawdę elfy w większości były siebie warte. Brzydko mówiąc, byle narobić syfu i uciec przed tym. Arwena była tu doskonałym przypadkiem na to, jak można żyć całe setki lat będąc obojętnym na wszystko poza własną wygodą; moim zdaniem ktoś taki nie ma prawa być królową ludzi, Tolkien w tym przypadku moim zdaniem porządnie skopał sprawę.
Dodatkowo wspomniana akcja w Helmowym Jarze... Nie. Jedna, JEDYNA Galadriela zrobiła dobre wrażenie z elfów, pomagając z własnej woli. Potem Legolas też na plus.
Elfy walczyły w tej wojnie ale gdzie indziej. Zdaje się że pod koniec powieści albo w dodatkach jest wyjaśnienie, że walki toczyły się także w Lothlorien oraz Śępnej Puszczy, na które Sauron wysłał osobne armie, jak również o Samotną Górę i Dale.