Nie mam pojęcia jak można ocenić ten film na więcej niż 3. Nic tu się nie zgadza.
Brak konsekwencji w działaniach bohatera. Venom wie, że musi się ukrywać bo go robal zeżre a i tak idzie sobie potańczyć z miłą panią w wieżowcu przy tym narażając swojego nosiciela na śmierć.
Wątki poboczne mogłyby nie istnieć, nic z nich nie wynika. Hipiski ojciec wystraszył się kosmitów po czym wali do jednego z wyrzutni rakiet. W następnej scenie kontynuuje ucieczkę. Oczywiście musi przy tym "uratować" życie głównemu bohaterowi.
Cały film opiera się na tym, że są ścigani za zabójstwo. Ściga ich wojskowy mocno uprzedzony do symbiotów. Zmienia zdanie pod koniec filmu w momencie w którym daje sobie rozkazywać Eddiemu po tym jak mu robal poł bazy rozwalił a symbioty latają jakby miały mrówki w gaciach. Naturalnie wszyscy nagle są z nimi kompatybilni, lecz nie na tyle, żeby poradzić sobie w walce bo dają się zjadać jakbyś dał dziecku żelki w prezencie.
O zakończeniu już nawet nie chce mi się pisać, bo nic z niego nie rozumiem.
Ogólnie nawet się uśmiałem, zjadłem prawie cały kubeł dużego popcornu z karmelem bo nie miałem co robić. A scena po napisach to już inny rodzaj zagadki. Może ktoś, kto zna marvela wyjaści o co tu chodzi.
Dokładnie tak było, siedziałem sobie z czarus123 w kinie i twoja stara siedziała nam obu na głowach.
Pokuś się o swoją recenzję, chętnie przeczytam i może zmienię zdanie.
Nowy deadpool to przy tym arcydzieło, ale z tym wątkiem multiwersum to już do porzygu jadą od kilku lat.