Valhalla Rising.
Nudna opowieść o kilku rycerzach szukających okazji do mordu, rabunku i odbicia Jerozolimy z rąk innowierców? Do tego zagubionych na nieznanym lądzie, wyrzynających się w pień w bezsensownym obłędzie? Nie. To coś znacznie więcej.
Nie wiem jak zacząć tę interpretację. Od czego. Chronologia też mi nie sprzyja w wypadku tego filmu.
Postaram się go objąć w samej osobie ‘Mrocznego wojownika’ (dystrybutorzy filmu chyba nawet nie zadali sobie trudu obejrzenia go, o próbie zrozumienia już nie wspominając; cóż za kretyński podtytuł!).
Główny bohater. Myślę, że możemy go tak nazwać. Jest nim ‘Jednooki’. Imię te przybrał mu Are, chłopak, który podjął wędrówkę za okrutnym, jak się zdaje, człowiekiem, kroczącym ścieżką nienawiści. Miał wybór- powrócić do pozostałych przy życiu członków klanu. Z jakiegoś powodu zaczął jednak podążać za wojownikiem, pomimo czynów jakich dokonał kilka chwil wcześniej.
Scena z przywiązanym do skały wikingiem oraz wyprutymi wnętrznościami skojarzyła mi się nieco z mitem o Prometeuszu. Ale myślę, że to tylko nadinterpretacja.
Z rozmowy z nawróconymi wikingami, czy też rycerzami chrystusowymi dowiadujemy się, że Jednooki wychował się w piekle. Natomiast samo to piekło znajduje się ponoć za oceanem.
Co zabawne- właśnie tam lądują nasi bohaterowie. Nie w upragnionej Ziemi Świętej, lecz na nieznanym lądzie, przez nas odczytywanym jako jedna z Ameryk. Świadczą o tym przede wszystkim miejsca pochówku jak i jedna z ostatnich scen, w której pojawiają się tubylcy (w napisach końcowych opisani jako Indianie).
Przez cały film zadawałem sobie pytanie- kim jest Jednooki. Odpowiedzi nie znalazłem w scenie, w której wszyscy doznają pewnego rodzaju obłędu po wypiciu napoju, wywaru, czy też po prostu wody z antałka dowódcy wyprawy. Znalazłem, a przynajmniej tak mi się wydaje, kilka chwil potem. A w przekonaniu utwierdziła mnie scena kulminacyjna. Ale o tym zaraz.
Po wypiciu płynu bohaterowie zachowują się nieprzewidywalnie i nietypowo. Dowódca przeżywa religijną ekstazę, pojawia się próba odnalezienia drogi, pragnienie odbicia twarzy w lustrze wody, akt sodomii, próba mordu nożem na niewidzialnym przeciwniku, utrata cnotliwości, czy też niewinności przez chłopca i wreszcie budowa ołtarzu, czy też grobu przez Jednookiego.
Wszystko to zdało mi się bardzo biblijne.
Scena na wzgórzu.
Przemawiający przez usta chłopca Jednooki utwierdza oświeconego Kare, że ważne jest to jak żyje. Że o jego życiu będą świadczyć jego uczynki.
Słowa w tym filmie- oszczędne. Jednak przeokrutnie ważne. Jeśli już są- to są na pewno potrzebne.
Są wskazówkami.
Syn dowódcy wyprawy dowiaduje się, że zginie. I tu następuje dla mnie najważniejszy punkt w całym filmie, mianowicie są słowa chłopca:
-Skoro uważasz, ze kłamie, to dlaczego za nim podążasz?
I pytania syna dowódcy:
-Dlaczego tu przybyłem, Jednooki? Dlaczego muszę przez to przechodzić?
Czy nie są to pytania kierowane do chrześcijańskiego Boga? Boga, który milczy, dokładnie jak Jednooki wojownik? Boga, który przemawia przez innych ludzi? Boga, którego symbolem jest jedno oko wbite w środek trójkąta? Chrześcijańskiego boga- zarówno starotestamentowego- okrutnego, gniewnego… Jak i dobrotliwego nowotestamentowego? O tejże dobroci, czy też pewnego rodzaju uczuciu, zaświadcza scena z Indianami. Po raz pierwszy (prócz wnoszenia chłopca na wzgórze, co również można odczytać jako pewną bożą pomoc) Jednooki dotknął chłopca, wszedł w nim w bliską relację.
Jak za bogiem podążali za nim ludzie. To on prowadził ich przez tę krainę. Wyglądało to jak podróż Chrystusa z uczniami. Wojowie nie pytali go o nic. Po prostu szli. Bo prawdopodobnie wierzyli.
Oświecony Kare pozostał na wzgórzu. Odnalazł miejsce swojego odkupienia, nie musiał już wędrować za Jednookim. Syn dowódcy powrócił do niego, mimo że wcześniej go opuścił, w tak ważnym dla niego momencie. Niczym syn marnotrawny.
Podetknięty pod sam nos tytuł ostatniej części: Ofiara dowodzi słuszności mojej tezy. Jednooki poświęca się za chłopca. Oddaje się w ręce Indian, by chłopak mógł przeżyć. Czyż Jezus nie poświęcił się właśnie za innych ludzi?
Obrazy w czerwieni przedstawiające przyszłość. Kąpiel w wodzie, statek, śmierć na skałach.
Wszystko przepowiedziane. Chrystus również wiedział, co go czeka. Obdarzony wiedzą ojca szedł jednak dalej, przed siebie, mimo że na końcu jego wędrówki czekała śmierć.
Nie wiem jak mam interpretować postać woja, który powrócił do swych towarzyszy umalowany na sposób Indian. Pozostaje to dla mnie wielką zagadką.
To wszystko świetnie ze sobą współgra, ale nie pasuje mi, po co w takim razie Refn tak jawnie odwołuje się do wierzeń nordyckich. Dlaczego film nazywa się właśnie Valhalla? I dlaczego aż trudno nie połączyć Jedookiego z Odynem, władcą Valhalli, który ofiarował oko za mądrość? Te dwie rzeczy trochę nie przystają do interpretowania filmu pod kątem chrześcijańskim. Czemu Refn zdecydowałby się na taki mix Chrystusa z Odynem? Chyba że chciał udowodnić, że religia chrześcijańska to jest taka mieszanina wierzeń pogańskich.
A, i ten oświecony Kare na wzgórzu pozostał tam raczej nie dlatego, że odnalazł miejsce odkupienia, tylko dlatego, że umarł. Przy jego twarzy latało mnóstwo much. A muchy zlatują się do trupa... Całe to odkupienie nabiera więc niepokojącego, złowieszczego wymiaru.
Tak zgodzę się- zmarł na tym wzgórzu. Jednakże czemu akurat tam? Czyżby nie dotarł tam gdzie miał dotrzeć?
Myślę, że wszelakie religie to miks różnorakich innych. Ich elementy są przeraźliwie podobne do siebie i budowane na podobnych schematach. Na mitologii i wierzeniach nordyckich nie znam się zbyt dobrze- przyznaję, ująłem film pod kątem tego na czym się znam- czyli mitologii chrześcijan.
Spoiler alert! (choć chyba ten temat zainteresuje głównie tych, co film widzieli ;)
Z zainteresowaniem przeczytałam Twoją interpretację, choć moje odczucia był zdecydowanie bardziej podobne do tego, co napisała Beatelsowka. Postać Jednookiego to dla mnie przede wszystkim Odyn, który przecież - jak bohater na końcu - też sam siebie złożył w ofierze. W "Valhalli" jest więcej rozpoznawalnych motywów z mitologii północy (wizje przyszłości - m.in. za to Odyn oddał oko; tajemniczy napój - może miód skaldów?). W moim odczuciu sam tytuł sugeruje interpretację w tym kierunku. Mam wrażenie, że recenzenci, którzy radzą nie doszukiwać się interpretacji mitologicznej po prostu mitów nordyckich nie znają - i nic dziwnego, nie jest to u nas specjalnie popularny temat.
Chrześcijaństwie to oczywiście równie ważny temat: jest w postaciach i motywach działań rycerzy oraz - nazwijmy to roboczo - w warstwie symbolicznej. A motywy takie jak gniewny bóg/ofiara/droga w poszukiwaniu prawdy/postać nauczyciela i inne rzeczy, które opisałeś można znaleźć w każdej religii, miksowanie nie jest potrzebne, ten miks po prostu istnieje. A to, co zrobiło na mnie wrażenie w tym filmie to sposób, w jaki ten sam obraz/motyw można odczytywać na oba (lub więcej) sposoby i jak zmienia się wtedy jego wymowa. Jednooki może być nordyckim bogiem, który przyszedł ukarać tych, którzy go zdradzili - rycerze wierzą, że przybył z piekła, a czy nie tam "trafiały" pogańskie bóstwa po chrystianizacji? Tajemniczy napój - niektórym dał mądrość, a niektórym otworzył oczy - czy czegoś to nie przypomina? Jakby ktoś chciał odczytać film jako antychrześcijański to też nie byłoby z tym problemu. Nie twierdzę jednak, że to właśnie była spójna wizja twórców i że chcieli wyłącznie pokazać konflikt starej i nowej religii, ale na pewno bardzo wiele tego typu wątków da się znaleźć.
Z pewnością wrócę do tego filmu i pozastanawiam się nad nim jeszcze trochę, bo jest o czym myśleć.
I ciekawe, że reżyser (jeśli wierzyć prasie) nie bardzo chciał komentować religijną interpretację filmu.
I ostatnia myśl - a propos końcówki. Jednooki dał się zatłuc Indianom, ale tę scenę widzimy na zmianę z jego wejściem do jeziora (znów dobrowolna ofiara) a w chyba ostatniej scenie przez chwilę widać jego profil - taki jak w tych profetycznych kolorowych błyskach, ale tym razem mglisty, bez koloru. Zastanawiam się, czy nie wskazuje to przypadkiem, że ta śmierć to nie do końca śmierć - i tu można sobie wstawić i Odyna i Chrystusa, jeśli ktoś ma takie życzenie ;)
Ja również jestem skłonny myśleć , że główny bohater to Odyn. Ale bardzie zainteresował mnie sam tytuł. Do Walhalli trafiali wojownicy którzy zginęli w walce. Mieli oni tłuc się wraz z bogami przeciwko armi Lokiego podczas Ragnarock - zmierzchu bogów. Jak dla mnie (choć może to być nadinterpretacja) Jednooki (Odyn) zbierał swoich wojowników do Walhalli zabijając ich lub wyręczając się Indianami. Zastanawiające jest to, że sam nigdy na nikogo ręki nie podnosi, tylko wtedy ktoś go atakuje. To zabijanie wikingów (kompletowanie armii) to jest właśnie ten 'wschód Walhalli'.
Ostatnia scena: może to i jest nawiązanie do śmierci Chrystusa, który umarł żeby nas ocalić (jednooki poświęca się na rzecz chłopca) , ale możliwe, że chłopiec nie ginie bo nie jest wojownikiem i w walhalli najwidoczniej go nie potrzebują. Sama śmierć jednookiego to dla mnie odstąpienie Odyna od jakiegoś wypożyczonego ciała na tą akcję. Indianie człowieka zabijają ( bo też pójdzie do walhalli) a Odyn odchodzi do jeziora...
Możliwe że zmierzch bogów jest już niedługo. Możliwe że chrystianizacja skandynawskich ziem to właśnie ragnarok
Jeśli się zagalopowałem w interpretacji to z góry przepraszam ;)
Kurczę, Twój post stanowi świetne dopełnienie tematu.
Podczas filmu największą uwagę przykuła dla mnie właśnie scena śmierci Jednookiego - z jednej strony zabity przez Indian, z drugiej znikający w jeziorze, ze swoim... ołtarzem? Monumentem? Nagrobkiem? W tym samym kadrze. Nie znam mitologii nordyckiej na tyle, żeby to skojarzyć z jakimś obrzędem czy symbolem. I jego pojawienie się we mgle w ostatniej scenie... wiele możliwości interpretacji.
Sam przyjmuję, że Jednooki to Odyn - nie pierwszy raz takie rzeczy robił w swojej historii, a każdego w tej podróży spotkał jakiś test, ostateczny los. Do Walhalli nie trafiali byle wojownicy - trafiali tam ci, którzy wyróżnili się honorem, walecznością, mądrością. Moim zdaniem śmierci krzyżowców - na łodzi z trudu podróży, w lesie ze strachu i rezygnacji, obok bagna ze zwątpienia i zdrady, w jeziorze z fałszywego fanatyzmu (być może dlatego wyśmiał go człowiek umorusany w brązowym kolorze). Co do tego brązowego przybysza - nie jestem pewien, ale wydaje mi się że miał wyryte w ciele runy, ale nie wiem, jak to interpretować, poza tym, że wskazuje to na powiązanie z mitologią nordycką. Wracając - ci wojownicy udowodnili, że nie są godni by kroczyć w Walhalli.
Moim zdaniem, jeżeli moja interpretacja jest słuszna, do Walhalli dostał się ten ze starszych wojowników, przyjaciel fanatyka - zrozumiał, że musi podążać za Jednookim, podążał za nim mimo zdradzieckiej, poważnej rany, wyznał, że powinien być przy swoich synach na polu bitwy kiedy ginęli, po czym rozległy się słowa (nie pamiętam dokładnie, ale sens chyba zachowany) "twoi synowie nie umarli, jesteś z nimi", następnie doświadczamy sceny kiedy jego głowa wyraźnie znajduje się w centrum światła z nieba (dusza odprowadzana przez Walkirie) i jego śmierć.
Syn fanatyka wrócił do swojego ojca, jednak nie wiadomo, co się z nim stało, ale przyjąłbym raczej, że rzecz która ma największe znaczenie - wstąpienie do Walhalli - również go nie spotkało. Dla chłopaka, tak jak powiedziałeś, zapewne nie nastał jeszcze czas dla jego testu i Jednooki odsyła go do domu.
Zacznę od tego, że pojęcie o kulturze i mitologii nordyckiej mam bardzo znikome, dlatego mój komentarz może być trochę nie trafiony - take it with a grain of salt.
Zauważyłem wśród widzów tendencje do bagatelizowania tytułów, samych tytułów. W wielu powieściach/filmach/obrazach tytuł odgrywa bardzo ważną rolę, daje wskazówki, nakierowuje odbiorcę na odpowiednią ścieżkę interpretacji i do tytułu się odwołam.
Valhalla Rising - roboczo : Walhala powstaje (nie przywiązujmy większej wagi do dosłownego tłumaczenia)
Może cała akcja filmu rozgrywa się w Valhalli, może droga przez mgłę była drogą do Valhalli, a to co działo się w "piekle" było metaforycznym obrazem walki, którą wojownicy mieli toczyć u boku Odyna. To nie była walka mieczem i pięściami ale walka z własnymi słabościami i problemami, które dotyczą ogółu ludzkości, nie tylko bohaterów filmu.
Bardzo dobra interpretacja. Jednak ten film naprawdę jest trudny i dość ciężki...
Co do tego woja... Obłąkany? a może nawrócony? Jak ten łotr z krzyża, w końcu oni wszyscy płyneli tam by zarobić i zabijać a on tak jakby zaczął rozumieć jednookiego zmienił się przeszedł na inną stronę... To tylko taka luźna myśl :D
scena na łodzi z "zamianą" wody słonej w słodką? czyżby odniesienie do cudu w Kanie Galilejskiej?
Stary, ten film mógł być rewelacyjny ale został przekombinowany, na siłę dopatrywać się mistyki można i w przydrożnej wierzbie, to że film ma ciekawe ujęcia, pokazane są "jazdy" bohaterów a główny "waryjor" nie mówi nie znaczy że film jest głęboki, miał taki być ale wyszedł nieco chaotyczny obraz. Wiem że z innej beczki ale taki "Pi" czy z ostatnich filmów "Moon" znacznie lepiej budują klimat
http://www.bryk.pl/s%C5%82owniki/s%C5%82ownik_termin%C3%B3w_literackich/69303-in terpretacja_%C5%82ac_interpretatio_wyja%C5%9Bnienie.html
No masz rację:)ale Ja po prostu nie przepadam za nadmiernym gdybaniem, a taka interpretacja mnie nie satysfakcjonuje:)
Witam, jeszcze nigdy nie komentowałem filmów, ale przy tym czuję, że muszę zrobić wyjątek. Zgadzam się z Tobą Pablo, film miał potencjał, zdjęcia i dźwięk były jak dla mnie cudowne, jednak całościowo wyszedł mocno przekombinowany. W żadnym wypadku nie nastawiałem się w tym filmie na akcję, bardziej na symbole, które były albo za mocno poprzekręcane, albo niepotrzebne, albo w ogóle niezrozumiałe. Przynajmniej dla mnie. Można dopatrywać się w głównym bohaterze starotestamentowego Chrystusa, jednak scena z wypatroszeniem poganina, bądź przedstawienie go przez chłopca, że pochodzi z piekieł raczej to przekreśla. Jeżeli miałby to być Odyn (co powinno być raczej bardziej prawdopodobne, chociażby ze względu na oryginalny tytuł- Valhalla RISING), to jaką armię on zbierał? Ślepo zapatrzeni, świeżo nawróceni poganie? To byli Ci waleczni, mądrzy i honorowi wojownicy? Co do tych wizji, miały ukazywać przyszłość. Po pierwsze, jaki to miało cel? Po drugie, te częste ujęcia profilowe, odbicie lustrzane samego siebie, czerwona woda, za nic nie potrafiłem ich połączyć, nie wspominając już o człowieku, którego zgubili, a potem powrócił obłąkany o zmienionym wyglądzie. Przedstawienie samej końcówki miałoby jakiś sens, jeżeli przyjąć by wersję Miziego.. Takich momentów jest dość sporo, każdy może doszukiwać się czegoś innego, jednak nigdy obraz nie byłby na tyle spójny, żeby można było go sensownie wytłumaczyć. Według mnie, reżyser te wstawki umieścił w celach czysto artystycznych.. Myślę, że sam nie chciał, by ludzie do końca zrozumieli ten film i żeby powstawały po nim takie dyskusje jak ta. Jeżeli ktoś miałby coś do dodania, z chęcią przeczytam, ponieważ sam film jak i jego idea bardzo mnie zaciekawiły.
Pozdrawiam
Podwójne przedstawienie bohatera może być nawiązaniem do pieśni Odyna o runach:
"Wiem, że wisiałem
Na wiatrem odzianym drzewie
Przez dziewięć nocy,
Oszczepem zraniony,
Odinowi ofiarowany
Sam sobie samemu."
W kwestii samej interpretacji zgadzam się z bobrbober i kleee. Zwróciłbym jeszcze uwagę na scenę, w którym za Jednookim przelatuje ptak (Odyn miał dwa kruki, które przynosiły mu wieści ze świata ludzi), choć muszę jeszcze raz obejrzeć film, żeby to ogarnąć. I na koniec jeszcze uwaga: wikingowie w Valhalli codziennie walczą aż do śmierci, powstają z martwych dopiero wieczorem. Może więc tytuł odnosi się do tego faktu - wszyscy zginęli w ciągu dnia, by powstali musi nadejść zmierzch. Definitywnie muszę jeszcze raz obejrzeć.
Chciałam tylko napisać, że ten film jest według mnie dziełem sztuki, a nie produkcją kasową i jako taki powinien być odbierany: dzieło sztuki nigdy nie jest skończone bo jest tworzone za każdym razem na nowo - przez artystę i odbiorcę. Jako dzieło sztuki wywołuje w odbiorcy pewne zainteresowanie, niepokój i chęć zgłębienia go. Dla każdego ten film będzie opowiadał inną historię, wywoływał inną emocję i sprowokuje do różnych interpretacji. Może właśnie ta dowolność interpretacji była celem twórców tego filmu?
już sam fakt że poświeciłeś na opis tego filmu tyle czasu, wywołuje u mnie ochotę na obejrzenie go (bo jak tu polemizować nie widziawszy dzieła :) )
słuchaj, a może swoją recenzję umieściłbyś w Recenzjach, a nie w komentarzach. Bo według autora recenzji tam zamieszczonej film nie ma logiki, jest tylko chaos. Nie ma żadnej teorii spiskowej która się wyjaśnia. Ty jednak jakąś masz.
Moim zdaniem, caly ten watek przypomina proby doszukiwania sie ukrytego obrazu w kleksie na papierze. Jego interpretacje zdradzaja nasze wnetrze i mowia o nas, a kleks i tak pozostaje kleksem...
W sumie po długim czasie bardzo się zgadzam. Ten film w pewnym sensie ukazuje nasze wnętrze. To w sumie niesamowite. Ja nie wierzę w mitologię chrześcijan, ale widać zajmowanie się jej demonologią, apokryfami, itp weszło mi mocno w głowę ;)
Kto wie, widzę w tym nawiązanie do grzechów ciężkich. Każdy z bohaterów miał swoje jazdy, ale póki co nie wiem gdzie dokładnie doszukiwać się przyczyn tych zachowań - czym był trunek, który wypili?
Obejrzałem ten film pierwszy raz i mówiąc szczerze jestem mocno oszołomiony. Zanim więc nie obejrzę poraz drugi, a pewnie i trzeci, nie będę zabierał głosu w inerpretowaniu. Mam po prostu mętlik w głowie. Zgadzam się jednak z Bialym, że film wydaje się być przekombinowany i przesadnie naszpikowany symbolistyką.
Dodać należy, że film jest niesamowicie klimatyczny, zaś ścieżka muzyczna to wręcz arcydzieło. O zdięciach już nie będę wspominał. Tak przy okazji, jeżeli ktoś wie coś na temat soundtraku, byłbym wdzięczny za info. Wyczuwam tu drone doomowate klimaty.
Pozdro dla wszystkicj. Odezwę się ponownie jak pooglądam sobie parę razy to dzieło.