W amerykańskim więzieniu siedzi dwóch młodych mężczyzn. Obaj się zaprzyjaźniają. Obaj mają wyjść z więzienia tego samego dnia. Jeden z nich ma "korespondencyjną" narzeczoną, z która jest umówiony na spotkanie już na wolności. Niestety, na dzień przed wyjściem zostaje zamordowany. Jego przyjaciel z celi postanawia iść na spotkanie z dziewczyną. Na randce przedstawia się jednak nazwiskiem zmarłego przyjaciela.
Nie dziwię się, że Charlize powiedziała o nim: "It was a bad bad film". Wartka akcja? Też mi coś! Spójność scenariusza bawi do łez. Zakońzenie... żałosne.
Nie spodziewałam się, że ten film jest aż tak słaby.
Maksymalnie nierealny film. Wszystko przesadzone, przerysowane. Zakończenie to jak jedna wielka szopka sztucznie zamotana gdzie widz miał zrobić wielkie gały i powiedzieć "o jaaaaaaaaaaaa". Ci "źli" to takie łamagi i ciamajdy, że tylko takie głąby jak oni mogli wymyśleć plan na zdobycie gotówki podwójnie jeśli nie...