Mocny, realistyczny i wstrząsający obraz życia na przedmieściach Johannesburga w rytmie pulsującej tanecznej muzyki kwaito. Festiwalowe wydarzenie roku - zdobywca nagrody publiczności w Toronto, nominowany do Złotych Globów, Europejskich Nagród Filmowych, BAFTA. Film pokazuje sześć dni z życia młodego, bezwzględnego gangstera Tsotsi. Pewnej nocy pijany i rozwścieczony ciężko rani przypadkową kobietę i kradnie jej samochód. Odjeżdżając nie wie, że na tylnym siedzeniu jest dziecko… Notka od autora powieści "Tsotsi" Athola Fugarda do Piotra Fudakowskiego, producenta filmu. Drogi Piotrze, "Tsotsi" jest tym, o czym marzyłem w swoich najśmielszych snach. Wyprodukowałeś film bardzo piękny i spójny, a Gavin wyreżyserował go z niesamowitą wrażliwością i doskonałym zrozumieniem intencji, jakie towarzyszyły mi przy pisaniu tej opowieści. Bez wahania mogę powiedzieć, że to dzieło jest zdecydowanie najlepszym filmem, jaki kiedykolwiek zrobiono na podstawie mojego tekstu. Będę też na tyle śmiały, żeby stwierdzić, że jest też jednym z najlepszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały w Republice Południowej Afryki. Z wyrazami uznania Athol
TERMIN TSOTSI - POCHODZENIE I ZNACZENIE
Słowo tsotsi oznacza miejskiego przestępcę, ulicznego opryszka albo członka gangu na zamieszkałych przez czarną ludność terenach RPA. Pochodzi prawdopodobnie od słowa tsotso z języka Sesotho, znaczącego ubieranie się w kolorowe, luźne stroje niegdyś charakterystyczne dla "tsotsich". Na mężczyznę mówi się tsotsi, a na jego damski odpowiednik - noasisa. Tsotsi są na ogół członkami gangów młodzieżowych, którzy wychowali się na ulicach getta. Historia ich sięga słynnego gangu z miasta Soweto pod Johannesburgiem, który działał w latach trzydziestych XX wieku. Były prezydent RPA, Nelson Mandela, wspomina ich w swojej autobiografii "Długa droga do wolności" , jako członków społeczności Johannesburga w latach czterdziestych. "Jak to się często zdarza w najbiedniejszych okolicach, najbardziej zdemoralizowani stają się przywódcami." - pisze Mandela. "Życie było niewiele warte. Nocą rządziły pistolety i noże. Gangsterzy, znani jako tsotsi, nosili noże sprężynowe i mieli ogromne wpływy. Byli wtedy popularni jak amerykańskie gwiazdy filmowe. Nosili kapelusze, dwurzędowe garnitury i szerokie, kolorowe krawaty." Byli tam ubrani wytwornie ważni tsotsi i pomniejsi, chłopcy tsotsi. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ci ważniejsi współpracowali często z azjatami lub białymi i popełniali przestępstwa na wielką skalę. Ci pomniejsi byli amatorami, często chłopakami, którzy nie chodzili do szkoły lub młodymi mężczyznami, którzy nie chcieli, albo nie mogli znaleźć pracy. Dzisiaj to słowo jest stosowane bardziej ogólnie na określenie młodych przestępców. W przeszłości słowo tsotsi kojarzyło się z ekstrawaganckim wyglądem gangstera, a dziś określa się nim częściej młodych ulicznych przestępców, którzy na ogół prowadzą znacznie biedniejsze życie. Jedna rzecz się jednak nie zmieniła - większość tsotsich nadal pochodzi ze środowisk biedoty. Dziennikarz magazynu Drum, Henry Nxumalo, napisał w latach pięćdziesiątych: "Każdego dnia rodzą się w Reef (dawna nazwa obszaru w prowincji, w której leży Johannesburg, miejsce znane też jako Golden City). Prawdą jest, że kiedy młody człowiek wchodzi na złą drogę, po części jest to jego wina, ale ilość przestępstw w mieście zależy w dużej mierze od dobrobytu lub biedy mieszkańców. Pośród uderzającej biedy i stert śmieci otaczających Golden City, nietrudno zrozumieć czemu się tak dzieje. Tam toczy się walka o życie i przetrwanie." Pod rządami Partii Narodowej (1948 - 1994) prowadzącej politykę apartheidu, zostało w 1952 roku wprowadzone prawo ograniczające możliwość swobodnego poruszania się kolorowej ludności. Ludność afrykańska musiał mieć przepustki pozwalające im na zamieszkiwanie na określonych obszarach. Brak przepustki, lub niewłaściwa przepustka była przestępstwem. Nxumalo pisał: "Brak edukacji, brak pracy, brak przepustki - to znaczyło, że młody człowiek zmuszony jest egzystować tylko nocą - tak powstają przestępcy. Ludzie są sfrustrowani brakiem jakichkolwiek perspektyw. Szybko odkrywają, że mogą zarobić znacznie więcej dzięki przestępstwom, niż dzięki uczciwej pracy." Tak narodzili się tsotsi. Tsotsi mówią slangiem Tsotsi-Taal, albo Isicamtho - miejskim slangiem RPA utworzonym przez miejscową ludność na bazie różnych lokalnych języków, takich jak Zulu, Xhosa, Tswana i Sotho. Słownik Oxfordzki Języków RPA opisuje je jako "slang na ogół używany w Gauteng (dawniejszy obszar Reef)" Tsotsi-Taal coraz częściej przenosi się do codziennego języka dzięki muzyce, radiu i mediom. W konsekwencji, większość ludzi zamieszkujących RPA rozumie przynajmniej niektóre wyrażenia Tsotsi-Taal.
O PRODUKCJI "TSOTSI"
Powieść Athola Fugarda "Tsotsi" opublikowana została w 1980 roku. Przez lata interesowali się nią różni ważni producenci z Nowego Jorku i Los Angeles. Powstało już kilka scenariuszy opartych na książce, kiedy Piotr Fudakowski trafił na tę opowieść. Były jednak problemy z zapewnieniem finansowania produkcji. Wydawało się, że adaptowanie powieści opartej w dużej części na wewnętrznej, psychicznej podróży głównego bohatera, jest nadzwyczaj trudne. Fudakowski widział dwa poprzednie filmy nakręcone w RPA przez scenarzystę i reżysera Gavina Hooda - "The Storekeeper" i "A Reasonable Man" na festiwalu w Cannes. Uznał je za poruszające i prowokujące. Będąc, pod wielkim wrażeniem książki Athola Fugarda, Fudakowski umówił się na spotkanie z Hoodem w Los Angeles, gdzie omówili sposoby, na jakie można "Tsotsi" zaadaptować na potrzeby dużego ekranu. Fudakowski zdecydował się podjąć ryzyko. Nie mając jeszcze praw do książki, zlecił Hoodowi napisanie zarysu scenariusza. Producent był przekonany, że reżyser będzie potrafił oddać ducha książki w scenariuszu, nadawszy opowieści współczesny charakter. Nie spodziewał się natomiast, że Hood zabierze się do pisania z taką pasją i zrobi to tak szybko. "Gavin przygotował scenariusz w dwa miesiące." - mówi Fudakowski. "Już pierwszy zarys miał tak niesamowitą jakość, że musiałem go zapytać, jak mu się to udało." Gavin odpowiedział od razu: "Całe życie chciałem się zająć adaptacją tej powieści!" Fudakowski kupił prawa do książki i rozpoczął się proces zbierania funduszy. W tym czasie powstawał jeden zarys scenariusza po drugim. Gavin Hood nadal pracował nad jego ulepszeniem we współpracy z Janine Eser i Henriettą Fudakowski. Wreszcie scenariusz był na tyle gotowy, że Fudakowski uznał, że można go wysłać do Athola Fugarda. Jednak producent nadal się obawiał. Fugard do tej pory nie był zadowolony a adaptacji filmowych jego książek. Co, jeśli pisarzowi nie spodoba się scenariusz? Ostatecznie Fudakowski zdecydował się wysłać skrypt Fugardowi i z obawą czekał przez kilka tygodni, aż wreszcie pisarz przysłał mu e-mail z odpowiedzią. "Drogi Peterze," - pisał Fugard. "Dziękuję bardzo za przysłanie scenariusza "Tsotsi", który przeczytałem z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. Gavin Hood wykonał kawał dobrej roboty i chociaż zauważyłem zmiany i pewne odstępstwa od oryginału, uważam ten scenariusz za całkowicie zgodny z duchem mojej książki. Muszę też dodać, że jest to najlepsza adaptacja mojej pracy, jaką kiedykolwiek przygotowano." Reżyser i producent byli poruszeni i poczuli wielką ulgę. Akcja powieści "Tsotsi" rozgrywa się w RPA w latach pięćdziesiątych, ale już na wczesnym etapie tworzenia scenariusza, wydało się bardzo jasne, ze ponadczasowe i uniwersalne motywy odkupienia i odkrywania samego siebie, tak silnie pokazane w powieści, z łatwością dadzą się przenieść w bardziej współczesne czasy. "Umiejscowienie opowieści we współczesnym świecie miało na celu dokonanie dwóch rzeczy. "- opowiada Fudakowski "Po pierwsze, ta historia miała silnie wpłynąć na dzisiejszą widownię, a po drugie, dzięki temu zabiegowi było nas stać na nakręcenie filmu." Producent z RPA, Paul Raleigh, przyznaje: "Przeniesienie opowieści w dzisiejsze czasy pozwoliło nam zaoszczędzić ogromne sumy pieniędzy potrzebne na stworzenie dekoracji i całej otoczki niezbędnej do pokazania realiów lat pięćdziesiątych. Znacznie łatwiej było nam uzbierać fundusze na film." Hood opowiada: "Przy przenoszeniu "Tsotsi" na ekran, naszym głównym zamierzeniem było nakręcenie zwięzłego w formie, mającego dobre tempo, opartego głównie na postaciach, thrillera psychologicznego. Chcieliśmy też wprowadzić widzów w świat ekstremalnych kontrastów. Wieżowce kontra chaty, bogactwo i bieda, gwałtowna złość i łagodne współczucie - wszystko to spotyka się w filmie, który jest klasyczną opowieścią o odkupieniu." Na początku filmu, główny bohater (tytułowy Tsotsi) wydaje się niemal całkowicie zagubiony w pozbawionym uczuć i pełnym przemocy świecie. Mieszka w slumsach na obrzeżach Johannesburga, miasta w którym żyje 10 milionów ludzi różnych kultur. Tsotsi jest produktem ekstremalnym tego miasta. Przemoc jest integralną częścią jego życia. On żyje bez jakiegokolwiek wyobrażenia o przyszłości, tylko własną gniewną teraźniejszością. Hood chciał pokazać przemoc w filmie w bezpośredni, realistyczny sposób, bez gloryfikowania przestępstwa. Film pokazuje wiele pełnych brutalności sytuacji, ale reżyser zapewnia, że jego celem nie było epatowanie przemocą. Wszystko dzieje się szybko i wprost. Widz ma się skupić na konsekwencjach tej przemocy, na tym, jak wpływa ona na życie bohaterów. Wszyscy bohaterowie Fugarda są bardzo ludzcy, a ich człowieczeństwo powoli odkrywane jest w trakcie filmu. "Mam nadzieję, że widzowie poczują, w tych bardziej wyciszonych momentach filmu, głębokie uczucia bohaterów i ciepło w relacjach między nimi. Moim zamiarem było, żeby pod koniec filmu, widzowie poczuli szczerą sympatię dla postaci, których życie jest przecież tak inne od ich własnego." - mówi Hood. Hood był przekonany, że żeby osiągnąć taki efekt, musi dobrać miejscowych aktorów, którzy będą potrafili grać w języku Tsotsi - Taal, czyli slangu ulic Soweto (miasto na obrzeżach Johannesburga). "Jest mnóstwo młodych aktorskich talentów w RPA. Można ich zobaczyć w klubach i teatrach studenckich, a jednak zbyt często ci aktorzy nie mają możliwości zaprezentowania swojego talentu szerszej publiczności." - mówi reżyser. Jednak niełatwo było namówić inwestorów, by pozwolili Gavinowi Hoodowi na nakręcenie filmu w całości mówionego Tsotsi-Taal, bez żadnych międzynarodowych gwiazd. "Nasz inwestor poprosił, żebym przynajmniej spróbował spotkać się z jakimiś aktorami znanymi na świecie." - wspomina Hood. "Scenariusz spotkał się z pozytywnym odzewem agentów w Los Angeles. Spędziłem trzy tygodnie na spotkaniach z bardzo utalentowanymi ludźmi. To byli doskonali aktorzy, ale nie wydawało mi się dobrym pomysłem nakręcenie tego filmu w wersji angielskiej, zamiast Tsotsi-Taal. Opowieść straciłaby swój smak." Po trzech tygodniach spędzonych w Los Angeles, gdzie Fudakowsi i Hood raz za razem odrzucali możliwość współpracy z wielkimi talentami, polecieli wreszcie do RPA i rozpoczęli przesłuchania w Johannesburgu. Na początku do roli Tsotsiego próbowali wybierać aktorów mających dwadzieścia kilka, trzydzieści lat. Szukali typu twardziela. Ale w końcu zauważyli, że trudno byłoby współczuć takiemu brutalnemu Tsotsiemu, gdyby pokazali go, jako dojrzałego mężczyznę. Gromadząca obsadę Moonyeen Lee zasugerowała, że powinni poszukać kogoś znacznie młodszego. "Tsotsi robi straszne rzeczy." - mówi Lee. "Uważaliśmy, że widzowie łatwiej będą w stanie wybaczyć dopiero wchodzącemu w dorosłość chłopakowi, niż komuś dojrzalszemu." W klasycznym sensie, "Tsotsi" to historia dojrzewania. Potrzebny był im zagubiony nastolatek, który jeszcze nie odkrył, kim naprawdę jest, a nie brutalny mężczyzna, który już obrał swoją drogę. "Oglądaliśmy tuziny młodych ludzi." - opowiada Hood. "Większość z nich nigdy nie stała przed kamerą. Chociaż bardzo się staraliśmy, nie mogliśmy się zdecydować na nikogo do roli Tsotsiego. Zdawałem sobie sprawę, że musimy wreszcie zacząć robić ten film. Zacząłem czuć, że może powinienem się bardziej zastanowić, zanim odrzuciłem możliwość zatrudnienia znanego na świecie aktora." Ale wreszcie decyzja okazała się łatwa. Kiedy Presley Chweneyagae przyszedł na przesłuchanie do roli Tsotsiego, przyciągnął uwagę wszystkich. "Znaleźliśmy już doskonała aktorkę do roli Miriam - Terry Pheto. Była piękną kobietą, a jednocześnie pełną macierzyńskiego ciepła." - wspomina Fudakowski. "Gavin porosił ją, żeby spróbowała z Presleyem. Pracował z nimi obojgiem nad sceną, w której Tsotsi wdziera się do domu Miriam i pistoletem zmusza ją, żeby nakarmiła piersią dziecko, które przyniósł. Gavin postawił przed nimi wysokie wymagania. Czułem, że dzieje się coś fascynującego. Kiedy uznał, że są już gotowi, wycofał się i sfilmował tę scenę. Przed kamerą gra Presleya była tak intensywna, że Terry się rozpłakała. Nie dlatego, że on na nią krzyczał, chociaż w scenie jest wiele agresji, ale dlatego, że był bardzo skupiony i wyrazisty. Pamiętam, że spojrzałem na Moonyeen, która miała łzy w oczach, a potem na Gavina i jednocześnie na naszych ustach pojawiło się słowo "tak". Mieliśmy naszego Tsotsiego." Hood jest dumny z pracy każdego z młodych członków obsady. "Całkowite oddanie sprawie wszystkich aktorów i ich niezwykły profesjonalizm, mimo trudnych warunków, był inspirujący. Kręciliśmy film zimą. Większość scen rozgrywa się w nocy. Było zimno i mokro. Do tego niemal każda scena wymagała emocjonalnego zaangażowania." Film został nakręcony w formacie 16:9, kamerą 35 mm, żeby nadać nieco epickiego poloru tej intymnej opowieści. Hood celowo wybrał ten format i rodzaj kamer, zamiast przyjętej konwencji pokazywania getta na taśmie 16 mm. Kompozycja szerokoekranowa pozwala na takie ujęcia, która nawet w zbliżeniach dobrze eksponują otoczenia, w jakim żyje bohater. Hood chciał także stworzyć wrażenie określonej faktury obrazu - nie ziarnistej, zamazanej, a przeciwnie, takiej, która pozwoli w szczegółach oglądać kolor i formę. "Wyzwaniem w przypadku tego filmu, było pokazanie postaci z marginesu społecznego i przekonanie widowni, by się wczuła w ich rolę." - mówi Hood. "Nakręciliśmy wiele zbliżeń, w których oczy są niemal na wprost kamery. Chciałem stworzyć poczucie bliskiego kontaktu widowni z aktorem, żeby oglądający mogli mu patrzeć prosto w oczy." Scenografia również miała wspierać pomysł pokazania świata kontrastów, podkreślona kolorem i fakturą tak, żeby pokazać różnice między życiem poszczególnych bohaterów. Tsotsi funkcjonuje w świecie z minimalną ilością koloru. Pokazane jest to dzięki jego biednemu domowi i zszarzałym ubraniom. Miriam dla odmiany, mimo że jest biedna, z wielką wyobraźnią stosuje kolor. Jej dom jest pełen ciekawych przedmiotów i barwnych elementów. Następnym wyzwaniem było dobranie odpowiedniej muzyki. Kiedy Fudakowski pierwszy raz pojechał do RPA, Hood zabrał go do sklepu muzycznego, gdzie wybrali płyty z lokalną muzyką. Kiedy Fudakowski usłyszał utwory Kwaito, popularnego w RPA artysty Zoli, oczy mu się zaświeciły. "Teraz wiem, że musimy zrobić ten film i wiem jak to zrobić. To mroczna opowieść, ale musimy jej nadać jakiś walor rozrywkowy, który zaciekawi widzów na świecie. Dzięki tej energetycznej muzyce Kwaito, będzie miał odpowiednią moc i tempo. Ona będzie ożywczym elementem tej historii i pomoże młodej widowni wczuć się w pozycję Tsotsiego." Muzyka w filmie jest ciekawą kombinacją dźwięków ulicy i, czasem agresywnej, muzyki Kwaito z bardziej lirycznymi utworami Vusi Mahlasela, którego głos nadaje filmowi taką transcendentalną, duchową jakość.
MUZYKA KWAITO
Gatunek muzyki, którą słyszymy w filmie "Tsotsi" to rodzaj współczesnego, tanecznego hip-hopu, zwanego Kwaito. W filmie pojawia się bardzo często, aby pomóc w zbudowaniu autentycznego charakteru życia na ulicach getta. Według Słownika Oxfordzkiego Języków RPA, słowo kwaito pochodzi od nazwy Amakwaito - grupy gangsterów działającej w latach pięćdziesiątych w dzielnicy Sophiatown w Johannesburgu. Z kolei ta nazwa powstała od słowa kwaai, oznaczającego wściekły lub zły. Kwaito jest odmianą muzyki tanecznej tworzonej w Johannesburgu. Charakteryzuje ją rytmiczny wokal na tle instrumentów, z wyraźnie zaznaczoną linią basów. Jak inne odmiany muzyki "house", Kwaito nie jest grane przy pomocy instrumentów, ale powstaje w studio i odtwarzane jest jako tło na scenie lub w klubach muzycznych, dla śpiewającego na żywo artysty. Dzięki tekstom z wyrazistymi miejscowymi klimatami i rytmowi tanecznemu, Kwaito jest doskonale przyjmowane przez młodzież w RPA. Młodzież jej słucha w całym kraju, zarówno w taksówkach, jak i w klubach i radiu. Jej dźwięk jest głosem młodych mieszkańców RPA. Jak hip-hop w Ameryce, Kwaito jest w RPA sposobem wyrażania nowoczesnego, miejskiego stylu życia. Śpiewane jest na ulicach w slangu, będącym mieszanką angielskiego, języka Zulu, Sesotho i Isicamtho (czyli slangu ulicznego RPA, który jest uwspółcześnioną wersją Tsotsi-Taal). Kwaito to gatunek muzyczny, który powstał w RPA w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i jest mieszaniną różnych rytmów. W muzyce tej znaleźć można dźwięki Marabi charakterystyczne dla lat dwudziestych, Kwela z lat pięćdziesiątych, Mbaquanga/Mashabi , rytmy popularne w latach osiemdziesiątych, aż po tradycyjne rytmy Imibongo (afrykańska poezja modlitewna). Piosenkarze tacy jak Miriam Makeba, Brenda Fassie, czy Chicco Twala, także wpłynęli na muzykę Kwaito i na zastosowanie w niej stylów rodem z hip-hopu, reggae, jazzu oraz amerykańskiego i brytyjskiego stylu house. W warstwie tekstowej, piosenki znalazły inspirację w twórczości Fassie i Twala, którzy opowiadali o tym, co działo się w gettach. Jednym z najbardziej znanych twórców tego gatunku był Arthur Majakote, który w 1993 roku wydał kontrowersyjny przebój "Don't Call Me Kaffir" - odnoszący się do obraźliwego określania czarnej ludności przez rządy systemu apartheidu. DJ i producent, Oscar "waRona" Mdlongwa, wspomina: "W późnych latach osiemdziesiątych zaczęliśmy miksować światowe przeboje muzyki house, nadając im bardziej miejscowy charakter. Dodaliśmy pianino, zwolniliśmy tempo, dołożyliśmy perkusję i afrykańskie melodie." Kwaito to gniewny głos miasta, mówiący o nim, znający je i rozumiejący. Mówiący wprost i oddający styl miasta. Kwaito opowiada o dumie z bycia członkiem jakiejś dzielnicy, co wydaje się ironiczne i prowokacyjne, kiedy ma się wiedzę, że ów podział miasta na określone obszary był pomysłem nacjonalistycznych rządów prowadzących politykę apartheidu i miał służyć rozdzieleniu różnych grup rasowych. Kwaito jest autentycznym symbolem życia miejskiego, który został entuzjastycznie przyjęty przez kulturę młodzieżową RPA. Niemal połowa ludności pięćdziesięciomilionowego kraju ma poniżej 21 lat. Muzyka pomogła im w stworzeniu wrażenia większego optymizmu i pewności siebie w realiach RPA po rządach systemu apartheidu. Na zawsze zmieniła charakter kraju. "Kwaito będzie istniało jeszcze bardzo długo." - mówi muzyk Hugh Masakela. "Stanie się częścią głównego nurtu muzycznego. Ja znajduję w niej niuanse, jakich nigdy nie dopatrzą się, tak zwani, krytycy muzyczni. To rdzeń naszych miejskich uczuć." Obecnie Kwaito jest drugim z najchętniej kupowanych w RPA gatunków muzycznych (pierwsze miejsce zajmuje Gospel), dzięki czemu scena muzyczna przynosi dziś dużo pieniędzy. Oczywiście nie brakuje też słów krytyki. Niektórzy mówią, ze Kwaito bazuje na spływających seksem, idiotycznych tekstach. Jednak według Lance'a Stehra, szefa Ghetto Ruff, czołowego wydawcy płyt z muzyką Kwaito: "W tekstach Kwaito jest coś takiego, że młodzież chce ich słuchać i interesuje się nią bardziej, niż hip-hopem ze Stanów." Kwaito towarzyszy codzienności młodych mieszkańców RPA w ich domowym życiu i na ulicach. W tekstach spotyka się opisy wielu miejscowych osobowości, wyglądów, dźwięków, tańców i smaków, a treści stają się coraz ciekawsze, ponieważ młodzi artyści uczą się lepiej opisywać życie w nowej rzeczywistości w RPA. Powoli muzyka Kwaito zaczyna mieć wpływ na rynek międzynarodowy. Coraz więcej jej twórców sprzedaje płyty za granicą - do USA, Europy i Australii. Niedługo zacznie się też ekspansja na Japonię i Chiny.
GAVIN HOOD - SCENARZYSTA I REŻYSER
Po skończeniu studiów prawniczych w RPA, Hood krótko pracował jako aktor, po czym przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczął naukę na wydziale reżyserii i scenopisarstwa na UCLA. W 1993 roku otrzymał nagrodę Diane Thomas Screenwriting Award za swój pierwszy scenariusz "A Reasonable Man". Opowieść zainspirowana był przypadkiem rytualnego mordu. W jury konkursu znaleźli się między innymi Steven Spielberg, Michael Douglas i Kathleen Kennedy. Po ukończeniu studiów, Hood wrócił do RPA, gdzie zajął się pierwszą pracą jako scenarzysta i reżyser, przygotowując filmy edukacyjne dla nowoutworzonego Departamentu Zdrowia, który zaczynał w owym czasie walkę z epidemią HIV i AIDS. Za pracę dla telewizji edukacyjnej, reżyser otrzymał Artes Award (odpowiednik Emmy w RPA) i był nominowany do innych nagród. W 1998 roku Hood zadebiutował jako reżyser krótkometrażowego filmu "The Storekeeper". Film zdobył trzynaście nagród na całym świecie, między innymi nagrodę główną na międzynarodowym festiwalu filmowym w Melbourne, dzięki czemu brano go w 1998 roku pod uwagę w nominacjach do Oskara. "The Storekeeper" otworzył Gavinowi Hoodowi drogę do zrealizowania niskobudżetowego filmu fabularnego "A Reasonable Man", do którego scenariusz sam napisał, który wyreżyserował, a także był jego współproducentem (obok Paula Raleigha). Sam Hood wystąpił w nim u boku nominowanego do Oskara sir Nigela Hawthorne'a. W 2001 roku twórca otrzymał All Africa Film Awards dla najlepszego aktora, scenarzysty i reżysera. Na festiwalu w Sundance w 2000 roku Variety nazwało Hooda jednym z dziesiątki najbardziej obiecujących reżyserów. W 2001 roku, Hooda zatrudniono do zaadaptowania i wyreżyserowania filmu na podstawie powieści "W pustyni i w puszczy" Henryka Sienkiewicza. Chociaż obraz kręcono w Afryce, grany był w języku polskim. Gavin Hood pracował nad filmem korzystając z pomocy tłumacza. Obraz stał się w roku jego wprowadzenia na ekrany najbardziej dochodowym filmem w Polsce i otrzymał nagrodę Best of The Fest na międzynarodowym festiwalu filmów dziecięcych w Chicago w 2002 roku.
PIOTR FUDAKOWSKI - PRODUCENT
Źródło: Beata Zalot "Tygodnik Podhalański" To jest cud. Od dzisiaj wierzę w cuda - powiedział "Rzeczpospolitej" Piotr Fudakowski, producent obrazu "Tsotsi", który został uhonorowany Oscarem jako najlepszy film nieangielskojęzyczny. - Najpierw był wielki krzyk radości. Po uroczystości pojechaliśmy na własne przyjęcie, które wydaliśmy dla naszych współpracowników. A potem znaleźliśmy się na bankiecie "Vanity Fair" - bardzo ekskluzywnej imprezie, na którą przepustką jest dopiero Oscar. Tam już każda twarz była sławna. A w tym samym czasie w Kościelisku zaczęły krążyć SMS-y "Nasz Fudakowski ma Oscara". I nic dziwnego - to pod Tatrami Piotr Fudakowski podjął decyzję o wyprodukowaniu "Tsotsi", tu też z reżyserem Gavinem Hoodem pracował nad scenariuszem. Producent tego obrazu Piotr Fudakowski, choć jest Brytyjczykiem, na każdym kroku podkreśla swoją polskość. Ma zresztą dwa domy: w Londynie i w Kościelisku koło Zakopanego. Dwa tygodnie przed galą w Los Angeles mówił, że jeśli film zdobędzie statuetkę, będzie pierwszym polskim producentem, którego film został nagrodzony Oscarem. Rodzice Piotra Fudakowskiego pochodzą z Warszawy, do Anglii wyjechali po wojnie. Tam też urodził się Piotr. Polskę odwiedzali często. Kiedy Piotr miał 18 lat, przyjechał do Zakopanego z angielskimi kolegami. - Była piękna zima, mieszkaliśmy u górali. Kiedyś zaproszono nas na wesele. Pamiętam niesamowitą przejażdżkę saniami. Zobaczyłem też wtedy Willę pod Jedlami, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pomyślałem, że chciałbym mieć taki dom, właśnie tu, pod Tatrami - opowiada. Dziś Piotr Fudakowski prawie co miesiąc wpada do Kościeliska na kilka dni. Tu zawsze z rodziną spędza Boże Narodzenie. Jego młodzieńcze marzenie spełniło się na początku lat 90., gdy wybudował w Kościelisku drewniany dom, nawiązujący do stylu zakopiańskiego. Niełatwy zimą dojazd rekompensuje przepiękna panorama na góry roztaczająca się z okien salonu. - Uwielbiam tu pracować, tu podejmuję najważniejsze decyzje twórcze - podkreśla. Fudakowski zakochał się nie tylko w podhalańskim pejzażu, w górach, ale także w ludziach. Jego dom stał się swoistym centrum promocji kultury góralskiej. W ogrodzie powstała nawet scena, na której występują zespoły i kapele z Podhala i Orawy, uświetniające różne rodzinne uroczystości, wizyty gości. Dziesięć lat temu Fudakowski podarował pierwszy komputer dla Domu Ludowego w Kościelisku, miejscowego ośrodka kultury, sfinansował serwer i stronę internetową, organizował także pokazy filmów. Dzięki jego pomocy i pośrednictwu w Lipnicy Wielkiej na Orawie powstał ośrodek służący rehabilitacji dzieci chorych na białaczkę, nad którym pieczę przez 10 lat sprawowała brytyjska fundacja księżnej Sarah Fergusson. Kiedy pod skocznią w Zakopanem Jan Paweł II odprawiał w 1997 roku mszę św., Piotr Fudakowski był na niej w pożyczonym góralskim stroju.
AKTORZY
PRESLEY CHWENEYAGAE (Tsotsi) Presley nie ma przygotowania aktorskiego. Zanim otrzymał główną rolę w filmie "Tsotsi", grywał w sztukach szkolnych i w teatrach amatorskich. Wystąpił w wielu projektach North West Arts (znanej obecnie jako fundacja Mmabana Arts). Wystąpił też w roli Puka w adaptacji szekspirowskiego "Snu nocy letniej" i w sztuce "Cards" Na festiwalu w Grahamstown. W telewizji zadebiutował w 2000 roku w serialu "Orlando". "Tsotsi" to jego pierwszy film kinowy. ZOLA (Fela) "Zola" Bonginkosi Dlamini jest poetą, aktorem i muzykiem. Wychował się w Soweto, w getcie zwanym Zola, od którego wziął się jego pseudonim. Przez ostatnie kilka lat stał się w RPA gwiazdą muzyki Kwaito. W 2001 roku wydał debiutancki album "Mdlwembe", który został przyjęty z wielkim aplauzem. Potem przygotował kolejne płyty z muzyką Kwaito: "Khokhovula" i "Bhambatha". Wiele z utworów z tych płyt pojawia się na ścieżce dźwiękowej filmu "Tsotsi". Zola otrzymał wiele nagród muzycznych w RPA, między innymi dla artysty roku w 2002, za najlepszą ścieżkę muzyczną do "Yizo Yizo", najlepszy teledysk "Ghetto Scandalous", najlepszy album Kwaito "Mdlwembe". W 2003 roku Zola występował we własnym programie telewizyjnym pod tytułem "Zola 7". Zagrał też obok Taye'a Diggsa w filmie "Drum". TERRY PHETO (Miriam) Terry uczyła się aktorstwa w Positive Arts Society, Reeva Institution i Laten, w RPA. Wystąpiła w sztukach "Amasiko" i "Park at Dawn" na festiwalu w Grahamstown, a także w nagradzanym przedstawieniu "Devil's Project" w Market Theatre Lab w Johannesburgu i w State Theatre w Pretorii. Obecnie prowadzi warsztaty rozwoju i umiejętności w teatrach amatorskich przy Youth Drama Society. "Tsotsi" jest jej debiutem filmowym. KENNETH NKOSI (Aap) Kenneth zetknął się po raz pierwszy z grą aktorską występując w teatrze amatorskim. W 1993 roku wstąpił do Market Theatre Laboratory w Johannesburgu. Zadebiutował na deskach scenicznych dwa lata później w komedii "Afrodizzia" w Civic Theatre w Johannesburgu. Pracował jednocześnie w teatrach Civic i Market w różnych produkcjach. Jest też członkiem South African Sports Company. Dobrze znany jest w RPA dzięki rolom w serialu "Isidingo" oraz "Saints, Sinners and Settlers". Występował też w programie "The Toasty Show". Zobaczyć go można było również w filmie "Fela's TV". MOTHUSI MAGANO (Boston) Mothusi zainteresował się aktorstwem, kiedy miał pięć lat. Wystąpił wtedy w pantomimie "A Dragon for Dinner" w Ambana Cultural Centre w Mafikeng. Zapisał się do Witwatersrand University's School of Dramatic Art. Wystąpił w sztukach "Śmierć i dziewczyna" (jako Gerardo Escobar) i "Mały sklep z horrorami" (jako Audrey Two). W 2003 roku zagrał Harry'ego Lime'a w sztuce "The Third Man", w której obsadziła go agentka Moonyeen Lee. Pojawił się też w filmach "Guns and Noses" i "Hotel Ruanda". ZENZO NGQUBE (Rzeźnik) Zenzo rozpoczął pracę jako aktor w Mmbana Arts Foundation. Wystąpił w kilku sztukach i na festiwalach teatralnych, na przykład na Macufe Cultural Festival i Grahamstown Arts Festival, gdzie zagrał w "Królu Learze" i w sztuce "Cards". Po odejściu ze szkoły i przeprowadzce do Pretorii, przygotowywał warsztaty artystyczne i pracował dla teatru South African State, gdzie zagrał w "Hamlecie" i "Juliuszu Cezarze".