j/w
Potyliczny się należy temu, co wpadł na taki tytuł. A jeśli jakikolwiek posiada tytuł w dziedzinie anglistyki, to za tych tropicieli mogił powinno mu się go bez pardonu zabrać.
Ręce mi opadły.
A więc ci którzy posiadają jakikolwiek "tytuł w dziedzinie anglistyki" wiedzą że nie wszystko da się przetłumaczyć z angola na jp (żeby miało to ręce i nogi).
To co w innych krajach brzmi dobrze, nie koniecznie musi dobrze brzmieć u nas. Swoją drogą jestem bardzo ciekaw jak szanowna posiadaczka tytułu w dziedzinie anglistyki by ten tytuł dziabła D:
pozdrawiam
Owszem. Ci sami wiedzą, że niektóre tytuły, moim zdaniem również Grave Encounters, należy zostawić w świętym spokoju, wzorem Dirty Dancing czy Die Hard. Na tym polega cała sztuka - wiedzieć kiedy coś dodać, odjąć, a kiedy odpuścić i na siłę nie przekładać.
Już kategorycznie nie powinno się brać za przekład jeśli się nie ma zielonego ani fioletowego pojęcia o języku. A już w sytuacji kiedy się w ogóle nie rozumie tego, co się tłumaczy...
A czemu "tłumacz" tytułu nie ma pojęcia? Śpieszę z wyjaśnieniem. 'Grave' to oczywiście rzeczownik "grób" (chociaż pojąć nie mogę, czemu "tłumaczowi" odbiła palma i wrócił do Orzeszkowej tymi swoimi "mogiłami" (sic!)), ale w połączeniu z czasownikiem 'encounters' (spotkania) na pewno nie oznacza 'grobu', a występuje jako przymiotnik znaczący tyle, co"poważny" względnie "grożący poważnymi skutkami", "mogący wyrządzić szkodę". Tutaj trzeba by było wyjść od (WYJŚĆ OD, podkreślam) roboczej myśli "groźne spotkania"i kierować się w tę stronę. Tak, aby utworzyć zgrabnie brzmiące, ale nie odbiegające na poziomie semantycznym od oryginału, sformułowanie.Tak bym to dziabła. I nie napisałam, że mam tytuł. Mnie tylko krew zalewa, jak ktoś zabiera się za tłumaczenie rzeczy, które najsampierw jemu trzeba by było wytłumaczyć.
Pozdrawiam również :)
Mam wrażenie, że oglądałaś inny film. Albo nigdy nie widziałaś żadnego programu typu reality-show.
Już ci wyłuszczam dlaczego "Grave Encounters" powinno być przetłumaczone. Włącz sobie jakieś Discovery czy National Geografic. Wszystkie tytuły dokumentalnych filmów się tłumaczy (przykład: "Wicked tuna" - "Stawka warta tuńczyka") zapewne w celu przyciągnięcia widza. Nie każdy jest lingwistycznym asem i jak zobaczy w programie "Grave Encounters" to nie będzie wiedział o czym to, a tym samym nie obejrzy. Gdyby więc program "Grave Encounters" istniał naprawdę, tytuł zostałby przetłumaczony.
To było raz. Teraz dwa. Jak sama widzisz nie tak łatwo przetłumaczyć to na coś w stylu "Groźne spotkania" i pewnie temu tłumacz poszedł w drugą stronę. Moim zdaniem tytuł pasuje i myślę, że zgodzą się ze mną wszyscy którzy znają "Poskramiaczy duchów" aka "Ghostfacers" (trochę mi się z tym kojarzyło ;p).
A no i jeszcze: to że ktoś ma bogaty słownik i posługuje się nie tylko mową codzienną nie znaczy, że odbiła mu palma.
Ale to jest film, a nie reality - show (a przedstawiony w nim program to również nie jest reality show), więc analogia nie na miejscu. Gdyby Grave Encounters leciało w TV - można by się spierać. GE w TV nie ma, więc argument o partaczeniu tłumaczenia dla ściągnięcia widowni trochę dziwny.
A propos punktu drugiego - nikt nie powiedział, że przekład, szczególnie na poziomie kulturowym jest łatwym zadaniem, bo nie jest. Ale to, że coś jest trudne jeszcze nie usprawiedliwia partactwa. Twoim zdaniem tytuł pasuje - moim zdaniem to wypadkowa pomiędzy grafomanią a zerowym pojęciem o języku. Jak widzę takie potworki, to mam ochotę krzyczeć: "ała, ała, boli, zabierz!!".
Gwarantuje ci jedno - "tłumacz" (fe, przez klawiaturę mi przejść nie chce) poszedł w tę stronę, w którą poszedł, bo a) nie zna języka b) zachciało mu się bogactwem językowym nam, biedakom, w oczy zaświecić (dobra, sarcasm off).
"Mogiła" to też żadne meandry językowe, które by świadczyły o bogatym słowniku. Przeciętny licealista zna to słowo, bo mu wtłoczyli do gardła literaturę pozytwistyczne. Nie róbmy z "mogiły" "kazuistyki" albo innych "sofizmatów", bo to troszkę śmieszne :)
Wreszcie trzy - jak, do jasnej ciasnej, tropi się mogiłę? Co ta mogiła? Po lesie ucieka i w krzakach się chowa, że ją tropić trzeba?
O Jezu...
Partactwo to stwierdzenie, że "to tylko film, może być nierzeczywisty". Czy naprawdę oglądanie filmów ani trochę nie pobudza twojej wyobraźni? Nie potrafię ci wyjaśnić dlaczego analogia jest na miejscu. Nie potrafię pojąć co tu jest niezrozumiałe.
Człowiek, który zajmuje się tłumaczeniem filmów ma do tego odpowiednie wykształcenie i z pewnością zna język i napewno ma o nim większe pojecie od internetowych mądrali, którzy pokończyli raptem podstawówki (wisi mi jakie masz wykształcenie, nie mówię dosłownie, a twoja wypowiedź nie świadczy o tobie najlepiej nawet jeżeli jesteś doktorem habilitowanym; ja wiem że nieładnie w internecie obrażać, no ale poważnie...).
Nie twierdzę, że mogiła jest jakimś wyrafinowanym słowem, ale nie jest też wyrazem wymarłym, co wydaje mi się sugerujesz. Nie jest to słowo używane na co dzień w mowie, ale w sztuce powszechne. Proponuję czytanie nie tyko lektur szkolnych.
Tytułów nie trzeba rozumieć dosłownie (że też ja to muszę tłumaczyć...) Ale skoro przenośnia jest dla ciebie pojęciem abstrakcyjnym... Poszłam po słownik, żebyś nie miała wątpliwości. Słownik języka polskiego PWN wydanie z '89:
"tropić (...) przen. szukać objawów, oznak, śladów czegoś(...)"
Bohaterowie tropili duchy. Tam gdzie są duchy często są też mogiły. Ot i cała filozofia.
Sprawdź w słowniku co to jest "partactwo". Nie potrafisz mi wyjaśnić dlaczego masz rację, ale masz rację? Na litość...
Nie wiem, dlaczego miało by cię obchodzić moje wykształcenie, nieszczęsna istoto, natomiast co nieco wiem o tym, kto potrafi pracować przy tłumaczeniu filmów i jakie fuszery odwalać (swoją drogą - "Dirty Dancing" jako "Wirujący Seks" też ci się podoba? No, przecież to tłumacz robił!)
I zamiast się rzucać, obal, proszę, któryś z argumentów i moje tłumaczenie dlaczego przekład jest chybiony, bo na razie miotasz się, że tak jest dobrze, "bo ja uważam, że tak powinno być". Daruj sobie też wycieczki osobiste w moją stronę, bo to mało poważne i mało eleganckie. Pomyśl też, jak twoja wypowiedź o tobie świadczy - ja już widzę zacietrzewioną nastolatkę ze sporym ego.
"Bohaterowie tropili duchy. Tam gdzie są duchy często są też mogiły. Ot i cała filozofia" --> Brawo, zmieścisz się w kluczu na maturze.
Kończę dyskusję, bo nudzą mnie i zniechęcają przepychanki i wzajemne uszczypliwości. Szczególnie te na tak mizernym poziomie. Adieu.
Nie widzę potrzeby sprawdzanie "partactwa". Nie tłumaczę dlaczego mam rację, bo już to zrobiłam, a skoro nie pojęłaś to się nie będę produkować drugi raz.
Przecież nie obchodzi mnie twoje wykształcenie. Zakładałam, że jak napisałam o skończonej podstawówce, zaprzeczysz. I tyle.
"Wirujący seks" mi się nie podoba, ale najprawdopodobniej nie umiałabym przetłumaczyć tego lepiej. Dlatego też nie ciskam się w internecie udając Mrs. Know It All. To jest żałosne, nie to że nie podoba ci się tłumaczenie.
"Groźne spotkania"? Na prawdę pytasz co w tym złego? Tłumacz "Wirującego seksu" też pewnie pytał. A poważnie... Powiedziałabym że tytuł filmu to również tytuł programu kręconego przez bohaterów, a tytuły tego typu programów muszą naprowadzać na treść, ale to do ciebie z jakiegoś powodu nie trafia (tu nasuwa się pytanie czy to ja nie podaję argumentów czy to ty ich nie rozumiesz). A tak nawiasem mówiąc to program z filmu jest reality show. Ale to tak przy okazji.
Obie wycieczkujemy w swoje strony, więc albo któraś przestanie i będzie mogła tego wymagać od drugiej albo się do siebie o to nie rzucajmy, bo inaczej wygląda to jak dyskusja typu "ja panu nie przerywałem". Dodam, że mnie osobiście internetowy pocisk mało boli.
Zabawne że widzimy się podobnie.
Cieszę się, że kończymy. Mi dyskusja, w której druga strona nie widzi (czy też udaje, że nie widzi) argumentów także nie odpowiada. Au revoir.
Mnie również wydaje się, że "mogiły" to nie najszczęśliwszy wybór. "Mogiła" to słowo z wysokiego rejestru języka i tutaj, niestety, pasuje jak kwiatek do kożucha.
Zasadniczo to, że NIE ROZUMIESZ, dlaczego ktoś ma rację, nie jest jakimś argumentem przeciwko zdaniu tej osoby. :)
Masz kompleks Orzeszkowej. To był kluczowy argument Twojej wypowiedzi, a ja doprawdy nie wiem, jak go obalić. Wobec tego nie obalę.
Nie rozumiesz, dlaczego tytuł filmu w pewnej konwencji może również być tłumaczony zgodnie z konwencją. Ja rozumiem. Ale tak jak poprzednicy nie będę Ci w stanie tego przekazać.
Tytuły nie muszą być racjonalne. Film mówi o ekipie filmowej tworzącej program X. Już tytuł X w języku wyjściowym nie musi być racjonalny. Może być klimatyczny, przyciągający uwagę, szokujący, dziwny. Dowolny. I takie też może być tłumaczenie.
Wymyśliłaś "Groźne spotkania", tytuł o wiele mniej przyciągający uwagę. Jego użycie byłoby bezcelowe, chyba że dystrybutor miałby harem anglistek i zero lepszych pomysłów na prezent z okazji dnia kobiet. Nic poza kompleksem translatorskim nie uzasadnia użycia takiego tytułu.
Poprzestałabyś na tytule angielskim, czyli niewiele mówiącym dużej części społeczeństwa. By tytuł filmu nie przyciągał widza, bo celem najwyższym jest radość tłumaczy.
O tym, że "tropienie" może być rozumiane jako wyszukiwanie, to już było. Ładnie wtedy odpyskowałaś jak prymitywna gimnazistka.
Jeśli jesteśmy przy meandrach polszczyzny, to mogiły mogą opisywać tu miejsce tropienia. Tak jak kowale Podlasia raczej na Podlasiu pracują niż Podlasie wykuwają. Nie byłoby to rozumienie pierwsze się narzucające, ale jeśli tropienia mogiły nie akceptujesz, to tropienie wśród mogił może być alternatywą rozsądną. Zwłaszcza, że wciąż mówimy o tytule programu. Niektórzy tłumacze starają się zachować w przekładzie nastrój, wydźwięk, wymowę, a nie tylko słownikową dokładność. Oczywiście wiesz.
Jeśli jeszcze jakiś Twój "argument" się pojawił, to mogę go obalić, tylko mi go musisz z tej pyskówki, której rzekomo nie lubisz, wypreparować. A może jak piszesz "argument", to dumna jesteś z kłótni, tylko tłumaczysz kiepsko? No nie wiem, nie wiem.
Aha. "Najsampierw" to z Orzeszkowej?
Tropi się mogiły. Swego czasu odkrywaliśmy zapomiane cmentarze i mary. Dookoła mojego prowincjonalnego miasteczka znaleźliśmy około 30 takich miejsc, niektóre były nawet zachowane, tyle, że np. przykryte stosami chaszczy. Więc można raczej tropić mogiły, jak archeoolog tropi przeszłość kopiąc w ziemii.
A co do "reality show", to o ile widziałem fragmenty tych rzeczy, to też są pozorowane na "rzeczywistość" - no chyba, że ludzie faktycznie są takimi idiotami.
Rozumiem o co chodzi, ale się nie zgadzam. Chodzi o sam czasownik, nie czynność poszukiwania grobów jako takich: https://sjp.pl/tropi%C4%87.
Mogił się nie tropi. Tropi się zwierzynę, uciekiniera, coś co ucieka.
Grobów można szukać. Czasownik nie leży, to wszystko. Może jestem za bardzo purystką językową, ale to brzmi... no, źle, tak po prostu.
tropić
1. «ścigać jakieś zwierzę, idąc jego tropem»
2. «śledzić kogoś»
3. «ścigać kogoś»
4. «z uporem, z zacięciem szukać oznak, śladów czegoś postrzeganego jako szkodliwe, złe itp.»
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/tropic;5508716.html
https://sjp.pwn.pl/doroszewski/poprawnik
tak,, też dopiero zauwazyłam ze sie PL tytuł pojawił. Zgon! Tropiciele mogił.... hahahhaa. No brzmi na komedie.. Kaman , Tropiciele mogił!
Ja się cieszę, że znalazłam to jeszcze jako Grave Encounters, bo inaczej ominęłabym ze wstrętem, uznając za kolejny "Straszny Film" :)
Też mnie ten tytuł razi. Jakoś z Paranormal Activity nie robili żadnej Paranormalnej Aktywności XD. Więc i tu powinni zostawić tytuł w spokoju.
zgadzam się w pełni i nie rozumiem jak można się o to spierać. Cmentarni tropiciele/Cmentarne spotkania już by brzmiało lepiej albo coś w tym stylu, w każdym razie w tym kierunku bym to widział. Problemem jest to że "Tropiciele Mogił" zwyczajnie źle brzmi, aż bolą od tego uszy. Skoro tłumacz i tak wymyślał tytuł jedynie starając się trzymać konwencji to mógł wymyślić coś lepszego.
Co do samego czasownika "tropić" to chyba niektórzy tutaj nie wiedzą co on znaczy, nawet po wklejeniu przez kogoś definicji ze słownika. I Ci ludzie oczywiście mają się za najmądrzejszych: Oakley_123, Hyrkan - chodzi głównie o was ;) Nie możliwe jest tropienie mogił i już wyjaśniam dlaczego: mogiły nie zostawiają śladów! Tropić można ślady, te ślady ktoś lub coś musi najpierw zostawić. Nie tropi się rzeczy, rzeczy się szuka. Tropienie i szukanie to dwie różne rzeczy jakby kto miał wątpliwości.