Na początku chciałbym podkreślić, że film bardzo mi się podobał, chociaż niósł dość przygnębiające przesłanie, albo raczej pozostawiał widza w poczuciu bezradności, co nie jest zbyt przyjemnym uczuciem :) Prowadzone na tym forum dyskusje nt prawdopodobieństwa i wiarygodności zdarzeń uważam za bezcelowe, ale jednak jedna scena nie daje mi spokoju, nie załapałem co się stało. Chodzi o scenę, gdy szeryf widzi uciekającego dżipa, wbiega do motelu i widzi ciało Mossa - what happened? W jednym czasie spotkali się Meksykanie, Moss i Chigurh i o własnych siłach wyszedł tylko ten ostatni? Zabrał pieniądze? Po co wykręcał śrubki z kratki wentylacyjnej?
Może jestem jakoś opóźniony, ale naprawdę nie potrafię sobie jednoznacznie odpowiedzieć co się wtedy wydarzyło. Z góry dzięki za pomoc.
W sumie po pierwsze powinieneś zaznaczyć SPOILER... Wg mnie nie było tam całej trójki. Moss miał się tam spotkać z Carlą Jean, ale ta wzieła ze sobą matkę (nie mówiąc tego mężowi). Matka wszystkim na około peplała gdzie jadą, do jakiego motelu, miasta. W jednej ze scen torby pomaga jej nieść "Meksykanin w garniturze" (nie wiem czy jest to kolejna ekipa szukająca kasy, wynajęta podobnie jak Chigurh, czy może jedna ze stron nieudanej transakcji), jemu także opowiada historyjkę...
Wysłają tam meksykanów, Moss zaskoczony (rozmawiał z kobietą, stracił czujność) zdążył schować kasę (, którą potem zabrał Chigurh, przed przybyciem szeryfa Bella- rozmineli się znowu jak w przyczepie, chodź mogły to być przewidzenia Szeryfa, że Chigurh tam jest, lub może był w innym pokoju lub schował się w tym, masło maślane :)) i postrzelić jednego z napastników- sam jednak ginie. Więc nie było tam Chigurha, nie jestem pewny czy w scenie w domu żony Mossa w ogóle wie, że Kowboj zginął. Strasznie zagwatmany i pobudzający do głębszej refleksji film, więszkość odpowiedzi znajdzie się pewnie w książce.
Uuups, sorrrrry! Uwaga, SPOILER! Ale w sumie zanim doszedłem do sedna można było się domyśleć, że będę coś pisał o fabule i na wszelki wypadek przestać czytać ;) Dzięki za odp, trochę mi się przejaśniło. Rzeczywiście "Sugara" tam nie mogło być i to Meksyki załatwiły Mossa. Ciekawe tylko kto zabrał pieniądze, możliwe że Meksykanie, a może właśnie Sugar, ale z drugiej strony mógł szukać w otworze wentylacyjnym instynktownie i niekoniecznie coś znalazł. A może Moss zabrał tę słodką tajemnicę ze sobą do grobu. Scena z szeryfem i czyhającym Sugarem rzeczywiście dziwna, wydawało się że tam jest, ale jednak go nie było. Nie uważam jednak, że film był zagmatwany, wszystko toczyło się swoim rytmem do spodziewanej finałowej konfrontacji łowcy i ściganego. A tu nagle bach i koniec historii, bez wielkiego finale, szybka śmierć, która rozegrała się jakby obok fabuły. A potem już tylko bezsilność, bezradność...
Meksykańcy dowiedzieli się od matki podczas podnoszenia bagażów - meksykańca w garniturze.
"Sugar" spóźnił się i szukał w kratce bo tam ostatnio walizka była.
Moss zginął bo (jak zresztą piszecie) dał się zauroczyć cycom.
Generalnie wszystkie główne postacie gdy tylko na chwilę czuły że panują nad wszystkim, traciły czujność.
A w tym filmie jest to poprostu mocno uwypuklone. (śmierć Mossa, wypadek Sugara - "wystaję Panu kość, proszę Pana")
To jak jazda na rowerze bez trzymanki, bezpiecznie jest do momentu do póki nie krzyknie się do kumpla "patrz co potrafię"
Świetne kino :)
mi się akurat wydawało, że matka też wychodziła z taxówki po strzelaninie w Desert Sands i dlatego nie potrafię rozgryźc kiedy zginęła. I dlaczego.
w sumie to jestem tego praktycznie pewna, była tak samo ubrana, miała szare krotkie wlosy + ten sam kształ okularow :)
Spójrzcie na plakaty do filmu. Wiele mówią, każdej postaci przypisane jest pewno zdanie, każda niesie ze sobą pewne przesłanie, a co do matki, nieuważnie oglądałeś film...
Rzeczywiście, fajny pomysł z tymi plakatami, ale nie nadawałbym im szczególnej głębi - prawdopodobnie powstały w umysłach speców od marketingu, czyli bardziej mają przyciągać do kin niż coś objawiać :P Ale fakt, pasują do postaci.
Co do śmierci matki... iza please, przecież miała raka.
Ja też uważam, że matka umarła na raka. No bo dlaczego niby meksykanie mieliby zabić llelewyna i matkę, a oszczędzić żonę? skąd one by się tam wzięły, skoro llelewyn miał tam być z tą kobietą z basenu? zresztą jest pokazane jak żona z matką docierają na miejsce już po wszystkim - gdy jest tam bell i pełno wozów policyjnych. po prostu meksyki wpadli do motelu wcześniej - możliwe, że llelewyn był w pokoju z kobietą i dlatego dał się zaskoczyć (choć zauważcie też, że był w ubraniu). zastanawiałem się nawet zresztą, czy ta kobieta nie była nasłana jako pułapka przez meksykanów, ale dochodzę do wniosku, że raczej nie - chyba nie potrzebowali oni aż takich zabiegów. nie sądzę też, by takie działanie było w ich stylu.
O widzisz, jakoś nie zauważyłem, że "baba leżała rozjebana na leżaku przed basenem". Dzięki za wyjaśnienie. Ale jest po co się tak denerwować? My tu naprawdę nie "pierdolimy", tylko po to właśnie rozmawiamy, by pewne rzeczy sobie wyjaśnić i dopowiedzieć. A znaczeń w filmach takich, jak ten należy szukać - choćby z tego powodu, by przekonać się, czy są tam one czy nie.
Nie denerwuję się, tylko po prostu później ludzie wypisują, że to na przykład samochód, co uderzył w zabójcę nie miał kierowcy i to jest boska ingerencja, albo inne rzeczy wymyślają, żeby przypisywać kolejne dna filmowi, który ich nie ma.
Bo to chyba rzeczywiście tak jest w interpretacjach (nie tylko dotyczących filmów), że w tym, co interpretujemy widzimy to, co jest w nas.