PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=187}
7,3 789 tys. ocen
7,3 10 1 788758
7,3 84 krytyków
Titanic
powrót do forum filmu Titanic

Pierwszy razy ten film obejrzałem jakoś w 1999 roku. W tej chwili przestałem liczyć. Myślę że 30-50 razy. Zwyczajnie się pogubiłem. Mam wersje VHS tego filmu, wersje DVD, Blu-ray. Można różne rzeczy mówić o tym filmie, ale nie można przejść wobec niego zwyczajnie obok. Czasami się zastanawiam jakby film wyszedł i został odebrany gdyby w filmie wystąpiła jednak Rachel McAdams zamiast za Kate Winslet. Ta aktorka zrobiła wielką karierę później i bez Titanica. Początkowo uważałem, że niektóre role mogły być zagrane przez innych aktorów. Jednak z biegem czasu stwierdziłem, że James Cameron obsadził wszystkich idealnie.

Jednej rzeczy jednak nie potrafię wybaczyć reżyserowi Titanica. Ja rozumiem, że film był tak długi że musiał zostać skrócony. Niektóre wycięte sceny nie robią wielkiej tragedii tak jak końcowe alternatywne zakończenie filmu. Całę szczęście że James Cameron wybrał obecne, ponieważ alternatywne zaburza końcowy odbiór filmu. Jednak dwie sceny James Cameron nie powinien absolutnie wycinać, chociażby go siekiera okładała wytwórnia. Mam na myśli motyw jak Rose następnego dnia po uratowaniu ją przez Jacka przed misją samobójczą schodzi do trzeciej klasy szukając Jacka. Scena jest po prostu magiczna. My natomiast widzimy od razu motyw jak chodzą razem po burcie w świetle dnia. Druga scen a to ta w której Jack odprowadza podczas gwieździstej nocy Rose do wejścia pierwszej klasy przez pokład po tym jak skończyli zabawę pod pokładem w trzeciej klasie. Jest to jedna z romantyczniejszych scen w tym filmie ze względu na dialog wypowiedziany przez Rose i klimat ujęcia. W moim przekonaniu scena staje na równi ze sceną w której Rose maszeruje do Jacka który stoi na rufie statku podczas zachodu słońca. Kto nie wie o co chodzi polecam obejrzenie scen wyciętych, które nie znalazły się w oficjalnej wersji Titanica. Z wyciętymi pozostałymi scenami można się pogodzić ale wycięcie tych dwóch scen to totalny kryminał. Pomijam już fakt, że wątek miłosny Fabricio z Helga tez nie powienien został wyrzucony ponieważ później w filmie widz się zastanawia dlaczego Helga tak często się pojawia w filmie. Podejrzewam że gdyby wytwórnia oraz James Cameron zdawali sobie sprawę z tego jaki sukces odniesie Titanic nie wycieliby nic. A tak mam podwójnego kaca, ponieważ nie dość że scen zabrakło w podstawowej wersji filmu, to w "wersji reżyserskiej" która wyszła z okazji 100leci Titanica nie zostały po prostu doczepione. Można jedynie je osobno obejrzeć. To totalna zakrawa. Kto w taki sposób wypuszcza "wersje reżyserskie"? Co prawda nie jest typowa wersja reżyserska, ale litości żeby sceny były osobno.. Ten film to najbardziej dochodowy film wszechczasów nie licząc Avatara który niedawno zrzucił Titanica z rankingu. (przyczyniły się do tego w jakiś sposób bilety 3D które są droższe) Jak można było tych scen nie połączyć z filmiem?

ocenił(a) film na 4
scotratez

Cóż, może Cameron dość słusznie uznał że co za dużo to i świnia nie zeżre..?

ocenił(a) film na 10
rozkminator

Tak się składa że jest to wersja kolekcjonerska dla fanów. Tak więc każdy fan który kupi ten film otrzyma dodatkowo kilkanaście godzin dodatkowych materiałów dotyczących tego filmu więc jeśli fan "zeżre" tak dużą ilość tych dodatkowych materiałów to na pewno "zeżre" dodatkowe 30min filmu z wielką przyjemnością. Mówię to jako fan filmu. Kto jest nie zainteresowany niech kupi zwykłą wersje filmu i problem z głowy. Cameron nie popisał się tym zabiegiem. Powinien wypuścić film ze wzbogaconą ilością minut a nie odgrzewać kotleta w tym samym wydaniu i wypuszczać go w innym pudełku. Najlepszym przykładem jest film Troja której wersja reżyserska cieszy się dobrą sławą. Titanicowi który zarobił tak olbrzymie pieniądze posiada fanów na całym świecie nie zaszkodziłoby takie wydanie wręcz przeciwnie.

ocenił(a) film na 4
scotratez

Jak żyję jeszcze nie słyszałem o tym żeby film miał w edycji kolekcjonerskiej inną wersję niż dostępną na wydaniach mniej ekstrawaganckich (jeśli się mylę będę wdzięczny za poprawę). Ja to widzę w drugą stronę - tą wersję widział już każdy kto miał na to chęć lub nie. Dużo fajniejszą zagrywką byłoby wypuszczenie wersji z wyciętym romansem.

ocenił(a) film na 10
rozkminator

Dostępna jest edycja czteropłytowa Titanica składająca się z wersji blu ray na jednej płycie, z wersji 3D na dwóch płytach oraz czwartej z płyty z dodatkami. Nazwa kolekcjonerska jest z mojej strony naciągana ponieważ nie widnieje taki napis na opakowaniu co prawda, jednak jego zawartość mówi sama za siebie. (6 godzin materiałów dodatkowych)
Wycięcie wątku miłosnego? Czy Ty naprawdę ten film oglądałeś? Powiedz mi ile ten film wtedy trwałby, 30min? Zrobiłbyś z niego dokument. Kto by to oglądał i ile by ten film zarobił. Nie kwestionuj czegoś co odniosło jednej z największych sukcesów w dziejach kinematografii obok Avatara. Ten film plasuje się na czołowych listach wszechczasów. Można go nie lubić ale wątek miłosny z pewnością nie niszczy a buduje klimat filmu. Istnieją dziesiątki filmów dokumentalnych o Titanicu jak zatonął, co by miała więc wnieść nowego okrojona wersja? Film należy wzbogacać a nie odgrzewać kotlet, dlatego uważam że wycięte sceny powinny być razem z filmem w wersji rozszerzonej albo powinna być chociaż możliwość włączenia ich podczas oglądania. Kto nie chce niech nie wpuszcza. Zresztą 4 płytową wersję Titanica i tak kupią zapewne tylko fani filmu, ponieważ odbiorca którego nie urzekł Titanic zadowoli się wersją podstawową. Każdy oczywiście jasna ma prawo do własnego zdania. Moim zdaniem James Cameron się nie popisał.

ocenił(a) film na 4
scotratez

Ja bym obejrzał :) I nie przesadzajmy że to tylko 30 minut. Gdzieś tak od połowy filmu zaczyna się ten wątek zarysowywać, a ostatnia godzina to już "piękna katastrofa".

Co do edycji którą opisujesz to nawet jeśli nie ma słowa "kolekcjonerska" na pudełku to zawartość na nią bezbłędnie wskazuje - ale czy jest na niej wersja filmu która nie pojawia się na zwykłej, jednopłytowej wersji reżyserskiej..?

Widzę że pan ten film naprawdę lubisz, nie troluję już więcej :)

ocenił(a) film na 10
rozkminator

No tak. Każdy ma inne gusta w końcu!:)
Myślę że ta godzina którą opisujesz będzie i tak okrojona, jeżeli wytniesz z niej wątek miłosny jakim jest pościg Kate na dolny pokład Titanica w celu uwolnienia Jacka z kajdanek. Potem trzeba znowu wyciąć motyw jak razem uciekają pod pokład Titanica przed Hoclkeyem. Chyba że tego nie liczysz jako wątek miłosny. Wtedy jak puścimy te fragmenty tylko to całość będzie wyglądać niespójnie więc jak wycinać to wszystko związane z Jackiem i Kate. Tak więc myślę że 30min rzeczywiście może zostać filmu.
No tak bardzo lubię ten film:)
Jeżeli pytasz o zawartość, to 29 wyciętych scen, ponieważ tyle ich jest znajduje się tylko w wydaniach Titanica na blu ray. W Polsce krążą dwie wersje. Jedna dwupłytowa tańsza - Film Titanic blu ray plus płyta z dodatkami (6 godzin) tam się znajdują te wycięte sceny. Drugie wydanie jest cztero-płytowe. Tam oprócz tych dwóch płyt otrzymujesz jeszcze dwie płyty w wersji 3D. Ja mam cały komplet, ponieważ filmy oglądam na projektorze i obraz śmiga wtedy. Uwierz mi na słowo - oglądanie Titanica chociażby w Blu ray na dużym ekranie to już świetna zabawa :) A jakby dorzucili te wycięty sceny razem to byłaby totalna rewelacja. Naprawdę nie rozumiem Jamesa Camerona. Za jakiś czas spróbuje sam połączyć te sceny razem z filmem. Istnieje w internecie taka już wersja zrobiona przez fanów, możesz poszukać w internecie ale jakość jest słaba. Dlatego chciałbym to zrobić w jakości blu-ray.

Zauważyłem że lubisz Sok z Żuka. :) Jestem ciekaw czy przypasował Ci także inny film Tima Burtona - Edward Nożycoręki. Obsada trochę podobna :) (Winona Ryder). Oba filmy lubie, ale Edwarda po prostu uwielbiam. Muzyka jest genialna. :)

ocenił(a) film na 10
scotratez

używając Kate miałem na myśli Rose którą grała Kate Winslet. Sorry za brak konsekwencji.

ocenił(a) film na 4
scotratez

Masz rację, nie liczyłbym scen z uwalnianiem Jacka i ucieczką pod pokład jako wątek miłosny - to już sceny z dość dużym napięciem. Spokojnie mogłyby się znaleźć w scenariuszu (wprowadzone w ten czy inny sposób) nawet gdyby Jack i Kate na pokład Titanica trafili jako małżeństwo. Jest taki fajny stary film "Tragedia Posejdona", który właściwie skupia się na elementach akcji rozgrywających się na tonącym statku - wierzę, że reżyser pokroju Camerona gdyby chciał, to mógłby dostarczyć film pozbawiony wątku romantycznego, a rozgrywający się na tonącym Titanicu. Z drugiej strony wiem że sporo ludzi potrafi się przejmować historiami miłosnymi i tylko ja jestem taki nieczuły drań :P stąd tak dobre przyjęcie filmu który 2/3 czasu ekranowego poświęca na romans.

Zazdroszczę projektora. Sam muszę zadowalać się telewizorem 42" co jest i owszem postępem w stosunku do sprzętu który miałem mieszkając jeszcze z rodzicami, ale jednak walnięcie sobie obrazu na pół ściany - to musi być coś. Zazdroszczę podwójnie jako że nie rajcuje mnie oglądanie filmów w 3D, więc mając projektor nie miałbym dylematów typu "no, szkoda że jeszcze 3D nie ma" :P

Edwarda Nożycorękiego widziałem strasznie dawno temu, dzieckiem jeszcze będąc, nie jestem więc w stanie obiektywnie czy nawet subiektywnie się o nim dzisiaj za bardzo wypowiadać... Z tego co pamiętam jednak to była to historia dość... miłosna, co sprawia że nie za bardzo nęci mnie żeby go wreszcie powtórzyć (bo że będę to musiał kiedyś zrobić jest rzeczą pewną). Muzyka za to na pewno jest wspaniała, to akurat pamiętam, te elfmanowskie chórki... Bardzo sobie za to cenię inny film Burtona o innym Edzie - "Ed Wood". Świetna, nakręcona w czerni i bieli biografia reżysera uznawanego za jednego z najgorszych w dziejach, pokazująca jednak z jaką pasją podchodził do tworzenia swoich pokracznych filmów. Do tego spleciona jest jego osoba dość mocno z Belą Lugosim, dość tragiczną postacią i historia ich znajomości jest jednym z głównych wątków w filmie. Takiego typu wzruszenia przyswajam dużo lepiej niż tradycyjne historie na linii kobieta-mężczyzna.

ocenił(a) film na 4
scotratez

Rozumiem też "rozpacz" nad usuniętymi fragmentami - ja mam podobną sytuację z "Obcym" Ridleya Scotta, na bluray jest trochę usuniętych scen dodanych, ale jeszcze więcej na wydanym lata temu laserdiscu - z niewiadomych powodów nie wydano tych scen na żadnym innym formacie do dnia dzisiejszego :/

ocenił(a) film na 10
rozkminator

Naturalnie rozumiem Twoje zdanie. Każdy oczekuje czegoś innego oglądając film i dlatego żaden film na filmwebie nie ma i nie będzie miał oceny 10. Tak więc wątek miłosny może część widzów zniechęcać do Titanica. Jednak zawsze uważałem że ten film przyciąga ludzi ponieważ każdy znajdzie coś w nim dla siebie. Film dokumentalny, (jak wiadomo James Cameroon chciał zachować wszystkie szczegóły filmu zgodnie z faktami zaczynając od strojów, wystrojów pomieszczeń kończąc po przebieg całej katastrofy. Oczywiście film nie jest pod tym względem idealny i niektóre rzeczy zostały nawet celowo lekko naciągnięte. Np. szerokość głównych schodów przy zegarze dla pasażerów pierwszej klasy zostały w filmie poszerzone celowo o 50cm aby spokojnie mogli się na niej mijać aktorzy. Sam Titanic na filmie był troszkę dłuższy niż oryginał. Ogólnie jeżeli ciekawi Ciebie film w kontekście naukowym lub dokumentalnym to wydaje mi się że wydany dodatek Titanica zadowoliłby Ciebie. Minusem jest fakt, że pomimo iż dodatek jest na blu ray, większość w nim materiałów jest nagrana w zwykłej jakości HD.

Widzę, że nie lubisz romansideł. :) Ja też nie należę do wielkich fanów filmów romantycznych ale nie przeszkadzają mi dobrze nakręcone historie romantyczne które są wpasowane do dramatu. Jak zauważyłeś lubię dramaty.

Obcy Ridleya Scotta oczywiście znam! i rozumiem Twój ból. Jednak nie oglądałem wersji na blu ray. Nie miałem tej przyjemności..

Jeżeli chodzi o projektor - jest to świetna sprawa. Sporo czasu na niego odkładałem żeby nie kupować badziewia i myślę że z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie widzę gorszego w nim obrazu niż w multikinie. Fakt że obsługuje dodatkowo 3D jest miłą rzeczą. Jednak szczerze powiedziawszy nie jestem wielkim fanem filmów 3D. Mało który zresztą jest fajnie zrealizowany tą technologią. Avatar chyba robi najlepsze wrażenie w 3 D ze wszystkich filmów jakich oglądałem tą technologią. Titanic został przerobiony na 3D więc chociażby Cameroon stanął na głowie nie uzyska tak genialnego 3 D jak to zrobił specjalnie zaprojektowaną kamera do kręcenia Avatara. Technologia idzie do przodu... szkoda tylko że wraz z nią fajne filmy nie wychodzą, bo szczerze powiedziawszy nużą mnie obecne premiery oparte głównie na efektach płytkiej fabule, masońskich znakach, i pokazywaniem sexu. Tęsknie za dobrym kinem takim jakby chociaż Sok z Żuka. Sądząc że lubisz podobnie jak Goonies zgaduje że musisz mieć więcej jak 20 lat, ja się też na tych filmach wychowałem :)

ocenił(a) film na 4
scotratez

31 stuknie na dniach :(

Oglądanie filmów 3D mnie nie rajcuje głównie przez to, że należę do tej grupy nieszczęśników, których oczy kiepsko przyswajają tak spreparowany obraz. "Avatar" był wiec dla mnie doświadczeniem mieszanym: niby fajnie się oglądało, elementy 3D były w tym filmie sensownie zaplanowane, ale w połowie seansu łeb rozbolał mnie dość potężnie, co mocno obniżyło przyjemność. Noszę też okulary, dodatkowa para jest niezbyt wygodna, a przy zmianie kadru i dostosowaniu ogniskowej odczuwałem wyraźny dyskomfort. Zwyczajnie, nie jestem kompatybilny z tą technologią :)

Nawet jednak jeśli nie miałbym tego problemu, to myślę że podchodziłbym sceptycznie. W thrillerach, dramatach, komediach czy horrorach - zwyczajnie nie widzę większego sensu dodawania głębi, bo filmy te opierają się raczej na fabule, dobrym scenariuszu, niż wizualnym szoku (może za wyjątkiem horrorów). Większy sens widzę w zastosowaniu 3D w filmach akcji, ale tutaj znowu mam inny problem, mianowicie bardzo lubię akcję, ale nie polegającą na tym że coś mi ciągle wybucha prosto w twarz, wylatuje w moim kierunku - jeśli zaś film ma mieć dobre 3D i sensowne, to zapewne twórca już na etapie pisania scenopisu skupi się na tym aby jak najwięcej takich elementów znalazło się w filmie. Ostatnio w tym gatunku zachwycił mnie Mad Max a tam akcja działa się głównie na szerokim planie - takie kino akcji lubię najbardziej, widać było że w całym filmie może ze 3 momenty były ewidentnie zaplanowane pod ten efekt. I słusznie, bo dobrze napisany film powinien być atrakcyjny zarówno dla widza oglądającego "na płasko" jak i "z głębią".

Co do jakości filmów ostatnich lat - powiedziałbym że przechodzę osobisty mały renesans, bo od dobrej dekady irytowały mnie podobne elementy które wymieniłeś: płytka fabuła, przeerotyzowanie, na trzecim miejscu stawiam przekierowanie wielkich widowisk w stronę ekranizacji komiksów, które rajcują mnie bardzo mało. Dość powiedzieć że przed wspomnianym Mad Maxem ostatnio do kina zaciągnęli mnie Bękarty Wojny Tarantina, a przedtem... oj, nie wiem czy nie... Władca Pierścieni o.O Wolałem (i nadal wolę w sumie) filmy z poprzedniego stulecia, ewentualnie wybrane dzieła XXI wieku (no bo trochę fajnych thrillerów przykładowo powstało, jak "Zodiak"), zwłaszcza że odkrywanie ich na nowo w jakości HD to fajne przeżycie (np. Łowca Androidów obejrzany po latach z BluRaya jest niesamowity). Ostatnie tygodnie to właśnie takie małe "odżycie" w tej kwestii, po tym jak MM mnie zaskoczył znienacka, postanowiłem dać szansę kilku nowym produkcjom, no i taki chociażby Jurassic World oglądało się nawet przyjemnie na fali sentymentu (Jurassic Park był pierwszym filmem który widziałem w kinie, ukształtował moją sympatię do filmów z dreszczykiem na całe życie). Niedługo planuję dać szansę także ostatniemu Terminatorowi, a z rzeczy mniej wybuchowych Idol z Pacino czy nadchodzący Marsjanin Scotta zapowiadają się ciekawie.

ocenił(a) film na 10
rozkminator

Bardzo miło mi się czytało Twoją ostatnią wypowiedź. Już abstrahując od tego że piszesz ładnie po Polsku. (mogę pozazdrościć jedynie) ale absolutnie się zgadzam ze wszystkim co teraz napisałeś. Między nami dużej różnicy tak więc nie ma. Ja mam 26 lat ale w tym roku będzie 27. Niestety, czas szybko mija i pewnie dlatego lubimy wracać do filmów, które oglądaliśmy za szczeniaka. Zazdroszczę Ci bycia pierwszy raz w kinie na Parku Jurajskim. To idealny film na kino, idealny na rozpoczęcie przygody z filmami na dużym ekranie. Ja żałuje, że nigdy nie byłem w kinie na Titanicu, byłem wtedy jeszcze troszkę za młody i nie rajcowało mnie zupełnie chodzenie do kina. Teraz tego żałuje. Oczywiście odbiłem sobie tą absencję po tym jak się dowiedziałem że Titanic wróci do kin w 3D. Zaszalałem wtedy i pojechałem obejrzeć go do IMAX'u w Poznaniu. (a miałem kawałek bo jestem chłopak z pomorza). Oczywiście film mi się podobał, jednak oglądanie czegoś pierwszy raz na dużym ekranie w pełnym kinie to coś czego nie zastąpi żaden projektor, żaden dodatek.

Mam dokładnie takie same spostrzeżenia jak ty, jeżeli chodzi o Mad Max. Byłem w kinie dosyć przypadkowo na tym filmie. I zostałem nim oczarowany klimatem. Ani przez chwile nie czułem się znudzony a fabuła totalnie mnie wciągnęła. To samo się tyczy Bękartów Wojny. Według mnie to jeden z lepiej "przegadanych" filmów ostatnich lat. Przegadane filmy nazywam te w których nie liczą się efekty, zdjęcia, ale typowo gra aktorka. Christopher Walz wyszedł w tym filmie bezbłędnie. Dorzuciłbym do tego worka ciekawych filmów z ostatnich lat jeszcze Django. Film w podobnym stylu nagrany. Także przypadł mi do gustu.

Nowy Park Jurajski zaskoczył mnie pozytywnie. W sumie wiedziałem od początku czego się spodziewać w tym filmie, i nie oczekiwałem po nim czegoś wielkiego, ponieważ w zwiastunie zostało wszystko opowiedziane. Standardowa fabuła - dinozaury atakują ludzi a oni uciekają. Cóż nowego. Jednak według mnie to najlepsza część Parku Jurajskiego po jedynce która jest oczywiście klasykiem kina.

Terminatora nowego nie oglądałem. Miałem do wyboru Terminatora lub Teda 2 i wybrałem ostatecznie Teda 2. Wybór był ciekawy, ponieważ oba filmy to kontynuacje swoich części z tego terminatora obejrzałem prawie wszystkie, i przy oglądaniu ostatniej części wyczułem już zmęczenie materiału. Zwiastun mnie nie pociągnął i odpuściłem zupełnie. Przeczytałem parę opinii na filmwebie i nie wiem nawet czy skusze się na oglądanie tego filmu jak będzie dostępny na serwerach. Ciekawe, ponieważ oglądałem wszystkie części terminatora..

Marvela lubiłem zawsze, ale chyba tego starego Marvela. Wychowałem się w jakimś stopniu też trochę na Spidermanie(tym starym) i polubiłem ten rodzaj kina.. ale w tym momencie wycofuje się z tego co raz większymi krokami. Zaczynają mnie wkurzać ilości tych filmów o superbohaterach. To się robi już powoli żałosne. Jeszcze Iron Man pierwszą część obejrzałem i byłem nawet miło zaskoczony. Jednak w tej chwili to już przesada. Birdman, Amt-man? No okej są odbiorcy więc filmy takie produkują, ale chyba zwyczajnie z tego wyrosłem. Nawet nowy spiderman do mnie nie trafia pomimo mojej sympatii do Emmy Star.

Jeżeli chodzi o mnie to czekam podobnie jak Ty na Marsjanina, Spectre(James Bond) i chyba się skusze na Sinister 2. Daj mi znać jak obejrzysz Terminatora. Jestem ciekaw czy to prawda co piszą o tym filmie na Filmwebie.

Chociaż szczerze czekam na jakieś filmy typu Wróg u bram. Które są nasiąknięte klimatem. Tak wiem, znowu wracam do dramatów. Szkoda tylko że twórca muzyki tego filmu jak i Avatara i Titanica nie żyje.

ocenił(a) film na 4
scotratez

Aj tam, ty też przecież piszesz po polsku a nie po polskiemu ;)

Mam nadzieję że ci coś w środku nie pęknie, ale na Titanicu też byłem w kinie premierowo :P Wycieczka szkolna, pamiętam że na przestrzeni kilku dni cała szkoła na niego pojechała, nawet jak w kinach potem leciały ekranizacje lektur typu Ogniem i Mieczem czy Quo Vadis to chyba mniej klas na nie w sumie pojechało... Z całej tej otoczki która wtedy panowała narodziła się moja uparta niechęć do Titanica chyba, ja wtedy byłem zajarany drugą częścią Parku Jurajskiego która wyszła w tym samym roku - a tu mnie zbiorowo zaciągnięto na trzygodzinny film bez dinozaurów za to ze słodkim DiCaprio :P Pamiętam też jaki szał był na piosenkę z filmu, Celine Dion przez dobrych kilka miesięcy pałętała się po listach przebojów, raz wyżej, raz niżej, ale CIĄGLE - ja zaś już wtedy podsłuchiwałem nieśmiało jakieś Metalliki i Iron Maideny, więc wyobraź sobie moje tortury :D Byłem na ten film zdecydowanie za mały, przez cały rok Titanic był na przysłowiowych pierwszych stronach gazet - do porzygu po prostu ;) No i tak mi trochę zostało do dzisiaj... Przypominałem sobie ten film dosłownie kilka miesięcy temu i odbiór był na pewno lepszy, choć pewne fragmenty pozwoliłem sobie przewinąć... :P Nic nie poradzę, na słowo "romans" dostaję reakcji alergicznej :D

Jesteś jedną z niewielu osób które podobnie jak ja nie mają zastrzeżeń do fabuły nowego MM, powszechnie narzeka się na to że jej rzekomo... nie ma. Na szczęście my wiemy lepiej :) Ten seans był dla mnie autentycznym małym objawieniem, dawno nic nie zaczarowało mnie w kinie w takim stopniu - sceneria, design postaci, muzyka, o przepięknych (to chyba właściwe w tym przypadku słowo) scenach akcji i popiach kaskaderów nie wspominając...

"Przegadane" filmy - fajne określenie. Waltz jako Landa "Łowca Żydów" to w ogóle jedna z najlepszych nazistowskich postaci w historii kina moim zdaniem. Po prostu perfekcyjnie napisana i zagrana rola. Django też był spoko, i pamiętam że dużo bardziej podobała mi się pierwsza, właśnie bardziej "przegadana" połowa filmu. Scena z nieporadnym Ku Klux Klanem i kłótnią o źle wykonane maski to komediowe złoto.

Christopher Waltz wystąpił w jednym z moich ulubionych "przegadanych" filmów, "Carnage" Polańskiego - widziałeś może?

Wrażenia z JW miałem identyczne co do joty. Jedyne czego mi zabrakło to jakiejś solidniejszej masakry turystów, bo przez pół filmu siedzieli w jednym miejscu, wystawieni na żer i nic z tym nie zrobiono :P

Terminatora na bank obejrzę bo podobają mi się w sumie wszystkie odsłony, nawet ta autoparodystyczna "trójka" i ponurawa "czwórka". Opinie i recenzje ma niby niezbyt zachęcające, ale - raz, że dla samego Arniego z przyjemnością rzucę okiem, a dwa - podobnie marne opinie mają 3 i 4 a ja się na nich bawiłem całkiem dobrze, więc liczę na powtórkę z rozrywki w tej kwestii.

Jeśli chodzi o superbohaterów to ja "wychowałem" się na Batmanach Tima Burtona, które są specyficzne w porównaniu do ostatniej fali komiksowych ekranizacji - mianowicie są mroczne, ale nie silą się na powagę. nie próbowano w nich przekonać za bardzo widza żeby traktował wydarzenia zbyt serio, nie próbowano bawić się w psychologa i dekonstruować nam psychiki bohatera... Było tak, jak moim zdaniem być powinno w komiksie: rozrywkowo, klimatycznie, z dystansem do samego siebie. Żeby nie być gołosłownym i nie hejtować tych ostatnich ekranizacji tylko na zasadzie "bo tak", zabrałem się ostatnio z dużą dozą samozaparcia za te nowe odsłony, zaczynając od Iron Mana właśnie, i... odrzucił mnie zbyt poważny ton. Jakoś tak... mało Iron Mana było w tym Iron Manie :P za dużo Starka, wątków biznesowych, komentarz nt. terroryzmu... To ja już chyba wolę przaśny Batman i Robin, który jest może i straszliwie głupi, ale przynajmniej nie próbuje tej głupoty kryć w żaden sposób, a wręcz bawi się nią. Dużo bardziej podeszły mi inne kinowe komiksy: Sin CIty czy Guardians of the Galaxy. Ten ostatni zwłaszcza ujął mnie klimatami Gwiezdnych Wojen pomieszanymi z Piątym Elementem i prostym, acz trafnym humorem.

Na Bonda wiadomo, czeka się ;) Sinister obił mi się o uszy i gdzieś mam nawet odłożoną do obejrzenia pierwszą część. No i dla mnie największe chyba oczekiwanie tego drugiego półrocza 2015 to oczywiście nowe Star Wars które liczę że skopie tyłki i odkupi winy tragicznej trylogii z lat 1999-2005!

A klimaty Wróg u Bram, czyli dramat wojenny, to dla mnie zupełnie iny rodzaj dramatu niż, powiedzmy, Titanic :P Szkoda że tematyka II WŚ się ostatnio w kinie nieczęsto przewija, zastąpiona klimatami wojny z terroryzmem w Afganistanie i podobnych krajach. Cóż, trzeba cieszyć się tym co mamy, ostatnio w kinach leciał całkiem niezły film "Furia", pamiętam że był nawet-nawet.