Witam, czy ktoś kompetentny w temacie uniwersum Marvela mógłby mi wytłumaczyć scenę
zmartwychwstania Thora? Tej w której pozbawiony mocy Thor umiera na Ziemi po nokaucie
metalowego zabójcy lodowych olbrzymów (nie pamiętam jak się nazywał), sterowanego
przez Loki'ego.
Nie do końca rozumiem, czy Thor rzeczywiście umarł, czy to tylko jego śmiertelna powłoka
(ciało), jak wcześniej się o niej wyraził, zginęła? I jak to się stało, że odzyskał moc i w końcu
był w stanie przyzwać Mjolnira?
Jak rozmawiałem z kumplem to doszliśmy do wniosku, że Thor rzeczywiście zginął (a raczej
jego ziemskie, śmiertelne ciało) po czym trafił do Valhalii, gdzie mógł odzyskać swoje moce
wrócić na Ziemię i znowu kontrolować swojego Młota...co oczywiście nie było pokazane w
filmie, ale jakoś inne rozwiązanie nie przychodzi mi do głowy, bo Loki raczej tych mocy
Thorowi nie przywrócił.
"tylko kto jest godzien pozyska moc thora"
Thor poświęcił swoje życie w zamian za życie ziemian czy ludzi z miasteczka i ten gest udowodnił że jest "godzien" mocy. nad czym tutaj rozmyślać?
A poza tym Thor nie był wtedy martwy, tylko bardzo osłabiony, umierał. To co zrobił przed tym, pokazało, że był godzien posiąść Mjolnir, więc ten do niego przyleciał.
życie i moce przywrócił mu jego ojciec będący w letargu, moim zdaniem. dlatego przypomniano tą przepowiednie jego ojca gdy tor umierał o tym kto odzyska Mjolnir
Rzeczywiście to wydaje się sensowne, widocznie niepotrzebnie doszukuję się drugiego dna, ale tak to już jest jak ostatnio oglądało się bardziej wysublimowane kino, gdzie poszczególne sceny można interpretować na różne sposoby.
Mnie po prostu zmylił tekst Thora przed całą akcją z poświęceniem się dla ludzkości, że ma jakiś PLAN. Myślałem, że to właśnie tym będzie ten chytry plan o którym pisałem wcześniej. Jak widać cały ten PLAN to po prostu to co widzieliśmy i nic więcej, a ja za bardzo tą całą akcję nadinterpretowałem. Ale przynajmniej moja wersja jest ciekawsza, ale chyba zbyt skomplikowana dla przeciętnego amerykańskiego fana komiksu, do którego w pierwszej kolejności był adresowany THOR...
pozdrawiam i dziękuję za odpowiedzi obalające moją hipotezę (chyba za bardzo przeceniłem scenarzystę filmu, a z drugiej strony on raczej nie docenił myślącego widza, któremu nie wszystko trzeba podawać na tacy;)
niezły narcyz z Ciebie - sam sobie słodzisz ;)
Cały "misterny plan" polegal po prostu na tym by poświęcić swoje życie dla dobra innych (ewentualnie spróbować ułagodzić Lokiego). Nic więcej.
Ponadto skąd Thor miałby mieć pewność, że po śmierci uda się do Valhalli i odzyska moc? Po próbie podniesienia Mjolnira był przekonany, że pozostanie śmiertelnikiem. Nie słyszał przepowiedni Odyna (czy jak tam nazwać jego słowa) i nie wiedział, że jest szansa na odzyskanie mocy.
Hehe, nie no bez przesady, że od razu narcyz ;) po prostu czasami lubię doszukiwać się w filmach rożnych smaczków, nawet jeżeli nie jest to ambitne kino ;)
A no właśnie wracając do "MISTERNEGO PLANU", skoro Thor nie słyszał przepowiedni ojca, że jest szansa na odzyskanie mocy ("tylko kto jest godzien pozyska moc Thora") to dalej nie rozumiem co miał na myśli mówiąc, że ma PLAN? Niby się domyślił, że jak zrobi coś dla innych to zostanie mu darowana kara? Przecież tego nie mógł być pewien, a Loki mógł go zabić. Chyba jednak właśnie liczył na to, że swoją zmianą postawy wobec innych zmiękczy Loki'ego (bo ten w gruncie rzeczy nie był, aż taki zły), a kadr kiedy kamera pokazuje minę Loki'ego sterującego zabójcą mógłby to potwierdzać.
Thor mówiąc, że ma plan chciał powstrzymać tym Portman żeby za nim nie szła, a w rzeczywistości wiedział że nie wygra i z ginie (niepoprawna romantyczka ze mnie, ale moja teoria mi się podoba)
Chciał, żeby Destroyer oszczędził jego przyjaciół, co było możliwe gdyż chciał właśnie jego, dlatego poddał mu się.
Doszukujesz się jakiś głębszych nie-wiadomo-czego, a nie rozumiesz nawet wierzchniej warstwy filmu.