Dokument zrobiony dobrze, jednak kobiecą ręką.
Nie podobało mi się gdy pokazali ropuchę, rozczącą sobie prawo do obrażania wszystkich dookoła. Problem jest i jest realny, chociażby stalking kobiet, a stalkowanie mężczyzn. To chore, jak niektóre kobiety muszą się dowartościowywać i używać agresji, aby zwrócić na siebie uwagę. Inaczej nie potrafią? Nic inteligentnego do przekazania, nic do zaprezentowania? Agresja nie jest lekiem na agresje. :)
To mało wnikliwy, jakby zrobiony na zamówienie dokument. Rozumiem, że są niesprawiedliwości ale ten ruch nie walczy o prawa mężczyzn - walczy z kobietami.
Starałem się oglądać film z uwagą i jakoś nie widziadłem tu momentów, w których oni walczą z kobietami.
Jesteś negatywnie nastawiona do mężczyzn, bo tego Cię nauczono. Uczono Cię tego od dziecka. Taka jest narracja w naszej kulturze, dlatego ten film wywołuje szok i pojawiają się "emocje obronne".
To poczytaj sobie o tym ruchu. Nie jestem negatywnie nastawiona do mężczyzn, jestem negatywnie nastawiona do kultury patriarchatu, seksistów i mizoginów.
Ale teraz rozmawiamy o filmie i o jego bohaterach. Film wg mnie jest zrobiony rzetelnie, a jego autorka pokazuje na nim swoją twarz, podpisuje ten film własnym nazwiskiem.
A teksty, które, według Ciebie miałbym "poczytać" to skąd mam mieć pewność, ze są napisane uczciwie? Skąd Ty masz w ogóle taka pewność? Widziałem już w internecie wiele tekstów feministycznych, przepełnionych stronniczą niechęcią do mężczyzn, tekstów które były pełne "socjotechnicznych" zdań i stwierdzeń, nastawionych na konkretny efekt, by wywołać u czytelniczek niechęć do mężczyzn. Sporo tego w sieci. jak odróżniasz ziarno od plew?
Skąd Ty w ogóle masz pewność, że to co czytasz o tym ruchu jest pisane uczciwie? Może ulegasz tylko czyjejś manipulacji, kogoś, kto chce, abyś o nich myślała negatywnie?
A w tym filmie pada pewne mądre stwierdzenie, ze skoro na świecie istnieje tak intensywny ruch broniący praw pokrzywdzonych kobiet, to dla równowagi powinien tez istniej ruch broniący praw pokrzywdzonych mężczyzn.
Ok, wejdę i poczytam, jak będę miał chwilę. Teraz opieram się na tym, co widziałem na filmie. BTW ja tez słyszałem wiele razy wypowiedzi feministek i też mi się one nie podobały. Na stronę MRS tez na pewno ktoś napisał coś niemiłego, bo poniosły go emocje. To się zdarza.
Ale czy to ma przekreślać ojca, który walczy o prawo widywania się z dziećmi?
Wiesz, ty mi tu piszesz o "patriarchacie" i tego typu wyuczonych argumentach, które ktoś kiedyś w Ciebie wpoił, ale takie hasła sprawiają, że nie patrzysz na człowieka, jak na człowieka. Taka jest rola. tego typu "słówek". Mijając faceta na ulicy masz myśleć "patriarchat", "ucisk". Masz patrzeć na dowolnego mężczyznę, jak na przeciwnika, wroga i zbyt dużo przy tym nie myśleć, nie zastanawiać się. Tego chce od Ciebie feministyczna ideologia. I jak widzę po twoich wypowiedziach, to się udaje.
A o do "patriarchatu", to uważam, że to jest najbardziej zmanipulowane słowo naszych czasów. Bo czy "patriarchat" na pewno istnieje? Zastanawiałaś się nad tym? Przecież to kobiety wychowują mężczyzn. Kiedy ojcowie są w pracy, przez 10 godzin dziennie (czasem i dłużej) to praktycznie mają minimalny wpływ na wychowanie dzieci, bo widują je przez większość życia tylko wieczorami. Matka spędza z dorastającym synem jego pierwsze dwadzieścia lat życia i ma ogromny wpływ na jego osobowość. Więc raczej panuje "matriarchat".
Dodatkowo dochodzi problem zarobków - że mężczyźni rzekomo zarabiają więcej (badania pokazują, że to jednak mit), niż kobiety. Zwróć uwagę, że mimo panującego dziś "równouprawnienia", to nadal mężczyźni są zobowiązani utrzymać rodzinę. gdy jakaś rodzina ma mało pieniędzy, nikt nigdy nie robi pretensji żonie, zawsze wszyscy (z tą żoną na czele) obwiniają męża, ze "nie potrafi rodziny utrzymać". Nic więc dziwnego, ze jak facet zakłada firmę, to zatrudnia głownie facetów, bo wie, ze jak nie da mu pracy, to wszyscy będą na tym facecie wieszać psy - ze siedzi w domu, na rodzinę nie zarabia. Ja też - mając do wyboru na stanowisko pracy faceta i kobietę - przyjąłbym faceta. Właśnie z tego powodu. Bo do tej kobiety nikt pretensji nie będzie miał, że siedzi w domu, a do niego mieliby wszyscy. Więc ja muszę jemu dać robotę.
Feministki wymyśliły teraz, że "patrurachat" bo coraz gorzej broniły swojego "to wina mężczyzn". Teraz udają, że walcząc z "patriarchatem" walczą o równość dla wszystkich co nie jest prawdą.