Nie nazwałbym go złoczyńcą czy wielkim skurwysynem...
Ja bym go określił jako antyspołecznego. Taki Raskolnikov. Po prostu miał pewne radykalne poglądy, poza tym nie utrzymywał kontaktów z przyjaciółmi, ani z rodziną. Tylko podczas filmu widzimy, że te kontakty ogranicza do absolutnego minimum. W prawdzie stara się poderwać dziewczynę, ale gdy to nie wypala, to staje się desperatem. Jego życie przestaje mieć dla niego znaczenie.
SPOILER
A ostatnia scena gdy olał dziewczynę, którą kiedyś kochał świadczy tylko o tym, że wiedział o tym, że ona kochałaby tego Travisa z gazety, a nie jego samego.
Taki antyspołeczny desperat :D

Travis zachował się trochę jak Punisher. Zwalczył złych ludzi niedopuszczalnymi sposobami sam stając się antybohaterem.