Myślicie, że to wszystko działo się w jego głowie ? Urojeń ciąg dalszy, czy może podświadomie przewidział nadchodzący kataklizm, czy cokolwiek to było. Jaki ma związek z opadami katostrofa chemiczna o której mówili w wiadomościach ? Film pozostawia sporo furtek do interpretacji.
Według mnie : końcówka jest niepewna, niejasna niczym postawiona diagnoza przez lekarzy. Nikt tak naprawdę nie wiedział co dolega bohaterowi, nawet on sam i chyba nawet on sam już nie wie czy scena tornada w finale dzieje się w jego głowie czy rzeczywistości. Czy za kilka sekund się obudzi z bólem głowy i krwią lecącą z nosa.
Ciekawe, świeży i zawiły film zagłębiający się w skrawki ludzkiej psychiki. Dosyć ciężki, ale jednocześnie dobrze się go ogląda. Co ciekawe kosztował tylko 1 milion $.
Czesc! Niestety, podobnie, jak np. feearie, nie moge sie z Toba zgodzic co do interpretacji filmu; najwieksza kwestia sporna jest tu ostatnia scena, wobec czego opre sie na niej w glownej mierze. Dlaczego uwazam, ze glowny bohater faktycznie przewidzial zblizajacy sie kataklizm? Prosze zauwazyc, ze ostatnia scena dobitnie wskazuje na to, ze wszystko to dzieje sie naprawde i co najwazniejsze - juz nie w glowie mezczyzny, ale takze corki i zony, ktore po prostu widza to co sie dzieje przed ich oczami i doswiadczaja tego w realnej formie (krople mazi na dloni zony, czy odbicie tsunami w lustrze); jedyny kontrargument moglby byc taki, ze ta ostatnia scena ma miejsce tylko w glowie glownego bohatera, ale wydaje mi sie, ze taka interpretacja bylaby zgola naiwna i w moim skromnym mniemaniu nie trzymalaby sie przyslowiowej kupy. Tyle ode mnie.
Pozdrawiam serdecznie.
Dla mnie to wygląda tak, że ona zrozumiała, że zbliża się kolejny rzut choroby, i że znów będzie musiała wejść do tego cholernego schronu. W filmie zostało to przedstawione w taki sposób, że ona widzi "jego oczami", nauczyła się jego choroby, jak żyć z nią i co najważniejsze dokonała wyboru, żeby z nim pozostać. Tak wolę rozumieć film i jednocześnie nie twierdzę, że mam rację. Dla mnie wątek z końcem świata to spłycenie tego pięknego filmu.
Tam szła ogromna fala - gdyby pokazali samą burzę to ok, motyw ponownego wejścia do schronu byłby dobry - ale ta fala to zapowiedź śmierci - przed taką falą nie ma ucieczki. Do tego nie bez powodu dorzucili pozostałe zjawiska pogodowe.
No i dlaczego takie zakończenie miałoby być spłyceniem filmu? Przecież ono kompletnie nie zmienia dramatu, który przeżył bohater i jego rodzina. Ba! Można nawet śmiało powiedzieć, że to wcale nie oznaczało, że bohater był zdrowy. Kataklizm nie wyklucza jego choroby.
Z taką właśnie definicją się zgadzam, że kataklizm nie wyklucza choroby. Jeśli istnieli w historii jacyś prorocy, to ich wizje dopóki się nie zrealizowały to byli postrzegani jako chorzy psychicznie. Czy istnieli to kwestia wiary czy punktu widzenia oczywiście. Nie zapominajmy jednak o pewnym fakcie. To min scenarzysta i reżyser robią film. Nie my tutaj. To oni mają prawo decydować jego o treści. Jeśli przyjmiemy, że chcieli opowiedzieć historię współczesnego proroka i zrobić kino s-f, to z całym szacunkiem dla ludzi którzy takiego kina nie lubią, Borys_17... Wiedz, że reżyser ma prawo taki film zrobić. A jeśli chciał opowiedzieć historię właśnie współczesnego proroka, to jak dla mnie treść i następujące po sobie wydarzenia w 100% to opowiadają. Bo jak zakończyć historię opowiadająca, z czym się w pełni można zgodzić, o rozwijającej się chorobie, która okazuje się odnosić do wizji przyszłości? Jak zaakcentować ze to teraz co widzimy to nie wizja ale prawda? Tak, żeby było to czytelne. Tak żeby zawierało czytelną różnicę pomiędzy cechą wizji a prawdy. Takie mechanizmy realizatorskie i scenariuszowe zostały wykonane. Trudno się z tym nie zgodzić. Nie da się tylko dyskutować co do gustów. Rozumiem, że komuś może nie leżeć historia proroków i apokalipsy, ale to nie usprawiedliwia nadinterpretacji...
Warto się też skupić na sposobie kręcenia scen - ktoś inny już w dyskusji o tym wspominał - sen/wizje bohatera cechował konkretny styl, który wyraźnie odróżniał go od jawy. Scena końcowa nie jest spójna z poprzednimi wizjami/snami/majakami. Moim zdaniem to bardzo mocny argument za tym, by całkowicie odrzucić interpretację o metaforycznym charakterze ostatniej sceny.
ale masz lot! :-) może napisz własny scenariusz, zamiast szaleć z nadinterpretacjami. ;-) co Ci się śniło dzisiaj?
Dla mnie ta interpretacja jest najbardziej oczywista. Wątek SF jest właśnie nadinterpretacją albo zwyczajnym niezrozumieniem filmu.
:-)) ale tam nie było ani grama SF. ;-) Jak możesz twierdzić, że coś czego nie ma w tym filmie jest zwyczajnym niezrozumieniem filmu, kiedy sam twierdzisz, że cytuję: "Tak wolę rozumieć film i jednocześnie nie twierdzę, że mam rację."
A może właśnie szukając własnej, moim zdaniem zbędnej nadinterpretacji, przegapiasz właściwy przekaz tego filmu. ;-) moim zdaniem to jest film o ogromnej wrażliwości, która przekracza granice powszechnego rozumienia świata, a także o ogromnej odwadze, i sile miłości (patrz żona), a także o tym, jak czasem trudno uchronić siebie przed nieuchronnym przeznaczeniem, jeśli nie ma nikogo, kto mógłby zrozumieć tę niezwykłą wrażliwość. Piękny film. ;-)
Właśnie tak rozumiem siłę miłości: decyzje na pozostanie z chorą osobą. Wątek fantastyczny (ten o końcu świata) moim zdaniem rozbraja moc tego filmu. Ostatnia scena to właśnie podjęcie decyzji - ona nauczyła się rozumieć męża, zrozumiała, że nadchodzi kolejny rzut choroby. Symbolicznie przedstawiono to tak, że ona widzi to co on.
jakoś tego nie czuję. i to tuż po scenie, jak mąż godzi się z decyzją lekarza, i podejmuje leczenie. to się nie klei. Ona w tym schronie powiedziała "to ty musisz zdecydować o tym czy chcesz być z nami, to ty musisz otworzyć te drzwi" i on to robi, bo ich kocha. Ona moim zdaniem jest za silna, żeby się poddać chorobie męża. Zresztą na wątpliwości męża odnośnie leczenia mówi "damy radę, znajdą się pieniądze". Im dłużej myślę o tym filmie, tym bardziej mi się podoba. :-)))
ja sie dopne do tematu pytaniem, a mianowicie,
te zolte krople w ostatniej scenie, ktore spadaja na jej rece i werande, co to bylo? wygladalo jak miod hyh
Ja to interpretuję w ten sposób: wcześniej żona w jego śnie była przedstawiona jako "zła", po wspólnych przejściach kiedy w końcu zdecydował, że będzie walczył z chorobą razem z rodziną a nie osobno, pojawiła się w jego śnie jako "dobra". Nie chcę odczytywać ostatniej sceny wprost gdyż oznaczało by to, że film jest Sci-Fi, a wolę patrzeć na niego jako dramat. W tego przypadku filmach interpretacji jest mnóstwo i każdy może wybrać to co mu pasuje.
Tsunami to rzeczywista rzecz wiec dlaczego pojawienie się go w filmie miało by oznaczać że to film sci-fi ?
Według mnie jest to film o rozpadzie małżeństwa przez chorobę psychiczną małżonka.
Koniec świata, tornado, katastrofa to metafora nieuchronnego końca normalnych relacji w rodzinie.
Dodam tylko, trochę po czasie ;)
Najlepsze w całym filmie jest to, że bohater przez cały czas przygotowywał się do kataklizmu.
Jednak w końcu gdy jego wiara czy raczej przekonanie w realność nadchodzącego zdarzenia opadła.
Gdy wreszcie odpuścił, wyjechał i oddalił się od schronu i powziął decyzję leczenia...
wtedy właśnie kataklizm go zaskoczył nieprzygotowanego i bezbronnego.
Właśnie obejrzałem film.Też tak uważam.Wtedy ostatnia scena filmu:żona zrozumiała,że nie miała racji posądzając go o chorobę psychiczną,gdyby mu zaufała teraz nie staliby oko w oko z kataklizmem,który nie wiadomo jak się zakończy....Nazwisko bohatera filmu wskazuje,że rzecz dzieje się w Luizjanie,dawnej kolonii francuskiej.Tam corocznie szaleją tornada i zdarzają się tsunami.Więc on może był trochę przeczulony na tym punkcie,a choroba matki może tylko oznaczać,że miał inklinacje do choroby psychicznej.Wtedy może występować rzeczona nadwrażliwość.On to wykrzyczał na przyjęciu mieszkańców.
Dodam jeszcze:główny bohater i jego przyjaciel z pracy grali razem/wspaniale!/w serialu"Zakazane imperium"
Interpretacja Borys_17 podobna do mojej. Można też poczytać o łagodnym przebiegu tego typu schizofrenii i przebiega ona dokładnie tak jak pokazano w filmie - subtelne zmiany w zachowaniu i omamy. Chory często nie zdaje sobie sprawy z problemu, sytuacja z panią "wsparciem" dobitnie to pokazuje, gdzie bohater mówi że ma tylko 2 symptomy - jest zdrowy i pokazana jej reakcja. Co do ostatniej sceny to fakt że widzieli ją wszyscy jest moim zdaniem ukazaniem, że choroba jednego "zaraża" poniekąd całą rodzinę (oczywiście nie dosłownie). Natomiast samantha na końcu poddaje się i nie widzi już nadziei.
Jeszcze dodam, że burza jest tu momentem zwrotnym kiedy Curtis po prostu "odlatuje" i choroba wygrywa (bardzo ważna scena gdy rozmawia z matką)
Faktycznie ciekawe interpretacje. Czy możecie polecić podobne produkcje, ponieważ ta dla mnie była naprawdę poruszająca. Film w moim odczuciu jest mieszanką K-Paxa z Donnie Darko w dodatku nie mniej dobry.
Choroba może nawet dosłownie zaraża całą rodzinę. Mi do głowy przyszło folie a deux, paranoja indukowana jako alternatywne wyjaśnienie dlaczego nie tylko Curtis widzi nadciągający kataklizm.
W jednym zdaniu: ostatnią scenę można rozumieć jako pogodzenie się bohaterki z jej losem (tzn. to, że żyje z chorym mężem). Ona rozumie, że nadciąga kolejny rzut choroby i wie, że znów będą musieli wejść do tego cholernego schronu. W filmie zostało to przedstawione tak, że ona widzi świat jego oczami.
Chyba to jednak interpretacja Borys'a_17 jest najbliższa prawdy, ponieważ film jest wszędzie zakwalifikowany jako dramat. Gdyby przyjąć interpretację która zakłada że ostatnia scena jest prawdziwa a Curtis nie popada w chorobę psychiczną to by znaczyło że facet jest obdarzony nadprzyrodzonymi zdolnościami, miał prorocze sny, przewidział apokaliptyczny koniec świata itp. a to już jest jakby nie było Sci-Fi. Znawcą gatunków filmowych nie jestem ale wydaje mi się że w zwykłym dramacie nie występują wątki Sci-Fi, a jeśli już mamy film dramatyczny z takowymi to jest on zaliczany do obu kategorii, np. Vanilla Sky. Tak się czepiłem tego "gatunku filmowego", bo tak naprawdę nie znając go to interpretacja może być dowolna, natomiast jeśli twórcy filmu mówią że to "czysty dramat" to moim zdaniem w ostatniej scenie Curtis ma kolejne urojenia(z tym że całą tą scenę uważam za jego sen\urojenie, a ostatnią prawdziwą jest ta u psychiatry) i wtedy to jest rzeczywiście dramat pełną gębą gdyż pokazuje że główny bohater zupełnie "odpływa" i pogrąża się w schizofrenii.
końcowa scena to jest jego urojenie/sen już podczas terapii. zamiast chować się do schronu, główny bohater rozumie już że to tylko urojenie i razem z rodziną walczy ze swoją schizą
Walczy ze schizą? Tutaj to trochę przesadne skoro to właściwie inni z przerażeniem reagują (córka i żona). Generalnie zamysłem Nicholsa była jedność rodziny, a zakończenie zostawił otwarte - specjalnie.
Mnie osobiście bardziej pasuje wersja z ew. apokalipsą i tym jak skonstruowany jest dzisiejszy czas. Takie nawiązanie do biblijnego Noego, któremu też "odbiło". Tutaj bohaterowi nic nie sprzyja, wszyscy się z niego śmieją a w dodatku chora matka wskazuje na możliwe genetyczne uwarunkowania do choroby genetycznej. Stąd jest to pewien dramat - po której stronie my jesteśmy? Tej która odsyła takiego człowieka do czubków czy może słucha i uratuje życie? Kto wie.
końcowa scena jest całkiem jasna...
bohater znów miał sen ale zaczął się leczyć i zamiast budować schron walczy z chorobą (wie że to tylko urojenie) i rodzina mu pomaga
Witajcie,
wrócił do mnie ten film ostatnio bo pamiętam że wywołał bardzo żywe emocje.
W temacie interpretacji polecam wpisać w google ifc nichols take shelter interview, sam reżyser opowiada co nie co.
Ja sam osobiście skłaniam się do patrzenia przez pryzmat apokalipsy na film. Tak czy inaczej cieszy mnie że film ma wielu fanów. Pozdrawiam wszystkich filmaniaków.
Po ostatniej scenie filmu jedno widziałem na pewno, forum na filmwebie się posra nie mogąc kolejny raz znieść zakończenia, gdzie pointa nie leży martwa na tacy.
To proste. Okazało się, że wizje, które miał naprawdę ochroniły go przed tym co miało nadejść i to nie była choroba.
No właśnie że nie ochroniły.Bohater dał się przekonać że jego wizje to choroba i wyjechał z rodziną nad ocean.Tam spotkała go apokalipsa.Nie ma dokąd uciec,bo jego schron został przy domu,daleko.Takie można powiedzieć ironiczne zakończenie.Schron by go ocalił,a tam najprawdopodobniej zginie.
No właśnie że nie ochroniły.Bohater dał się przekonać że jego wizje to choroba i wyjechał z rodziną nad ocean.Tam spotkała go apokalipsa.Nie ma dokąd uciec,bo jego schron został przy domu,daleko.Takie można powiedzieć ironiczne zakończenie.Schron by go ocalił,a tam najprawdopodobniej zginie.
Dowodzi tego także zupełnie inny przebieg choroby jego matki.
Końcówka znaczy tyle, że to było ostrzeżenie. Gdyby film trwał z pół godziny dłużej i dodano do niego elementy horroru i rozwinęli fabułę to by była pełna jazda.
Ale co interpretować? Przecież jest wszystko jasne, przewidział tę całą "burze" i się rzeczywiście wydarzyła , a kto się tam doszukuje jakichś idiotycznych metafor to sam ma pewnie schizofrenie.
Moja interpretacja zakończenia jest taka.To co widzi na końcu bohater i jego rodzina jest prawdziwe,to nie są jego urojenia czy halucynacje spowodowane chorobą.To nie jest też jego sen.To wszystko jest realne,nadchodzi apokalipsa którą przewidział.Ale jednocześnie zakończenie jest bardzo ironiczne.Oto bowiem bohater cały czas przygotowuje się na to co ma nastąpić,chce ochronić rodzinę budując schron.Bierze na to kredyt pod zastaw domu,traci pracę,poróżnia się z kolegami,ludzie biorą go za szaleńca.I na końcu to o co z takim trudem walczył zostaje zaprzepaszczone.Bohater daje się przekonać,żeby wyjechać z dala od domu,a co najgorsze daje sobie wmówić,że jego wizje wynikały z choroby.W rezultacie wyjeżdża z rodziną nad ocean,gdzie spotyka go nadchodząca apokalipsa.Nie ma w pobliżu schronu.Nie ma gdzie uciec.Bohater prawdopodobnie nie zabrał ze sobą masek.Można przypuścić,że razem z rodziną zginie.Ironia polega na tym,że gdyby bohater nie uległ,gdyby do końca zawierzył swoim przeczuciom,zostałby w domu.Miałby w pobliżu schron,do ktòrego mógłby z rodziną uciec.I wszyscy by przeżyli.
Możliwe są oczywiście inne interpretacje.Moja jest taka.
btw film bardzo dobry,świetnie zagrany.
Olać to , ja sobie wmówię , że schron był niedaleko i dojechali :P
Ja nie wiem jak daleko od domu była ta plaża, może ktoś wie w jakim regionie oni mieszkali i gdzie jest "najbliższa plaża". Zdjęcia był kręcone w Elyria, Grafton i LaGrange (pytanie tylko czy można to brać za pewnik, czy może ich filmowy dom znajdował się w innym miejscu. Nie kojarzę znaków drogowych) wg opisu w Ohio
Obliczyłem taką hipotetyczną trasę, to dom mógłby być od plaży jakieś 40-60 minut , przy założeniu że te miejscowości można brać za ich prawdziwe miejsce zamieszkania a "plaża" miała w nazwie BEACH i znajdowała się nad jeziorem Lake Erie :P Tylko w filmie to bardziej przypominało morze niż jezioro i nie sądzę by potrzebowali aż tyle gotówki by wyjechać tak blisko od domu.
Jeśli ktoś jest spostrzegawczy to może mi podać nazwy faktyczne (filmowe a nie te gdzie było kręcone).