Eric jest zmęczonym życiem listonoszem? Rodzinny chaos, dwaj kłopotliwi przybrani synowie i głęboko skrywany sekret doprowadzają go do skraju wytrzymałości. Czy da radę znów spotkać się z Lily, kobietą, którą kochał przed trzydziestu laty? Pomimo niezwykłego wysiłku i niczym nieuzasadnionej życzliwości ze strony kolegów, Eric pogrąża się dalej. W rozpaczliwym momencie wystarczy joint i dobry przyjaciel, by sprowokować zagubionego listonosza do podróży na najbardziej niebezpieczne terytorium ? w przeszłość. Jak mówi Chińczyk i pewien Francuz: ?Kto boi się rzucić kostką, nigdy nie trafi szóstki.
PAUL LAVERTY
Kiedy po raz pierwszy Ken powiedział mi, że chce się z nim spotkać Eric Cantona, nie byłem pewien, czy to nie jeden z jego kolejnych żartów. Wiem że ostatnio przeżywa trudne chwile; jego ukochane Bath City [ Bath City Football Club ? półprofesjonalna drużyna piłkarska z siedzibą w Bath, Somerset w Wielkiej Brytanii; przyp. tłum.;] ma ostatnio same kłopoty, więc pomyślałem, że to znów jakieś fantazje z tym związane. Ale on tam był... Eric... Mistrz we własnej osobie... siedział w naszym biurze. Mieliśmy wtedy porozmawiać na temat krótkiego treatmentu, który Eric z braćmi przygotowali dla francuskiego studia Why Not, opowiadającego o zagorzałym fanie Erica Cantony, nieustannie podążającym za nim od Leeds United do Manchesteru United, przez co traci pracę, kumpli i rodzinę. Myślę, że to naprawdę możliwe, nawet ta wymyślona historia, i ta wolność w niej, mają ogromną siłę przekazu. Może to przez grypę, którą przechodziłem, gdy się wtedy spotkaliśmy, ale w czasie naszej rozmowy w mojej głowie zacząłem widzieć te wszystkie wspaniałe bramki strzelone przez Erica, wdziałem błysk jego geniuszu, jego charyzmę, niesławny cios karate i prasową konferencję o sardynkach [ 25 stycznia 1995 w meczu z Crystal Palace wyrzucony za brutalny faul Cantona, schodząc z boiska, kopnął kibica przeciwnej drużyny za obraźliwe słowa pod swoim adresem; na konferencji Cantona skomentował to wydarzenie jednym zdaniem - "mewy płyną za rybackim kutrem, bo myślą, że ktoś będzie rzucał do morza sardynki?; przyp. tłum;] i tę przepiękną bramkę, jaką zdobył w meczu z Sunderlandem. Ale dla mnie i Kena było jasne, że intrygująca postać Erica, czy to na boisku, czy poza nim, daje nam fantastyczne mozliwości. Ledwie nakręciliśmy dwa ciężkie filmy ("Polak potrzebny od zaraz" i "Wiatr buszujący w jęczmieniu"), ale Ken, Rebbeca (Producent) i ja mieliśmy poczucie, że - aby nie zwariować - w naszym następnym projekcie musi być już sporo luzu. Od jakiegoś już czasu rozmawiałem z Kenem na temat historii, w której bohaterami byli dziadkowie. Wiedziałem, że na takie projekty nie rzucają się sponsorzy, ale odkąd sam mam dzieci, jestem coraz bardziej ciekawy niezwykłej i bardzo złożonej roli dziadków w naszym życiu. W wielu przypadkach to oni sprawiają, że świat wokół nas ciągle się kręci, ale - poza paroma wyjątkami - na ekranach wcale ich nie widać lub ich obraz jest bardzo zafałszowany. Ci starsi ludzie są niesamowitym zbiorem wydarzeń z przeszłości, zawsze intrygowała mnie możliwość opowiedzenia historii wiernej przeszłości i nie skrzywionej teraźniejszością. Miałem w głowie gąszcz pytań i sprzecznych pojęć, których nie potrafiłem ogarnąć. Zacząłem się zastanawiać nad określaniem punktów przełomowych w naszym życiu; nad ludźmi, których spotykamy na naszej drodze, zostawiającymi w naszych duszach nieusuwalne ślady, których pewnie wspominać będziemy umierając; myślałem o wypadkach czasu, kiedy rodzą się pary, o tym, kim są w takiej chwili. Dawne błędy mogą ropieć; krzywda i poczucie wstydu spadają na każdego w nieustającym cyklu, mogącym położyć się cieniem na naszą teraźniejszość. Pomyślałem o tym wspaniałym darze zapamiętywania, dzięki któremu to, co zdarzyło się 30 lat temu może mieć dzisiejszą intensywność. Myślałem też nad złożonością naszych dążeń do wzajemnego zrozumienia się. Co jest ukryte, a co zbyt bolesne, by rzucić temu wyzwanie? Zastanawiałem się nad naszą zdolnością do przebaczania, nie tylko innym, ale też samym sobie. A kiedy stajemy się starsi, gdzie nasza ufność, te kruche poczucie samych siebie? To, kim się stajemy, rzadko odzwierciedla to, jakimi w beztroskich dniach naszej wczesnej młodzieńczości wyobrażaliśmy się, że będziemy. Długie życie może być cholernie ciężkie, to niekończące się wyzwanie, by ogarnąć wszystkie nieustannie zachodzące zmiany. Czasem wystarczy mniej, niż jesteśmy w stanie przyznać, by chwilowe zwątpienia przerodziły się w załamanie czy szaleństwo. Może niektóre z tych rzeczy zmieszały się z grypą, moją rozmową z Kenem i tym niespodziewanym - bramką Erica strzeloną Sunderlandowi. To nie był zwykły strzał, to była chwila doskonałości; jego fizyczna sprawność, to jak ograł dwóch obrońców, ta wspaniała wymiana jednego podania z Brianem McClair'em ? i w wtedy czujesz, jak narasta radość tych tłumów ? i na koniec błysk jego zuchwałej wyobraźni, gdy lekko odchyla się i uderza w piłkę, a ta, lecąc przepięknym łukiem wpada do bramki kilka centymetrów przy lewym słupku. Tłum ryczy z zachwytu. Eduardo Galeano [ urugwajski dziennikarz, pisarz, zapalony kibic piłki nożnej, autor m.in. książki ?Futbol w słońcu i cieniu;? przyp. tłum;] nazwał to piłkarskim orgazmem. Ale mi nie chodziło o orgazm, ale to, jak Eric stanął po zdobyciu bramki. Wypina pierś i obraca się dookoła, by oddać cześć wszystkim tam wtedy obecnym, jak gdyby patrzył w oczy każdemu z tych 50 000 fanów i mówił: ?Oto prezent dla was?! To był moment największej pewności siebie. Człowiek i stadion we wspólnocie. Wymyśliłem faceta imieniem Eric Bishop, który tamtego dnia był na widowni. Ta bramka pomogła mu znieść kolejne miesiące jego marnego życia. Poznajemy go jako dwukrotnie rozwiedzionego ojca, ojczyma i dziadka, gdy piłkarska kariera Cantony jest już przeszłością. Lecz, inaczej niż boiskowy heros, wydaje się być człowiekiem przezroczystym. Wydaje mu się, że nie tylko nie panuje nad tym, co dzieje się dookoła, ale też, co przeraża go jeszcze bardziej, nie może polegać na samym sobie. W poczuciu zagubienia, coraz bardziej chyli się ku upadkowi. Byłem ciekaw, co mogłoby się wydarzyć, gdyby jeden i drugi Eric spotkali się - a czy może być bardziej swobodne miejsce spotkania niż umysł Erica Bishopa, walczącego o zachowanie zdrowego rozsądku, uwięzionego pomiędzy przeszłością a teraźniejszością i ukrywającego się przed światem w swojej małej sypialni? Czy Eric Bishop może się na nowo odnaleźć? Bawiliśmy się z Kenem w wymyślanie różnych abstrakcyjnych sytuacji, a potem znów spotkaliśmy się z Ericiem, by przedyskutować to dziwne zestawienie. Czy Wielkiemu Ericowi spodoba się bycie wytworem wyobraźni niezrównoważonego psychicznie dziadka? co powie na to, by stać się nonkonformistycznym psychiatrą palącym trawkę... czy potrafiłby tańczyć rock and roll?a? Przynajmniej wiedziałem, że lubi przysłowia. Kiedy jechałem do Paryża na spotkanie z Ericiem nie miałem pojęcia, co z tego wszystkiego wyjdzie. Pierwszą więc rzeczą, o jakiej się chciałem przekonać, to czy Eric jest otwarty na takie szaleństwo, a po drugie, chciałem przekonać się, jaki naprawdę jest. Okazało się, że spędziliśmy razem kilka fantastycznych dni, śmiejąc się z głupich scen, których całe mnóstwo wymyślaliśmy. Od samego początku był nadzwyczajnie skromny, a przede wszystkim był chętny do śmiania się z samego siebie. Było również dla mnie bardzo ważne, że odczuwał szczerą empatię wobec fikcyjnego Erica i jego życia. Dało mi to poczucie nieograniczonej wolności, gdy przyszło już do pisania scenariusza. Pytałem go o uczucie w chwili, gdy 50 000 kibiców skanduje jego imię i śpiewa o nim pieśni. Powiedział, że to przerażające; przeraża, że to może się skończyć. (Przypomniał mi się Maradona: ?Potrzebuję, by mnie potrzebowali.?) Powiedział też, że w każdym meczu starał się zaskakiwać te tłumy, ale żeby to zrobić, najpierw musiał zaskoczyć sam siebie. Spytałem go o najważniejszy w jego karierze moment, spodziewając się usłyszeć o decydującym o zwycięstwie golu w finale czy ważnym meczu ligowym. I zaskoczył mnie znowu, odpowiadając, ża czymś takim było podanie, jakie wykonał do Ryana Giggsa [kolega z drużyny Manchesteru United ? przyp. tłum.]. (Nie mogliśmy znaleźć materiału z nagranym podaniem i bramką, jaka potem padła, więc wykorzystaliśmy w filmie jego podanie do Irwina [Dennis Irwin ? obrońca Manchesteru United w latach 1990 ? 2002 ? przyp. tłum.], które doskonale pamiętałem.) Ale co jeśli Giggs by spudłował? Odpowiedź Erica: ?Musisz ufać kolegom z drużyny. Zawsze.? To brzmiało dokładnie tak, jak wyobrażałem sobie główną ideę filmu, w którym Mały Eric, mimo słabości, znajduje w sobie odwagę, by podjąć ryzyko, by znów zaufać swoim kolegom i Lily. Pytałem go też o dziewięciomiesięczne zawieszenie, o niewyobrażalnie długi czas, kiedy człowiek może się zastanowić, jak bardzo krótka jest kariera zawodowego piłkarza. Po tak poukładanym i pełnym żelaznej dyscypliny okresie życia, cotygodniowych meczach - nie mówiąc o adrenalinie, gdy gra się na zapełnionym po brzegi stadionie - spytałem, jak poradzić sobie, gdy tego wszystkiego zabraknie. Powiedział, że musiał znaleźć coś, co go napełni. ?Co?? - spytałem. Powiedział: ?Próbowałem grać na trąbce.? Co wy na to... piłkarski geniusz w jednej chwili stoi przed wielbiącym go tłumem, by za moment, w ziejącym pustką pokoju, jego palce i kciuki zmagały się z trąbką. Nieważne kim jesteśmy, Wielkim czy Małym Ericiem, musimy walczyć, by każdy dzień miał sens. Uwielbiam surrealizm sceny, w której Wielki Eric, uzbrojony w trąbkę, i Mały Eric, uzbrojony w pamięć, stojąc wysoko na balkonie oglądają Manchester i świat poniżej. Każdy zawieruszony dźwięk jest magiczny, to hymn dla tych wszystkich marnych egzystencji, celebracja naszej kruchości i wezwanie, by znaleźć wiarę i zaufać tym, którzy nas kochają. Zawsze.
KEN LOACH
?Dostałem wiadomość, że Eric Cantona próbował się ze mną skontaktować?? To było jakieś dwa, trzy lata przed nagraniem filmu . Bez niego ten obraz by nie powstał. Pewien bardzo miły francuski producent, Pascal Caucheteux, rozmawiał z Rebeccą [O?Brien, producentką] i zaproponował, że spotka się z nami i Ericiem. Oczywiście znaliśmy Erica Cantonę, wiedzieliśmy, jak wielkim był piłkarzem. A oni wiedzieli, że Paul [Laverty, scenarzysta] i ja interesujemy się futbolem. Spotkaliśmy się. Eric miał kilka ciekawych pomysłów, zwłaszcza na historię o jego relacji z jednym fanem. Jednak ani Paul, ani ja nie potrafiliśmy tego od razu przełożyć na narrację, rozwój wydarzeń i bohaterów, ale czuliśmy, że warto pozostać na tym polu i je rozwinąć ? nie tylko jeśli chodzi o radość, jaką daje piłka nożna i jaką rolę odgrywa w życiu jednostki, ale też o spojrzenie na gwiazdę, na to, jak je kreują gazety i telewizja: to ludzie z nadludzkimi zdolnościami. Paul oddalił się z czystą kartką papieru i napisał historię, starając się połączyć te wszystkie elementy. Nie mieliśmy obaw przed pokazaniem tego Ericowi, ponieważ spotkaliśmy się już wcześniej parę razy i wiedzieliśmy, jaki jest: przypominał kogoś, kto nie darzy sam siebie przesadną czcią i miał ten błysk w oku, gdy mowa była o tym projekcie. To miała być zabawa, nie brutalny romans. Mieliśmy jedynie nadzieję, że mu się spodoba, a on był na tyle uprzejmy, że powiedział nam, iż właśnie tak jest. Dlaczego piłka nożna? Wiem, że to widowisko, ale sama wyprawa na mecz jest bardzo społeczna: spotykasz całkiem sporą grupę ludzi, z którą łączy cię to, że kibicujecie tej samej drużynie. Nie ma to związku ani z pracą, ani z czymkolwiek innym poza meczem i tą szeroką selekcją całkowicie różnych ludzi. Sam mecz to gimnastyka dla emocji. Można doświadczyć wszystkiego. Nadzieja, radość, smutek, rozpacz, napięcie, ból. Deliryczna euforia kiedy strzelają bramkę. Wszystkie te rzeczy zawarte w bezpiecznym opakowaniu, nie potrafię powiedzieć, że nie mają znaczenia, ale ostatecznie to jednak tylko gra i tylko prawdziwe życie trwa dalej. To takie terapeutyczne ćwiczenia, podczas których doznajesz całej gamy emocji, które nie wykraczają poza to bezpieczne środowisko. Kim jest główny bohater, Eric Bishop? To inteligentny facet nękany atakami paniki, co nie pozostaje bez wpływu na jego zdolność do pozostania w związku. Jego reakcja to chowanie głowy w piasek, spotykanie się z kumplami, mecze i wyjścia do baru. Konsekwencją tego jest rozpad jego pierwszego małżeństwa. Potem żeni się z kobietą, która ma problemy z alkoholem. Jej dwaj synowie mają innych ojców. Zostawia Erica z tymi chłopakami, ponieważ całkiem nieźle się kiedyś z nimi dogadywał. Ale kiedy dorastają robią to, co z reguły robią dzieciaki w tym wieku, czyli jeśli widzą słabość, wykorzystują ją. Niszczą go. Ma na głowie wielki dom, którym nie potrafi zarządzać, a chaos rodzi kolejny chaos. Ledwie potrafi poradzić sobie ze swoją pracą, a kiedy widzimy go po raz pierwszy, jest w trakcie kolejnego ataku paniki. Jak wybrano obsadę? Obok scenariusza najważniejszy jest casting. Znów pracowałem z Kahleen [Crawford, reżyser castingu], razem widzieliśmy tych znanych i mniej znanych aktorów, staraliśmy się, by nasz zasięg był jak najszerszy. Bardzo istotne jest zawsze to, że film osadzony jest w jakimś konkretnym miejscu, ograniczyliśmy się więc do osób z Manchesteru i najbliższych okolic. Filmowy Eric jest fanem Manchesteru United, a najwięcej fanów Manchesteru United pochodzi z Manchesteru. Było więc dla nas istotne, by zagrał go ktoś stamtąd. Dzięki osobie Steve?a Evets?a mogliśmy pokazać, że to człowiek na krawędzi. Jest też zabawny, ale daleko mu do komedianta: jest po prostu prawdziwy. Trzeba więc znaleźć kogoś, kto zagra tę postać tak, jak chciałbyś ją zobaczyć na ekranie. Kiedy Cantona po raz pierwszy pojawił się w akcji? Co to było! Trochę skomplikowana historia. Dla aktora chyba najtrudniej zagrać zaskoczenie, ale Steve (Evets) nie miał o niczym pojęcia - wprawdzie wiedział, że Eric Cantona był jednym z producentów filmu, ale nie, że miał w nim grać. Kiedy któregoś dnia pojawił się na planie, bo miał zagrać kilka scen, zaprowadziliśmy go do domu, do sypialni. Powiedziałem Steve?owi: ?Coś jest nie tak ze światłem. Musimy chwilkę nad tym popracować, żeby nie pojawiały się odbicia. Daj nam dziesięć minut.? Steve poszedł zapalić, a Eric Cantona ukrył się w cieniu za statywami i za chwilę zaczęliśmy grać. Steve wpatrywał się w rzeczywistych rozmiarów Cantonę na plakacie, Eric zakradł się od tyłu, stanął za nim i zaczął mówić. Niestety jeden z asystentów kamery był Belgiem, więc kiedy Steve usłyszał głos pomyślał, że to właśnie on mówi. Stał więc tam i nie wiedział co robić. A więc w pierwszym ujęciu nam to nie wyszło. Ale starczyło nam zaskoczenia, by udało się drugie. Jak odbywało się przejście między scenami komicznymi do bardziej poważnych momentów? Jedyne co wtedy możesz zrobić to być szczerym. I znów wracamy do tego, że potrzebujesz ludzi, którzy potrafią być autentyczni i naturalnie zabawni. Albo autentyczni i naturalnie poruszający. Gdyby to miało być tak, że krzyczę ?teraz gramy zabawną scenę,? ?a teraz gramy rozpacz,? nie wyszłoby nam. Dlatego ktoś taki jak John [Henshaw] jest świetnym aktorem. Może być poważny albo zabawny bez specjalnego wysiłku. Ricky Tomlinson też tak potrafi. Może być śmieszny i dokładnie tak samo poważny. A najważniejsze, że robi to z łatwością. W filmie widzimy Cantonę grającego na trąbce. Ma przed sobą przyszłość muzyka? Kiedy George Fenton nagrał muzykę i usłyszał go jak gra, wysłałem Ericowi sms?a ? ?Muzycy są pod wrażeniem, ale sugerują, żebyś jeszcze nie rzucał piłki.? Odpisał mi słowami: ?Może boją się, że przeze mnie nie zarobią na chleb??
ERIC CANTONA
Kiedy rozmawiałem z francuskimi koporducentami [Pascalem Caucheteux i Vincentem Maravalem] zgodnie stwierdziliśmy, że ta historia potrzebuje angielskiego reżysera. Relacja z fanami jest w Anglii wyjątkowa. Żeby ją rozumieć reżyser musi być fanem piłki, musiał doświadczyć tego niepowtarzalnego uczucia. Pierwszym wyborem był Ken Loach. Najpierw myśleliśmy, że to szaleństwo, ale postanowiliśmy spróbować ? w najgorszym wypadku mógłby się po prostu nie zgodzić. Umówiliśmy go na spotkanie z Rebeccą [O?Brien, producentem] i Paulem [Lavertym, scenarzystą], na którym stwierdzili, że to w sumie całkiem niezły pomysł. Obiecali się tym zająć, napisać scenariusz, ale nic ponad to. Jeśli po paru tygodniach okaże się, że nie da rady... Przedstawili to jasno, szczerze. Ale udało im się z Paulem napisać świetny scenariusz. Przesłali go nam, przeczytaliśmy i pokochaliśmy go ? mieliśmy sporo szczęścia. Spędziłem z Paulem trochę czasu na rozmowach o piłce, meczach i tym wszystkim wokół. Wszystkie przysłowia to jego dzieło. Czytając je płakałem ze śmiechu ? może dlatego, że on sam się śmiał, kiedy je pisał! Nie miałem nic przeciw temu, żeby je potem mówić, uwielbiałem je. Moje bramki sami wybrali, zgodziłem się z ich wyborem. Myślę, że są dobrze wyważone ? są tam gole zdobyte z odległości 20 czy 30 metrów, kiwki, główki ? różnego rodzaju. Pewnie były jeszcze lepsze - na przykład bramka zdobyta przeciwko Arsenalowi, kiedy wygraliśmy u siebie 5-0. To była przepiękna bramka, jednak nie znalazła swego miejsca w filmie. Niektóre nie są tak dobre, ale chodziło o zachowanie rytmu i równowagi. Fajnie było znów znaleźć się w Manchesterze. Uwielbiam tamtych ludzi. To się nie zmieniło, nie dla mnie. Wydaje mi się, że tam jest ciągle tak samo. Oczywiście człowiek czuje się dziwnie, kiedy przestaje grać w piłkę. Na moje szczęście miałem inne pasje, jak choćby aktorstwo. No i trąbka, co widać w filmie - ale muszę się jeszcze sporo nauczyć. W filmie jestem Ericiem Cantoną w wyobraźni Erica Bishopa. Takim, jakim on mnie widzi. Dzięki temu mam wobec siebie spory dystans ? jestem świadomy swych wad, potrafię śmiać się z samego siebie ? podobało mi się to. W innych filmach mogłem schować się za graną przeze mnie postacią. Ale tym razem gram samego siebie. To dziwne uczucie. Zadawałem Kenowi mnóstwo pytań, których nigdy nikomu nie zadałem, ponieważ tuż przed zdjęciami czułem się trochę nieswojo, a potrzebowałem czuć się w tej roli bardzo wygodnie. To było ciekawe doświadczenie, coś niezwykłego. To jak być? i patrzyć na to, jak jesteś. W tej fikcji musisz być spontaniczny i pozostawać sobą. To dziwne, ale jednocześnie bardzo interesujące doświadczenie. Gdybym tę relację pomiędzy mną a moim fanem zagrał bardzo poważnie, wyglądałoby to zbyt pretensjonalnie, arogancko i chyba nie byłoby to interesujące. Ken ma takie delikatne podejście, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, potrafi tworzyć rzeczy zabawne, ale jednocześnie prawdziwe. Dlatego sporo jest w tym filmie dobrego humoru, ale też wrażliwości i emocji...takiego auto-szyderstwa! Osobiście jestem dumny z tego, jak film pokazuje uczucia, jakimi darzyłem swych fanów, jak ich postrzegałem, jak czerpałem od nich energię. To wszystko jest w tym filmie. Nie jest łatwo to uchwycić - to są fajni ludzie, fajni, piękni, zawsze solidarni i w przyjacielskich stosunkach. Poruszała mnie ich energia. Dzisiaj to wydaje się takie niezwykłe - solidarność, przyjaźń. W filmie widać to doskonale, że w środku to są piękni ludzie. Eric Bishop, historia miłości, jego relacji z pasierbami, kłopoty, jakie miał z żoną 20 lat wcześniej... czasami nie mamy ochoty rozmawiać; nasze związki się rozpadają, ponieważ nie rozmawiamy wystarczająco dużo. To dlatego pojawiam się w jego życiu ? żeby zachęcić go, by mówił. A jeśli nie umie mówić, żeby pisał - żeby w jakiś sposób się komunikował. Jeśli nie potraficie być razem, to nie, ale musisz coś mówić. To jest niezwykle ważne i o tym też opowiada ten film.
STEVE EVETS
Czterdziestodziewięcioletni Steve Evets mówi o sobie "aktor-najemnik", jednak niewielu tego rodzaju najemników przeżyło to, co on. ?Pochodzę z robotniczej rodziny z Salford. Kiedy skończyłem szkołę nie miałem bladego pojęcia, czym się po niej zająć, ale ostatniego dnia poznałem gościa, który pokazał mi film o marynarce handlowej, a ja pomyślałem: 'Dlaczego nie pokazałeś mi tego wcześniej? Żadnego salutowania, uniformów?? No i poszedłem pływać." Wyrzucono go po trzech latach. Tak musiało się stać: dwa razy porzuciłem załogę w Japonii, osiemnastkę spędzałem w bombajskim burdelu ? to było jak zbawienie! W tamtych dniach nie panowałem nad sobą. Nie miałem żadnych pomysłów, zająłem się więc dostarczaniem rur przemysłowych dla jakiejś firmy. Potem się ożeniłem, ale nie układało nam się najlepiej, do tego tamta firma mnie zwolniła. Wtedy postanowiłem, że pójdę za tym, co od jakiegoś czasu miałem w głowie, a więc że rozejrzę się za jakimś graniem lub po prostu czymś kreatywnym." Zapisał się do lokalnej szkoły dramatu. ?Nic ciekawego, za bardzo to wszystko było akademickie. Rzuciłem to i z dwoma przyjaciółmi założyliśmy teatr uliczny.? Pojawiły się zlecenia, praca jako statysta, pierwsze zyski. Żeby uzyskać kartę członkowską Equity [Equity ? dawniej: British Actors? Equity Association - Brytyjskie Stowarzyszenie Aktorów Teatralnych; przyp. tłum.] zmienił swoje nazwisko z Murphy na Evets [wg. statusu stowarzyszenia, nazwiska zrzeszonych aktorów nie mogą się powtarzać; przyp. tłum.]. Od tego momentu parał się różnego rodzaju występami, czy to w monologach, komediach ( rola Adolfa Chip-pana), czy przedstawieniach muzycznych (grał na basie w zespole The Fall, ale, jak to często bywa, pokłócił się z jego liderem ? wokalistą Markiem E. Smithem). Ale aktorstwo to jego największa miłość, dlatego ostatnio często pojawiał się w przeróżnych produkcjach telewizyjnych, jak choćby w "Shameless" czy "Heartbeat." ?Nie było łatwo. Ale nie robiłem tego dla pieniędzy, w przeciwnym razie już dawno spakowałbym manatki. Robiłem to, ponieważ każdy musi robić coś, co sprawia mu frajdę, a tak się składa, że to akurat lubię.? Do roli Erica Bishopa, listonosza mającego fioła na punkcie piłki nożnej i będącego w emocjonalnym kryzysie, Ken Loach poszukiwał aktora pośród rdzennych Mancunians [mieszkańcy Manchesteru ? przyp. tłum.] w przedziale wiekowym 40-50 lat. Evets z łatwością radził sobie na kolejnych castingach i przesłuchaniach, jakich zawsze jest sporo, gdy za film odpowiada Loach. ?Ken stara się dojrzeć kim jesteś, jak radzisz sobie w konkretnych sytuacjach, jak szybko podejmujesz decyzje. On wie co robi, pod koniec dnia i tak żaden z nas nie wiedział nic o filmie, trzeba mu więc zaufać. A on ufa nam ? poświęca przecież tyle czasu, żeby nas rozgryźć." Evets dostał tę rolę, chociaż nie widział scenariusza, ani nie wiedział, o czym jest film. Nie wiedział zatem, że sam Eric Cantona będzie na planie jego partnerem. ?Zaraz po tym, jak mnie wybrano, natrafiłem w gazecie na zdjęcie Kena z Cantoną na Old Trafford [stadion Manchesteru United ? przyp. tłum.]. Przeczytałem tam, że Cantona jest jednym z koproducentów. Ale nie było mowy o tym, że będzie też grał. Kiedy w scenariuszu dotarłem do sceny, w której mój bohater rozmawia z Cantoną z plakatu, pomyślałem, no cóż, podłożą mu głos i tak będziemy gadali. Myślałem, że nałożą jego twarz na plakat, żeby mógł rozmawiać. Nigdy nie przypuszczałem, że aż do takiego stopnia Eric Cantona będzie zaangażowany w tym filmie." Evets nie należy do zapalonych fanów piłki nożnej. ?Oczywiście każdy wie, kto to jest Eric Cantona. To legenda. Wszyscy słyszeli o mewach. Co zresztą było bardzo trafne. On wybrał sobie Manchester, a ludzie go pokochali. Czuję wobec niego wciąż duży respekt, chociaż musiałem się z nim bliżej poznać. Choć sprawia wrażenie człowieka z dystansem, nie jest arogancki. Jest bardzo skromny, a do tego to prawdziwy dżentelmen." W filmie ?Szukając Erica? Evets gra Erica Bishopa, człowieka pozbawionego pewności siebie. ?Dla niego liczy się tylko to, co przyziemne. Serce ma na właściwym miejscu. Nie zawsze pomyśli, zanim coś powie. Nie potrafił udźwignąć odpowiedzialności, kiedy był ze swoją pierwszą żoną, Lily, co niejako stanowi przyczynę jego problemów ? to i dzieciństwo pod skrzydłami ojca tyrana. Nie zawsze potrafił zdobyć się na to, by powiedzieć: ?Nie, dziękuję.? O Cantonie: ?W filmie jest moim mentorem. Przychodzi po to, by pomóc mojemu bohaterowi odzyskać pewność siebie, uspokoić się i odnaleźć odrobinę szacunku dla samego siebie." Evets przyznaje, że Loach zachęcał go do odrobiny improwizacji. ?Czasem mi się zdarzało. W scenie, w której rozmawialiśmy o okresie zawieszenia za kopnięcie kibica Palace, powiedziałem: ?Dostał frajer to, na co zasłużył.? Chyba nie miał nic przeciw. A potem był jeszcze taki moment, kiedy mój bohater miał już powyżej uszu tych wszystkich filozoficznych powiedzonek Cantony. Powiedziałem: ?Za cholerę nie kapuję, o co ci chodziło z tymi mewami.? Natychmiast przeprosiłem. Powiedział, że jest ok." Evets bagatelizuj swój talent, ale na szczęście ludzie zaczynają go dostrzegać. Niedawno zagrał u boku Roberta Carlyle?a w filmie Kenny'ego Glenaana ?Summer,? ale to w ?Szukając Erica? zagrał swoją pierwszą główną rolę. ?To wszystko jest jak wymarzona praca. Nienawidzę przywłaszczać sobie czegokolwiek, mówić, że to moja szansa i kto wie. Jestem najemnikiem. Od lat zresztą. To mi na pewno nie zaszkodzi. Ale i tak nie ma to już znaczenia, ponieważ pracowałem z Kenem, moja ambicja jest nasycona. Grałem z Ericiem Cantoną, dostałem główną rolę? Czy znajdzie się aktor, który by z tego nie skorzystał? To będzie w moim CV i nawet jeśli miałbym już nigdy więcej nie zagrać, to udało mi się przeżyć niezwykłą przygodę.?
JOHN HENSHAW
Jon Henshaw jest jednym z kilku mieszkańców Manchesteru zaangażowanych w filmie "Szukając Eryka", zmuszonym ponadto do zmiany klubowej koszulki. ?Kibicuję Man City [Manchester City ? przyp. tłum.]. Zresztą jest nas tam wielu, ponieważ film kręcono w Manchesterze. Większość fanów United, jak wiadomo, pochodzi z Essex?? Hershaw gra Meatballs?a, lidera listonoszy. ?Jest jednym z pracowników poczty. Dobry koleżka, zawsze za rodziną i kumplami; robi to, co do niego należy. Nie szuka kłopotów, wygląda na mądrego faceta. Jest dobrym kumplem Erica, pomaga mu pokonać depresję. Ale sprawy się komplikują, kiedy jeden z pasierbów Erica, Ryan, zaczyna mieć kłopoty z lokalnym gangsterem? Meatballs z innymi kolegami zmuszeni są wkroczyć do akcji.? Henshaw przyznaje, że zawsze chciał zagrać u Kena Loacha. ?Pracowałem z Tonym Garnettem przy serialu ?The Cops" i on mi wtedy powiedział, że powinienem kiedyś zagrać u Kena. Powiedziałem mu wtedy, że fajnie byłoby dostać taką szansę. Dzięki Bogu wreszcie się nadarzyła, bo uwielbiam, w jaki sposób on i jego załoga pracują.? Mimo że Henshaw nie pojawia się w żadnej ze scen z Cantoną, Loan poprosił go, by pomógł Cantonie przygotowywać się do jego scen ze Stevem Evetsem. Oczywiście Evetsowi nikt nie powiedział, że pojawi się Cantona. ?Kiedy ta intryga trwała w najlepsze, robiliśmy z Justinem [Moorhousem] próby. Wiedzieliśmy o wszystkim od wielu dni. I kiedy następnym razem widzieliśmy Steve?a, powiedział ? cytując go dosłownie - ?You bastards! You Loached me!? Jak mówi Henshaw, ?Szukając Erica? to film o kumplach, którzy razem się wygłupiają. ?Razem też, choć są zwykłymi robotnikami, podejmują wysiłek, by pomóc jednym z nich. Instynkt podpowiada ? odrzucając jego, odrzucamy samych siebie. Pozbawione moralności społeczeństwo rozpada się. Nasze rodziny już nie są takie jak dawniej, nie ma wujków, cioci, dziadków, którzy pomagali nam kiedyś zajmować się dziećmi. Każdy teraz żyje dla siebie. Dziś już nieczęsto spotyka się grupki znajomych. Chyba ostatnim bastionem społecznej przyjaźni są dzisiaj miejsce pracy i piłka nożna. Tam zbierają się ludzie i oto, co z tego wynika.?
STEPHANIE BISHOP
Wytyczne odnośnie roli Lily - byłej żony Erica Bishopa ? były bardzo krótkie, ale dla Stephanie Bishop wystarczające. ?Po ich przeczytaniu stwierdziłam, że to rola dla mnie. Lily jest rzeczowa i poukładana, ma dobrą pracę w służbie zdrowia, bywa czasem powściągliwa, ale ma w sobie ogromne pokłady ciepła. Pomyślałam, że moje życiowe doświadczenia doskonale wpisują się w ten brief. Postanowiłam spróbować, niedługo potem zaproszono mnie na casting. Doskonale to pamiętam, bo było to dzień przed moimi urodzinami. Była to dziesięciominutowa rozmowa z Kenem. Chciał się czegoś o mnie dowiedzieć. Potem przychodziłam jeszcze trzy razy. Nie powiedziano mi nic odnośnie tego, co miałabym robić, ale nigdy nie zapomnę, jak telefon zadzwonił po raz kolejny.? Urodzona w Manchesterze Bishop wychowywała się w Droylsden. Kiedy miała siedem lat wraz z rodziną przeniosła się najpierw do Stockport, a potem do Denton, ale wciąż uważa się za jedną z Mancunians. ?W szkole nie zrobiłam kariery. Wyszłam za mąż w wieku 26 lat, ale to nie trwało długo. Zaczęłam przyglądać się temu, co robię, i zastanawiać, co robić dalej. Przez kolejne dziewięć czy dziesięć lat pracowałam jako statystka. Mogę śmiało powiedzieć, że to były najlepsze dni w moim życiu. Przez rok uczyłam się aktorstwa u Andy'ego Devine'a [grał Shadracha w serialu Emmeralde]. Pracowałam w pięciu miejscach naraz, żeby spłacać kredyt. Ale kiedy skończyłam naukę w klasie aktorskiej byłam już pewna, że tym się właśnie chcę zająć. Dostałam rolę w reklamie, potem znalazłam agenta, a teraz to. Mam w życiu sporo szczęścia." Filmowy związek Lily i Erica rozpadł się dawno temu, ponieważ Eric nie potrafił wziąć na siebie odpowiedzialności za dom i dzieci. ?Nie widują się zbyt często odkąd Eric odszedł, jedynie przy okazji urodzin ich córki, Sam, nigdy więc nie doszło do rozmów o tym, jak rozpadł się ich związek.? Od tego czasu minęło trzydzieści lat, Sam ma już swoje dziecko, którym Lily i Eric muszą się wspólnie zaopiekować. ?To jest ten moment, kiedy podejmujemy próbę zbudowania między nami mostu.? Kluczem do zrozumienia tego związku była dla Bishop możliwość zobaczenia, jak jej bohaterka się zakochuje. ?Widziałam, jak kręcili sceny retrospekcji ? moment naszego spotkania na turnieju tańca, kiedy nasze postacie grali młodzi aktorzy. Potrzebowałam tego. Widziałam ten błysk w ich oczach. Potrzebny do tego, by coś mogło powstać. Od chwili, gdy się spotkali, była więź między nimi.? Mimo straty Erica, Lily musiała iść naprzód. ?Zastanawiałam się, jak ktoś taki mógł poradzić sobie ze złem, które ich spotkało. To takie bolesne. Myślę, że potrzeba było dużo czasu, zanim mogła powiedzieć, że trzeba iść naprzód. Teraz już twardo stoi na ziemi. Przekwalifikowała się na fizjoterapeutę, ma mały cudowny dom, jej córka przeniosła się poza miasto, więc ma możliwość robić tak wspaniałe rzeczy jak spędzać weekendy na wsi. Żyje w jedności ze sobą. Doskonale jednak pamięta, przez co przeszła."
LUCY-JO HUDSON
Lucy-Jo Hudson podejrzewa, że Ken Loach, zanim obsadził ją w filmie "Szukając Erica", nie wiedział, że zagrała w ?Dzikich sercach ?Coronation Street.? ?Już po zdjęciach, na imprezie, rozmawiałam z Jonathanem [Morrisem, montażystą] - wielkim fanem Corrie [Coronation Street; przyp. tłum.] ? który pytał Kena: "Czy ty wiesz, że to jest Killer Katy? [Katy Harris ? bohaterka serialu Coronation Street, która zabija swego ojca; stąd przydomek ?killer? ? zabójca; przyp. tłum.]. A on: ?Że co?? ? ?W Coronation Street!? -"O!" Nie wiedział nic o tym. co robiłam wcześniej ? i, dzięki Bogu, to chyba dobrze.? Chociaż mając 25 lat Hudson jest weteranem telewizji, przyznaje, że postać Sam, którą gra w "Szukając Eryka", jest jej bliższa niż jakakolwiek rola do tej pory. ?Jestem taka jak Sam. Też mam rozwiedzionych rodziców i jestem jak na swój wiek bardziej dorosła. Myślę że to właśnie robi [Ken Loach] ? wybiera cię jako osobę.? Sam ma 25 lat, niedawno urodziła jej się dziewczynka. Jej rodzice, Eric i Lily, rozwiedli się, kiedy była mała. ?Została mediatorem między swoimi rodzicami. Zachowuje się jak rodzic, tłumaczy im, co mają robić, kiedy tak naprawdę to ona potrzebuje rodzicielskich wskazówek, jak być młodą mamą.? Hudson przyznaje, że nie należy do fanów piłki, porad musiał jej udzielać narzeczony, Alan Halsall, zapamiętały fan Czerwonych Diabłów [klubowy herb Manchesteru United przedstawia czerwonego diabła, stąd nazwa; przyp. tłum.]. ?Jest w filmie kilka scen z przeszłości, w których gram piętnastolatkę ? z warkoczem, bez makeupu, w okropnej jeansowej spódnicy i koszulce United ? jak siedzę w autobusie pełnym spoconych facetów śpiewających pieśni o Cantonie. Musiałam pójść po pomoc do Alana, bo nie miałam pojęcia, o czym śpiewają." Jednak to nie był ostatni raz, kiedy znalazła się w opałach. ?Niespodziewanie w połowie jednej ze scen ktoś zaczął głośno walić do drzwi. Nie wiedziałam, czy to część tej sceny czy nie. Ale kiedy weszła policja, byłam totalnie przerażona. Cała się trzęsłam. Ani ja, ani Steve nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Tylko ekipa wiedziała o wszystkim od tygodni. Ale muszę przyznać, że tak właśnie powinno się robić, bo nie wiedząc, co zdarzy się za chwilę, reagujesz autentycznie. Płakałam ? i to było prawdziwe!?
PRZYBRANI SYNOWIE
GERARD KEARNS (Ryan) ?W chwili, gdy zaczęły się zdjęcia, nawet się nie domyślałem, o czym jest ten film. To jak chodzenie w ciemnościach. Tylko krótki skrypt dzień wcześniej i to wszystko. Słyszałem jedynie, że Cantona jest producentem. Wspaniale było poznawać to, co przytrafiło się Ryanowi. Jednocześnie dołujące i po chwili podnoszące na duchu. Ryan jest przybranym synem Erica, szukającym własnej drogi młodym gościem, który wdaje się w złe towarzystwo. Prowadzi go zła ścieżka, na której spotyka kolesia z fajnym wozem, dużym domem, w dodatku świetnie ubranego, który zabiera go na mecze United. Wszystko to, co młody chłopak podziwia ? i wszystko, co jest tylko skorupą. Ryan dochodzi do punktu, w którym nie ma władzy nad okolicznościami. Kibicuję Man City. Nie jestem fanatykiem, ale i tak bolało, kiedy musiałem nosić koszulkę United ? w proteście pod spodem nosiłem niebieską [niebieski i biały to kolory klubowe Manchesteru City - przyp. tłum.]." STEFAN GUMBS (Jess) ?Pochodzę z Manchesteru i mam 20 lat. Jess i ja pochodzimy z podobnego środowiska. Obaj jesteśmy z Manchesteru, obaj lubimy muzykę, gry video i dziewczyny. Czyli wszystko to, co lubi młodzież. Opowiedziałem kolegom, że zagram w filmie. Chcieli wiedzieć kogo. Powiedziałem, że jeszcze nie wiem! Kiedy znalazłem się na planie, byłem bardzo wyluzowany, ponieważ Ken też jest dobrze wyluzowanym gościem. Jess jest dzieckiem z poprzedniego małżeństwa, Eric to jego ojciec, a Ryan ? przyrodni brat. Jest odrobinę złym dzieckiem. Robi złe rzeczy, pod dom ciągle sprowadza kumpli. Ojciec stara się ich pozbyć. W ogóle nie sprzątam. Nie robimy nic poza tym, że wychodzimy, wracamy, śpimy, jemy, przyprowadzamy kumpli i imprezujemy. Ale Jess chce, żeby kochała go rodzina, chce żeby jego brat, ojciec i on sam byli szczęśliwi. Wewnątrz to bardzo delikatny chłopak. Któregoś dnia jadłem obiad, kiedy obok przeszedł Cantona. Jako fan United nie posiadałem się z radości. Wybiegłem, by zadzwonić do siostry. To był szok. Nie mogłem uwierzyć, że gram w filmie, w filmie Kena Loacha, nie wspominając o Manchesterze United. A teraz Cantona? Zrobiłem mu zdjęcie komórką. Wrzuciłem je na facebooka.?
LISTONOSZE
JUSTIN MOORHOUSE (Spleen) ?Jestem komikiem i fanem United. Casting był otwarty: chcieli zobaczyć komików. Ken chciał się dowiedzieć, kim jestem i co robiłem do tej pory. Znam Smuga, Monka, Micka i Des, a więc w filmie są moi prawdziwi kumple. Gram Spleena. To imię stąd, że ciągle się na coś wkurzam [spleen ? z ang. wątroba; kiedyś uznawana za miejsce wytwarzania złego humoru i melancholii; przyp. tłum.]. To listonosz, przyjaciel Erica i fan United. Bardzo zagorzały. To co mu się najbardziej podoba w United to chyba demokracja. Czasem wygłasza jakieś ideologiczne przemówienia.? DES SHARPLES (Jack) ?Od ośmiu lat zajmuję się stand-upem [stand-up ? w wolnym tłumaczeniu ? komedia na stojaka; komediowa forma artystyczna w postaci monologu przed publicznością; przyp. tłum.]. Wcześniej pracowałem w składzie drewna, w barze, ciąłem cegły, budowałem altanki. Wszystko w okolicach Manchesteru. Urodziłem się w dzielnicy Old Trafford, ale jestem fanem City. Ta część mojej roli była trudna. Całym sercem gram fana United - ale naprawdę jestem jednym z tych, którzy tak głośno w autobusie nie śpiewają. Moja postać to Jack. To kumpel z pracy i wieloletni przyjaciel Erica - od lat chodzą razem na mecze. Jack jest trochę bardziej złośliwy i odrobinę chudszy od innych. Taki trochę luzak. Zostałem zaproszony na rozmowę z Kenem. Rozmawialiśmy o dniach chwały City, które to skończyły się w ?76. Okazało się, że Ken poznał Tony?ego Book?a, trenera City w tamtych latach ? grał dla Bath City, którym Ken kibicuje. Tak więc mieliśmy coś wspólnego ? obaj kibicujemy drużynom, którym się nie powodzi.? GREG COOK (Mnich) ?Komikiem jestem od niedawna, jakieś pięć lat. Przedtem nie było rzeczy, której bym nie próbował ? pracowałem na budowie, w pubie, byłem portierem, taksówkarzem, handlowcem, byłem na platformie wiertniczej, sprzątałem ulice? Pochodzę z Blackpool, Ken bywał tam czasem na meczach. Wiozłem kiedyś taksówką byłego piłkarza Blackpool, Jimmy'ego Armfielda - Ken pamiętał go z dawnych lat i o tym rozmawialiśmy na naszym pierwszym spotkaniu. Domyśliłem się, że w to wszystko ma coś wspólnego z futbolem." MICK FERRY (Sędzia) ?Jestem komikiem stand-upowym, fanem United, mieszkam w Oldham, a przygodę z komedią zacząłem 11 lat temu. Wcześniej byłem tapicerem. Gram Sędziego ? ksywa pochodzi od jego fryzury. To moje prawdziwe włosy, dodam, że nie zapuszczałem ich specjalnie na potrzeby filmu. Takie naprawdę są. W każdym razie, Sędzia jest typem, który wszystko wie.? SMUG ROBERTS (Smug) ?Jestem jednym z listonoszy. Smug to także mój artystyczny pseudonim, dzięki temu nikt nie zapomni, kim jestem. Występuję w stand-upach, jestem także aktorem. Zagrałem w ?Buried? i ?Phoenix Nights,? miałem też małą rolę w ?24-Hour Party People.? Teraz to jest coś zupełnie innego. Coś fascynującego - czasem masz kawałek scenariusza, którego nie ma nikt inny. Dzięki temu jesteś czujny. Pracuję razem z pozostałymi komikami. Ken dostrzegł między nami tę chemię. Zebrać grupę, która pracowała ze sobą, żeby pracowała przy filmie ? to ciekawe rozwiązanie.? JOHNNY TRAVIS (Travis) ?Przez ostatnie 23 lata byłem śpiewakiem w Manchesterze. Moją stałą pracą był montaż instalacji alarmowych, byłem akurat w Liverpoolu, cały w sadzy, kiedy dostałem wiadomość od mojego agenta: ?Johnny, czy możesz wziąć rolę?? Spojrzałem na cały ten bałagan i odpowiedziałem: ?Oczywiście, że tak.? Coś musiałem zmienić. Tak czy owak, widziałem parę filmów Kena i po prostu chciałem spotkać się z moim idolem. Travis to jeden z kolegów Erica, wspiera United, tak jak ja. Kiedy już jest po wszystkim, czuję, że to był najlepszy czas w moim życiu. Gdy dowiedziałem się, że będzie w tym też Eric Cantona, nie mogłem usiedzieć na miejscu. W tych stronach jest bogiem. Spytałem go, którą ze swych bramek uważa za najlepszą. Odpowiedział: ?Następną.?
REALIZATORZY
REBECCA O?BRIEN - Producent To Eric przełamał lody. Chciał nakręcić film o kibicach piłki nożnej i przyszedł z tym do nas. Najlepiej czujemy się we Francji, i tak jak wielu Francuzów, miał szeroką wiedzę na temat filmów Kena. Wszyscy wiedzą, że Ken i Paul są zagorzałymi kibicami ? w ich poprzednich filmach jest mnóstwo piłki. Równanie było więc proste. Producent Pascal Caucheteux, właściciel studia Why Not oraz Vincent Maraval, jeden z szefów firmy Wild Bunch przyszli z Ericiem, by obgadać temat. Z początku było trochę nerwowo, ponieważ Ken czuł respekt przed Ericiem, a Eric przed Kenem. Eric miał kilka pomysłów, o których dyskutowaliśmy, potem przez parę dni spotykał się z nim Paul. A potem Paul stworzył historię na film. Pascal i Vincent chcieli robić ten film z nami, żeby łatwiej było pozyskać koproducentów z Europy. To była dobra współpraca. Załatwili francuskie pieniądze ? z telewizji i programu rządowego ? których normalnie pewnie byśmy nie mieli. Potem razem staraliśmy się znaleźć dystrybutora. Zrobiliśmy jedną niezwykłą rzecz, która wcześniej nigdy mi się nie zdarzyła: kiedy scenariusz był gotowy zaprosiliśmy wszystkich najważniejszych dystrybutorów z Wielkiej Brytanii, by przedstawili nam, dlaczego chcą mieć ten film. Zainteresowanie było ogromne, wystarczyło, że usłyszeli ?Cantona? i ?Ken?. Pracowaliśmy już kiedyś z Icon, cieszymy się, że mogliśmy zrobić to po raz kolejny, a potem dołączył do nas Channel 4. To co było szczególnie miłe w kontekście wsparcia finansowego z Francji to to, że dzięki temu mogłam skupić się na swojej pracy i sprawić, by powstał ten film. Przywykłam do tego, że zawsze grzęznę w papierach, ale Francuzi zdjęli mi tym razem ogromny ciężar z pleców. To było fantastyczne i mam nadzieję, że kiedyś zrobimy coś jeszcze razem. W czasie zdjęć w Manchesterze staraliśmy się nie robić wokół siebie zbyt dużo szumu, poza tym nie mogliśmy pozwolić, by Mały Eric, jak nazwaliśmy Steve?a, dowiedział się, że przyjeżdża Cantona. Zabawne były próby ukrywania Dużego Erica w Manchesterze. Po raz pierwszy przyjechał tam na próby i kilka spotkań, ale nie ze Stevem. Musieliśmy wtedy pójść na mecz na Old Trafford. To było drugie starcie z Romą w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Poszliśmy z Ericiem, ale zanim dotarliśmy do swojej loży byliśmy na telebimie, ponieważ filmowali go, jak przyjeżdżał. Słowo się rozeszło, że Eric jest w mieście. Pół godziny zajęło nam dotarcie na miejsca. Kiedy już usiedliśmy, Eric poszedł do szatni zobaczyć chłopaków i wrócił z sir Alexem [Fergusonem, trenerem Manchesteru United]. To było na kwadrans przed meczem. Sir Alex przychodzi, ściska ciepło dłoń Kena, wita się ze mną i zaczyna rozmawiać o filmie ?Wiatr Buszujący w Jęczmieniu.? Powiedział, że oglądał go kilkakrotnie ? zaczął nawet przytaczać cytaty z filmu. W międzyczasie w głośnikach poszło ogłoszenie, że Eric jest na stadionie. To jest coś niepowtarzalnego, kiedy 70 000 ludzi śpiewa do faceta, który siedzi obok ciebie. Przez 20 minut rozdawał autografy, wszyscy byli poruszeni jego obecnością. To było niezapomniane wydarzenie, a działo się zanim jeszcze rozpoczęliśmy zdjęcia. Ten film z pewnością różni sie od filmów ?Polak potrzebny od zaraz? czy ?Wiatr buszujący w jęczmieniu,? ale staramy się, żeby każdy film różnił się od tych, które zrobiliśmy wcześniej. Już dawno nie kręciliśmy filmu niczym się nie martwiąc. Ośmielę się powiedzieć, że to jest romantyczna komedia, jakiej dawno już nie robiliśmy. BARRY ACKROYD - Operator Nakręciłem z Kenem 12 albo 13 filmów i zawsze to on był panem na planie. Dobrze wie czego chce od aktorów, dźwiękowca czy operatora. Przy naszych pierwszych trzech wspólnych filmach starałem się robić jedynie to, o co prosił mnie Ken; ?Tak, tak, Ken, masz rację. Tak, kamera powinna stać tutaj, oczywiście Ken..." Ten etap mam za sobą i teraz staram się dać coś od siebie. To jest kwestia trzymania się brief?u, który dla Kena jest bardzo istotny. Podstawowa zasada, kiedy jesteś operatorem, to nie zajmować miejsca, które należy do aktorów. Musisz wiedzieć, jak ustawiać światło, żeby to miejsce było tylko dla nich. Czasem masz ochotę dodać coś od siebie. Niekiedy przypadkiem: raz, kiedy Eric siedział, widzieliśmy za nim sofę albo fotel, co wyglądało jakby miał skrzydła. Jakby był aniołem. Kiedyś Ken nie pozwalał na ruch kamery. Teraz zdarza się, że kamera się porusza ? z reguły na jakimś pojeździe lub czymś takim. Prawda jest taka, że Ken dostaje to, czego chce. Czasem może się nam wydawać, że pracujemy każdy na podstawie innych. A tak naprawdę wszyscy robimy to, co Ken Loach właśnie lubi ? co, trzeba przyznać, jest wspaniałe, ponieważ on nie tylko jest mistrzem w kierowaniu ludźmi, w reżyserce, ale on jest mistrzem całej konstrukcji filmu. Muszę powiedzieć, że w każdym filmie, który razem kręciliśmy, była spora dawka dobrego humoru, bez względu na to, jaki temat poruszał. Jedna ze sztuczek Kena polega na tym, że zestawia ze sobą dwa nastroje ? zawsze zdarzy się coś śmiesznego, zanim do drzwi zapuka komornik albo wejdzie policja, albo też ktoś cię zaatakuje. W jakimś więc sensie nie wydaje mi się, żeby ten film szczególnie się czymś różnił. Element, który robił różnicę, to Eric Cantona. On ma wygląd. Scenariusz Paula doskonale oddaje to, że atuty Cantony to nie tylko futbol, ale też jego filozofia. To piękne i zabawne. Cantona jest bardzo fotogeniczny, jest wielką osobowością i ma za sobą przeszłość, której nie można ignorować. Ale jest również łagodny i szlachetny. Pięknie też było zobaczyć, jak pełen respektu stoi przed Kenem. FERGUS CLEGG - scenograf Po tym, jak nakręciliśmy z Kenem dziesięć filmów, ten wydaje mi się inny. Właściwie wszystkie są inne, ale ten był niespodziewany - od chwili, kiedy czytałem scenariusz do ostatniego dnia zdjęć zastanawiałem się, czy to się naprawdę dzieje. Mieszkanie Erica znaleźliśmy w Chorlton-cum-Hardy, fantastycznie nazywającej się dzielnicy na obrzeżach Manchesteru. Fajna okolica, ale zniszczona. Mnóstwo dziwnych mieszkań. Pytanie tylko, na jak bardzo zniszczone miało wyglądać ? a ponieważ to całkiem spory dom, założyliśmy, że kupili je, kiedy byli razem, a potem żona odeszła. To miejsce było fantastyczne. Mieszkali tam różni ludzie, wyprowadzili się, zanim my się tam pojawiliśmy i było w bardzo opłakanym stanie, musieliśmy zrobić remont kuchni i pokoi, żeby dało się tam pracować. Dla Kena chodzi o to, żeby wszystko wyglądało autentycznie, pozwalaliśmy sobie na rzeczy, o których przy każdym innym filmie nie możemy nawet pomyśleć. Ken zawsze podkreśla, że ma być tak realistycznie, jak to tylko możliwe. Według scenariusza sypialnia Erica jest jak świątynia. Musieliśmy przekopać cały eBay w poszukiwaniu pamiątek związanych z Man United, na wielką pomoc mogliśmy liczyć ze strony Andy?ego Welsha z FC United. Oni mają takie rzeczy, że wydaje ci się, że pochodzą z początku dziejów. Od Andy'ego dostaliśmy rzeczy z autografami Erica....i poprosił nas, żeby te autografy zdobyć raz jeszcze, bo trochę wyblakły. Plakat, z którym rozmawia Mały Eric, zrobiliśmy sami. Największym wyzwaniem były maski Cantony [maski z podobizną Cantony są często używane przez kibiców United, najczęściej w celu wyśmiania kibiców drużyny przeciwnej; przyp. tłum.]. Najpierw myśleliśmy, że nie powinno być z tym problemów, ale potem nie mogliśmy ich nigdzie znaleźć. Udało się dopiero na spotkaniu z Cantoną podczas meczu z Romą. Spytaliśmy go, czy mógłby poszukać u siebie na strychu. Zadzwonił do brata, który znalazł jedną. Kiedy tworzyliśmy miejsce pracy Erica nie otrzymaliśmy żadnej pomocy ze strony poczty ? mieli nas w nosie, nawet nie pozwolili użyć swojego logo. Więc któregoś poranka zakradłam się z Kenem do sortowni na poczcie, by zobaczyć jak to wszystko wygląda i na tej podstawie zbudowaliśmy scenografię. Najbardziej zapamiętam moment, kiedy Eric i Mały Eric tańczą razem. Byliśmy z nimi w studiu filmowym, muzyka rockowa płynęła z głośników, na sznurkach wisiały płyty CD żeby uzyskać efekt rozbłysku światła. Przecieraliśmy ze zdumienia oczy, bo nie mogliśmy uwierzyć: nigdy nie sądziliśmy, że doczekamy dnia, w którym Ken Loach zrobi w studiu popowy teledysk. JONATHAN MORRIS - montażysta Montaż filmu ?Szukając Erica? był trochę inny niż zwykle, ponieważ mamy w tej historii bohatera, który od czasu do czasu znika na ekranie. Jest wytworem czyjejś wyobraźni, ale nie używaliśmy efektów specjalnych. To jest bardzo, bardzo, bardzo ? proszę zapisać ? mądry montaż. Kolejną różnicą jest to, że mamy tutaj kilka fragmentów z meczów. Pochodzą one z prawdziwego archiwum, mogliśmy wybierać spośród mnóstwa pięknych bramek Cantony. Sklejanie tego wszystkiego w jedną całość było wielką przyjemnością. W obiegu są chyba cztery DVD z najlepszymi bramkami Cantony, Ken zaprosił mnie do Manchesteru, by stworzyć sekwencję 20 goli i pokazać Steve'owi Evets'owi. Steve nie jest wielkim fanem piłki, Ken chciał więc, żeby najpierw poznał postać, którą ma w filmie uwielbiać. Kiedy to później oglądaliśmy, jeszcze przed zdjęciami, podszedł jakiś gość i spytał, czy nie mam nic przeciw, żeby usiadł koło mnie. Pomyślałem, że to ktoś z obsługi, jakiś sprzątacz może. Usiadł koło mnie i po chwili okazało się, że to Steve, nasz główny bohater, chciał tylko popatrzeć! Potem zmontowaliśmy materiał z bramkami i daliśmy do oceny Ericowi Cantonie. Ken dostał smsa z podziękowaniami od niego, spodobało mu się?ale były jeszcze inne bramki, które chciał, żeby wziąć pod uwagę. Nie wywierał presji, po prostu chciał, żebyśmy rzucili okiem na kilka bramek, które uważał, że są trochę lepsze od dwóch czy trzech, jakie były w tym materiale. Była tam jedna, którą odrzuciliśmy, ponieważ grał wtedy w zielono-żółtych barwach Man United [pierwotne barwy klubowe; przyp. tłum;] ? nie chcieliśmy wprowadzać zamieszania, zwłaszcza wśród tych, co nie znają się na piłce. Ale on ją nam zasugerował i wstawiliśmy ją ? jeśli to wszystko, o co prosił Eric, nie mogliśmy postąpić inaczej. Tak się składa, że jestem fanem Arsenalu. Na pierwszym spotkaniu Cantona podszedł do mnie i spytał: "Kibicujesz Arsenalowi, prawda?" To było cudowne. Prawdopodobnie nie wiedział, że osobiście sprawiłem, że w filmie nie ma ani jednej bramki strzelonej Arsenalowi. Była jedna na liście, rzut wolny strzelony Seamanowi [David Seaman ? były bramkarz Arsenalu Londyn; przyp. tłum.]. Użyłem swoich wpływów, by tej na pewno nie było. GEORGE FENTON - Kompozytor Ken nigdy nie daje mi scenariusza, z reguły nie pozwala mi nawet zobaczyć filmu, zanim nie będzie skończony. Dopiero potem oglądam i w ciągu kilku dni podejmujemy razem decyzję, w którym momencie ma się pojawić muzyka i jaki jest jej cel. Muzyka jest częścią końcowego procesu, więc znaczenie filmu jest już wtedy dla ciebie jasne. Trudno mi być obiektywnym wobec ?Szukając Erica,? ponieważ gra w nim Eric Cantona, jeden z moich największych idoli. Przez cały czas byłem strasznie podniecony, to jest bardzo charyzmatyczna postać. Zastanawiałem się, czy mam prawo zdradzać widowni, co będzie śmieszne, co skończy się dobrze, ponieważ historia zaczyna się w dość kiepskim momencie życia Erica. Czasem muzyka ma być tylko akompaniamentem, raczej pomagać przejść przez film niż potęgować to, co akurat widzimy. Trudność. Nie robiłem wcześniej muzyki do filmu, który zaczynałby się w tak minimalny sposób; a zawsze tego pragnąłem. Ale Ken to odważny facet. Zaczynamy więc dźwiękiem kontrabasu, ponieważ wydawał mi się najbardziej odpowiedni do podkreślenia postaci listonosza. Tak się zaczyna i tak się kończy. Kiedy Cantona gra na trąbce, mimo że nie jest w tym mistrzem, jest w jego grze coś wspaniałego. Żeby mu pomóc dodałem ?Marsyliankę? w wykonaniu orkiestry. To piękny moment, bo - choć on nie jest dobrym trębaczem ? w oczach Erica jest fantastyczny. A potem widzimy wycinki z tymi dzieciakami, którzy w nocy marzą tylko o jednej rzeczy - żeby być jak Wayne Rooney albo Berbatov [Wayne Rooney i Dimitar Berbatov ? obecne gwiazdy Manchesteru United; przyp. tłum.] ? i to jest magia, że on gra na trąbce dla nich, kiedy grają w piłkę. Muzyka do sekwencji najpiękniejszych bramek Cantony jest swego rodzaju hołdem, jaki osobiście mu złożyłem. To prosty dźwięk pianina. Pierwsza rzecz, jaką skomponowałem. Siedziałem tam, myślałem o tych wspaniałych golach i zagrałem akurat to, Ken to usłyszał i spodobało mu się. Futbol to dziwna rzecz ? sposób, w jaki sprawia, że twoje serce rośnie.