Tytuł oryginalny brzmi Fallen Art, czyli Upadła sztuka, a nie Sztuka spadania, co zasadniczo wpływa na odbiór dzieła.
Całkowicie się z Tobą zgadzam.
Spodziewałam się po tytule filmu opierającym się na motywie lotu jako symbolu wolności, a dostałam animację o dziwnym człowieku.
Ale nie jest zła.
Twórcy nadali tytuł w języku angielskim, a brzmi on Fallen Art. Był on w języku angielskim z tego względu, że filmik był wystawiany na EXPO.
Dlaczego twórcy nie protestowali? Przecież to nie jest film zagraniczny. Czy nie mieli nic do gadania?
Oryginalnym tytułem jest tytuł polski, wybrał go Bagiński. Fallen Art jest tłumaczeniem. Do tego, moim zdaniem, jest to tytuł bardzo trafny. "Upadła sztuka" bardzo ogranicza odbiór, a moim zdaniem reżyser zostawił bardzo szerokie pole interpretacji.
Ależ oczywiście, nie wszystkie należy tak tłumaczyć, lecz tutaj dobitnie taki tytuł pasuje.
Mnie bardziej przekonuje "Sztuka Spadania". Upadła sztuka z kolei sugeruje zaniżenie wartości artystycznych. Trudno o tym mówić, bo sztuka nie zawsze była moralna i etyczna.
Potwierdzam jako student anglistyki ;) Czasem dosłowny przekład mimo, że wydaje się lepszy z językowego punktu widzenia może po prostu nie dać zamierzonego efektu. A co do tego konkretnego przypadku 'upadła sztuka' ma wydźwięk pejoratywny, a tak być nie może:) Z resztą, tytuły filmów podobnie jak poezję można na wiele sposobów interpretować, na tym polega piękno. 'Sztuka spadania' nie musiała się w zamyśle autorów odnosić do owych spadających ludzi, mogła opisywać "fach", który wykonywał taneczny pan. I myślę, że tak właśnie było, zobaczcie ile trudu włożył, żeby ułożyć taką hm... "choreografię", to musi być sztuka. Nieludzka, ale wciąż sztuka :)
Dlaczego nie może mieć wydźwięku pejoratywnego? Wtedy tytuł miałby sens w stosunku do filmu.
O tym jak dla osobistych celów nielicznych wykorzystuje się licznych, czyli upadła sztuka ma więcej wspólnego niż sztuka spadania, która może sugerować brak umiejętności latania :-)
No oczywiście może mieć :) Po prostu szedłem tym tokiem rozumowania, że potencjalny widz czytając tytuł z pejoratywnym wydźwiękiem od razu wie czego się spodziewać. Jak mamy "koszmar z ulicy wiązów" to spodziewamy się czegoś koszmarnego, jak mamy "teksańską masakrę..." to już w zasadzie znamy całą treść filmu wyłącznie na podstawie tytułu :D A tytuł 'sztuka spadania' w pewnym stopniu może intrygować. Widz po obejrzeniu konfrontuje tytuł z treścią i zastanawia się kto tak to nazwał, kto zdefiniował to jako sztukę, kim trzeba być, by taką sztukę uprawiać, czy można to nazwać sztuką, czym w ogóle jest sztuka itede itepe. Nie upieram się przy swoim zdaniu, bo podoba mi się Twoje wyjaśnienie co do tego wykorzystywania. Ale wciąż myślę, że sztuka spadania ma coś na celu, coś ma nam wskazywać, coś o czym myślał autor tworząc film, coś na co kładł nacisk. Jak to się mówi 'co poeta ma na myśli' :)
Jeszcze jedna myśl mi przychodzi do głowy, 'sztuka spadania' też może obrazować wyzysk licznych przez nielicznych. Załóżmy, że słabi i liczni nie potrafią latać, więc nieliczni wyzyskiwacze wykorzystują ich do swoich celów tworząc z tego "sztukę" nie w sensie <sztuka malarstwo rzeźba poezja> tylko idąc za sjp.pl "3. zdolność, biegłość w robieniu czegoś;
4. działania będące odbiciem czyjejś zręczności, umiejętności, sprytu;". Czyli nasz - nazwijmy go roboczo - Wyzyskiwacz opanował do perfekcji sztukę (zdolność) wyzysku.
A czego się spodziewasz po tytule "Dwunastu gniewnych ludzi"?
I tak nie mamy wpływu na tytuł. Swoją drogą fajna gra słów, taka subtelna różnica między "Sztuka spadania" i "Sztuka upadła", a jednak jak się przypatrzeć robi różnicę. Widać, że polski jest bogatszym językiem od angielskiego.
Druga twoja część, że Sztuka spadania też może obrazować wyzysk licznych przez nielicznych - naciągana :P
No akurat pierwsze moje skojarzenie to jakiś western albo tytuł roboczy dla niezniszczalnych 3 ;)
Robi ogromną różnicę i pokazuje potęgę pragmatyki!
Mam dylemat co Ci odpowiedzieć w kwestii bogactwa językowego, bo też długo tak myślałem. Język polski ma około 300 000 słów, natomiast angielski około 500 000. To prawie dwa razy tyle. Może to jest powód dla którego my, Polacy, musimy szukać zamienników, metafor, kombinować z semiotyką (swoją drogą świetnie nam to wychodzi!). A Anglicy mając większy zasób słów częściej znajdują odpowiednie słowa do opisania o co im chodzi co sprawia, że ich język jest mniej giętki (chociaż myślę, że i tak giętszy niż np. francuski czy niemiecki).
Taak, jedni powiedzą, że naciągana, inni, że oryginalna ;D.
zginęło mi kilka słów, poprawka! :) - Anglicy mając większy zasób słów częściej znajdują odpowiednie słowa do opisania o co im chodzi co sprawia, że możemy odnieść wrażenie, że ich język jest mniej giętki czy też 'bardziej dosłowny' *
Nie tylko na anglistyce, ale na wszystkich filologiach. Jest to święte prawo każdego tłumacza, którego wielu ludzi niestety nie rozumie.
A mi się wydaje,że "Sztuka spadania" jest bardziej adekwatnym tytułem niż "Upadła sztuka". Bo ze spadania zrobiono dzieło sztuki a nie sztuka upadła
"Sztuka upadła" (przypominam, że oryginalny tytuł jest nadany w j. angielskim), ponieważ z czegoś nienaturalnego, barbarzyńskiego zrobiło się sztukę.
Czyli Michał Anioł i Leonardo da Vinci też uprawiali "sztukę upadłą",ponieważ gdy robili ryciny anatomiczne to przy okazji robili sekcje zwłok (wtedy podchodzące pod inkwizycje). To raz a po drugie "sztuka spadania" ponieważ ułożenie ciała po upadku było tworzywem
Co innego jest robienie naukowych (a nie artystycznych!), anatomicznych szkiców, a co innego zabicie człowieka i robienie z jego truchła film poklatkowy jak tańczy. No, chyba że nie widzisz żadnej różnicy...
Animacja nie ma nic wspólnego ze spadaniem, ponieważ w żaden sposób nie został pokazany artystyczny wymiar spadania. Za to został pokazany artystyczny wymiar filmu poklatkowego.
Taaak zbezczeszczanie zwłok nie może się się z zabiciem człowieka dla sztuki.
To prawda że samo spadanie nie jest pokazane w artystycznym wymiarze, ale jego finalny efekt już tak.
Jest pokazany jako tworzywo (tak to dobre słowo) do zrobienia czegoś imponującego choć makabrycznego
Zgadzam się Margrabia, to dobry argument. Myślę, że można ten tytuł potraktować, jako sarkazm.
Jeśli macie zastrzeżenia i źródła to wstawiajcie poprawki. Nie każdy pewnie się tak interesuje, ale jeden film może mieć wiele tytułów i zmieniać ten główny. Więc śmiało i korzystajcie z narzędzi, który dał nam jakiś programista.
Dla mnie to też było bez sensu, całkowicie zmienia wydźwięk, czego innego się można spodziewać po takim tytule...
A ja uważam, że tytuł nie powinien zostać przetłumaczony, ponieważ można go dwuznacznie odczytywać.
Tak według mnie byłoby najlepiej : ) Tak samo jestem całkowitym przeciwnikiem lektorów. Napisy to jest to! Lektor wiele rzeczy przeinacza, a także zabiera radość z oglądania - nie słychać intonacji i zabarwienia głosu postaci, przez co film jest jałowy i nie raz wyprany z jakichkolwiek emocji.
Wg mnie tytuł "Sztuka spadania" jest jak najbardziej trafiony. Przecież "grubasek" nadal nie ukończył swojego dzieła, potrzebni są następni żołnierze, którzy będą spadać i to których zwłoki zostaną uwiecznione na kolejnych zdjęciach. Zdjęcia te są jednocześnie kolejnymi elementami jeszcze nieskończonego filmu, który czeka na ciąg dalszy. Sztuka spadania - czy ktoś to umie? Uderzenie w grunt- końcowa faza lotu, każdy ma tylko jedną próbę , choć nie od niego zależy wynik, jednak jakby nie było ma, w pewnym sensie, "wpływ" na efekt swojego ostatniego zdjęcia, które musi współgrać ze zgromadzonymi zdjęciami jego poprzedników. Tak więc, tytuł "Upadła sztuka" choć też ma swój urok, daleki jest od jedności z filmem, który jak dla mnie przedstawia proces, który zatacza koło w celu uzyskania jeszcze jednego ....elementu. Sam koszt pasji nie gra roli, marzenia są najważniejsze i Grubasek do nich dąży....
Tytuł "Sztuka spadania" wymyślił Jacek Dukaj. Nazwa nie jest przetłumaczona tylko wymyslona. Tak naprawde jest to źle przetłumaczone po angielsku a nie po polsku. POza tym jak dla mnie i tak to nie ma znaczenia. Tytuł jest po to by rozpoznawać filmy a nie po to żeby wiedzieć o czym będzie. A tak wgl nazwa "Sztuka spadania" pasuje idealnie, ponieważ ten film to sztuka i jest o spadaniu :).
Polecam zaznajomić się z tematem. Oficjalny tytuł był po angielsku, zaś polski tytuł jest jego tłumaczeniem, lub jak kto woli - wymyśleniem. I nie - tytuł jest bardzo ważny, ponieważ określa bardzo często jakiś istotny element akcji filmu. "Fallen art", czyli "Upadła sztuka" pasuje tutaj jak najbardziej. Sztuka spadania? Polecam obejrzeć animację raz jeszcze - spadanie w ogóle nie jest jej tematem! Tematem jest upadek, a dokładnie robienie sztuki z upadku, w tym wypadku można to odebrać jako bardzo popularny trend w kinematografii (też ukazany w animacji), by pokazywać wojnę jako sterylne, bezpieczne, normalne środowisko. W ten sam sposób nasz główny bohater ma spaczony obraz rzeczywistości - martwi się, że stopklatkowy film nie jest taki, jaki on by chciał by był, nie zwracając uwagi na fakt, że jego bohaterem jest martwy człowiek. Jest tragedia, z której tworzymy komedię i nawet nie zauważamy tego absurdu.
Dlaczego animacja zrobiona przez Polaka ma oryginalny tytuł po angielsku a nie po Polsku? A informacje, że Tytuł "Sztuka spadania" wymyślił Jacek Dukaj znalazłam na stronie filmweba w ciekawostkach :)
Przeszukałem Internet wzdłuż i wszerz i w końcu dotarłem do wywiadu z Bagińskim. Przyznać muszę, że pierwszym tytułem był tytuł "Sztuka spadania", wybrany przez Bagińskiego, a ukuty przez jednego ze współpracowników przy produkcji. Nie mniej jednak sam Bagiński tłumaczy, że głównym elementem tej animacji jest bestialstwo, do jakiego dopuszcza się wojskowy - aby stworzyć film stopklatkowy z tańczącym żołnierzem (taniec jako forma sztuki), posuwa się do zabicia dziesiątek żołnierzy. Sam wyjaśnia, że to nie spadanie jest tu centrum akcji, a to do czego czasem się posuwamy w imię sztuki (takich "sztuk spadania" można wymienić parę, choćby jakiś czas temu w bodajże Irlandii jedno z muzeów zrobiło wystawę złożoną ze świńskich wnętrzności).
Angielski tytuł został nadany dla widowni angielskiej (gdzie swoją drogą animacja zarobiła nagrodę) i do dziś tytuł jest tematem sporów, bowiem "Sztuka spadania" (art of falling), oraz Sztuka upadła ("Fallen art") to dwa zupełnie różne tytuły, które wpłynąć mogą znaczącą na odbiór dzieła. Idąc na film z tytułem "Sztuka spadania" skupimy swą uwagę na aspekcie samego spadania, zaś idąc na film o drugim tytule - skupimy się bardziej na niemoralności uprawianej sztuki.
Nie nie nie, upadła sztuka w języku angielskim to "fell art". Natomiast "fallen art" to właśnie sztuka spatania.
Niby od kiedy? Fell znaczy spaść. Np. "A coin fell from the table" znaczy "moneta spadła ze stołu". Fell znaczy w tym kontekście spaść skądś. Fallen z kolei znaczy "upadły", np. "fallen angel" oznacza "upadły anioł". Fallen jest też używane w kontekście ofiar wojskowych, np. "fallen in the battle" oznacza "poległy w bitwie".
Fell zatem to coś diametralnie odmiennego niż fallen. Fell najczęściej jest używane do określenia realnego upadku, takiego fizycznego, zaś fallen do upadku moralnego, do upadku wartości, dlatego mówi się m.in "fallen into drugs" - wpaść w narkotyki, o kimś niemoralnym mówi się często "fallen man" - upadły człowiek.
W kontekście tytułu - fallen art oznacza właśnie upadłą sztukę, sztukę wypraną z pewnych wartości. Dlaczego jest to sztuka upadła? Ponieważ sztuka nie może być dla sztuki. Sztuka jest tworzona dla kogoś, by ktoś miał w kontakcie z nią jakieś estetyczne przeżycia. "Sztuka upadła", ponieważ wojskowy by stworzyć sztukę zabijał tych co mieli ją oglądać (w animacji ukazana jest pusta sala pełna krzeseł, na których nie ma nikogo kto by oglądał animację stworzoną przez wojskowego). "Sztuka upadła", ponieważ została zatracony jej nadrzędny cel.
Jeżeli chodzi o samą różnicę pomiędzy sztuką spadania a upadłą sztuką czyli pomiędzy fallen art a fell art: fallen jest czynnością niedokonaną a fell czynnością dokonaną. Czyli czynność spadania cały czas trwa. Samo zaś spadanie prowadzi do tworzenia sztuki, ponieważ beż spadania generał nie miałby możliwości tworzenia, od lotu żołnierzy na ziemie zależy ich ułożenie się na ziemi i w końcu wykonanie ich "tańca". Ich upadek jest zarejestrowany na zdjęciach. Żeby film nazywał się "Upadła sztuka" musiałby rozpoczynać się od momentu kiedy kapitan robi zdjęcie, bez pokazania jak żołnierze skaczą. Dodatkowo generał nie zakończył tworzenia tańca, krzesła są puste, ponieważ nowi żołnierze są od razu kierowani na wierzę. A Jacek Dukaj pomysłodawca tytułu być może ma jeszcze trochę wiary w sztukę i dlatego nie zaproponował nazwy upadła sztuka, ponieważ w tę sztukę jeszcze wierzy i że żołnierze kiedyś przestaną skakać, bo generał tworzenia swojej sztuki nie zaprzestanie nigdy.
Nie, spadanie nijak tutaj sztuki nie tworzy. To że bez tego spadania nie powstałby film, to tak jak powiedzieć że wycinka lasów w Amazonii jest sztuką, bo gdyby nie to, to nie powstałyby pędzle i sztalugi dla malarza, które są niezbędne do stworzenia dzieła. Spadanie jest tu ważne, ponieważ pokazuje że sztuka powstaje w oparciu o mordowanie dziesiątek żołnierzy, a to już jest sztuka upadła, upadła całkowicie i obdarta tak z wartości, jak i etyki.
I nie, nie musiałby się zaczynać od momentu zrobienia zdjęcia, ponieważ nie wiedzielibyśmy w jaki sposób umarł ten wojak, a to bardzo wiele tłumaczy, bowiem nie jest to wykorzystanie już martwego człowieka, a specjalne zabicie go tylko po to, by stworzyć jakąś ciekawą jego pozycję na ziemi.
Dukaj nie zaproponował nazwy "Upadła sztuka", tylko "Sztuka spadania". "Fallen art" to nazwa nadana przez angielskich tłumaczy na potrzeby angielskiej widowni. Tłumaczenie jest tu jednoznaczne.
Zresztą, Twoje tłumaczenie z angielskiego jest o kant dupy rozbić. Fallen into battle czyli "poległ w bitwie" - gdzie tu masz czas niedokonany? Jest to jawnie dokonany czas (bardziej martwy być gość nie może). Można takich przykładów mnożyć i mnożyć. Gramatyczne tłumaczenie nie jest ważne, jeżeli mówimy o pewnych kruczkach językowych, takich jak frazy, ponieważ te często są błędne gramatycznie, lub logicznie.
Ale i tak myślę, że "Sztuka spadania" jest lepsze niż "Upadła sztuka". Bo gdzie jest tu jest upadłość tej sztuki. Dobra może i jest obdarta z etyki. A co do samej wartości dzieła to bym się z tobą nie zgodził. Animacja poklatkowa, którą robi generał budzi (co najmniej we mnie) zachwyt.
Teraz coś mi przyszło do głowy. "Sztuka spadania" nie mówi o jako tako samej sztuce, tylko o artyście, który zrobi wszystko dla sztuki. I z każdą ofiarą leci coraz niżej. I sztuką jest spadać (z stąd "Sztuka spadania") z piedestału człowieczeństwa dla swego dzieła.
Dobra, wyszło to zbyt pompatycznie, ale trudno.
ale wiecie, że tytułem oryginalnym jest ten polski? "fallen art" to tłumaczenie :))))))
Moim zdaniem nie wpływa to zasadniczo na odbiór dzieła, chociaż może zależy to od interpretacji.
Jeśli film zinterpretujemy jako ponoszenie ofiary dla zaspokojenia ambicji człowieka, który już dawno temu "zszedł ze sceny" (chciał być chyba tancerzem, a puste krzesła jakie widzimy w końcówce symbolizują niespełnione marzenie, odrzucenie przez publiczność) to zarówno "Upadła Sztuka" jak i "Sztuka Spadania" w tym przypadku pasują, bo odnoszą się do upadku generała-grubasa, który stoczył się, bo wykorzystuje innych by chociaż przez chwilę znów móc poczuć się jak gwiazda.
Według mnie oba tytuły pasują.