Żart. Zarwałem całą noc żeby obejrzeć, ale było warto jak cholera, bo to rzeczywiście film pod wieloma względami niezwykły. Nie czuję się na siłach pisać recenzji, ale to chyba zbędne, bo recenzja "Czy Ty także usłyszałeś dzwony?" trafia w samo sedno. Dodam, że na mnie ten film jakoś szczególnie mocno nie kopnął (ale zachwycił jak najbardziej), ale to zapewne dlatego, iż to moje pierwsze spotkanie z Tarrem. Cóż, czekam na "Konia turyńskiego", a do "Satantango" na pewno kiedyś (nieprędko) wrócę.
SPOILERY
Krzysztof Varga pisał w swoim felietonie, że to film niesłychanie wręcz dołujący, że Tarr nie pozostawia najmniejszej nawet iskierki nadziei (w przeciwieństwie np. do Bergmana). Wydaje mi się, że jednak nie jest to jednoznaczne. O ile rzeczywiście "cudowne" bicie dzwonów okazuje się wybrykiem miejscowego wariata, a "zbawiciel" jest jedynie charyzmatycznym oszustem, to jednak wyprowadza on mieszkańców z zapyziałej wioski i daje im szansę na lepsze życie. Stuprocentowo dołujący jest za to wątek upośledzonej dziewczynki (i biednego kota). Ciekawe jest, że właściwie jedyną postacią której widz (no, przynajmniej ja) może szczerze współczuć, jest doktor. Reszta bohaterów to jeden przez drugiego dziwkarze i pijaki, wspomniana dziewczynka zaś maltretuje i w końcu zabija kota - ciężko takich bohaterów szczerze żałować, nawet jeśli doskonale rozumiemy powody takiego ich postępowania.
no widzisz, ja mam dzisiaj w planie "jesienny almanach".
takze zazdroszcze Ci, ze wczoraj straciles Tarrowe dziewictwo, bo dla mnie to byc moze najwiekszy rezyser ostatnich 20 lat; a "Harmoniaki" - po prostu mniam.
czy moglbys dac link do tego felietonu?
ja chyba bym sie przychylil do jego opinii. wszak ci bohaterowie sa zupelnie niesamodzielni (troche niefortunny epitet, ale inny mi w tej chwili nie przychodzi do glowy), a w momencie zakonczenia sa pozostawieni sami sobie.
"Kon turynski" to byc moze najbardziej przygnebiajacy film, jaki kiedykolwiek widzialem. ale dla niego pojechalem do wroclawia i z pewnoscia nie zaluje.
Hm, a ja wciąż widziałem tylko dwa filmy Tarra: "Ludzi z prefabrykatów" i "Konia turyńskiego". Na "Szatańskie tango" nie znajdę czasu do lipca :P (no, chyba, że bym sobie ten film na raty podzielił, a wydaje mi się, że mija się to z celem), więc co w międzyczasie najbardziej polecacie? :P
najlepiej (jak w niemal kazdym innym przypadku zreszta) chronologicznie. ja osobiscie na razie nie widzialem nic sprzed "potepienia", ktore rozpoczyna okres wspolpracy z vigiem i krasznoharkaiem (autorem ksiazki "satantango"). ta wspolpraca miala sie zaczac od realizacji "satantango", ale nie mieli srodkow i odlozyli to w czasie.
obowiazkowo ksiazka "melancholia sprzeciwu" krasznoharkaia przed "harmoniakami". przyklad na to jak swietna ksiazka (ogolnie, ksiazka bez dialogow z jednym, kilkustronicowym wyjatkiem, gdzie jest tylko dialog.. wbrew pozorom, czyta sie swietnie, choc pierwsze 3 zdania to 2 strony o ile pamietam) moze zostac przekuta w swietny film, bedac zupelnie zmienioną. i najlepsze, ze to wszystko z udzialem samego krasznoharkaia.
Hm, dobra, kiedyś się za niego zabiorę. :P Niemniej na razie mam "fazę" na chińskie Kino Piątej Generacji, a potem czeka na mnie kilkanaście filmów R.W. Fassbindera i drugie tyle dzieł Angelopoulosa. :P Coś czuję, że Tarr będzie musiał chwilę poczekać. :P
Fassbindera również mam w planach... Tyle że ja plany wymyślam głównie po to żeby ich nie wypełniać.
Felieton był zatytułowany "Pułapki zachwytu" i ukazał się w "Dużym Formacie" - do wygooglowania. Przepraszam, ale gdy próbuję zamieścić link to mi wyskakuje naruszenie regulaminu.
Notabene na "Konia turyńskiego" Varga narzeka...
Moje pierwsze spotkanie z Tarrem też mnie nie kopnęło, ale to byli "Ludzie z prefabrykatów" - dość luźny filmik. :P
Za to "Koń turyński" - świetny.
"R.W. Fassbindera i drugie tyle dzieł Angelopoulosa"
polecam i polecam.
tez raczej chronologicznie.
"berlin alexanderplatz" to z kolei kolejna najlepsza rzecz :P ale ta opinia dojrzewala we mnie calusienki rok :)
No, Angelopoulosa dla odmiany widziałem tylko "Wieczność i jeden dzień". Fassbindera pewnie z 5 filmów.
Hm, ja jakoś chronologicznie niekoniecznie lubię. :P Raczej oglądam to, na co akurat mam większą ochotę. ;) Zresztą Fassbinder jest na tyle różnorodny, że nie wydaje mi się, żeby "Tęsknotę Veroniki Voss" trzeba było oglądać po "Strach zżerać duszę" - na przykład. :P Ja bym powiedział, że kolejność dowolna w jego wypadku jest w pełni uprawniona. Przynajmniej na razie mam takie wrażenie - po "Querelle" jeszcze, "Handlarzu czterech pór roku" i "Chińskiej ruletce". :P
niemniej warto popatrzec jak stopniowo odchodzil od Brechta (ale nigdy tak do konca) czy jak stopniowo rezygnowal z siebie jako aktora. poza tym, on sam mowil, ze nie poprawia swoich filmow, bo nie ma na to czasu i ze jezeli sa jakies bledy/niedoskonalosci to stara sie, zeby ich nie bylo w kolejnym filmie.
u Angelopoulosa z kolei mamy ewolucje pogladow, co jest niezwykle istotne. w pewnym sensie, jego bohaterowie starzeja sie wraz z nim.
wiadomo, ze tez nie ogladalem wszystkiego po kolei (zacznijmy od tego, ze nie ogladalem wszystkiego :P), ale staralem sie.
u Tarra ta chronologia (z tej "3") jest najmniej istotna.
moim ulubionym tworca, ktorego lubie rozpatrywac pod tym wzgledem jest jednak Almodovar. paradoksalnie, musialem zobaczyc wszystkie te jego starsze (w wiekszosci gorsze) filmy, zeby go naprawde polubic.
Haha, ja tam lubię jego wczesne filmy. :P No, może poza "Matadorem". Choć fakt, że Almodovar wybitny to Almodovar od czasów "Prawa pożądania". :)
No, ściąganie "na własny użytek" też nielegalne przecież nie jest... Ale nieuczciwe jak najbardziej.
No nie jest. Niezgodne z naszym prawem jest ściąganie w celu czerpania korzyści finansowej oraz rozpowszechnianie pirackich kopii, czyli np. "wrzucenie" filmu na torrenty.
za korzyść finansową można uznać samo niepłacenie za oryginalny film, zależy od interpretacji przepisu ;] także bez przesady z tą "legalnością", po prostu nikt tego nie ściga (w przeciwieństwie do rozpowszechniania)
Puszczali to gdzieś w tv? Np. Kulturze? Chętnie bym to nagrał, na razie tego reżysera widziałem tylko Harmonie. Mocne kino.