Szkoda mi biednej pani Lovett. Przez cały film kibicowałam Toddowi, ale pod koniec nie mogłam mu darować tego jak ją potraktował. Ona przecież nie była zła, nie miała złych intencji. Po prostu tylko chciała, żeby ją pokochał. Te jej wizje z plażą... Robiła wszystko, naprawdę wszystko z miłośći - a ze była to miłość chora, cóż...
Naprawdę, fantastyczna postać. Chociaż jest czarnym charakterem, nie sposób jej nie zrozumieć i nie współczuć. :)
Pani Lovett była zła i to ona bezpośrednio przyczyniła się do pasma tragedii zatajając, przed Toddem istotne fakty na temat jego żony. Trudno jest zaakceptować Helenę Boham Carter w negatywnej roli, choć ostatnio często takie się jej przytrafiają..... Jest naprawdę doskonała, storzyła świetną kreację, jak zwykle.
Ależ wiem, że chora, przecież napisałam "chora" :( Tylko właśnie dla niej - normalna. Nie znała innej. Dlatego szkoda mi jej. Nie działała z zemsty, z nienawiści czy z innych złych pobudek. Działała kierując się egoistycznie rozumianą miłością, wypaczeniem miłości - lecz w jej mniemaniu była to miłość.
Helcia - znakomita. Długo nie mogłam się do niej przekonać, ale ta rola utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest to aktorka wybitna.
A co do negatywnych postaci: Helcia podobała mi się równiez jako czarownica z Dużej Ryby (choć ta postać była dość skomplikowana, nie wiem czy można uznać ją za w 100% złą)
Ano... niestety, rozsądek się wyłącza często, gdy w grę wchodzi mięsień sercowy.;)
No cóż rzeczywiście szkoda jej trochę. Już sądziła że jakoś z Toddem stworzą rodziną temu zagubionemu chłopcu Pani Lovett w końcu kochała go jak syna.
Ten obrazek po rpostu wszystko wyjaśnia... http://media.photobucket.com/image/mrs%20lovett%20and%20sweeney%20todd/lord-of-s ith/sweeneyandlovettonbeach.jpg
Ona nie chciała źle :( a na końcu do pieca trafiła :( bu
Jedno z moich ulubuionych z całego filmu :). Ono po prostu wyjasnia wszystko co można powiedzieć o tej postaci. Pokazuje, że Pani Lovett zwyczajnie chciała mięc kogoś do kochania, po prostu była zdesperowana i samotna, a nie tam jakaś wiedźma czy coś :(
PS. Kot? Czarny? Hmmm... Mam czarnego ;)
Zdjęcie cudne, mam zresztą je na tapecie ;)
Pani Lovett tak go kochała, może nie była to jakaś zdrowa miłość, ale... tak jak ktoś już tu powiedział, innej nie znała. A on ją wrzucił do pieca! Szczerze mówiąc, płakałam przy tej scenie. Ona chciała dobrze, zrobiłaby dla niego wszystko, zabiłaby... Zrobiłam sobie przerwę w filmie i wymyślałam jak to będzie, gdyby się pobrali, pokochali, stworzyli rodzinkę temu chłopczykowi itp. I b. się zdziwiłam zakończeniu - ale, film reżyserii Tima Burtona. To wszystko wyjaśnia - te zwroty akcji, ciągłe niespodzianki, nowe wątki...
A co, tobie nie pozwala? Uuu, biedactwo. Dziecko, może zastanowisz się zanim coś napiszesz. Widziałaś, żeby niedawno był Sweeney Todd w TV?
Nie ma na to wpływu, bo nie mieszkam już z mamusią.
Nie jestem biedna.
Zastanawiam się zanim coś napiszę na forum publicznym i nie wypowiadam się na temat filmów, których nie rozumiem.
Twój infantylny komentarz mnie poraził.
Widziałam, w zeszłym tygodniu na HBO:
http://www.hbo.pl/TitleDetail.aspx?TitleId=46813
No, nie widziałam na HBO Sweeneya, więc b. przepraszam. Następnym razem przewertuję gazetę, zanim coś takiego napiszę. Mieszkam z mamą tylko dlatego, że właśnie się dokształcam w moim rodzinnym mieście, bo nie chce mi się krążyć z Płocka do Sochaczewa. Pozdrawiam i przepraszam ;)
Każdemu może się zdarzyć ;) Przyjmuję te przeprosiny i jeszcze raz ja przepraszam :)
Ech, ja też szczerze mówiąc przez chwilę miałam nadzieję, że będą razem... Ale raczej nie wierzyłam w to zbyt mocno. Współczuję troszkę widzom z Anglii: historię Todda i Lovett dobrze znają, bo to dość popularna legenda, i musical przecież był. Biedaki nie mogą sobie pozwolić na luksus wyobrażania sobie alternatywnych zakończeń ;)