Jak dla mnie kluczem do zrozumienia przesłania filmu są postacie matek.
Matka biologiczna Susie, w agonii na łożu śmierci mówi, że ostania córka jest jej grzechem. Susie wyznaje w rozmowie z Madame Blanc, że zerwała z wiarą, w której wyrosła (mennonici). Młoda kobieta rezygnuje z tradycyjnego, konserwatywnego modelu życie. Podąża z determinacją za silnym wewnętrznym pragnieniem realizacji pasji — tańca oraz niezależności osobistej. Możemy się domyślać, że to zupełna opozycja do poglądów jej rodzicielki.
Matka Markos zdeformowana, poczwara, rozkładająca się żywcem. Potrzebuje młodej istoty, żeby potraktować jej jako naczynie i wypełnić całą sobą. Przewodzi kobiecej komunie, ale czy to aby na pewno komuna. Relacje między kadrą i zespołem nie są partnerskie, dziewczęta nie są wtajemniczane z w żadne annały szkolnych sekretów. Wykorzystuje się je do tanecznych rytuałów, których znaczenia nie rozumieją, płacą często za to najwyższą cenę. Nie ma tu mowy o pięknie: sztuki, ruchu, ciała. Wszytko jest podporządkowanie celowi — supremacji.
Madame Blanc rozumie, że to błąd, opiera kolejne przedstawienie na improwizacjach Susie. Dopuszcza do głosu młodość, witalność i miłość.
W finale, gdy Susie manifestuje się jako prawdziwa Matka Westchnień, mówi mniej więcej - "Tańczcie, tańczcie. To jest piękne". Tak jakby mówiła — jesteśmy piękne.
Ok. to tyle Czytając, już widzę, że ta wprawka nie wyczerpuje tematu. Może ktoś doda coś od siebie.
Zgadzam się z tym, co napisałeś/aś.
Dodam coś od siebie w kwestii "kto jest kim" i o co chodziło z głosowaniem. Moim zdaniem po wewnętrznym rozłamie w szkole, wiedźmy zaczęły wątpić w to, że Helena Markos naprawdę jest Mater Suspiriorum. Niektóre z nich widziały Matkę w Madame Blanc. Stąd właśnie głosowanie, które miało na calu "wyłonienie" tej prawdziwej Matki. Kluczowa jest tu reakcja tej kobiety w okularach (czwarta rola Tildy Swinton? Wygląda jak ona, ale nigdzie nie jest podpisana). Kiedy Markos została wybrana, mamy zbliżenie na zmieszaną twarz kobiety, jakby wiedziała, że to zły wybór. Sama przecież nie głosuje, bo być może wiedziała, że prawdziwą Mater Suspiriorum jest Susie. Kobieta popełnia samobójstwo, kiedy wiedźmy są już coraz bliżej przeprowadzenia rytuału. Gdy Markos się o tym dowiaduje, jest wściekła, być może podejrzewała, że została zdemaskowana.
Na obrazie w korytarzu widać Madame Blanc i młodszą Helenę Markos, można więc z tego wywnioskować, że obie zaczynały jako równe sobie. Żadna z nich nie była Matką, ale Markos udało się przekonać do tego swoje wyznawczynie. Prawdziwa Mater Suspiriorum to od początku Susie, która już jako dziecko interesowała się Berlinem i kreśliła na mapie szlak podróży. Zjawia się w szkole mniej więcej w tym samym czasie, kiedy wiedźmy głosują. Zarówno Madame Blanc, jak i Helena Markos od razu zauważają jej obecność, ale biorą ją jedynie za idealne naczynie dla Matki, bo nie wiedzą, że właśnie nią jest kobieta.
Jeszcze dodam drobnostkę od siebie - Markos miała ciemne okulary, czyli takie jakie zwykle mają osoby niewidome - zarówno na portrecie i "na żywo". Mogła to być oznaka, że pozostawała ślepa na to co prawdziwe - nie potrafiła zauważyć tego w Susie, co zobaczyła madame Blanc.
Aha. Myślałem, że Ty przedstawisz interpretację, a to tylko wprawka polegająca na podaniu faktów. Interpretację mamy przedstawić my?
Chyba zgodzę się z Leszy2, nie ma w tym wątku żadnej interpretacji, a jedynie opis wydarzeń. Ale też nie dziwi mnie to, wydaje mi się, że to nie jest film tego typu - przynajmniej dla mnie. Nie kusiłbym się o jego interpretację, poszukiwanie drugiego dna. Na siłę można doszukać się tu jakiejś symboliki, ale będzie to bez sensu. Czasem trzeba przyjąć, że film spełnia przede wszystkim walory estetyczne i te są tutaj, jak dla mnie, na bardzo wysokim poziomie. Dzięki temu ogląda się to rewelacyjnie.