Jak sądzicie, kto zabił Neila? Czy był to:
1. Jego ojciec, który stawiał przed nim nierealne wymagania i starał się, by syn całkowicie podporządkował się jego woli;
2. Szkoła, która kładła nacisk wyłącznie na tradycyjny, surowy system nauczania, dławiąc wszelkie próby wprowadzania "wolnomyślicielstwa";
3. Pan Keating, który sprzeciwiał się systemowi panującemu w szkole oraz woli rodziców Neila, przez długi czas mieszając chłopakowi w głowie i mamiąc go idealistycznymi frazesami, które nie mogły się spełnić;
4. On sam, pociągając za spust pistoletu.
On sam, oczywiście, ale krew na rękach miał jego ojciec. Jak można było tak bezceremonialnie pozbawiać dorastającego chłopaka marzeń, realizując na nim swoje chore ambicje? Biedny Neil...
Myślę, że 1, 2 i 3 spowodowało, że stało się 4. Nikt nie pozwolił Neilowi po prostu być sobą. Ojciec i szkoła próbowali go na różne sposoby zniewolić, pan Keating z kolei "zmuszał" go do bycia wolnym. Neil nie miał szans samodzielnie pomyśleć, podjąć decyzji i zadziałać. Presja ze wszystkich stron. W końcu nie znalazł innego wyjścia z tej sytuacji, jak tylko uciec od takiego życia. I to właśnie zrobił.
To, że wzrusza, dobrze świadczy o wrażliwości młodzieży na świecie, bo to, co się stało, było wzruszające. Co do bohaterstwa, to Neil niewątpliwie swoim czynem zwrócił uwagę na siebie, a co za tym idzie, na sytuację, w której się znalazł. Być może dzięki temu, inny młody człowiek uniknie podobnego losu, bo ktoś w porę zareaguje i mu pomoże. Czy to wystarczy, by być bohaterem? Dla niektórych tak.
Ale umarł w obronie jakichś wyimaginowanych wartości.To tylko potwierdzało jego szczeniactwo.Ojciec zabronił mu wystąpić ok popełnił błąd to zdarza się każdemu.Ale samobójstwem sytuacji nie zmienił wręcz przeciwnie.Dlatego nie możemy obwiniać ojca.Szkoła ech dobra szkoła jakich wiele panowały twarde zasady ale takich szkół są setki.Więc czy możemy zwalać winę na rygor w niej panujący szczerze wątpie.Ale najbardziej rozśmiesza mnie zwalanie winy na nauczyciela a cóż on takiego zrobił?Uczył tylko podopiecznych że czasem warto się postawić ale czy to miał na myśli ?Nie sądzę.
Więc oczywiste jest kto zabił-tchóżliwy,nieodporny psychicznie i niedojrzały gówniarz.
Używam tych słów celowo i z premedytacją.Zdaję sobie sprawę że krytykuję idola nastolatków na całym świecie i "wzór do naśladowania".
Ale on nie jest żadnym bohaterem i tyle.
Rozumiem, że dla Ciebie jedyne prawdziwe wartości to "prawo dżungli". Moim zdaniem ojciec Neila był zatwardziały w swoich "jedynie słusznych" poglądach, a szkoła była skostniałą instytucją, której przydałaby się niejedna reforma. Neil był chłopakiem delikatnym i wrażliwym. Ty, dla odmiany, jesteś pozbawionym uczuć i jakiejkolwiek wrażliwości wyznawcą filozofii Nietzschego. OK, masz prawo. Na szczęście każdy z nas ma prawo mieć swoje zdanie. I tyle.
Niestety błędnie interpretujesz moją postawę.Po prostu uważam że samobujstwo nie jest czynem godnym pochwały Ty uważasz inaczej.Dla mnie możesz zwalić nawet na kumpli chłopaka a ja i tak zdania nie zmienię.Żal mi tylko nauczyciela który próbował wbić im coś do tych pustych łbów ale oni jego pouczenia źle zrozumieli.
No i wyszło że rozpieszczony dzieciak-samobójca to wrażliwiec a ja tryglodyta.
I jeszcze jedno film do czsu mi się podobał.Mówił o tyym że czasem warto się przeciwstawić.Byłem tylko ciekaw jaki będzie kulminacyjny punkt którym reżyser miałby potwierdzić że wart.Jakież było moje zaskoczenie gdy uśmiercił głównego bohatera.Przesłanie że zamiast warto się przeciwstawić brzmi warto ustąpić.Nie podobają mi się tu te sprzeczności.
Mi się film, z różnych powodów, raczej średnio podoba, ale sprzeczności tu nie widzę. Film mówił, jak to pięknie mogłoby być na świecie, trzeba tylko umieć być sobą. Zakończenie pokazuje jak jest: człowiek wrażliwy albo się zmieni, albo nie ma szans na przetrwanie. I taka jest prawda.
Może dla Ciebie. Człowiek postanawia się zabić w ostateczności, kiedy życie boli tak bardzo, że ten ból jest już nie do zniesienia, kiedy nie można już patrzeć na to, co się dzieje wokół i jest się bezsilnym. Człowiek, którego nikt i nic nie obchodzi, żyje i ma się dobrze. Wiem coś o tym, bo mieszkałam z takim skrajnym samolubem.
Naprawde nie wiem czy przedstawienie (czyli pierdółka)upoważniają do samobujstwa ale jak chcesz.
:) Rzeczywiście przedstawienie samo w sobie, to "pierdółka", tak jak piszesz. Myślę jednak, że przedstawienie było tylko przyczyną bezpośrednią. Powodów samobójstwa było wiele, kumulowały się z czasem, a przedstawienie "przelało czarę goryczy". Powody pośrednie podałam w swoim pierwszym wpisie.
Niestety samobójców na tym świecie nam nie brakuje(z różnych powodów) ale bohaterów z nich nie robią.
Może dlatego, że nie są postaciami z filmów. Może też dlatego, że nie wyglądają jak Robert Sean Leonard (wejdź sobie na jego forum i poczytaj, jak się nim niektóre panienki zachwycają ;)). Niezależnie jednak od tego, uważam, że nie należy całkowicie potępiać Neila za to, co zrobił. Po prostu może nie popadajmy w skrajności.
Jak dla mnie zabiły go chore, niespełnione ambicje jego ojca jak i on siebie sam. Wydawał mi się silnym chłopakiem, myślałam,że sprzeciwi się woli ojca, a ten go zrozumie...
Nie powinno nikomu zabraniać się spełniania marzeń, rodzice powinni jedynie bronić swoje dzieci przed popełnianiem błędów.
Co złego było w aktorstwie ? Nic.
Zabraniać powinno się rzeczy złych, a nie tego co ktoś pokochał i co nie ma zamiaru zwodzić go na złą drogę.
Myślę, że gwoździem do trumny okazała się perspektywa kolejnych 10 lat ciężkiej nauki dla zawodu, którego Neil nie chciał wykonywac. Przesadnie skrupulatny ojciec, który spełniał za pomocą syna własne ambicje.. Neil nie przeciwstawiłby się mu nie tylko ze względu na szacunek, ale na to, że to własnie ojciec finansował jego naukę. Takie czasy. Neil okazał się zbyt słaby, by chwytac dzień.
Chciałabym zwrócic uwagę na bohatera, który dzięki Keatingowi przeszedł jeszcze większą metamorfoze niż Neil, bohatera, który wytrfał do końca. Todd z wiecznie ostatniego, nieśmiałego chłopca stał się na tyle odważny, by okazac sprzeciw szkolnym metodom stając na ławce.
Ktoś powinnien zobaczyc że coś nie gra. Niepowinien tego robic bo to oznaka słabosci. Skoro umiał zagrać w tej sztuce wbrew ojcu to powinien dać sobie rade z 1i2. On był wtedy szczesliwy z powodu roli i sukcesie wynikajacym z tragedii Szekspira. Może chciał umrzec szczesliwy w stylu romantka??
Moim zdaniem Neil popełniając samobójstwo po prostu odpuścił. Jak już ktoś wspomniał, wydawał się być człowiekiem z silnym charakterem. Skoro potrafił przeciwstawić się i zagrać w przedstawieniu mógł również odważnie powiedzieć ojcu o swoich marzeniach. Nauka i aktorstwo nie wykluczają się, szczególnie w jego przypadku, jego średnia pozwalała na pogodzenie tych spraw. Do samobójstwa Neila popchnęła ostatnia decyzja o przeniesieniu go do innej szkoły. W żadnym wypadku nie jest to wina nauczyciela. On tylko pokazał im, że życie nie musi być szare, że czasem warto zaryzykować, czy też dążyć do spełnienia marzeń. Nie było mowy o poddaniu się, co z kolei Neil uczynił. Perspektywa przyszłości narzuconej mu przez ojca przerosła go. Był wrażliwy to fakt, ale nie nie był też sam. Miał wspaniałych kolegów i nauczyciela, którzy pomogliby mu 'podnieść się' czy też próbować zmienić sytuacje. Nie pomyślał też co po jego śmierci będą przeżywać właśnie oni.
Takie jest moje zdanie.
ja uważam, że największy wpływ na śmierć chłopaka miał jego ojciec. nie szanował on zdania własnego syna, ani także jego indywidualności. szkoła. cóż, szkoła, jak szkoła. takie czasy. keating. gdyby nie on, neil nigdy nie poznałby smaku wolności. nie zaznałby szczęścia, jakim była gra na deskach teatru. on sam. tak, on sam się zabił, i nie chodzi mi tu tylko o śmierć fizyczną, ale w sferze psychiki. w końcu śmierć nigdy nie jest ostatecznym rozwiązaniem.
To był spisek jego starych, oni zatuszowali prawdę. Ojciec miał w stosunku do chłopaka zbyt wygórowane oczekiwania, koleś w końcu nie wytrzymał presji, kupił dragi od Tooda i zaćpał się na śmierć. Starzy chcąc uniknąć lokalnego skandalu, strzelili chłopakowi w głowę i zostawili broń obok ciała to wszystko po to żeby upozorować samobójstwo. Winę za jego samobójstwo zrzucili na nauczyciela, którego w obliczu tych oskarżeń wywalono ze szkoły i oto cała historia.
4, ale ta smierc mnie zirytowala, bo byla calkowicie zbedna i bezsensowna. Mogl sie postawic ojcu, powiedziec co czuje i zrobic co zechce.
5. Brak wsparcia ze strony matki. Zauważyliście, że jak Neil dostaje reprymendę od ojca po występie, to co chwilę zerka na matkę, jakby szukając u niej zrozumienia. Ona jednak siedzi ze spuszczonym wzrokiem, również nie che sprzeciwić się mężowi, zapewne jedynemu żywicielowi rodziny. Neil był po prostu w takiej sytuacji, że nie widział innego wyjścia niż odebranie sobie życia.
Oczywiście że Keating, wcześniej chłopak żył, przez nauczyciele poszedł w kierunku sztuki, już wcześniej mu było ciężko, ale przez Keatinga zobaczył jak może być fajnie (aktorstwo), a później w domu zmierzył się z kontrastem od ojca i rzeczywistością, przerażony wizją ponurej przyszłości pociągnął za spust. Też całkiem zabawne bo przecież miał 17 lat, prawie dorosły był, jeszcze chwila i mógłby się odciąć od ojca i sam o sobie decydować.