Po oglądnięciu filmu próbowałam się dowiedzieć co o nim myślą inni i co zauważyli czego ja
nie dostrzegłam. Niestety poziom dyskusji większości tematów jest tragiczny. Część osób
wypowiada się na temat filmu podczas gdy wszyscy inni krytykują wszystko co się da niestety
pomijając sam film. Bo powiedzenie film jest dla idiotów kompletnie niczego nie wyjaśnia.
Bardzo chciałabym usłyszeć konstruktywną krytykę jak również konstruktywne pochwały dla
filmu ;)
W tym wątku tylko kulturalnie i na temat i bez poprawiania czyjegoś stylu, gramatyki, ortografii
itp.
Mnie film bardzo się podobał. Przede wszystkim ze względu na ciągłe napięcie, niesamowity
nastrój i samą tematykę (psychopatia). Dużo daje forma w której został przedstawiony tj brak
chronologii wydarzeń. Rewelacyjna gra aktorska Mii Wasikowskiej. Fabułama wiele
niedopowiedzeń często pozostawiając sceny do naszej interpretacji. Nie mamy pewności które
elementy są fantazją, a które rzeczywiście się wydarzyły.
Film jednak nie uchronił się od wad. Historia wydaje się być zbyt prosta i bajkowa. Dziwne też
jest zakończenie. Takie nie pasujące do opowieści. Trochę jakby główna postać nagle
zgłupiała, dosłownie. Odrzuca ideały ojca, którego kochała i podąża drogą wujka, którego,
przynajmniej moim zdaniem znienawidziała za śmierć ojca i od tamtej chwili planowała zabić.
W skrócie zgadzam się z tym, co napisałaś, tylko zwróciłbym większą uwagę na kilka rzeczy. Przede wszystkim to, co napisałaś na końcu, w pewnym momencie główna bohaterka po prostu nagle staje się psychopatką, nie do końca wiadomo z jakiego powodu. Dużą rolę na pewno miały te listy od Charliego, ew. sama postać Charliego, zrozumienie i tak dalej. Ale i tak, miałem wrażenie, że po prostu wzięło się to nie wiadomo skąd. No i ostatnie, powiedzmy, 10 minut. Takie trochę...sztampowe? Zbyt proste? Sam nie wiem do końca, czemu, ale nie pasujące.
A co do chronologii wydarzeń, to przecież była. Tylko przeplatana ewentualnymi retrospekcjami.
Kończąc na plusach ;) Genialne zdjęcia, świetna muzyka i gra aktorska (ew. poza Kidman, niestety, która była raczej średnia), no i naprawdę nadzwyczajny klimat. Plus oczywiście nietuzinkowy scenariusz, mimo swoich wad. Film naprawdę oryginalny, czego się nie spodziewałem po teoretycznie hollywoodzkiej produkcji.
Mimo wszystko, przez zakończenie i słabo wyjaśnioną postawę Indii, film mocno traci, mógłby być lepszy. No i trochę niepotrzebnych udziwnień, że tak to ujmę, które nie do końca były wyjaśnione, ale to już może moja bardzo subiektywna opinia. Ogólnie - mocne 7/10
Film zrobił na mnie duże wrażenie. Co do Indii, też zaskoczyło mnie zakończenie filmu, ale myślę, że po prostu poznanie Charliego uświadomiło jej, że taka się urodziła, tak samo jak i on. Znalazła odpowiedź na temat swojej tożsamości i pewnie uznała, że nie jest odpowiedzialna za to kim jest. Dlatego podążyła za swoimi pragnieniami. Pamięć ojca uczciła "tylko" poprzez pomszczenie jego śmierci.
Jak dla mnie zakończenie było zbyt dosłowne, chyba wolałabym niedopowiedzenie na końcu dotyczące tego jaką drogę życiową India wybrała.
Moim zdaniem:
India nie "stała się psychopatką" w momencie poznania swojego wuja bądź też przeczytania . Było wyraźnie zasugerowane, że ojciec uczył ją jak skanalizować swoje złe skłonności w polowaniach. Być może domyślał się, że jego córka nosi podobny do jego brata "gen". Było też powiedziane na sam początku filmu (głosem samej Indii), że od zawsze "czuje i widzi więcej niż inni". Wydaje mi się, że miłość do ojca była jedynym uczuciem do jakiego India była zdolna.
Dziwię się skąd też szanowny wujaszek wiedział, iż India ma podobne do niego skłonności. Czy to dzięki służącej (tej, która skończyła w zamrażarce)? W ogóle dlaczego służąca informowała wujaszka. Co ją do tego skłaniało?
Ludzie znikają bądź giną od samego początku akcji (Stoker, służąca, ciotka Stokerów) i jakoś nie wzbudza to podejrzeń w nikim. Również nieprawdopodobna sytuacja i... po raz kolejny ma się wrażenie, że to tylko taka ładna wizualnie historyjka nie do traktowania serio.
Kolena rzecz która mi się nię nie podoba to temat filmu - psychopaci. Większość filmów nic w tym temacie nie ma nic nowego do powiedzenia bądź pokazania. Trudno przebić klasyczne filmy (choćby "Psychozę"). Licytacja więc głównie polega na zwiększaniu liczby ofiar, pokazywaniu coraz wymyślniejszych tortur i śmierci. W przypadku Stokera z całą pewnością zadziwia jego warstwa wizualna - zdjęcia, montaż, kolorystyka.
Co mnie osobiście zadziwia to to, że ludzie chcą wciąż oglądać coraz to nowsze firmy o psychopatach-seryjnych mordercach (inna sprawa, że że filmy te kompletnie fałszują rzeczywistość dotyczącą zaburzeń psychicznych). Że nazywają takie filmy atrakcyjnymi tematycznie. Co jest atrakcyjnego w dysfunkcyjnych i upośledzonych emocjonalnie osobowościach? Czy sprawa "matki" Madzi też jest "tematycznie atrakcyjna"?
Errata: oczywiście pierwsze zdanie miało brzmieć: >India nie "stała się psychopatką" w momencie poznania swojego wuja bądź też przeczytania listów od niego<.
Dodam jeszcze, że z filmów o psychopatach jakie się ostatnio pojawiły wyróżniał się "Musimy porozmawiać o Kevinie" z tym, że jest to bardziej obraz o matce dziecka o psychopatycznych skłonnościach niż o samym psychopacie.
http://filmowymelanz.blogspot.com/2013/06/recenzja-stoker.html
Ja się wypowiedziałam na mym blogu, zapraszam do poczytania:)
pozdrawiam!
Udało Ci się napisać jeden z niewielu postów nie dotkniętych przez infantylizm lub debilizm. Gratulacje :)
Co do samego filmu. Odnoszę wrażenie, że Park się gdzieś pogubił. W Pragnieniu przedobrzył i wsypał do kotła "wszystko co było na stanie", a w Stokerze historię potraktował jako pretekst do wybornej zabawy okiem i umysłem. To jest mój największy zarzut i choć scenariusz nie jest Parka, to jednak mógł coś z nim zrobić... może rozwinąć czy wypełnić, bardziej wykorzystać postacie. Kino jest pełne motywów zamożnych familii w domach na odludziu. Ta konkretna się niczym nie wyróżnia. I choć pietyzm z jakim prezentowane są poszczególne kadry jest godny uznania, to jednak wóz sam nie pojedzie.
Czekam aż ten wybitny reżyser się obudzi i nakręci arcydzieło na miarę Pana Zemsty.
Film wybitnie w moim stylu. Dużo scen bez dialogów, klimatyczna muzyka, budowanie napięcia. Przez chwilę obawiałem się czegoś w stulu Omen (demoniczna dziewczynka, po którą przybywa wujek Książe Ciemności ;)), ale na szczęście skończyło się na fajnym thrillerze.
Mnie także film bardzo się podobał, choć bez wątpienia wrzucam go do szufladki "dziwnych". Ktoś w którymś komentarzu na forum określił ten film jako niepokojący - i to jest słowo, które zawiera w sobie wszystko na temat tego co możemy zobaczyć. India od samego początku budzi niepokój i każda kolejna scena powoduje, że rośnie napięcie. Nie wszystko jest do końca zrozumiałe, uczucia i zachowania głównych bohaterów intrygują i jednocześnie są niepojęte.
Bardzo dobry film, który ciężko jednoznacznie określić. Jedyne co mnie nieco rozczarowuje to zakończenie.
No i jestem ciekawa czy jedynie ja przez cały film odczuwałam coraz większe napięcie pomiędzy Indią a Charliem? Cały czas czułam pomiędzy nimi namiętność, myślałam, że to się w tym kierunku potoczy.. Scena kiedy razem grają na fortepianie.. Dla mnie mistrzowska. Scena kiedy India pod prysznicem wspomina co się wydarzyło w lesie, kiedy został zabity jej kolega i to maksymalne podniecenie z tego powodu.. Podniecenie budziło w niej samo morderstwo, jak sądzę, choć w czasie filmu myślałam, że także i Charles, i że w końcu dojdzie między nimi do czegoś więcej ;)
Oj tak, scena gry na fortepianie była fenomenalna! Uwielbiam ten bagnisty klimat. Jeszcze nie kompletna psychodela, ale niepokój i taki ciężar, wrażenie duszności podczas oglądania. Inna, ze szpilkami, też była świetna. Może nawet ważniejsza. Zmiana butów z tych ojcowskich, symbolizujących jakoby hamowanie swojej natury, w szpilki - akceptacja. Dlatego czy dziwi mnie zakończenie? Nie bardzo, ja odebrałam to jako zakończenie procesu, które musiało nastąpić. Procesu, którego przebieg był jakoby określony już od dawna - właściwie od słów na początku filmu. Średnio odpowiada mi jedynie forma, chyba wolałabym coś bardziej powściągliwego i subtelnego. Hipnotyzujące napięcie między bohaterami, świetne wrażenia wizualne - te ujęcia i montaż! Faktycznie, może w warstwie fabularnej nie jest doskonały, może też irytować kulejący realizm, ale czy naprawdę jest to najwyżej na liście rzeczy, których oczekuje się po tym rodzaje kina? W moim przypadku zdecydowanie nie. W sumie cieszę się, że nie muszę patrzeć na filmy zbyt krytycznie, że mogę po prostu w nie wsiąkać.
Nie jestem pewna sceny wspólnej gry na fortepianie, ale tej drugiej, w której po chwili miejsce obok okazuje się puste. Tak jak i listów - czy jedno i drugie nie jest tylko wytworem umysłu bohaterki? Później widzimy ją wnoszącą pocztę, którą nerwowo przebiera - montaż sprawia, że właściwie nie wiadomo, czy listy z podróży rzeczywiście istniały, czy też od początku była to tylko poczta z instytutu. A może coś przeoczam?
Jak wysoko będę w skali niekonstruktywności, jeśli powiem, że uwielbiam Matthew Goode'a w tym filmie?